Nieme kino
Nieme kino. Akcja powoli zagęszcza i splata wątki, pojawiają się nowe reakcje, otoczka czegoś na wzór gry konwencji. Wymiana spojrzeń, jakiś dziwny przymus rozmów. Żarty sypią się z rękawa ust. I rodzinnie. Nie ważne co... byle rodzinnie. Pochwalona Rodzina. Szczęśliwa, jak telenowela. Pro forma uniżona, w chrześcijańskim teatrze Narodzin Normalności. Już wszystko będzie dobrze. Ma być dobrze. Będziemy się szczerze kochać. I będziemy udawać, że do siebie dzwonimy. Zszywaczami przybijemy do ust uśmiechy. A czasem naprawdę będzie Normalnie. W mniejszym gronie... upijemy nasze systemy obronne i powiemy za dużo zdań. Zawsze było coś nie tak. Zawsze u kogoś. Normalność i mroczna błogość byłyby nienaturalne. Tylko czas ścina drzewa tak, że nie poznaję czasem okolicy. Spróbuję się wyspać bez dziwnego bólu mięśni.
W szufladzie tabletki na kaszel, znam tę nazwę... Uśmiecham się. Odkładam na miejsce. Jest tylko jedna tabletka- za mało. Coś we mnie z narkomana, bo myślę jakby to było, jeszcze raz uplastycznić mięśnie. Wdech, wydech. Trzy kroki korytarzem, ciemnym, przez przepaloną żarówkę. Drzwi, jak domino z dzieciństwa. Patrzę po przedmiotach na podłodze. Za każdym razem dotykam mechanizmu trzy-szyfrowego zamka walizki. Za którymś razem zatrzymam się i będę dotykał dłużej. W pięknym salonie, z najnowszymi zasłonami pozorów, idealnie pasuje nowatorski pomysł.
Solidarność. Tak... Zimowy stół i konsumpcja wysmakowanych, szczególnie wyszlifowanych zdań...
Ciągle piecze mnie dolna warga, od przygryzania skóry.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Kamil Berl · dnia 14.01.2009 09:39 · Czytań: 809 · Średnia ocena: 3,2 · Komentarzy: 9
Inne artykuły tego autora: