Ze starych dziejów Wałbrzycha - Meandry kariery architekta. - Kazjuno
Proza » Historie z dreszczykiem » Ze starych dziejów Wałbrzycha - Meandry kariery architekta.
A A A
Od autora: Kolejny fragment wspomnień ze starego Wałbrzycha umieszczam błędnie. To po nim powinienem opowiedzieć skończony już cykl o chuliganie Okarskim i Lutku Kołodniku. Zakłóciłem chronologię powieści, do której pewnie jeszcze wrócę.

Czy tak jak przedstawiam zaczynały się kariery w PRL-u? Przynajmniej kilka, podobnych znałam. Tu przedstawiam prawdopodobną. Znałem osobiście głównego bohatera Skólskiego. Wytworzyłem sobie wyobrażenie o meandrach jego kariery. Może zadaję kłam jego pamięci, on już odszedł. Zresztą nie on pierwszy nadmiernie korzystając z uroków życia, przedwcześnie je ukończył. Lubiłem go, on mnie chyba też. (Oczywiście przedstawiam go pod zmienionym nazwiskiem). Ale i tak osoby, które go pamiętają, szybko go skojarzą. Mam nadzieję, że członkowie jego rodziny nie wytoczą mi procesu...

Jak zawsze ciekaw jestem Waszych opinii. Życzę zajmującego czytadła.
Klasyfikacja wiekowa: +18

SKÓLSKI

Rozdział 35 Narodziny człowieka sukcesu

Obok wałbrzyskiego Empiku, oazą elegancji stał się lokal na ostatnim piętrze pedetu – Handlowiec. Zapewniał możliwości tańczenia przy rytmach muzyki rockowej, którą z werwą serwowało kilku młodych muzyków. Obszerne pomieszczenie domu towarowego, zbudowanego w latach dwudziestych XX wieku, stało się miejscem odwiedzanym przez lokalnych playboy’ów i umiejące eksponować sexapeal, najładniejsze dziewczyny.

Wysmakowany wystrój nowoczesnego wnętrza przenosił bywalców dancingów – mieszkańców poszarzałego od kopalnianych dymów miasta – w namiastkę świata oglądanego w zachodnich żurnalach, jakie oglądać można było w Empiku. Klubowe z ciemno bordowego skaju fotele, odcienie barw ścian ozdobionych nowoczesną grafiką, wyrafinowanie podświetlony bar z iskrzącymi się butelkami drogich trunków, tworzyły niespotykany w PRLu klimat.

Autorami wystroju wnętrza Handlowca byli młodzi architekci. Zatrudniono ich przy budowie osiedla Piaskowa - Góra, zaprojektowanego w celu rozwiązania problemów mieszkaniowych Wałbrzycha, przeludnionego z powodu napływających do pracy w kopalniach ludzi.

Jeden z trzech modnie ubranych absolwentów Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej, należał do zespołu szczycącego się wygraniem konkursów w Paryżu i Brukseli. To on natchnął kolegów, aby z fantazją kreowali projekty dotyczące osiedla z żelbetonowych wielkopłytowych konstrukcji. Lecz te najczęściej lądowały w koszu naczelnego architekta miasta inż. Baja.

Młodsi koledzy byli jego solą w oku. Będący codziennie pod gazem inż. Baj swoje, doświadczenia zdobywał na budowach w Związku Radzieckim.

– Po co ciepła woda w publicznym sraczu!? – ryknął naczelny, nie mogąc zrozumieć czerwonej nitki na projekcie. Może jeszcze podgrzewane sedesy! – Rzucił się kiedyś na ubranego w zachodnie ciuchy, współautora zwycięskiego konkursu w Paryżu, młodego architekta Wolańczyka. – Coś wam to stypendium na zachodzie popierdoliło w głowie.

Młodzi architekci czuli chwilami, że ich wysiłki jedynie drażnią naczelnego. Tym większe było ich zdziwienie, gdy ich swobodne szkice projektu wnętrza Handlowca, byle jak zawinięte w rulon przez najniższego z nich, o chłopięcej urodzie Jacka Skólskiego, zdobyły aprobatę szefa.

– Nie ma sprawy nie do załatwienia. Należy ją tylko oprzeć o bufet – powiedział wionący wódką, po ponad godzinnym przebywaniu w gabinecie Baja, inż. architekt Skólski.

– Już nie raz mówiłem, że jesteś urodzony w czepku – powiedział paryski laureat, patrząc w osłupieniu na kolegę.

– Zatańczyłem fragment Jeziora Łabędziego i szefunio podpisał – usłyszeli wyjaśnienie zakrawające na niedorzeczny żart.

Siła przebicia Jacka Skólskiego, zawsze nienagannie ubranego, który lubił szampańskie zabawy i zasłynął uwodzeniem najładniejszych Wałbrzyszanek, wynikała z nieznanej prawie nikomu z jego otoczenia tajemnicy. – Już od drugiego roku studiów był agentem prowadzonym przez służbę bezpieczeństwa, pod pseudonimem Kulomiot.

Kojarzący się z rosyjskim określeniem karabinu maszynowego pseudonim, nadał mu przesłuchujący go oficer SB, po wybryku jakiego dopuścił się nad ranem styczniowego dnia 1958 roku, przed cmentarzem czerwonoarmistów na wrocławskich Krzykach.

– Czy wiesz, że już skończyłeś swoją karierę przyszłego architekta? – zapytał go wtedy śledczy.

– Pan chyba żartuje. To przecież była zabawa – odpowiedział wystraszony chłopak.

– Zdajesz sobie sprawę gnoju, gdzie się znajdujesz? Jestem oficerem służby bezpieczeństwa. My nie żartujemy.

– Ale ja naprawdę nie wiem o co chodzi – odpowiedział drżącym głosem student. Byłem pijany.

– To ci przypomnę – oznajmił esbek i zaglądnął do leżącego na biurku protokołu. – Po zakrapianej zabawie w Pałacyku, pojechaliście tramwajem na Krzyki w towarzystwie około dziesięciu osób. Śpiewaliście w czasie jazdy po angielsku rokenrola. Udaliście się do suteryny, zamieszkałej przez nieprzychylnego socjalizmowi literata Marka Hłaski1. – Tam, pijąc alkohol, wznosiliście antyradzieckie okrzyki. Po opuszczeniu meliny u Hłaski, przebiegliście ulicę Powstańców Śląskich i rzucaliście śniegowymi kulami w radziecki czołg stojący na cokole przed cmentarzem wyzwolicieli naszego miasta. Wrzeszczeliście: „dawać więcej granatów, trzeba zlikwidować zasrane siły pancerne armii naszych cimiężycieli”! Bezcześciliście pomnik upamiętniający ofiary Czerwonej Armii, oddając na postument mocz… Wystarczy!? – odłożył zapiski przesłuchujący.

– Ja naprawdę nic nie pamiętam – przeraził się student.

– To może jeszcze ci coś przypomnę – groźnie powiedział śledczy, wyjmując ręcznie zapisaną kartkę. – Obóz międzynarodowej przyjaźni młodzieży socjalistycznej. Lato 1955 rok w Poroninie. Zatruliście alkoholem radziecką pionierkę i w góralskiej stodole wykonaliście na niej stosunek.

– Ona sama chciała – drżącymi wargami ledwo wymamrotał Jacek Skólski.

– Taki mały, a taki ogier? Już my was wykastrujemy. Zatańczycie nam jak primabalerina w moskiewskim teatrze Balszoj. – Kapralu! Odprowadźcie go pod osiemnastkę, tam umili mu czas Pikutoszczak, zakończył przesłuchanie esbek.

– Zamykacie mnie do więzienia? – przeraził się student, wytrzeszczając ze strachu oczy. Twarz mu się pomniejszyła i pobladła.

Po czterdziestu ośmiu godzinach, spędzonych w celi z recydywistą, któremu groziła kara śmierci za zabicie młotkiem syna swojej konkubiny, szary na twarzy i roztrzęsiony Skólski, bez wahania podpisał lojalkę.

– Ale mnie pan stąd wypuści? – spojrzał błagalnie znad formularza.

Łkając, rozcierał posiniaczoną szyję. Kryminalista, dusząc go w celi zagroził śmiercią. W odbytnicy czuł pieczenie, utrudniające siedzenie na krześle. Współpracujący ze śledczymi bandyta – w żargonie milicyjnym określany agentem celnym – zmusił go do odbycia dwóch seksualnych stosunków. Dodatkowo przytłaczającym „odkryciem” był fakt, że w trakcie odbywanego na nim gwałtu, doznał erekcji i wytrysku nasienia.

– Wiesz co podpisałeś? – powiedział srogo oficer bezpieki. – Jesteś zarejestrowany jako agent pod kryptonimem Kulomiot. Za tydzień chcę mieć na tym biurku szczegółowy raport o wrogich socjalizmowi postawach wśród twoich znajomych. Kontakt poda ci hasło: „rude lubię jebać od tyłu”. Twój odzew: „wolę ryże”.

Nie wiele brakowało, a drastyczna metoda wcielenia do siatki donosicieli lubiącego podrywać dziewczyny i dobrze tańczącego studenta, spaliłaby na panewce. Rozbity psychicznie Skólski, w przededniu spotkania z umówionym kontaktem, podjął próbę samobójczą. Chciał się powiesić na pasku od spodni. Uratowali go dwaj sokiści, zaalarmowani przez babcię klozetową na dworcu w Świebodzicach. Wścibska kobieta nadzorująca publiczny szalet, przeraziła się, gdy w zbyt długo zajmowanej przez pijanego chłopaka kabinie, usłyszała skowyt i dudnienie kopniaków o drzwi.

Matka studenta, podwójna rozwódka – instruktorka tańca w świebodzickim domu kultury – była w szoku. Wypisała syna, odurzonego silną dawką fenaktilu ze szpitala i wykorzystując życzliwość, będącego kiedyś jej kochankiem, ordynatora oddziału neurologicznego, uzyskała pomoc. Otrzymała dla jedynaka skierowanie do kliniki psychiatrycznej na ulicy Kraszewskiego we Wrocławiu. Badający go rutynowo lekarz i później psycholog, pytali o miłosny zawód, o ilości spożywanego alkoholu w dzieciństwie i inne wydające mu się bzdurami kwestie. Czuł ulgę. Oni o niczym nie mieli pojęcia. Zbywał ich zdawkowym potakiwaniem lub zaprzeczaniem.

Ze stanu ostrej depresji wyprowadziła Skólskiego, współpracująca ze służbą bezpieczeństwa i służbą więzienną, młoda psycholog mgr Pachul. Na spotkanie z niefortunnie zwerbowanym agentem, przyjechała po tygodniu. Przyprowadzony do gabinetu lekarskiego i pozostawiony sam na sam z elegancką, pachnącą dobrymi perfumami, do tego atrakcyjną kobietą, ożywił się. Patrzyła na niego z zainteresowaniem.

– Jesteś zdolnym studentem pół artystycznej uczelni – zaczęła mówić atrakcyjna psycholog w obcisłym kostiumie, podkreślającym jej powabną sylwetkę. – Szczęśliwie masz teraz przerwę międzysemestralną i został ci jeszcze jeden egzamin.

– Co to ma do rzeczy? Kim pani jest? – zapytał, czując nagle w plecach dreszcze. Pełnym zdaniem odezwał się po raz pierwszy od dziesięciu dni.

– Na razie mogę cię odsunąć od zobowiązań w wydziale departamentu drugiego – mgr Pachul zawiesiła głos. – Ale piwa to sobie naważyłeś.

– I co, mam potem kablować na swoich znajomych? – pojednawczo odezwał się Kulomiot.

– Musisz zrozumieć, że mając na uwadze geopolityczne usytuowanie Polski, Związek Radziecki nigdy nie wypuści nas ze strefy swoich wpływów. Mamy jednak, jako taką autonomię. – Jeśli znasz historię, to powinieneś wiedzieć, że sztuka zawsze rozwijała się na zamówienie możnych protektorów lub władz. Czy wyobrażasz sobie, że budowę Bazyliki świętego Piotra w Rzymie powierzono by architektowi – wrogowi kościoła?

– Mnie proszę pani polityka nigdy nie interesowała. Zawsze służyła interesom określonych grup społecznych – odpowiedział Skólski. – Nie odpowiedziała pani na moje pytanie – dodał złowrogo podnosząc oczy.

– Nie musisz na nikogo kablować. Dostaniesz wyrok na kolegium do spraw wykroczeń. – Niech cię nie przeraża kwota grzywny – znam twoją nie najlepszą sytuację materialną.

Jacek Skólski ponownie poczuł w plecach dreszcze. Ścisnęło go w gardle. Z trudem zapanował nad wzbierającym płaczem.

– Chce pani być moim wybawcą? – wykrztusił, pociągając nosem.

– Tak, chcę ci pomóc. Ty też mi pomożesz. Ale najpierw zalicz sesję – powiedziała przyjemnym tembrem altu.

Kulomiot wpił się długim pocałunkiem w wypielęgnowaną dłoń milicyjnej psycholog, zaskoczonej błyskawicznym skutkiem terapii.

Rozdział 36 Spotkanie z wybawicielką

– No dobrze przyjdę, ale wykroję dla ciebie tylko pół godziny. Jestem bardzo zajęta – usłyszał Skólski przez telefon, oficjalny ton mgr Pachul. – Oczywiście nasze spotkanie ma charakter służbowy – jakby się upewniła.

– Tak, w pewnym sensie – przytaknął, nieco zbity z tropu student.

To miało być czwarte spotkanie studenta z terapeutką. W trakcie drugiego pogratulowała mu zaliczenia sesji zimowej, podczas trzeciego przypomniała, że ma kartotekę w wydziale wojewódzkim drugiego departamentu.

– Niestety mogę jedynie walczyć o to, aby cię nie zgnoili – rozłożyła ręce. – Na pewno, nie będzie miał z tobą nic wspólnego ten pierwszy śledczy, który cię przesłuchiwał.

Do kawiarni Stylowej szedł Skólski lekkim krokiem. Przed wyjściem z akademika wypił, bez odejmowania od ust, butelkę piwa – wrocławskiego fula. Był ciepły majowy dzień, zapach kwitnących bzów i perspektywa spotkania z powabną magister, napawały go radością. Pod pachą niósł zawinięty w papier prostokąt – oprawioną w ramę, ręcznie przez niego pozłacaną, podmalowaną akwarelami grafikę. Przedstawiała południową fasadę zamku Ksiaż, którą wykonał poprzedniego lata.

– To dla pani, proszę zobaczyć – powiedział odwijając papier, gdy usiedli w najgłębszym kącie kawiarni, za filarem, częściowo zasłaniającym wnętrze lokalu.

– Obraz jest piękny. Ty go malowałeś? – uśmiechnęła się na ogół poważna pracownica Służby Bezpieczeństwa.

– Tak… chciałbym, aby pani była w tym pałacu księżną, a ja nieodłącznym pani paziem. Wreszcie zobaczyłem, że ma pani miły uśmiech.

– Proszę dwa koniaki – zwrócił się student do stojącej nad nimi kelnerki.

– I kawę z ekspresu – dodała magister. – Ale mnie nie wolno przyjąć prezentu, Jacku. Nas może ktoś obserwować – powiedziała, kiedy oddaliła się kelnerka.

– Przyniosę pani do domu. Poda mi pani adres?

– Nie wolno mi z tobą utrzymywać prywatnych kontaktów. Ja jestem tu służbowo.

Magister Pachul, usadowiona twarzą do sali kawiarni, rozglądnęła się nerwowo, szacując wzrokiem siedzących konsumentów.

– Pan na pewno jest pełnoletni? – zapytała kelnerka, wahając się czy postawić przed studentem kieliszek.

– Mam żonę i pięcioro dzieci – odbąknął Skólski .

– To chyba pierwsze zrobił pan w przedszkolu – odgryzła się kelnerka.

– Głupia gęś. – Pani zdrowie – wygłosił student toast i wlał w gardło zawartość kieliszka.

Pachul upiła mały łyczek.

– Przysuń się troszkę bliżej – powiedziała.

Student dotknął delikatnie kolanami jej uda. Poczuł odurzający zapach perfum.

– Moi mocodawcy tolerują spotkania z tobą, bo przekonuję ich, że możesz być wartościowym źródłem. – Na pewno zauważyłeś, że nie traktuję cię instrumentalnie – mówiła prawie szeptem.

– Ja chyba jestem w pani zakochany. Ciągle o pani myślę – zaskoczył Skólski samego siebie, spontanicznie wygłoszonym wyznaniem.

Pod stolikiem ujął jej delikatną i miękką dłoń. Nie cofnęła jej. Nawet poczuł jakby lekko pogłaskała małym palcem wierzch jego dłoni.

– Dla pani wyślę na Syberię wszystkich nieprawomyślnie myślących profesorów. A nie kochających zetesereru studentów, pozamykam w ciężkich więzieniach. Podaj mi tylko swój cholerny adres. Zobaczysz jak będę cię całował.

– Ty przedtem coś piłeś – powiedziała cofając rękę. Wyjęła z torebki srebrny długopis i na papierowej serwetce napisała adres. Nie dała mu jej do ręki. – Przeczytaj i zapamiętaj – powiedziała.

Dyskretnie rozpostarła serwetkę na stoliku, po czym zmięła ją i wsadziła z długopisem do torebki.

– Przyjdź dwadzieścia po dwudziestej pierwszej, dwa krótkie dzwonki. – Muszę już iść. Przynieś ze sobą ten piękny obraz.

* * *

– Jeszcze się z nikim tak nie pieprzyłam – wyznała studentowi magister psycholog nazajutrz rano.

Leżeli nago na tapczanie w jej schludnie urządzonym mieszkaniu. Na stoliku obok łóżka, stała niedopita butelka wódki, dwa kieliszki, resztki jajecznicy w salaterce, niedojedzone kromki z masłem, szklanki i syfon wody sodowej.

– A ja kochałem się z tobą cztery razy i jeszcze jestem podniecony – oznajmił niedoszły samobójca, całując ją delikatnie w usta.

– Muszę iść do pracy – powiedziała, jakby chciała się odsunąć. Lecz przecząc słowom, objęła plecy studenta i zaczęła całować go w szyję.

– Kocham cię ty bolszewicka suko – wymamrotał, wchodząc po raz piąty w mocniej obejmującą i całującą go współpracownicę bezpieki.

– Och, ty gnojku – jęknęła z rozkoszy.

1 Ś.p. Jacek Skólski (zmienione nazwisko) opowiadał autorowi o bywaniu na imprezkach u legendarnego pisarza, mieszkającego na wrocławskich Krzykach. (Możliwe, że data jest nieprecyzyjna).

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kazjuno · dnia 04.04.2020 17:40 · Czytań: 670 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 12
Komentarze
Galernik dnia 05.04.2020 11:02 Ocena: Bardzo dobre
Kaz - z przyjemnością przeczytałem Twoją barwną opowieść. Ach, jak pokręcone są losy naszej kochanej ojczyzny. A kiedy była Ludowa, nie tylko pokręcone, ale i po***one, że się tak wyrażę. Bardzo obrazowo i, mam wrażenie, wiarygodnie to opisujesz. Podpisał, bo musiał, bo mieli na niego haka. Coś jakby mi to przypomina...

Pozdrawiam

p.s. w kilku miejscach przecinki w niewłaściwym miejscu lub ich brakuje. Ale to na pewno znajdziesz.
Cytat:
Klu­bo­we(,) z ciem­no bor­do­we­go skaju fo­te­le,

ciemnobordowego
Cytat:
pro­jek­ty do­ty­czą­ce osie­dla z żel­be­to­no­wych(,) wiel­ko­pły­to­wych kon­struk­cji.

Cytat:
Jeden z trzech(,) mod­nie ubra­nych ab­sol­wen­tów
Kazjuno dnia 05.04.2020 11:12
Dzięki Galerniku za przeczytanie, miłe słowa i fachowe uwagi.

Ech, ta interpunkcja, chyba się jej nie nauczę.

Dalej też będzie ostro, tak jak lubisz.

Serdecznie pozdrawiam
Usunięty dnia 05.04.2020 11:56
O, i ten fragment mi sie podoba. Bo wiele sie tu dzieje. A juz miałem nie czytać. Jest tu obrzydliwość gwałtu, miłość, rżnięcie i komuna.
Podoba mi się.

Pozdrawiam.
Kazjuno dnia 05.04.2020 12:14
Aż, Antosiu, podskoczyłem z radości.
Bardzo dzięki za miły komentarz.

Serdecznie pozdrawiam
OWSIANKO dnia 06.04.2020 09:37
Kazjuno
Zwyczaj odbywania celebry pod nazwą REWIZYTA został zwędzony z mieszczańskiej mody na odbywanie powtórnych spotkań i przeniesiony do Internetu. Ale przeniesiony mechanicznie, w sposób sugerujący, że REWIZYTA jest obowiązkiem. Otóż nie każda, bo zapomniałeś zauważyć, że odwiedza się tych tylko, co sprawili odwiedzającemu przyjemność. Nie chodzi tu o pochwały. Chodzi raczej o „kompatybilność intencji”: pokrewieństwo dusz. Konkludując: komentarz pod Twoim tekstem byłby zgrzytem.
Kazjuno dnia 06.04.2020 09:56
Mr Owsianko,
Nie dziękuję za taki pokrętny "komentarz". Ja wcale nie oczekiwałem przymilnych słówek.
Nie zdziwiłbym się i nie obraził za pomyje dotyczące tekstu.
OWSIANKO dnia 11.04.2020 16:23
kazjuno
nazywanie mnie kolegą mogę zaakceptować tylko w stosunku do ludzi pozbawionych jadu i zaślepienia. Dlatego nie ośmieszaj się (Gombrowicz nie piszemy Gąbrowicz, mądralo. Zważ, że jest to forum literackie, a nie forum dla analfabetów.) i przestań wypróżniać się pod moimi tekstami. Tym więcej, że nie mam zamiaru namawiać piranii na wegetarianizm.
mj
Kazjuno dnia 11.04.2020 17:59
Jak to Owsianko? Już nie jesteśmy kolegami? Przecież parę dni temu dodałeś mnie do ulubionych autorów!
Skąd Ci przyszło do głowy, że wstrzykuję Tobie jad nienawiści?
Ech... przypomniało mi się. To prawie żywcem przeniesiony cytat z Trybuny Ludu! Podobnie ówczesne tuzy dziennikarstwa określały Radio Wolna Europa.
Trochę podobnie, coś jakoś tak: "Radio Wolna Europa niczym gniazdo żmij, wstrzykujących jad nienawiści w mózgi obywateli Ludowej Ojczyzny".
W Trybunie też pisano o "imperialistycznych krwiopijcach, wysysających krew zbolałych mas pracujących". Więc porównaniem mnie do niereformowalnej piranii też się nie wysiliłeś.
Pozdrów Biedronia i Czarzastego.

Od kiedy to redaktorzy Portalu Pisarskiego zamieszczają analfabetów na górnej półce?
Orta już poprawiłem: jest Gombrowicz. W końcu: "errare humanum est". Dzięki za celną uwagę.

Nadszedł czas Wielkiej Nocy, więc kiwam przyjaźnie dłonią. Chętnie bym Twoją uścisnął.

Niech Cię, Owsianko, Bóg ma w opiece. I nie zapominaj: TOLERANCJA, nawet w odniesieniu do inaczej myślących...
OWSIANKO dnia 11.04.2020 23:35
Kazjuno
Niestety, nie ma na PP dodawania interesujących autorów. Jest natomiast nieszczęśliwa nazwa: autor ulubiony. Interesujący, to co innego jak Ulubiony. Twoje utwory są dla mnie interesujące ze względu na styl, lecz ich nie lubię ze względu na demagogię.
Kazjuno dnia 12.04.2020 07:50
Dzięki Owsianko za pojednawczy ton, tym razem. Zarzucasz mi "tylko" demagogię.
Tak, przyznaję się, nie relatywizuję komunistycznej przeszłości. Może i przesadnie maluję jej ponure oblicze. Wprawdzie nie byłem aktywistą w opozycji wobec minionego ustroju, ale prosowiecka agentura chciała mnie zgnoić. Zrobić ze mnie Tajnego Współpracownika, czyli kapusia. I to dwukrotnie! Na szczęście przesłuchujący mnie esbek nie miał na mnie mocnych "haków". Powiedział: "Gdyby pan był przestępcą, dalibyśmy panu warunek nie do odrzucenia".

Powyżej (w tekście) opisałem przykład drastycznego nakłaniania do współpracy, a takie miały często miejsce. Niektórzy godzili się na współpracę dla korzyści, nie bacząc na fakt, że przez donosy uczestniczą w procesach niszczenia innym życia. Godzili się na role podłych skurwysynów i świń.
Czy opisując te dramaty jestem demagogiem?

PS Niestety, większość karier i to zarówno w dziedzinie kultury, ale też nauki, odbywała się pod auspicjami SB, i wywiadu wojskowego PRL.
pliszka dnia 27.06.2020 22:15
Kazjuno, nareszcie wzięłam się za Twoją twórczość, tak jak obiecałam. Moje zdanie, jak sądzę, nie jest zbyt znaczące ani profesjonalne, ale mogę powiedzieć chociaż tyle, że mnie zainteresowałeś tą historią. Z największą przyjemnością będę czytać dalej. Przesyłam serdeczny uśmiech i życzę jak najwięcej natchnienia do pisania :)
Kazjuno dnia 27.06.2020 23:05
Pokrzepiłaś mnie na duchu urocza Pliszko. Niepotrzebnie jesteś aż tak skromna, też parasz się pisaniem i wychodzi Ci to obiecująco. Ujęłaś mnie świeżością spojrzenia, bo czym jest profesjonalizm? Wprawdzie zaletą w ocenianiu utworu, znajdywaniu potknięć, ale często zbyt chłodnym szacunkiem, czasem niespójnym z intencją, którą chce rozbudzić w czytelniku autor.
Bardzo się cieszę, że udało mi się trafić w twój gust.

Dziękując za miłe słowa, także Tobie życzę satysfakcji z pisania. Trudna to branża, ale czasem jej uprawianie daje przyjemność. Obyś miała jej jak najwięcej, Kaz
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty