Kobiety i przeprowadzki - SylwiaJ
Proza » Obyczajowe » Kobiety i przeprowadzki
A A A
Od autora: -No i się zesrało - rzuciłam, zamykając za sobą drzwi.
- Co? - pyta znajoma.
- Nic. Pokłóciłam się z młodymi. Na łeb. Na szyję.
- A wiesz, że ja też. Przecież ja nie mam nawet klucza do piwnicy, a oni wciąż pytają mnie, kiedy zamierzam się przeprowadzać.

3 stycznia. Jakiś czas temu. Na dworze ziąb. Zima. Taka normalna. Z zaspami, ślizgawką i śniegiem. Gdzieś w środku miasta. Na którymś z przejść dla pieszych. Stoję i czekam. Gdy nagle dzwoni telefon.

- Halo. Dzień dobry pani...

- Dzień dobry - odpowiadam.

- Bo ja dzwonię w sprawie tego mieszkania, które pani wynajmuje. 

- Taaaaaak - pytam niepewnie.

- No, bo tak się składa, że ta umowa jest do końca stycznia i... - tu kobieta na chwilę się zawiesza - no, bo tak właściwie to mamy na nie klienta i albo zdecyduje się pani na zakup, bo przysługuje pani umowa pierwokupu, albo musi się pani do końca stycznia wyprowadzić. 

Rozmowa skończyła się chyba jeszcze zanim znalazłam się po drugiej stronie ulicy, a ja... czułam się jakby ktoś przypierdolił mi w pysk. Serio... 

Zawiesiłam się potem. Na jakieś dwa tygodnie. Jak "Anna" z Krainy Lodu. Albo jak moja córka. Bo ona też czasem tak ma.

Siedzę sobie obok niej. Przy takim maleńkim, kuchennym stole, co to łokciem się człowiek o siebie ociera. Mówię coś do niej. Właściwie pytam ją o coś. I nic. Wzrok zawieszony w jakimś niebycie. Ja liczę... Raz. Dwa. Trzy. I nagle jest. Moje pytanie przewinęło się przez jej kręte zwoje mózgowe i dotarło do właściwego punktu. 

- Mamo, ale my się musimy stąd wyprowadzić - powiedziała do mnie któregoś wieczora. Naciskając przy tym czerwony guzik "Error". 

Zadziałało. Spięłam dupsko i jakieś dwa tygodnie później przewoziłam graty. Korzystając z pomocy "eks". Dlaczego NIE. W końcu sam się oferował. A ja na tamten moment nie miałam innego pomysłu. Obiecał przy tym, że pozbędzie się znajdujących się w mieszkaniu gratów (czyt. meble codziennego użytku). 

Mieszkanie miało dwie podstawowe zalety. Po pierwsze: było. Po drugie: było blisko mojego biura. Wybór był prosty. Bez zbędnego kręcenia noskiem czy główką. 

Najpoważniejszym problemem był Rafał. Właściciel. Taki zwykły buc. Na wszystko narzeka. Marudzi. Nie wie. Może... 

- To ja do pani oddzwonię - powiedział po oględzinach. I NIC. Ja grzeczna. Czekałam dzień. Dwa. Nie chciałam go nękać. W końcu jednak nie wytrzymałam i złapałam za telefon.

- To daje mi pan to mieszkanie czy nie, bo jak coś, to muszę szukać czegoś innego - powiedziałam.

Mieszkanie było... Tchnęło Rafałkiem i babcią. Stary dywan. Stare zasłony. W przedpokoju boazeria więc ciemno. Stara skrzynka z licznikami. Przedpotopowe wyłączniki i gniazdka. I wielka kanapa z dziurą pośrodku. Taka ze "skóry". 

- Tyle, że ja mam swoje meble - powiedziałam widząc te graty. 

Jego comiesięczne wizyty po kasę, przyprawiały mnie o zawroty i mdłości. Jakoś jednak dawałam radę. I to przez trzy i pół roku. 

Aż przyszedł "ten" dzień. Wyczekany i wymarzony. Przeprowadzka na swoje. Kuchnia niegotowa. Łazienka prawie. Podłogi zrobione. Ściany pomalowane. Zamiast lamp żarówki. Ale to jednak swoje... Nowe. Piękne. Aż chce się żyć. 

Lipcowy dzień. Z nieba leje się żar. Ja podekscytowana. Bo to "ten dzień". Przeprowadzka. Środa. Środek tygodnia. Choć fakt... przez te ostatnie lata zdążyłam zasmakować czym przeprowadzki są. Przeprowadzając się co rusz. Bardziej z biurem, niż z domowym zapleczem. Cieszyłam się jednak, bo mieszkanie... to nowe... Tchnęło świeżością. Mojością. Bezpieczeństwem. 

Przed blokiem, który właśnie zamierzam opuścić, jakaś koparka. Ryją w ziemi. Szarpią beton. Ja - nie przejmując się tymi robotami - pakuję rzeczy do mojego małego autka.

Niewiele tego. Sporą część kilka dni wcześniej porządkowała moja córką. Wyrzucając co nieco do kosza.

Meble pomaga zebrać mi kolega, który robił mi to moje mieszkanie i sąsiad z góry. Oprócz tego córka. Uwija się z pakowaniem szkła i innych drobiazgów. 

Woda z kranu ledwie siurka.

- Na pewno zakręcona - myślę, nie myśląc tak dosadnie. logicznie. 

Ja zajęta noszeniem. Układaniem. Przewożeniem. Sprzątaniem. 

Przed szesnastą jesteśmy gotowi. 

- Teraz jedziemy na obiad - mówię do mojej córki. I nie patrząc na nasz wygląd, skręcamy do miasta. 

Parkuję samochód i idziemy do pobliskiej restauracji. Dumne z siebie. Zadowolone. No, bo w końcu odwaliłyśmy kawał dobrej roboty. Ja i ona. Kobiety. Nagle dzwoni moja komórka.

- Rafał? - mówię na głos - a ten co ode mnie może chcieć.

- Halo - pytam w słuchawkę.

- Gdzie pani do cholery jest - słyszę po drugiej stronie.

- Jem obiad - tłumaczę.

- Bo dzwoniła do mnie sąsiadka z dołu. Całe mieszkanie ma zalane.

- Że co?

- No, kurwa... z sufitu jej się leje. 

Płacę za obiad i lecę. Na złamanie karku. Na miejscu...

Powódź, podkreślająca krzywizny i prostopadłości przypadające na budownictwo lat sześćdziesiątych. W jednym rogu jakieś 5 cm wody. W przeciwległym może dwa. Nie patrząc na nic łapiemy za stare ręczniki. Wiadro. I zbieramy co się da. Ja na boso. Zgrzana jak kot. Gdy nagle otwierają się drzwi. Wchodzi Rafał. Patrzy i oczom nie wierzy. 

- Ale jak to się stało - pyta. Ja z szmatą w ręku. Mam ochotę go udusić. Lub wykręcić mu tę szmatę na łeb. Bo, że niby co? Mam mu teraz tłumaczyć? A jaki to niby ma sens? Lepiej wziąłby się za coś i pomógł... Kretyn.

- Czy ja zawsze muszę mieć wszystko takie porypane - mówię czas jakiś potem - nawet przeprowadzkę wybrałam sobie tak, że trafiło na jakąś naprawę z wodociągów. I pech chciał, że oni wodę zakręcili. Nikogo o niczym nie informując. Bo i po co. Woda się nie lała więc nikt się tym nie przejął. A jak po piętnastej wodę włączyli, to mnie akurat nie było. I woda lała się na umywalkę. Przez dodatkowy wypust, do którego miałam podłączoną pralkę. 

Zza drzwi sąsiadki lecą ostre słowa. 

- Ale to nie pierwszy raz. Panie Rafale. Przecież to już dawno powinno być zrobione... 

We mnie... Pod maską skruchy skrywana satysfakcja. Wprawdzie kosztuje mnie to kilka stów, ale... ubaw po pachy, bo sąsiadce nareszcie udaje się go dorwać. 

W końcu zamykam za sobą drzwi.

- Jedziemy - mówię do córki. Nie wiedząc, że... Na nowym mieszkaniu czeka mnie kolejne "małe" nieszczęście. Powodzie bez końca. Ot, taka niepozorna. Jak ta z nabłyszczaczem do zmywarki. Lejącym się z niedomkniętej butelki na świeżo położone na podłogę panele. 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
SylwiaJ · dnia 20.03.2020 09:27 · Czytań: 575 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 9
Komentarze
Dobra Cobra dnia 21.03.2020 12:07 Ocena: Świetne!
Bardzo dobre opowiadanie. Gratuluję wykonania jak i natchnienia. Sylwia jedyna pisząca obyczajowymi, które daje się czytać. brawo!


Pozdrawiam ukontentowana wielce,

DoCo
SylwiaJ dnia 21.03.2020 12:43
Bo to pisze życie... A tak serio... Zaciekawił mnie fakt, że mój ostatni wpis "o niczym" znalazł się górnej półce. Gdzie ja myślałam, że w ogóle się nie pokaże.
Skuul dnia 21.03.2020 20:46 Ocena: Bardzo dobre
Obyczaj jak obyczaj, niby nic się nie dzieje, a dzieje się wszystko ;) dzięki za podzielenie się o/
Dobra Cobra dnia 23.03.2020 09:29 Ocena: Świetne!
Nie ma co sie dziwić , ze sie znalazl na Górnej Pólce - widać zaslugiwal wedle Redakcji na taka pozycję.

Opowiadanie tak dobre, ze dodaje je do swoich Ulubionych.


Raz jeszcze dziekuje, ze dzielisz sie swoją prozą.


DoCo
Marek Adam Grabowski dnia 23.03.2020 19:33
Typowe babskie opowiadanie o niczym. Proszę się nie przejmować zbytnio moim krytykanctwem. Nie jest złe, ale tez nie zachwyca.

Pozdrawiam!
SylwiaJ dnia 24.03.2020 07:34
Spoko. Zdążyłam chyba wyrosnąć z przejmowania się.
Madawydar dnia 24.03.2020 12:24 Ocena: Bardzo dobre
Nie trzeba szukać na siłę tematów aby napisać dobre opowiadanie. Proza życia napisana dobrą prozą .

Pozdrawiam
Mad
Quentin dnia 27.03.2020 00:37 Ocena: Dobre
No, woman, no cry...

Tytuł jak z filmów Allena :-)
Całkiem przyjemna opowieść. Taka trochę o niczym w zasadzie, ale przecież nie zawsze trzeba tłuc ludziom do głów górnolotne przekazy. Łatwo w takiej sytuacji narazić się na śmieszność, a być śmiesznym a zabawnym, to dwie różne rzeczy.

Masz całkiem lekki styl opowiadania, dzięki czemu nie męczysz ucha/oka, choć też z mową potoczną chyba czasem nie warto przesadzać. Nie wiem czy takie określenie jak "porypane" mi pasuje. Coś mi tu zgrzyta, ale możliwe, że tylko tak jest ze mną :-)

I zaimków też sporo się pojawia. Możliwe, że "za sporo". Warto by unikać prawie wszędzie "JA".

Z chęcią jeszcze zajrzę do ciebie.

Pozdrawiam
Q
SylwiaJ dnia 27.03.2020 08:12
Dzięki za uwagi.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:59
Najnowszy:pica-pioa