Spotkanie - SylwiaJ
Proza » Obyczajowe » Spotkanie
A A A
Od autora: Spotkałam kiedyś na mieście koleżankę z podstawówki. Było lato. Ja siedziałam sobie na ławeczce, delektując się smakowitymi lodami, gdy ona niemalże przebiegła mi przed nosem.
- Cześć - zawołałam.
Spojrzała zdziwiona. No, bo jak to tak... Ona tu się uwija, bojąc się, że znowu gdzieś nie zdąży, a ja siedzę sobie robiąc przy tym jakieś "słodkie NIC".
Przystanęła na chwilę. Zdawkowe "cześć" zamieniło się w krótką migawkę dwóch żyć. Mojego i jej.
- A ja myślałam, że tylko mi idzie tak ciężko - powiedziała.
I chwilę później pognała przed siebie.

To będzie opowieść o zupełnie innej osobie. Spotkałam się z nią rok temu. Obiecała mi wtedy, że zaprosi mnie do siebie i pokaże mi swój ogród. Niestety. Lato minęło, a ona... gdzieś mi się chyba znowu zgubiła. Bo coś ostatnio nie widzę jej na FB. 

Nie pamiętam już jak wytropiłam ją na tym FB. Chyba była znajomą kogoś, kogo znam i ja. Nie było zdjęcia, ale też niewiele osób tak się nazywa. A ona nosi nazwisko po mężu. Tyle dobrze, bo pamiętam. Choć tak w zasadzie to wtedy, gdy się ze sobą przyjaźniliśmy nie byli jeszcze małżeństwem.

Ona - ładna, inteligentna i młoda. On - starszy od niej chyba o jakieś 21 lat. Facet po rozwodzie. Z dwójką dzieci. Starszym od niej o rok synem. I trochę młodszą córką.

Mój mąż prowadził z nim interesy. Przez czas jakiś. Gdy było dobrze. Gdy dobrze być przestało, to się ze sobą w końcu pokłócili. Niekoniecznie o pieniądze, choć te zapewne były zarzewiem konfliktu. Czy to jednak ważne o co poszło? Problem w tym, że przez te ich niesnaski straciłam z oczu jedyną normalną osobę, jaką znałam. Kogoś, kto przeczytał w swoim życiu więcej niż "Lokomotywę" czy "Latarnika" i z kim mogłam porozmawiać o czymś, co choć trochę mnie interesowało. 

Umówiłyśmy się w piątek o 18-tej. Zapominając, że to 8 marca i że pewnie lokal, w którym chciałyśmy ze sobą porozmawiać może być zajęty. Ostatecznie trafiłyśmy więc do niedalekiej kawiarni. Takiej, co to lokalizacja wiąże się z lokalem, cieszącym się wielką świetnością w czasach PRLu. Wyremontowany i odnowiony. W swoim czasie wiódł prym pośród naszych opolskich kawiarni. Dziś jednak to miejsce kojarzy mi się już tylko z dystyngowanymi paniami w wieku więcej niż średnim i towarzyszącymi im eleganckimi panami. 

Poznałam ją z daleka. Wyprostowana jak struna. W butach na wysokim obcasie. Długie włosy. Lekki, sprężysty krok. Jak zawsze szykowna. Uśmiechnięta. W zasadzie bez zmian. Cała A. 

Nie widziałyśmy się sporo czasu. Nie licząc przelotnego spotkania w ZUS. Jakieś kilka lat temu. Ona w zaawansowanej ciąży. Stała i czekała na swoją kolej chyba do "zasiłków". Ja załatwiając jakieś własne sprawy związane z biurem. Normalka. 

Nasz kontakt urwał się gdzieś pod koniec 2001 roku. Choć może niekoniecznie... Może potem były jeszcze te ich zaręczyny. W sumie to... Nie pamiętam.

Wcześniej nasz wspólny urlop w Tunezji. Załatwiony przez dwóch półpijanych facetów, którzy jeszcze w tym czasie uważali, że są dla siebie jak bracia. 

Pamięć ma jednak swoje granice i nie kojarzę już wszystkich szczegółów. Tyle minęło lat... Faktem jest iż od 2002 roku w życiu mojego "eks-małżonka" zaczął się nowy czas. Nieprzewidywalny jeszcze wówczas zjazd do samiutkiego piekła. 

Krótka hossa. Wraz z nią nowi przyjaciele i kontakty z samej stolicy. A przecież dla takiej prowincji jak my, to jednak "COŚ". A potem? Potem było już bardzo mało zabawnie. Łącznie z takim niekoniecznie miłym dla mnie incydentem, o którym tu i ówdzie - na chwilę - zrobiło się trochę głośno. 

To było dawno więc może lepiej udawać, że się tego nie pamięta. Przeszłość to przecież czas zamknięty. Choć bywa, że jej skutki wloką się za człowiekiem niemiłosiernie. O długo, za długo. No, ale cóż. Takie bywa życie, gdy jest się trochę nierozumnym. 

Usiadłyśmy w kawiarni. Zamówiły kawę. Ja jakiś torcik. Ona - niestety nietolerująca glutenu - więc nic słodkiego. I... po tym długim niewidzeniu zaczęłam swoją opowieść (bo zaczęłam ja).

Opowiadałam o tych wszystkich swoich zaszłościach. O tym jak to nasze sprawy toczyły się po rozstaniu naszych mężów. 

Mówiłam. Mówiłam. Ona słuchała. Aż w końcu... Urwałam. I wtedy to A. zaczęła swoją opowieść. 

To było... jak telenowela, którą przez nią zaczęłam kiedyś oglądać. Lusesita. Może ktoś pamięta... Je... bez szczęśliwego zakończenia. Za to z ciągiem dalszym, który wciąż jeszcze nie wie jak będzie wyglądać jutro. Smutna historia o miłości, chorobie. O złych dzieciach z przeszłego związku i byłej żonie, w której po latach uaktywniła się nienawiść do tej ładnej i młodszej. 

Słuchałam przerażona. Z rozdartym sercem. Taaaak. Nagle okazuje się, że inni też mają ciekawie. Czyż nie?

Bóg mi świadkiem, że ludzie nie piszą takich scenariuszy. Kto by to oglądał. Minuta po minucie. Cal po calu. Niezałatwione sprawy, które jak trupy zaczynają wylatywać z niedomkniętych szaf. 

Różnica między mną, a nią niewielka. A jednak... Ja przez wszystkie lata mojego życia z mężem (co do zasady) wiedziałam, co robię. Sama - choć nie do końca świadomie - brnęłam w gówno, które zaczęło śmierdzieć troszeczkę za późno. Choć niewykluczone, że to ja przez cały czas zatykałam nie tylko nos, ale również swoje uszy i oczy. Ona... Nigdy nie miała nic wspólnego z umowami, sądami i kasą. I nie, że z niej jakieś głupiutkie dziewczę. Bywają na świecie faceci, co to kobiet nie chcą mieszać w prowadzone przez siebie interesy. A potem? Pandemonium jak wszechobecny już dziś koronawirus. 

Tym razem to mi opadły ręce. Przez pół następnego dnia nie potrafiłam dojść do siebie. Ona... taka urocza i miła dziewczyna. I tyle problemów, że aż nie sposób za tym wszystkim nadążyć.

Na całe szczęście spotkała kogoś, kto mocno ją w tym wszystkim wspiera. Mówiła o nim w taki ciepły i słodki sposób.

Słysząc jej łamiący się głos. Widząc jak ociera z oka łzę. Myślę sobie:

- Ona naprawdę go kochała. Mimo, że był taki stary i... brzydki. 

Po tych wszystkich smutnych opowieściach przyszedł czas na nieco inne wspomnienia. 

- A pamiętasz jak żegnaliśmy się przed naszym wyjazdem na urlop. Wy do Francji. My nad Jezioro Bodeńskie. Najpierw kolacja. Potem wódka. 43 kolejki Williams Birne. A na koniec?

- Cappucino. Jak to Z. 

To były dobre czasy - westchnęła, dopijając kolejny łyk kawy.
- Tak. To były dobre czasy - stwierdziłam ja, uśmiechając się przy tym do tych wszystkich naszych wspomnień. Tych wspólnych i tych osobnych.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
SylwiaJ · dnia 26.03.2020 12:23 · Czytań: 481 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 5
Komentarze
Dobra Cobra dnia 26.03.2020 15:56
Czas to dobry przyjaciel, pozwala zapomnieć, stopić wyrazistość przeszłości. Zazwyczaj to pożądany skutek.

Sylwia,

Na poły obyczajówka, na poły dramat kobiecy, zapewne przeznaczony dla pań. A pośrodku tego satyryczna Dobra Dobra. Co z tego może wyjść?

Miła opowieść z klimatem. Trochę przegrana, ale może teraz takie czasy, ze coraz więcej ludzi traci wszystko: wierność, ideały i co tam jeszcze i gubi się w życiu. Bo życie tak kusi.

Czasem warto sobie zadać pytanie: przecież to wszystko to samo, po co zatem te zmiany?

Jak zwykle dobrze napisane.


Pozdrawia wierny czytelnik,

DoCo
SylwiaJ dnia 26.03.2020 19:40
Tak w ogóle, to była kiedyś taka Kobra/Cobra na blogowisku Twojego Stylu (chyba nie dobra, ale jakoś tak). Tam zaczynałam pisać. Po wielu latach nie/pisania. Tematy ograne... Z drugiej strony: ile nas kobiet, tyle niuansów. Męczą mnie te wszystkie feministyczne wrzaski. Pociąga opowieść. Zwyczajna. W nich tkwi nasza siła. Nasza magia. I chociaż faceci twierdzą, że to nuda - no, bo to nudne. Bez ekscesów. Bynajmniej tych sprzedajnych. Myślę, że zwyczajne życie to jednak też dobry materiał do sprzedania.
Dobra Cobra dnia 26.03.2020 20:05
Masz rację i poprze Cię cały ród kobiecy, ze te zwyczajne historie mają siłę. DoCo ma jednak pokręcone pomysły i nijak nie powinny one docierać masowo do rzesz niewieścich, istot i gołębiach sercach, pragnących płakać nad tym, co czytają.

I tak trzymaj - pisz, jak Ci serce podaje.

Ukłony,

DoCo

Kobra z Twojego Stylu to nie byłam ja:(
SylwiaJ dnia 26.03.2020 20:25
Szalone pomysły nie są złe. Ja to w sumie taka... grzeczna nie jestem. Nie mieszczę się w ramkach.
wiosna dnia 29.03.2020 00:09
Dobrze się czytało. Chciałabym się dowiedzieć więcej o przeżyciach A.
Przy czytaniu wróciłam myślami do moich koleżanek. :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty