Sex i przemoc - Kazjuno
Proza » Historie z dreszczykiem » Sex i przemoc
A A A
Od autora: Spodobało mi się wspomnieniowe opowiadanie brata, mieszkającego w Anglii. Więc je przetłumaczyłem na polski.
Może się Wam też spodoba?

Sex i przemoc


Jak wielką siłą jest popęd seksualny, przekonałem się (nie po raz pierwszy) podczas pracy w katolickiej szkole średniej Saint John Fisher. Jako przybysz z Europy Wschodniej dotarłem do Wielkiej Brytanii pod koniec pierwszej dekady drugiego tysiąclecia. Byłem bardzo zadowolony, że znalazłem pracę w szkole, a nie przy przysłowiowym zmywaku. Moje obowiązki polegały na uczeniu języka angielskiego nowo przybyłych do Wielkiej Brytanii uczniów. Głównie z Polski, Litwy, Łotwy, Czech, Słowacji, Portugalii i Afganistanu. Po dość krótkim wprowadzeniu, uczniowie byli wysłani na zwykłe lekcje, wraz z młodzieżą brytyjską. Oczywiście nadal musieli być wspierani przez kogoś z nas, nauczycieli działu EAL.
Wspomnę, że jako były bokser, a potem trener, zgłosiłem się na ochotnika do prowadzenia popołudniowego klubu bokserskiego. Chłopcy jak to chłopcy – bywa, że chcą być wojownikami – więc zgłosiło się wielu. Pojawiło się też parę dziewczyn, które podążając za trendem emancypacji, również chciały zaistnieć w tym brutalnym sporcie. Wszyscy ochoczo zabrali się za treningi. W przestronnej sali gimnastycznej, po rozgrzewającej mięśnie koszykówce, uczyłem podopiecznych podstawowych ciosów i obron. Solidną specjalistyczną gimnastyką wzmacniałem ich siłę i wytrzymałość. Mimo że sparingi (walki treningowe) były zabronione, zdając sobie sprawę, jakie są ważne, odwracałem się, gdy chłopcy próbowali ze sobą walczyć. W końcu chroniła ich miękkość 12-uncjowych rękawic. Nie udało się jednak uniknąć kłopotliwego dla mnie, doświadczenia. Paru niesfornych chłopaków postanowiło sprawdzać moją bokserską wartość. Podczas tarczowania niektórzy dowcipnisie wymuszali na mnie to, czego nie wolno było robić – walkę sparingową.

Było to przewinienie, przez które mogłem stracić pracę!
Wyraźne naruszenie kodeksu postępowania nauczyciela. Przecież w kraju takim jak Wielka Brytania, uczniowie są nietykalni.
Niestety – dopiero kiedy uderzyłem w głowę lub tułów, zwolennicy obniżenia mojego autorytetu szybko zdejmowali rękawice. Docierało do nich, co znaczy walczyć z byłym bokserem.
„Cholera! Teraz na pewno wyrzucą mnie ze szkoły!” – Pomyślałem, widząc na korytarzu szkolnym pełnego wigoru wysportowanego Łotysza z podbitym przeze mnie okiem. Zaniepokojony zaczepiłem go i próbowałem mu doradzić, jak może zmniejszyć obrzęk oka. Zaproponowałem, by zastosował kompres z surowej wołowiny (stara metoda stosowana przez pięściarzy). Prawie wpadłem w panikę, kiedy zauważyłem dyrektora, przyglądającego się mojej rozmowie z chłopcem. Lęk mnie opuścił, dopiero gdy na twarzy najważniejszej osoby w szkole zauważyłem lekko ironiczny uśmiech.
Nie jestem pewien, czy surowy kompres z wołowiny działał dobrze. Przez prawie dwa tygodnie oko chłopca nadal mieniło się gamą kolorów. Od niemal czarnej obwódki, stopniowo nabrało niebieskawej barwy, potem zielonkawej, wreszcie żółtej. Chłopiec dotrzymał słowa. Nie powiadomił władz szkolnych o moim nieodpowiedzialnym zachowaniu. Coś jednak musiano o tym mówić. O dziwo, ignorujący mnie dotąd słowaccy Cyganie, zaczęli mi się kłaniać z szacunkiem. Ponadto moja przełożona ostrzegła mnie, żebym nie bił młodzieży. Postanowiłem, więcej z uczniami nie sparować. Na wypadek, gdyby chcieli konfrontacji, uciekłem się do tak zwanego „shoulder sparring'u”. Ćwiczebna walka polegała na tym, że jedynym miejscem, w które można zadawać ciosy, był bark ramienia wysuniętego do przodu. Gdy nie było w pobliżu dorosłych, pozwalałem zdawać ciosy w klatkę piersiową i okolice żołądka. (Rzecz jasna zabraniałem uderzeń poniżej pasa).
Jedną z moich lubianych szkolnych imprez był piątkowy mecz dla nauczycieli. Gra w piłkę nożną nigdy nie była moją silną stroną, ale dawała okazję nawiązania bliższych relacji z innymi nauczycielami. Przy okazji poprawiałem kondycję. Po pewnym czasie nawet zacząłem zdobywać bramki. Czasem, oprócz facetów, w futbolowych walkach uczestniczyły dwie nauczycielki. Jedną z nich była piękna pani Hays, ucząca science (przedmiotu obejmującego chemię, fizykę i biologię).

Wszyscy zwracali uwagę na jej kształtną figurę, lśniące blond włosy, a kiedy się z nią zderzałem, walcząc o piłkę, czułem, jak jędrne ma ciało.
Nie tylko cechy zewnętrzne stanowiły o jej uroku. Kiedy się wysławiała głosem nisko zabarwionym altową tonacją, wybrzmiewała podobnie jak Marlin Monroe w filmie „Love Nest” (gniazdko miłości). Jestem pewien, że także pot pani Hays musiał wydzielać silny zapach erotycznych feromonów, substancji pociągającej mężczyzn.
Jej ojciec chyba chciał mieć syna, bo lubiła wojsko. Raz w tygodniu w czwartki wraz z szefem działu science, prowadziła szkolenie wojskowe (cadet corps). W czwartki chłopcy i dziewczęta stawiali się na zbiórkach. Byli odziani w dopasowane mundury o ochronnych barwach mieniących się odcieniami zieleni i brązu. Wszyscy nosili wojskowe buty i czarne berety armii brytyjskiej.

Pewnego dnia przypadło mi niezbyt przyjemne zadanie wspierania jednego z najgorszych nieuków, Cygana ze Słowacji Miroslav'a. Nie przepadałem za nim. Był wyjątkowo tępy i raziło mnie, jak po chamsku zwraca się do rówieśników.
Siedzieliśmy w obszernej pracowni science, a zajęcia prowadziła szkolna piękność pani Hays. Była w mundurze obciśniętym parcianym pasem, co podkreślało wąskość jej talii i uwydatniało kulistość pośladków. Lekcję prowadziła profesjonalnie z nieodpartym wdziękiem. Ilekroć uczniowie zachowywali się niepoprawnie, przestawała mówić i rzucała surowe spojrzenie. To każdorazowo odnosiło skutek.
Miroslav mnie szanował, co stwarzało mi komfort. Jak wszyscy Cyganie interesował się boksem (chyba z powodu sukcesów „Króla Cyganów” Tyson'a Furry). Odnosiłem wrażenie, że słuchał mnie bardziej niż innych nauczycieli. Traktował mnie trochę jak starszego kolegę. Kiedyś pochwalił się, że już jak miał dwanaście lat, pieprzył czternastolatkę. Parę razy w jego oddechu wyczułem wódkę. Miał problem ze skupieniem się na nauce. Mimo przekonania, że tracę bezowocnie czas, chciałem mu wtłoczyć trochę wiedzy. Na małej plastikowej tabliczce, ścieralnym pisakiem narysowałem uproszczoną strukturę atomu.
– Tad – zwrócił się do mnie po imieniu (tak jak niektórzy z moich podopiecznych w klubie bokserskim) – Nie obchodzi mnie to, o czym mówisz. Spójrz tylko na jej tyłek.

– Aaaa – szepnął, mrużąc oczy skierowane do sufitu.

Jednocześnie, zaciśniętą pięścią wykonał ruch haka, jakby uderzał panią Hays w podbrzusze. Tym gestem zademonstrował wkładanie penisa do jej pochwy. – Ale bym ją pierdolił.
Stała dosyć blisko, musiała usłyszeć. Rzuciła na Miroslav’a jedno z karcących spojrzeń. Zawstydzony opuścił głowę. Nie mogłem odeprzeć wrażenia, że kąciki jej ust uniosły się w zmysłowym rozbawieniu. Chyba uśmiechnąłem się podobnie.

* * *


Inny Cygan o imieniu Stanislav był świetnym piłkarzem. Pech? Czy co? Właśnie on musiał mnie sprowokować i to znowu w obecności eliksiru kobiecości Hays. Przypadek?
Mecz nauczycieli miał się zaraz rozpocząć. Szybko się przebrałem i byłem jednym z pierwszych "zawodników", który wbiegł na halę. Było tam kilku chłopaków i dziewczyn. Kopiąc, podawali sobie piłkę. Przypomniałem im, że za chwilę, jak co tydzień, wchodzimy teraz my, nauczyciele. Wybraną z magazynu piłką zacząłem się rozgrzewać. Kopałem ją o ścianę, tak jak kiedyś ćwiczyłem uderzenia tenisowe. Zamiast forhandu strzał prawą stopą, zamiast bakhandu lewą.

– Very well, I like it – usłyszałem nauczycielkę Hays.

– Come on! Join me! – Kopnąłem piłkę dokładnie o ścianę, by trafiła do niej. Chciałem poćwiczyć z nią podania i wciągnąć w rozgrzewkę. Zanim piłka dotarła do Hays, właśnie Stanislav – jeden z najlepszych i najszybszych chłopaków – przechwycił moje podanie i zagrał do kolegi.
– Stanislav, dawaj piłkę. Co się głupio gapisz? Wypad do domu. Rozumiesz?
Zamiast wykonać polecenie, chłopiec przyjął postawę bokserską i żartobliwie uderzył mnie w ramię.

– Puknij się koleś w łeb. Robisz sobie jaja? – spojrzałem na Cygana jak na idiotę.
Stanisław zadał kolejny cios otwartą ręką. Instynktownie odsunąłem głowę poza zasięg jego uderzenia. Wtedy szybko uderzył mnie w tułów. Tego było za wiele! Opętał mnie stary duch walki. Też przyjąłem postawę pięściarską. Mój prawy sierp zadany ze skrętem otwartą ręką głośno zderzył się z twarzą niesfornego ucznia. Chłopak zatoczył się na nogach jak pijak tracący równowagę.
– Przepraszam Stanislav! – powiedziałem.

Po raz kolejny zbojkotowałem kodeks postępowania nauczyciela. Spojrzałem w stronę pani Hays. Jej twarz wyglądała na rozbawioną i poczułem ulgę, że tylko tak zareagowała.
Współczułem Cyganowi i poklepałem go po ramieniu. Po lewej stronie jego twarzy zakwitła duża czerwona plama. W przeciwieństwie do Miroslava Stanislav był fajnym chłopakiem. Czułem do niego sympatię. Jeszcze długą chwilę nie mogłem pojąć, co go napadło?

Tydzień lub dwa później podczas lekcji matematyki zauważyłem Stanislava ze smutnym wyrazem twarzy. To nie było w jego stylu, zwykle promieniał optymizmem.
– Coś jest nie tak, kolego? – zapytałem.
Palcem wskazującym pokazał na szczękę.
– Ząb.
– Trudno, musisz iść do dentysty – doradziłem.
Przypomniałem sobie o domowym przeciwbólowym sposobie. W małej saszetce na dnie mojej aktówki powinno być kilka goździków. Była to pozostałość po cierpieniu, jakie sam przeżyłem kilka miesięcy wcześniej.
– Słuchaj. – Zatrzymałem go, bo chciał się oddalić.

Wyjąłem kilka wyschniętych goździków. – Spróbuj je przeżuć, a potem umieść je językiem za bolący ząb. Ból powinien przejść.
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a potem na przyprawę kuchenną leżącą na otwartej dłoni. Jednak po chwili zdecydował, by spróbować, wziął jeden z goździków do ust i zaczął żuć.

* * *

Ostatnio spotkałem go w centrum Peterborough z grupą kolesi Cyganów. Wyglądali na gangsterów. Minęły trzy lata, odkąd przestałem pracować w szkole, w której się poznaliśmy. On też na pewno już skończył szkołę. Zastanawiałem się, czy teraz z kumplami nie będzie chciał się odegrać za mocny cios jaki mu kiedyś zadałem. Nagle objął mnie przyjaznym uściskiem.
– To jest mój nauczyciel, bokser – dodał, wyjaśniając zdumionym kolesiom...

Tad Junosza Piotrowski

Peterborough, styczeń 2020

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kazjuno · dnia 09.03.2020 09:06 · Czytań: 752 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 26
Komentarze
marzenna dnia 09.03.2020 14:14 Ocena: Bardzo dobre
- a spodobało się bardzo :)
Szykowałam się na nalot emocji i występków, a tu proszę. Bardzo miłe wspomnienia. Powinnam sama napisać własne. Tylko, że ja piszę tragicznie, tzn. poruszam tragiczne tematy. Chyba wypluwam. Zapomniałam, nie wolno pluć na ekran. :)
Kaziu doskonale piszesz, uwielbiam Twój poprawny styl. Tak mnie zastanawia pani Hays. Jest naprawdę ciekawą i mądrą kobietą. Dobrze wie, jak jej wygląd działa na mężczyzn. Potrafi znakomicie zachować dystans w dwuznacznych sytuacjach. Bo wiesz, jest #metoo :) :)
Właśnie gdzie jest ta cienka granica popełnienia przestępstwa? Kiedy zaczyna się gra słów, emocji i kiedy wina pozostaje tylko po stronie mężczyzn. Przecież kobieta potrafi doskonale wyczuć jaki obrót przybiera sytuacja. Oczywiście pomijam agresję, atak. Rozmyślam o początkowej fazie walki.
To chyba jest walka, nie bokserska. To walka na ringu ,,Sex i przemoc" to ring możliwości, które pojawiają się w momencie podniecenia. Hmm...jak sądzisz na ile można pozwolić?
Czy może raczej reagować szybko i walić prawym prostym. Czyli w ryj. :)
Już stęskniłam się za Tobą, ale napisałeś, dziękuję bardzo.
Dobra Cobra dnia 09.03.2020 17:55
Tytuł wabi i zachęca. Jednak ... jest to tylko tytuł.

Kazjuno,

A gdzie spodziewany sex, przez x pisany? Gdzie przemoc, oprócz kilku walk. Oj :(


Wyszedł Ci bardziej opis szkolnictwa na Wyspach (z wyjaśnieniami w nawiasach, co co znaczy) niż pelnokrwista opowieść z zapowiadany dreszczykiem. Brak akcji, kulminacji i rozwiązania. A pani blondyna... cóż- tylko się uśmiecha.

Tylko pełne nazwisko Autora na końcu wygląda rasowo. Czy tak powinno być?


Ajajaj.

Pozdrawiam,

DoCo
Kazjuno dnia 09.03.2020 18:20
To ja Tobie Marzenko dziękuję z całego serca. Szczególnie za dodanie mnie do ulubionych jak i za dodanie tego utworu także do ulubionych.
To nie jest mój utwór, a mojego brata bliźniaka mieszkającego w Anglii. On tworzy tylko po angielsku i jeśli mogę się czuć współautorem, to za rzucenie mu pomysłu i tłumaczenie na polski. W lecie uciekliśmy z bratem nad morze od żon i opowiadał mi o szkółce bokserskiej, o super lasce Hays i Cyganie erotomanie. Przekonałem go, że powinien o tym napisać. Za opowiadanie wziął się z końcem minionego roku i skończył w styczniu. Przedtem był pochłonięty tworzoną powieścią.

Moja wiedza o Mrs Hays ogranicza się do tego, co opowiadał braciak i co zawarł w powyższym opowiadaniu. Nie sądzę, by miała za sobą kłopoty z molestowaniem, chociaż cholera wie? Może i mogłaby zamieścić ciekawą autobiograficzną anegdotkę na #MeToo(?).

Cytat:
To chyba jest walka, nie bokserska. To walka na ringu ,,Sex i przemoc" to ring możliwości, które pojawiają się w momencie podniecenia. Hmm...jak sądzisz na ile można pozwolić?
Do końca nie rozumiem, kto na co może pozwolić? Czy facet na obelgę, czy kobieta na namolność agresywnego napaleńca?
Niestety nie każda trenuje sporty walki. Co do faceta? Hmmmm... problem skomplikowany. Przed wojną w wyższych sferach obowiązywał Kodeks honorowy Boziewicza, Była to opasła książka, w której autor zawarł ogromną ilość reguł dotyczących pojedynkowania się za ujmy na honorze. Za jakie przewinienie należało się pojedynkować do pierwszej krwi (na szpady albo niegwintowane pistolety) , a za jakie na śmierć i życie. W takich pojedynkach wielu traciło życie (na przykład Aleksander Puszkin).
Po wojnie, kiedy za posiadanie jakiejkolwiek broni groziły ciężkie wyroki rozpoczęto rozstrzygnięcia pięściarskie (ostatnio dochodzą do głosu wschodnie sztuki walki). Wstyd się przyznać ale w takich rozstrzygnięciach kiedyś bywałem częstym uczestnikiem. Oj, rozdało się trochę ulicznych nokautów, ale i sam też dwa razy padłem (nadmiar promili w organizmie).
Ech, dużo by gadać, coś tam o tym pisałem...
Bogu dzięki, nie jestem już raptusem jak kiedyś. Do butelki też rzadko zaglądam.

Jeszcze raz dzięki Marzenko.
Pozdrawiam ciepło ;)


Co za zaszczyt Pojawiła się DOBRA COBRUSIA.
Dzięki, dzięki Dobra Cobro, że raczyłeś się pojawić.
Krytyka chybionego tytułu słuszna. Coś mnie skusiło, żeby zagonić do lektury tłumek czytelników i chyba się udało skoro pojawiłaś się Cobro.
Nawet teraz nie pamiętam oryginalnego angielskiego tytułu, bo to tłumaczenie opowiadania brata. Coś tam było z sexem, ale zapomniałem.
Myślałem, że chociaż się trochę spodoba. A cóż, tymczasem porażka.
Pociesza, że Marzence się spodobało.
Pozdrawiam.
Dobra Cobra dnia 10.03.2020 08:00
Zasada pojawiania się jest bardzo prosta. DoCo nie czytuje opowieści sajens-fikszyn ani fantastyki. Robiono poważne badania na Zachodzie i im wyszło, że czytający te rodzaje przy ulegają wielkiemu zgłupieniu, bo po lekturze fantastycznych bredni mają pozniej problem z przystosowaniem się do swiata. Moim osobistym zdaniem w tym gatunku można napisać wszystko i każdy kretynizm, bo przecież należy założyć, że gdzieś tam jacyś mieszkańcy z trąbami żyją wedle właśnie takich kretyńskich zasad.

Nie czytuję też "fragmentów" opowiadań , co także często jest zamieszczane na PP. Jest to sondowanie przez autora, czy dany kawałek ma tzw potencjał. Ok, ale ja dla swojej satysfakcji czytelniczej chcę przeczytać coś, co ma początek, środek i koniec. Tylko w taki sposób coś wyniosę z opowieści.

Problematyczne są też "opowieści z dreszczykiem", w sposób mniej lub bardziej zawoalowany propagujące spirytyzm. S. to nie jest dobry kompan do zabawy, uwierz. Mam znajomego, który się w to wpłata - uwalnianie to od zdemonizowanej siły było potworniejsze, niż większość filmów klasy horror. Człowiek nie zdaje sobie sprawy, z jak wielkimi mrocznym silami może się zadać.

Resztę czytuję, szukając radości dla serca i duszy. Co nie zawsze jest łatwe, gdyż autorzy często zbytnio kombinują. Lub nie mają nic do powiedzenia, a muszą to najgorszy gatunek piszącego.

No, może mulą mnie też tzw dramaty egzystencjonalne, gdzie w kółko cierpienie, smutek dojmujacy, rozstania dramatyczne i śmierci . Panie wybitnie lubują się w takim gatunku. Ale czasem i tam można znaleźć perełki.


Zasady są, jak więc widzisz, proste. Pisz jak lubię, a będę pod każdą Twoja opowieścią. I nic tu nie ma do rzeczy himera czy coś.


Pozdrawiam, zachęcając do pisania na własny rachunek, miast zamieszczania opowieści brata. Choćby nie wiem, jakim łebskim gościem on był.


Ukłony,

DoCo
marzenna dnia 10.03.2020 08:25 Ocena: Bardzo dobre
DoCo no grubo poszło! Masz własne zdanie, to dobrze. Jednak zmuszasz innych aby uprawiali wręcz polubili konformizm normatywny. Czyli, chcemy być lubiani, akceptowani, nie chcemy krytyki, lekceważenia. Tak pozostaje tak zwane ,,lizanie dupy." :)
Dobra Cobra napisał:
No, może mulą mnie też tzw dramaty egzystencjonalne, gdzie w kółko cierpienie, smutek dojmujacy, rozstania dramatyczne i śmierci . Panie wybitnie lubują się w takim gatunku.


Tutaj mamy obraz dwuznaczny. Bo jak można tak napisać o uczuciach. To bardzo gorzka opinia.
Może pod płaszczykiem doskonałego humoru, który i ja potrafię pokazać, siedzi ktoś nieporadny.
Tak bardzo nieporadny, że teksty pisane o tragedii omija z daleka. Bo przecież to emocje!
A w naszym świecie lepiej je ukrywać, schować do worka. Na zewnątrz pokazywać twarz chojraka.
Wesołego stworka, którego nic nie dotyczy, nic nie wzruszy. Taki TWARDZIEL, PATRZCIE!
Zastanawiam się nad mentalnością i brakiem empatii u ludzi, bo zwierzęta posiadają jej więcej.
Tak sądzę z obserwacji swoich psów. :)
Nie pokazujmy uczuć, nie piszmy o emocjach, nie wolno wspominać tragedii. Po co? Komu to potrzebne? Tylko żarty, bo całe życie to kabaret, pełen niuansów.
Wiesz a ja napisałam o przemocy, tylko moja miniaturka czeka w poczekalni. Jestem ciekawa czy przeczytasz. Nie było wesoło jak pięści uderzały w moje ciało. Ból przeradzał się w gniew, potem w bezsilność. Uważasz, że to brednie, że takie teksty to przedszkole!!
Czytaj to, co przyniesie Ci radość, masz rację. Też chciałabym aby w życiu były tylko takie chwile. Jednak życie to nie dwa gołębię, które siedzą na parapecie i srają wciąż z miłości. Bo mój gołąb kochał i skończył martwy w kominie. Jakoś nie było śmiesznie.
Kazjuno dnia 10.03.2020 09:04
Oj, Dobra Cobro, chyba szukasz dziury w całym...
Choć muszę przyznać, że Twój wywód na temat preferencji czytelniczych, dziwnym trafem pokrywa się nieomal precyzyjnie z moim!
Nie cierpię gatunków, które i Ty wymieniłeś jako niezjadliwe, natomiast jestem fanem takiego pisania jakie zaspakaja też Twoje gusty.
Jeszcze raz chylę głowę z pokorą, przyznając Ci rację, że spierdoliłem TYTUŁ. Rzeczywiście dreszczyku było nie za wiele, lecz historyjka jaką brat opowiedział, wydała mi się całkiem sympatyczna i trafiająca w mój gust. Seksu też nie było wiele, był zawoalowany, choć właśnie seksualność Mrs Hays w połączeniu z pierwotnym instynktem adeptów boksu wyzwalała w chłopakach, u których buzowały hormony ich wojowniczość. Więc choć znacznie przesadzony TYTUŁ miał jednak subtelne pokrycie. Byłem też bokserem, wprawdzie nie tak dobrym jak brat, ale stoczyłem kilka walk, nawet trenerzy uważali mnie za pięściarską nadzieję. I nie wmówisz mi zacny Kolego, że ten brutalny sport nie niesie w sobie emocji wywołujących "dreszczyk".

Teraz inna kwestia. Odradzasz mi przekłady na język polski (konkretnie tłumaczenia tego co pisze brat). Spotkałem tu w PP kilkukrotnie tłumaczenia z literatury obcej, najczęściej rosyjskiej. Wbrew pozorom przetłumaczenie z języka angielskiego nie jest wcale łatwe. Inna składnia inne idiomy, trzeba jakby jeszcze raz stworzyć utwór.
Kolejna sprawa, to tematyka. Właśnie powyższa niefortunnie, co przyznaję, zatytułowana opowieść, precyzyjnie spełnia gatunek, który powinien zadowolić Twoje oczekiwania. Nie opowiada o osobnikach obdarzonych trąbą. Czy:
Cytat:
Resztę czytuję, szukając radości dla serca i duszy. Co nie zawsze jest łatwe, gdyż autorzy często zbytnio kombinują. Lub nie mają nic do powiedzenia, a muszą to najgorszy gatunek piszącego.

A ten właśnie utwór, przynajmniej dla mnie, zawiera morał i optymizm. Choć może przesłanie nie zawiera doniosłego moralitetu:
Ot, młody Cygan kozaczył i dostał nauczkę, która musiała mu dać do myślenia, i de facto polubił swego nauczyciela, mimo że "edukacja" odbyła się drastycznie i z dozą dreszczyku.
Nie wiem czy kiedyś się biłeś, bo ja nie raz i zapewniam Cię, że atmosfera bójek wytwarzała w nadnerczach całkiem sporo adrenaliny (innymi słowy sporą porcję dreszczyku).

Zresztą zapraszam do innych, tym razem moich autorskich utworów. Przekonasz się, że piszę wedle kanonów spełniających kryteria Twego gustu.

Pozdrawiam serdecznie, Kaz




MARZENKO! MIŁA MARZENKO!
Nie piszesz znowu dramatów egzystencjonalnych. Lubię Twoją prozę jest jędrna i mocna. Jest bardzo mocno osadzona w rzeczywistości.
Wybacz, że tym razem wystąpię w obronie Dobrej Cobrusi.
Raczej nie miał na myśli Twojej twórczości. A zamieszczoną w poczekalni miniaturę z ciekawością przeczytam.
Gorzej u mnie ze zrozumieniem poezji, którą przez nierozumienie jej staram się omijać. Wybacz!
Pozdrawiam ciepło.
marzenna dnia 10.03.2020 11:42 Ocena: Bardzo dobre
Kaziu masz rację, jesteś taki obiektywny. Dziękuję.
DoCo przepraszam, znów mnie poniosło. Ta niewyparzona gęba, chyba inaczej tego nie ujmę.
Zrobiłam się taka drętwa, wyrocznia. Powinnam czytać więcej Twoich opowieści, które uwielbiam.
Masz rację, nafaszeruję sobie mózg tragizmami i wierszami o egzystencjalnej poświacie. Później chodzę jak rak, do tyłu albo nie wiem jak się nazywam. Ostatnio czytałam znów o gołębiu, chyba miał tęczowy ogon i dodatkowo zadarty. Biedne te gołębie, były zawsze znakiem pokoju, a teraz robią z nich pośmiewisko. Cóż, z nami jest podobnie. Obiecuję Ci, że więcej nie naskoczę na Ciebie. Mam podobne zdanie jak TY. Przepraszam stokrotnie. Trzeba napisać coś wesołego.
Nawet znajomi mnie proszą - napisz humoreskę, zobacz jakie życie jest okrutne. Posłucham, choć napisać dobrą i pełną radości opowieść jest najtrudniej.
Dobra Cobra dnia 10.03.2020 19:53
Jeden lubi kryminały, drugi romanse, trzeci horrory. A są nawet tacy, co rozumieją wiersze! I niech każdy czyta to, co mu się podoba. Niech pomija to, czego nie lubi - nie z jakiejś niechęci, a po prostu, po ludzku, bo tak lubi.

Tokarczuk kupili wszyscy, bo wypadało i na dodatek dostała Nobla. A to był tylko taki ruch, bo trzeba i wypada. A teraz sprzedaż jej książek padła, bo ludność się przekonała, że do większości jej dzieła nie docierają. I tak będzie w dalszym ciągu z jej nowymi opowieściami, no może efekt halo trochę napedzi sprzedaż, ale to już nie będzie tyle sztuk.

Więc i ja sobie czytam to, co mi się podoba i pod wieloma tekstami mnie nie ma. Bo albo nie moja bajka, albo słabe. I po co wtedy wytaczać armaty krytyki samolubnej?

Bardzo miło czyta się komentarze pod dziełem. W ogóle pod dziełami. Bo wtedy można przekazać swój punkt widzenia. A i dowiedzieć się, co myślą inni. Co jest z tego wszystkiego najciekawsze.

Pozdrawiam Kazjuna i marzennę, sól tego portalu i nadzieję na przyszłość.


Nikt się nie obraził ani nic :)

Dobra Cobra
Marek Adam Grabowski dnia 10.03.2020 20:14 Ocena: Dobre
Miałem wątpliwości czy czytać; już raz natrafiłem na twoje brata i nie spodobało mi się; po za tym niezbyt odpowiada mi pomył tłumaczeń cudzych opowiadań. Jednak zaryzykowałem i nie żałuje. Opowiadanie fajne.

Pozdrawiam!

Ps. Posiadam Boziewicza. To żadne opasłe dzieło, tylko mała książeczka i w ogóle pojawiło się wokół niej wiele mitów, jak i samego tematu.
marzenna dnia 10.03.2020 22:09 Ocena: Bardzo dobre
Dobra Cobra napisał:
A są nawet tacy, co rozumieją wiersze!
Ech...moja kochana Dobra Cobra, doceniam twój obiektywizm i ludzkie podejście. Czyli jednak poezja trafia do ludzi, a sądziłam, że tylko ufo rozumie moje słowa. Przyznam, że wiersz na ósmego marca nie jest trudny.
Może się popiszesz i napiszesz komentarz, przecież je lubisz. Chciałabym poznać twój punkt widzenia. Wiesz, że lubię żarty i pozwolę ci na wszystko. To byłoby niesamowite uczucie zobaczyć twój komentarz pod wierszem. Kaziu zrobił to dla mnie, starał się na swój sposób, już dawno mu wybaczyłam, bo ja też czasem piszę brednie jak mnie natchnie. :) Teraz to ja nie wiem, czy wolę Kazia, czy jego brata, którego nie znam, ale człowieka poznasz po piśmie. To moje nowe motto. :)
MarcinD dnia 10.03.2020 22:29
Bardzo dobry tekst. Zwłaszcza że w jakimś stopniu zawodowo mi pokrewny ;-). Nie zauważyłem większych ani mniejszych błędów, czy potknięć, a jak były to za małe. Fajnie opowiedziana historia. Z dobrym zakończeniem i z uśmiechem. Szkoda, że nie wszystkie kończą się tak dobrze. Ale tutaj - jak najbardziej brawo, za całość.

Pozdrawiam!
Kazjuno dnia 11.03.2020 00:19
Miła Marzenko.
Obiektywny staram się być, tak wypada, wtedy czuję się "rozdającym karty". Ale czy w istocie jestem? Każdy jest na swój sposób jednak chyba subiektywny. Jeśli uważasz mnie za obiektywnego, to dziękuję, widocznie dobrze udaję "sprawiedliwego". Choć czy takim jestem w istocie? Chciałbym...
Nie przesadzaj, wcale nie zrobiłaś z siebie pośmiewiska. Ot zwyczajnie wyraziłaś w emocjach zdanie odrębne. Każdemu się zdarza.
Pozdrawiam ciepło.


Dobra Cobro.
Rzeczywiście co do współczesnej poezji to mam problem. Czasem dysonans poznawczy. Nie wiem czy to ja jestem idiotą, czy poeta robi sobie jaja i tworzy bełkot? Choć niektóre wierszyki, nie powiem, nawet do mnie trafiają, ale kiedy coś tam skomentowałem po przeczytaniu stwierdziłem, że napisałem brednie. Więc lepiej trzymać się z daleka...

Co do Olgi Tokrczuk też mam pewien kłopot. Jest moją znajomą. Nawet podobała mi się jej pierwsza książka "E.E.", potem jeszcze trochę ją czytałem, choć było coraz trudniej. Mam jednak do jej twórczości jakiś niedookreślony respekt.
Ale! Skoro o niej mowa, to nie mogę powstrzymać się od pyszałkowatej pychy, bo napisała do mnie maila zawierającego taki komplement, że urosłem we własnych oczach.
Chodziło o moją powieść "Kłamać, aby żyć", którą jej podarowałem. Chwalipięctwo bierze górę.
Oto zawartość majla od Noblistki:

Olga Tokarczuk 04.01.2015
do mnie
szanowny Panie,
bardzo dziekuje za ksiazkę, ktora udalo mi sie przecztac w czasie swiat. Jest napisana bardzo sugestywnym językiem i przemawia do wyobrażni. Historia Pana rodzicow jest absolutnie niesamowita. Ma Pan wspanialą rekę do pisania, gratuluję.
Jednoczesnie życzę Panu w Nowym Roku weny twórczej i mocnego zdrowia, bo - jak Pan wie - to jest cieżka fizyczna praca.

Serdecznie pozdrawiam.

Wiem, wiem, to obrzydliwe się tak przechwalać, ale jak mogę jej nie lubić.

A swoją drogą zaliczenie mnie do soli tego portalu sprowokowało mnie, aby zmierzyć swój wzrost. No i Ty także dokonałeś czegoś niezwykłego. Przybyło mi półtora centymetra wzrostu.
Marzence chyba też dodałeś przynajmniej centymetr.
Pozdówka.



Marku Adamie Grabowski

Jak zawsze lubię Twoje wizyty. Nie miałem kodeksu Boziewicza w ręce. Może to jak piszesz mała książeczka. Z relacji swego Ojca wynikało, że to jakaś księga. Może miałeś w dłoniach jedno z wydań. (Mój Ojczulek strzelał się przed wojną w pojedynku, ponoć oddał strzał w powietrze, a przeciwnik celujący w nogi chybił - skończyło się polubownie).
Bardzo się ucieszyłem, że spodobało ci się opowiadanie.
Pozdrawiam serdecznie.

MarcinieD.
Jestem wdzięczny za komplementy, Czyżbyś był trenerem wschodnich sztuk walki? Bo piszesz o zawodowym pokrewieństwie. A może jesteś trenerem zapasów?
Dzięki za miłe słowa.
Pozdrawiam serdecznie, Kaz
PS Sorry, że zapomniałem wytłuścić Twój nick,
Zmęczenie, grałem wieczorem długi tenisowy mecz i kleją mi się oczy.
Dobra Cobra dnia 11.03.2020 08:16
Całą dobrocobrowa ideja opiera się na dodawaniu skrzydeł, wzrostu, długości...


Pozdrawiam,

DoCo
Kazjuno dnia 11.03.2020 08:28
Czuję Dobra Cobro swędzenie na plecach w miejscu łopatek, może poza wzrostem zaczną mi rosnąć skrzydła? Na razie coś tam się powiększyło. Choć sam nie wiem, mam wprawdzie długą szczotkę ale dawno nie szorowałem pleców. Zaraz poproszę żonę, żeby umyła mi plecy. Może tam coś rośnie? :|

Pozdrawiam z wdzięcznością, Kaz
MarcinD dnia 11.03.2020 18:42
Spoko, nie wymagam wytłuszczenia nicku ;-). Pokrewieństwo zawodowe jest nieco bardziej rozluźnione. Ale pracuję w tym samym miejscu. Chociaż zajmuje się zupełnie inna tematyka na moich lekcjach ;-).
Kazjuno dnia 12.03.2020 06:38
Chyba nie w Peterborough Marcinie D? Zaciekawiłeś mnie. Jakiego uczysz przedmiotu?

Pozdrawiam
Usunięty dnia 12.03.2020 19:30
Czuć, że to Ty pisałeś - tłumaczyłeś. Ale treść taka sobie. Zła nie jest, ale to nijak się ma i do Twojego pisarstwa, i do tytułu.
Przeczytałem, bo przeczytałem. Taki zapychacz dobrze napisany. I tyle.

Pozdrawiam.
Kazjuno dnia 13.03.2020 08:20
Dzięki Antosiu Grycuk za pojawienie się i przeczytanie.
Nie sposób mi się nie zgodzić z częścią Twoich spostrzeżeń. Na pewno Sex i przemoc nie aspiruje do literatury wysokich lotów. Ot, taka sobie pocztówka z Anglii, której walorem jest pokazanie raczej niekonwencjonalnego radzenia sobie na wyspach.
Należę do tych, którym się spodobała jej wersja oryginalna i dołożyłem starań, aby w miarę wiernie oddać jej klimat.
Wygląda, że nie trafiłem w Twój gust. Chociaż?...
Spodobała się większości czytelników.
Co ciekawe Ty i Dobra Cobra należycie - bez wątpienia - do wyróżniających się w PP twórców. Przykre, że właśnie WY - najwybitniejsi - odebraliście negatywnie tę historyjkę, w moim odczuciu lekką i przyjemną.
Już Do Co przyznałem rację, że tytuł jest chybiony. Oczywiście Ty też masz rację. Zdecydowałem się jednak na taki trochę perfidnie, może nawet prowokująco. Potwierdza się mój zamysł, bo liczba otwarć puchnie jak na drożdżach.
Masz rację w jeszcze jednym. To po części zapychacz. (Choć mi i się podobał). Bo chciałem odetchnąć od dawno napisanej, a ostatnio uzdatnianej historii "Ze starych dziejów Wałbrzycha". (Kolejny odcinek już długo zalega w poczekalni).

Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dzięki, Kaz

PS Po powrotach ze sklepów myj dokładnie ręce mydłem i ciepłą wodą, przynajmniej 30 sekund i zachowuj bezpieczną (ok. 1,5 metra) od kaszlaków. Nie wysiaduj w knajpach i... z dala od panienek zarabiających swoimi wdziękami!
al-szamanka dnia 15.03.2020 14:12
Powiem Ci tak:
Oprócz paru potknięć interpunkcyjnych tekst bardzo sprawnie napisany.
Wiem, jak trudno jest zrobić tłumaczenie, które ma ręce i nogi, nie jest sztuczne i sztywne jak kawałek kartonu.
Udało Ci się znakomicie i właściwie powinnam dać świetne, ale tym razem nie dam... bo kompletnie nie podszedł mi temat. Wiem, że w temacie bokserskim jesteś specjalistą, ale za to ja nie wiem z czym to jeść, nie rozumiem fascynacji, gdyż ten i jemu podobne sporty odbieram jako dozwolone akty agresji. W sumie nawet bawi mnie, że ktokolwiek podchodzi do tego poważnie, kibicuje, podnieca się, a najlepszych bokserów uważa za super gości.
Uff, teraz już wiesz.
Jestem kobietą, która nie ceni "prawdziwych" mężczyzn :D

pozdrawiam ciepło :)
Kazjuno dnia 15.03.2020 14:32
Dzięki Aldono serdecznie. Dopiero jutro się odniosę, bo dzisiaj jestem bardzo zajęty. Nie, nie, bynajmniej nie treningiem bokserskim!

Droga Aldono. Nie bardzo dociera do mnie Twoje potępienie "prawdziwych mężczyzn". No chyba, że masz na myśli "damskich bokserów".

Przed chwilą wysiliłem szare komórki, by dać odpór Antosiowi Grycukowi, który podobnie do Ciebie potępia pisanie o przemocy wśród młodych mężczyzn. Grycuk wprawdzie odniósł się do kolejnego odcinka "Z dziejów dawnego Wałbrzycha", lecz moja odpowiedź jest także adekwatna do Twojej krytyki.
Pójdę więc na łatwiznę. Żeby się nie powtarzać, zacytuję wywody, które adresowałem do naszego portalowego Kolegi: Oto one:

"Wojny, Szanowna Koleżanko, nie tylko rozwinęły nieprawdopodobnie rozwój techniki. Dzięki wyścigowi zbrojeń mamy internet (dzięki czemu toczymy kulturalną dyskusję) i możliwości podróży na księżyc. Dzięki twórcy V2, śmiercionośnych pocisków Wernherowi von Braun'owi (hitlerowskiemu badaczowi) rozwinął się między mocarstwami wyścig w podboju kosmosu. By wykradać sobie tajemnice powstawania broni masowego rażenia toczą się wzbudzające dreszcz emocji zmagania wywiadów. Zobacz jak ogromną popularność zaskarbiły sobie poruszające te tematy paradokumentalne filmy B. Wołoszańskiego. A w nich ile skrytobójczych zabójstw i napięć.

Wspominam o tym, by powiedzieć, że wojenne zmagania rozwijały nie tylko technikę, a także stawały się kanwą do powstania największych osiągnięć humanistyki, Weź dzieło Jamesa Johnsa "Stąd do wieczności", "Wojnę i Pokój" L. Tołstoja, "Łuk tryumfalny" Remarque'a i wiele innych.
Tam w tle straszna zbrodnia i przemoc.
Wspomnieniowa opowiastka brata bynajmniej nie aspiruje, by równać się z wymienionymi dziełami.
Ale nie neguj pewnych walorów snutych przez niego opowieści. Chcę pokazywać inny świat przemocy, dziejący się w czasach pokoju i niepokoju. A niemałe emocje buzowały i buzują w młodych mężczyznach po dziś dzień i będą buzowały w przyszłości. (No chyba, że zwycięży ideologia gender z LGTB i wszyscy faceci zostaną pedziami). Czy czymś negatywnym jest pisanie o tym?
Bo w podtekście Twego komentarza, czuję jakby potępienie pisania o przemocy wśród młodocianych. Jakbyś gardziła tą tematyką".

W komentarzu, który pisałem w odniesieniu dotyczącym krytyki Antosia "Wspomnień ze starego Wałbrzycha" nie było słowa o seksapilu pani Hays, Powyżej, wprawdzie brat tego mocno nie wyartykułował, przewija się mocno wątek tej kobiety, która swym działaniem na młodych mężczyzn, budzi ich pierwotne instynkty. Moim zdaniem ów wątek ubarwił wspomnienie całkiem nieźle.

Dziękuję Ci Aldono za pochwałę jakości mojego tłumaczenia.

Pozdrawiam jak potrafię najcieplej, Kaz
Quentin dnia 21.03.2020 12:53 Ocena: Bardzo dobre
Wspomnień czar

Lubię teksty o charakterze wspominkowym, choć zwykle mam pewne obawy, kiedy człowiek zaczyna opowiadać o własnym życiu czy też swoich bliskich, jak w twoim przypadku. Nie wszystko, co nam wydaje się ciekawe i warte uwagi, jest takie dla innych. Prosta sprawa.

W przypadku twoim czy twojego brata jest w porządku. Przyjemna historia, a na pewno godna uwagi. Pewnie brakuje tu kilku rzeczy, jak choćby dokładniejsze zawiązanie akcji, puenta czy jakiś spektakularny finał. Ale takie jest przecież życie. Nie zawsze na końcu strzelają fajerwerkami nad naszą głową, a wciskać coś na siłę przy takiej okazji też z pewnością nie wypada.

Tytuł przyciąga, a jakże! Właściwie, kiedy zobaczyłem tytuł, kojarząc przy okazji twoją postać, domyśliłem się, że to pewna forma żartu, coś w rodzaju uniku. Jeden z odcinków legendarnego "Latającego cyrku MP" nosił dokładnie taki sam tytuł i jednego i drugiego (seksu i przemocy) było jak na lekarstwo. Cały MP.

Odchodzę do swoich zajęć kontent :-)

Pozdrowienia
Q
Madawydar dnia 21.03.2020 15:44 Ocena: Bardzo dobre
Nie ukrywam; przeskoczyłem jeden z odcinków" dawnego Wałbrzycha", bo skusił mnie tytuł sex i przemoc, no i sama kategoria "z dreszczykiem" i się rozczarowałem. Seks tak delikatny, jak muśniecie warg kochanka w policzek wybranki, przemoc tak kurtuazyjna i grzeczna, że pewnie sama się wstydzi tego że się tak nazywa, a dreszczyk, jak mały deszczyk. Ale, niech tam, aż tak bardzo nie żałuję, bo samo opowiadanie jest fajne. Przemawiają do mnie wzajemne relacje młodzieży, a zwłaszcza tej "trudniejszej" z gronem pedagogicznym. Myślę, że są prawdziwe. Jak zwykle prosta opisowa narracja, jasna i zrozumiała, utrzymana w tempie i ciekawa treść to już stałe atuty twojej twórczości.

Pozdrawiam.

Mad.
Kazjuno dnia 21.03.2020 16:01
Dziękuję Quentinie serdecznie za przeczytanie, komentarz i miłe jego zabarwienie. Masz rację, to prosta opowiastka, ale i mi przypadła do gustu. Dlatego zadałem sobie trud jej tłumaczenia. Brat wprawdzie chodzi na spotkania angielskich literatów, czytuje im egzotyczne (dla nich) opowiadania o cinkciarzach, chuliganach, bokserach i bandytach z PRL-u ale swoją twórczość traktuje nie tak serio jak ja. Choć ostatnio nawiązał kontakt z potężnym o ogólnoświatowym zasięgu wydawnictwem. (Oby mu coś z tego wyszło...) Choć przy jego tumiwisizmie, poważnie wątpię, czy ma szansę na powielenie kariery Josepha Conrada.
W swoim portalowym dossie mam 3 tłumaczenia jego kawałków. Zamieściłem je łudząc się, że zdopinguję brata do intensywniejszego pisania.
On redaguje moje kawałki (rozdziały) i jest to dla mnie pomoc nie do przecenienia. Chcę się jakoś rewanżować.
Jeszcze raz dzięki.

Pozdrawiam


MADAWYDARZE,
dzięki za komentarz. Ten tytuł - masz 100% racji. Kula w płot, a przynajmniej grube przegięcie. Sam nie wiem co mnie podkusiło. Chciałem sprowokować, by napędzić tekstowi czytelników. Zresztą tłumaczyłem się z niefortunnego tytułu powyżej - w odpowiedziach na inne komentarze.
Dzięki jednak za także miłe słowa.

Pozdrawiam, Kaz
mike17 dnia 21.03.2020 16:18 Ocena: Świetne!
Kaziu, tym razem mnie nie zawiodłeś :)
Obyło się od samochwalstwa na całego, a skupiłeś się na wspomnieniu tego, co robiłeś.
Spodobał mi ton tej opowieści - stonowany i spokojny, wyciszony, rzekłbym.
Tytuł to zmyła, nie ma nic wspólnego z tekstem i dobrze, bo kolejnego tekstu o jebaniu nie zniósłbym, zwłaszcza, że sam napisałem ich multum.

Spokój bije z Twego dziełka - z klasą opisałeś wydarzenia i to się ceni.

To dobre opowiadanie obyczajowe.
Spokojnie snuje swą fabułę, nie wstrząsa, i dobrze, bo opowiastek o sexie jest wiele w necie i aż obrzydzenie bierze od tej grafomanii.
Tobie udało się uniknąć tego błędu.

I nawet jest w tym doza sentymentalizmu - wszak wspominałeś.
A ja lubię prozę wspomnieniową.

To zdecydowanie lepszy utwór od tych, gdzie chwaliłeś się swoimi dokonaniami.
To było z lekka niestrawne :)
Kazjuno dnia 21.03.2020 16:31
Dzięki Mike.
Bardzo miły komentarz.
Przykro mi, że nie spotkaliśmy się wtedy, ale była mocna gorączka, zaraziły mnie wnuki. Przytargały ze szkoły jakieś gówno. Na szczęście jeszcze nie korona-wirusa.
Byłem wściekły. Zawaliłem nie tylko spotkanie z Tobą, ale na zobaczenie Ciebie i browca w Na Rozdrożu cieszyłem się od dawna.
Teraz przyjdzie nam poczekać. Oby rząd opanował epidemię.
Pozdrawiam serdecznie, Kaz
PS. To powyższe opowiadanie, to tłumaczenie. Autorem jest Brat z UK.
mike17 dnia 21.03.2020 16:52 Ocena: Świetne!
Jeszcze zdążymy się spotkać, Kaziu, Na Rozdrożu :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty