Wirtualne kozy - Marian
Proza » Obyczajowe » Wirtualne kozy
A A A

   Dzwonek do drzwi brutalnie wyrwał mnie z popołudniowej drzemki. Otworzyłem je, nie sprawdzając, kto dzwoni. W drzwiach stał Olek i bez jakichkolwiek wstępów wypalił:

   – Cześć! Nie pożyczyłbyś mi kilka tysiaków na traktor?

   – Ile? – zapytałem odruchowo.

   – Pięć dych wystarczy – odpowiedział Olek tak swobodnie, jakby chciał pożyczyć pięćdziesiąt złotych.

Dopiero wtedy obudziłem się naprawdę. Pięćdziesiąt tysięcy? W życiu bym mu tyle nie pożyczył, nawet gdybym miał.

   – Nie pożyczę ci, bo nie mam – powiedziałem. – Może napijesz się herbaty? – zaproponowałem, chociaż wcale nie chciałem, żeby został.

   – Nie, dzięki – odpowiedział. – Polecę popytać u innych, bo mi pilno z tym traktorem. Cześć!

Niespodziewany gość odszedł tak szybko, jak przyszedł, a ja zostałem w przedpokoju oszołomiony tą wizytą.

   Olka znałem słabo i nie pamiętam, gdzie go poznałem. Na pewno nie było to na szlaku, bo on po górach nie chodził. Przyjechał tu podobno z Pomorza. Znalazł rozległą dolinę i postanowił hodować w niej kozy.

   W dolinie była maleńka wioska, której mieszkańcy utrzymywali się trochę z rolnictwa, trochę z pracy w lesie, a trochę z niczego. Do najbliższego miasta było stamtąd ponad dwadzieścia kilometrów, do przystanku autobusowego ze dwie godziny marszu, a wyboista droga i marna linia energetyczna kończyły się przy ostatniej chałupie.

   Olek szybko zagnieździł się w okolicy i nawiązał kontakty z wieloma ludźmi. W zależności od bliskości tych kontaktów pozwalał nazywać się Aleksandrem, Olkiem, Olem, a nawet Olesiem.

   Ja byłem na poziomie Olka, czyli nisko. Nie za nisko jednak, żeby zażądać ode mnie pożyczki.

   Czy jako Aleksander, czy Oleś, wydębił od jakiegoś banku kredyt na budowę koziarni i w dolinie ruszyła budowa. Ruch we wsi zrobił się taki, że mieszkańcy aż przecierali oczy ze zdziwienia, a ich przestraszone psy ujadały dniami i nocami.

   Olek tymczasem kupił samochód terenowy i jeździł nim po okolicy, załatwiając swoje sprawy. Nie zapominał o sąsiadach i obiecywał im pracę za godziwą płacę w przyszłej koziarni. Tymczasem od jednego wziął trochę desek, u drugiego zakwaterował pracowników budowy, a od innego pożyczył traktor. Za wszystko obiecywał uczciwie zapłacić, gdy tylko interes ruszy. Ludzie chętnie pomagali i cierpliwie czekali.

   Na wyższym brzegu potoku, naprzeciw przyszłej koziarni stanął wkrótce drewniany domek. Była to raczej bacówka niż dom mieszkalny, bo w jedynej izbie była tam kuchnia, sypialnia i biuro budowy. Sąsiadom to się podobało, bo widzieli, że pieniądze idą na budowę koziarni, a nie na wygody jej właściciela.

   Spodobało się to też pracownikowi banku kredytodawcy, który własną osobą przybył sprawdzić stan zaawansowania inwestycji. Brnąc przez dwie godziny w miejskich półbutach po rozjeżdżonej drodze, dotarł w końcu do celu i na własne oczy ujrzał nowiutkie budynki. Nie zaniepokoiło go to, że nie było tam prądu, a jedyne dojście do nich wiodło przez wodę.

   Mury stanęły szybko i przyszła kolej na zakup urządzeń. W pierwszej kolejności Olek sprowadził spalinowy agregat prądotwórczy i w domku nad potokiem zapłonęły żarówki oraz zajaśniał ekran telewizora.

   Następnie wykończono wnętrze koziarni i zainstalowano lśniącą od nierdzewnych rur linię do dojenia kóz. Ukoronowaniem wszystkiego była sprowadzona z Belgii, komputerowo sterowania maszyna do rozlewania i paczkowania mleka. Do jej uruchomienia przyjechał belgijski monter mówiący wyłącznie po francusku. Olek francuskiego nie znał, więc zakwaterował montera u znajomej w sąsiedniej wsi. Znajoma znała francuski, więc była dla montera gospodynią, tłumaczką i dowoziła go codziennie do pracy leśnymi drogami.

   Koziarnia została ukończona i do pełni szczęścia brakowało tylko... kóz. Razem z wiosenną trawą w dolinie pojawiło się spore stado kóz polskich białych uszlachetnionych, a wraz z nimi pierwsze kłopoty.

   Pozostawione bez nadzoru zwierzęta rozłaziły się po krzakach i z czasem zaczęło ich ubywać. Olek zatrudnił więc jednego z sąsiadów jako pasterza. Kozy już więcej nie ginęły i dawały mleko. Linia do udoju działała, ale maszyna do paczkowania nie.

   Wtedy to Olek ponownie mnie odwiedził.

   – Ty podobno znasz się na automatyce – powiedział jeszcze w drzwiach. – Mam maszynę do paczkowania mleka, ale ona nie chodzi. Musisz mi ją naprawić. Zapłacę, ile będzie trzeba.

   Trochę rozdrażniło mnie to „musisz”, ale ciekawość przemogła i pojechałem do słynnej już w okolicy koziarni.

   Olek z dumą pokazał mi każdy jej zakątek. Na mój gust był to najnowszy krzyk mody ówczesnej techniki mleczarskiej, a maszyna do paczkowania biła wszystko na łeb.

   Otworzyłem jej szafę sterowniczą i zauważyłem brak karty z pamięcią programu.

   – Tu powinna być taka mała szufladka – powiedziałem do Olka. – Gdzie ona jest?

   – Nie było żadnej szufladki – odpowiedział, ale widać było, że coś kręci. – A bez niej nie można tego uruchomić? – zapytał.

   – Nie można – odpowiedziałem.

   Przeszukaliśmy wszystkie zakamarki maszyny, ale widziałem, że Olek szukał bez nadziei znalezienia czegokolwiek. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i odjechałem, zostawiając Olka w przekonaniu, że na niczym się nie znam, a tę szufladkę wymyśliłem, żeby się od roboty wykręcić.

   Niedługo potem dowiedziałem się, że Olek nie spłacał długów. Było więc bardzo prawdopodobne, że nie zapłacił też ostatniej raty za maszynę i dlatego nie dostał pamięci z programem.

   Wieści o Olkowych długach mnożyły się. Mówiono, że kilku wierzycieli podało go już do sądu, a inni obiecali mu obić gębę. Jednak nikt mu nic nie zrobił, bo widziałem go jeszcze kilka razy na wolności i zdrowego.

   Minęło ponad pięć lat, które spędziłem na dalszych lub bliższych wyjazdach. Po powrocie do domu znowu zacząłem chodzić po górach i spotykać dawnych znajomych.

   Któregoś dnia, w wiejskim barze natknąłem się na miejscowego wajdelotę Szczepana. Znał on wszystkie plotki z okolicy i przy fundowanym kuflu piwa chętnie je opowiadał. Szczepan przytył nieco i wyłysiał, ale oczy miał tak samo wodnistoniebieskie jak kiedyś, a i gumowce na nogach miał chyba też te same.

   Od słowa do słowa rozmowa zeszła na Olka i jego koziarnię.

   – Człowieku! Tam już nic nie ma – powiedział Szczepan. – Olka też nie ma, bo musiał spieprzać przed chłopami, którzy go chcieli roznieść na widłach.

   Dowiedziałem się, że kozy nie przeżyły nawet pierwszej zimy, bo gospodarz zapomniał o paszy dla nich. Niewdzięczne zwierzęta nie chciały jeść śniegu, więc Olek część stada sprzedał, część oddał za długi, a reszta poszła pod nóż.

   Pod nóż poszedłby i on sam, bo był zadłużony prawie u wszystkich w okolicy. Wyjechał więc w nieznanym kierunku, pozostawiając koziarnię na pastwę losu.

   Zaraz też pojawili się szabrownicy i zaczęli ją po kawałku demontować. W pierwszej kolejności zniknęły nierdzewne rurki z dojarni, a potem wszystko, co miało jakąś wartość i dało się wywieźć.

   Niedługo po rozmowie ze Szczepanem pojechałem zobaczyć, co z koziarni zostało. Nie zostało prawie nic. Część murów rozebrano, blachę z dachu zerwano, zniknęły drzwi i okna, a wysokie pokrzywy zasłoniły resztę. Stał jeszcze drewniany domek za potokiem, ale i jego dni wydawały się być policzone.

   Rozpytywałem też trochę o Olka, ale nikt nic pewnego o nim nie wiedział. Podobno jedni widywali go na jarmarkach handlującego butami, a inni w eleganckich restauracjach stolicy. Zniknął Olek i koziarnia, jakby ani jego, ani tej inwestycji nigdy nie było.

   Wiele lat później, przechodząc ze znajomym w pobliżu byłej koziarni, opowiedziałem mu o niej i chciałem pokazać jej resztki. Nie udało mi się. Potok zmienił koryto i urwał kawał brzegu razem z Olkowym domkiem. Wokół wyrosły bujne krzaki i niczego już nie można było odnaleźć.

   Zapewniałem znajomego, że ten budynek na pewno tam był, ale on tylko pokiwał z niedowierzaniem głową i powiedział:

   – To musiała być jakaś wirtualna koziarnia i kozy chyba też były wirtualne.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Marian · dnia 10.04.2020 08:48 · Czytań: 522 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 9
Komentarze
wiosna dnia 10.04.2020 09:27
Kozy wyszły na tym olkowym interesie najgorzej.
Dobrze się czytało:)
Pozdrawiam i życzę dobrego świątecznego wypoczynku:)
Marek Adam Grabowski dnia 10.04.2020 16:13
Historia prosta, ale sympatyczna, dowcipna i mądra.

Pozdrawiam!
Dobra Cobra dnia 10.04.2020 17:43 Ocena: Bardzo dobre
Piękna rzecz z emocjonującym finałem, jakże bliskim naszym czasem.


Marian,

Teraz coraz bardziej takie czasy, ze nie ma nic ponadczasowego. Wszystko ma służyć jak najkrócej, później - jako nienaprawialne - ma byc wyrzucone na smietnik. Dotyczy to obecnie zarowno rzeczy nieożywionych, jak tez ludzi. :(

Smutne to i nie ma, nie ma nadziei.

A ten Olek to był kawał skurwy.. na. Tak można podsumować te niewątpliwie barwą postać.


Dziękuję i pozdrawiam,

DoCo
Marian dnia 11.04.2020 09:58
Wiosno, Marku i Dobra Cobro, serdecznie Wam dziękuję za wizyty i komentarze.

Czas mamy smutny, ale tym bardziej z okazji świąt życzę Wam i Waszym bliskim dużo zdrowia, zachowania zdrowego rozsadu i poczucia humoru
Usunięty dnia 11.04.2020 10:47
A może to była kura, nie koza, co? ;)

Fajne, zabawna opowieść o zapomnianej wiosce. Dzik takie wyludniają się. Im dalej od wielkich miast, tym gorzej.
Bardzo dobrze się czytało.

Cytat:
Ko­ziar­nia zo­sta­ła ukoń­czo­na i do pełni szczę­ścia bra­ko­wa­ło tylko... kóz. Razem z wio­sen­ną trawą w do­li­nie po­ja­wi­ło się spore stado kóz pol­skich bia­łych uszla­chet­nio­nych, a wraz z nimi pierw­sze kło­po­ty.

Tu, albo bym wyrzucił pierwsze zdanie, albo dał coś po nim, zanim pojawią się kozy, bo wyraźnie mi czegoś zabrakło.

Pozdrawiam
Marek Adam Grabowski dnia 11.04.2020 14:56
Również życzę wesołych świąt.
Marian dnia 11.04.2020 19:07
Dziękuję Antoni za odwiedziny i komentarz.
Chyba faktycznie coś muszę dopisać o tych kozach.

Wszystkiego dobrego na świeta.
gitesik dnia 11.04.2020 22:10
A ta historia nie mogłaby się kończyć jakoś optymistyczniej z Olkową żoną i gromadką dzieci za 500 plus i nowiutką drugą linią produkcyjną z dotacjii unijnych "De, minis" albo cuś takiego?
Marian dnia 12.04.2020 09:01
Dzięki Getsik za wizytę.
To było dawno, gdy jeszcze nie było 500+ i ludzie kantowali na inne sposoby.
Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty