Dorwali go po wieczornej mszy. Krystyna, zwana Tiną, zastąpiła mu drogę z nieśmiałym uśmiechem.
- Cześć, słyszałam, że fajnie nawijasz o Kościele. Trochę pogubiliśmy się w życiu, chcemy pogadać.
Kto by się oparł? O takiej dziewczynie nawet nie śmiał marzyć. Pięknie opakowana, pachnąca, była jak luksusowy samochód. Gdy tak patrzyła na niego ze znakiem zapytania w sarnich oczach, nie zastanawiał się długo.
Pojechali do niej gablotą Pabla. Z tyłu Ruda, zwykły wycieruch, ale Tina była do niej dziwnie przywiązana. Prowadził Carlos, adiutant i klon Pabla, tylko bez jego charyzmy.
- Napijesz się piwa?
- Dziękuję, nie piję.
- Nie pajacuj, nie proponujemy ci procentów, browar to kompocik – zarechotał Pablo.
- Naprawdę dziękuję.
- No, dobra, mamy jakiś sok? – zrobił oko do Rudej, która dawała mu znaki znad ramienia Carlosa.
Wypił duszkiem, bo czuł, jak mu zaschło w gardle.
Nagle pokój zawirował, kontury rozmyły się i poczuł, jak spada w ciemną studnię bez dna. Wszystko, co zdarzyło się potem przypominało surrealistyczny sen. Plątanina nóg, rąk, obnażone łona, jak na obrazie Boscha. Jakieś dźwięki, chrapliwy śmiech i strzępki słów. A potem eksplozja potężnej, obezwładniającej rozkoszy. I ciemność.
– Odpadł. No, mówiłem, że prawiczek – obleśnie zarechotał Pablo – Będzie, zmywamy się.
- Chwila – zaprotestowała Tina - Chcecie mnie z nim zostawić?
- A co, mamy go zabrać w takim stanie? Dasz sobie radę, laska, wierzę w ciebie.
*
Obudził go pulsujący ból głowy, suchość w gardle i przedziwna niemoc. Jęknął, próbując usiąść. Tina, odziana w koronkowy szlafroczek, patrzyła na niego gniewnie.
- No, nareszcie! Już myślałam, że nigdy się nie obudzisz.
- O, witaj, Krysiu – wychrypiał – Co to było? Co się ze mną działo? Co było w tym soku? Co…
- Co? Sro! Mało ważne – zbieraj się, bo muszę chatę ogarnąć – prychnęła.
Wstał powoli, przytrzymując głowę.
- Nic nie pamiętam – poskarżył się.
- No i dobrze, wypad!
*
W sobotę, miesiąc później:
- Nudno coś, może jakaś beka? Mam, Tina dzwoń do Misjonarza i zaproś grzecznie na poważną rozmowę.
- Co niby?
- A to, że zaciążyłaś z nim! Ciekawe, co powie? – zaśmiał się Pablo.
- Ale jaja! – zawtórował mu Carlos.
- Tutaj, z wami? Przecież to intymna kwestia – zastanawiała się.
- My będziemy za świadków i w zastępstwie twoich starych. Ja mogę być tatuś.
- A ja mamusia – pisnęła Ruda
*
-To niemożliwe.
- Jak niemożliwe, jak możliwe. Sam widziałem, jak obracałeś Tinę. Podobało ci się – dowodził Pablo z dwuznacznym uśmiechem.
- Krysiu, to prawda? - Skinęła głową ponuro. Zaskoczony, nerwowo ściskał dłonie.
- Ja … muszę pomyśleć.
- Byle nie za długo. – Towarzystwo zaśmiało się szyderczo.
- No, skoro tak się stało, to chyba powinniśmy się pobrać. Dziecko niczemu nie jest winne i powinno mieć oboje rodziców – mówił z namysłem, ale stanowczo.
*
- No, nie mogę! Kończymy?
- Co ty, zabawa trwa. Niech szykuje ślub „Oj, będzie, będzie wesele” – zanucił Pablo fałszywie, a pozostali ryknęli za nim jednym głosem.
*
- Chciałbym porozmawiać z tobą w cztery oczy – poprosił.
- Nie chrzań, my tutaj jak rodzina – zaprotestował Pablo.
- No, właśnie, naprawdę chciałabyś, żeby twoje … nasze dziecko wychowywało się w takich warunkach? – potoczył wzrokiem dookoła – Chcesz, by dorastało i zasiliło ten bezmyślny, bezmózgi tłum, w którym liczy się tylko nażreć, nachlać się i wyrzygać! Gdzie nie ma miejsca dla sztuki, ideałów, muzyki i całego piękna, które dał nam Stwórca? – Rozpalał się coraz bardziej – Gdzie autorytetem jest napakowany facet z wypasioną furą, albo papierowa lalka ze sztucznym biustem, której ślicznego oblicza nie skala żadna głębsza myśl? Telewizyjna papka, która zwalnia od samodzielnego używania mózgu? Spójrz na nich –zatoczył dłonią półkole. - Naprawdę chcesz patrzeć, jak człowiek, który z natury swej jest na podobieństwo Boga, przeistacza się w żałosne bydlę…
- Ty, nie przeginaj! Licz się z gębą, bo …
- Krysiu, nic nie powiesz?
- Wiesz, masz rację, wypierdalać!
Podeszła do niego i przytuliła się ufnie, a on objął ją, cały drżąc.
*
- No, brawo, laska, mistrzostwo świata! Harcerzyk je ci z ręki. – Pablo patrzył na nią z błyskiem uznania. – Ale już, kurwa, wystarczy. Dziś kończymy.
*
- Jak to, nie jesteś w ciąży? - Patrzył na nią boleśnie zdumiony.
- Nigdy nie była, ty durna pało!
- To po co to wszystko? - Ciągle jeszcze nie mógł zrozumieć.
- Dla beki!
- Krysiu?
Dziewczyna patrzyła na niego obojętnie, choć z pewną ciekawością. Jak na egzotycznego owada pod mikroskopem. Widziała ból i niedowierzanie, a jednak smagnęła:
- Spadaj, palancie!
*
Wyszedł, zataczając się. Kierował się tam, gdzie zawsze znajdował pocieszenie.
- Zwątpiłem, ojcze. To, czego doświadczyłem to było samo zło, jego kwintesencja. Niby ludzie jak ja… Ale tak inni. Zakpili ze mnie, zohydzili wszystko, co kocham, w co wierzyłem. Jak teraz żyć? – pytał natrętnie, oczekując odpowiedzi.
- Młody jeszcze jesteś, synu. I naiwny. Musisz zrozumieć, że wszystkich nie zbawisz. To przyjdzie z czasem. Módl się.
*
- Słyszeliście, Misjonarz za Batmana robił!
- Ale jak?
- Normalnie, z dziesiątego piętra, nie było co zbierać.
- No i o jednego misjonarza mniej. Na pohybel!
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt