Kilimandżaro, 21.05.2012
-Kochani, za godzinę będziemy w obozie trzecim! Jeszcze tylko trochę! - odwróciłam się z uśmiechem, a cała czwórka spojrzała na mnie bezlitośnie. W każdych innych okolicznościach z pewnością ktoś podjąłby mój monolog, ale 4900 metrów nad ziemią nie było na to szans. Przez 4 lata, odkąd zostałam liderem wypraw wysokogórskich, zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Przez pierwsze 3000 metrów poznajemy się - w końcu jesteśmy skazani na kilka lub kilkanaście dni ciągłego przebywania w swoim towarzystwie. Uczestnicy opowiadają o pracy, dzieciach, planach na przyszłość. Powyżej 4000 metrów wymiana zdań ogranicza się do „proszę”, „przepraszam” i „dziękuję”. Idziemy w ciszy, zmęczeni i spoceni, słysząc tylko własny głośny oddech i powiew wiatru. W oddali rozciera się widok afrykańskich stepów, ale pole widzenia ograniczamy do własnych nóg. Patrząc na to z boku można by uznać to za ignorancję, ale to skutki wycieńczenia - podziwianie widoków zazwyczaj trwa od pierwszego do czwartego dnia. Później chcesz, żeby to się już skończyło.
-Jesteśmy! Tutaj spędzimy dzisiejszą noc. - Skinęłam głową na rozbity wcześniej przez tragarzy obóz. - Podział namiotów taki, jak poprzednio, chyba, że macie jakieś zażalenia? - grupa pokiwała głową przecząco - Kucharz zaraz poda posiłek, rozgośćcie się w namiotach.
Kanapka z chleba tostowego i kurczaka oraz orzeszki to jedna z moich ulubionych pozycji menu w trakcie wypraw. Jem siedząc na kurtkach tak jak pozostali, nie licząc szczęśliwców, którzy zajęli miejsce na nieznanego pochodzenia pniu drzewa. Daję słowo, że wszyscy uczestnicy, włącznie ze mną, wyglądają przynajmniej 10 lat starzej niż wtedy, gdy zaczynaliśmy wyprawę. Nie zliczę, ile par rozstało się po wyprawie w góry. Poza prawdziwym obliczem drugiego człowieka poznaje się wtedy również jego wygląd, bez żadnego upiększania… Mało! Bez higieny.
-Jak się czujecie? Jak nastawienie? - pytam, gdy większość już zjadła.
-Dobrze, ale wolałabym być już we własnym w łóżku. - Kaja uśmiechnęła się lekko, a zarazem najmocniej, jak tylko człowiek zmęczony 5-dniową wędrówką jest w stanie się uśmiechnąć - o której będzie atak szczytowy?
-Około 13 będziemy już na szczycie, prognozują na jutro słońce i dobrą widoczność. Lepiej trafić nie mogliśmy. A teraz chodźmy się położyć, pobudka o piątej. - Artur z Maciejem pokiwali głową z uznaniem.
-Dobranoc wszystkim. - pożegnała się Natalia i ruszyły wraz z Kają do swojego namiotu. To samo uczynił Maciej i Artur.
Prawdziwym przywilejem stanowiska lidera wycieczek było to, że mogłam spać w namiocie sama. Nie uchroniło mnie to jednak przed głośnym chrapaniem dobiegającym z męskiego namiotu, ale przypuszczam, że mogłabym być na szczycie, a i tak słyszałabym ten dźwięk jakby nad uchem. Cieszyłam się za każdym razem, gdy widziałam, że nawiązują się w grupie przyjaźnie, tym razem trafiłam na czterech podopiecznych, którzy ewidentnie nadawali na tych samych falach, choć żadne z nich nie znało się przedtem. O wiele lepiej jest trudzić się w miłej atmosferze.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt