Nie ma rzeczy niemożliwych.
Są tylko takie, które nie zdarzyły się
lub nigdy nie zdarzą.
Opowieść o złotej rybce
– Dlaczego tak jest? – spytała Bliska Kuzynka i z głosu jej poprzez zamyślenie przebiła drobna nutka buntu. – Dlaczego ten świat jest taki normalny, zwyczajny, powszedni… Nie ma czarów, magii, zaklęć, spełniania życzeń, tajemnic, duchów, zjawisk nadprzyrodzonych… nie ma niczego dziwnego… słowem, nic się nie dzieje.
Od kiedy, jeszcze jako dziecko, uświadomiłam sobie, że baśnie to tylko bajki, ta zwyczajność zaczęła napełniać mnie żalem. Zawsze tęskniłam za czymś tajemniczym, marząc, że mnie też kiedyś spotka coś fantastycznego… i co? Spotykam samych zwyczajnych ludzi, rozwiązuję same zwyczajne problemy, postrzegam same zwyczajne zjawiska… A potem idę do kina, patrzę na jakiś baśniowy film i mam łzy w oczach, że to nie zdarza się naprawdę…
Dawniej wmawiałam sobie, że świat jest pełen czarów i lada moment mnie też przytrafi się coś cudownego. Ale jak długo można się oszukiwać? Musiałam przestać, bo znajomi zaczęli plotkować, że bez przerwy kupuję złote rybki i wpuszczam je do rzeki… albo że w każdym chomiku widzę krasnoludka. I dopiero kolega uświadomił mi, że przy obecnych zanieczyszczeniach nie jest to żadną przysługą i przez to zapewne nie należą mi się jakiekolwiek profity. Tak że tę ostatnią zostawiłam już w domu, choć sama wiesz, jak mało mam czasu, by się nią zajmować…
Spojrzałam przez półmrok pokoju na dużą szklaną kulę wypełnioną zielonkawą wodą, gdzie w ukośnych promieniach wieczornego słońca polśniewała złociście mała rybka z falującym ogonem.
– …Więc może powinna być mi wdzięczna, że jej nie wrzuciłam do rzeki – ciągnęła B.K. – ale jakoś nic się nie dzieje. A przecież to mnie się należała wygrana, a nie temu…
– A wypowiedziałaś życzenie? – przerwałam żartobliwie.
Złota rybka podpłynęła do ścianki akwarium i przyjrzawszy nam się bacznie, mrugnęła jednym okiem.
– Życzenie? Dobrze, mogę wypowiedzieć życzenie… – B.K. machnęła lekceważąco ręką. – Wtedy sama się przekonasz. Wiem, myślisz, że ta forsa jest od niej… – popatrzyła w stronę rybki z wyraźną niechęcią w oczach – ale ręczę, że to czysty przypadek. I żeby ci tego dowieść, zażyczę sobie zaraz coś absolutnie nieprzypadkowego…
Zamyśliła się na chwilę, po czym powiedziała z wyraźnym triumfem w głosie:
– Chciałabym, żeby w kuchni przy stole siedział Biały Królik i grał w karty z Alicją.
Złota rybka machnęła ogonem i odwróciła się tyłem.
B.K. podniosła butelkę i spojrzawszy na nią pod światło, sięgnęła do barku po następną.
– A wiesz, co się działo, kiedy przeczytałam o UFO? – spytała, nalewając wino. – Ile nocy tkwiłam na tym zakichanym tarasie? To była ostatnia szansa. I co? I figa! Dlatego jestem rozgoryczona i nic mnie nie cieszy. Wredna proza życia. Wiesz… kiedyś, w czasach liceum, pocałowałam nawet żabę. A rezultat był taki, że z zarośli wylazł jakiś chłopak i popłakał się ze śmiechu. Potem powiedział, że to on jest tą żabą, ale pocałowałam go za wcześnie, bo jeszcze nie dorósł, więc wraca do bajora, i żebym odszukała go, kiedy będę starsza… Nie, nie myśl, że nie jestem romantyczna, poszłam tam kiedyś, ale, wiadomo, nie mogłam go znaleźć…
– Zaraz… – wtrąciłam. – Czy to nie wtedy poznałaś swojego pierwszego faceta?
B.K. zmarszczyła czoło.
– Rzeczywiście – przyznała z lekkim zdziwieniem. – Ale w tym przecież nie było żadnej magii. Po prostu siedział sobie z wędką. Zapytałam dla żartu, czy złowił złotą rybkę, a on odparł, że tak, i że właśnie zażyczył sobie, żebym go znalazła. On był w sumie strasznie nieżyciowy…
Westchnęłam.
– A pamiętasz, jak w dzieciństwie bawiłam się lustrem? – B.K. dopiła wino i zapaliła papierosa. – Jak ustawiałam te dwa skrzydła na toaletce matki, żeby odbijały pokój? Mogłam w nie patrzeć całymi godzinami. A potem spróbowałam wejść, ale nic z tego nie wyszło, więc tak się rozzłościłam, że wszystkie potłukłam. Wtedy właśnie podarłam bajki i pożegnałam się z marzeniami. A teraz nic mi już nie zostało. Zwyczajne życie. Normalny dom. Bez tajnego przejścia. Bez żadnych duchów. I tylko ta cholerna złota rybka… – B.K. rozżaliła się i siąpnęła nosem. – A ty się dziwisz, że mam chandrę?
– Wiesz co? – powiedziałam współczująco. – Nie pij więcej. Zaparzę kawę i posiedzimy na tarasie. Kto wie, może zdarzy się coś ciekawego…?
– Nic ciekawego nie istnieje – stwierdziła płaczliwie.
Zabrałam szklanki i wyszłam.
W kuchni przy stole siedział Biały Królik i grał w karty z Alicją. Na mój widok przerwał grę i uśmiechnął się życzliwie.
– Wciąż to samo, prawda? – powiedział.
Skinęłam głową i nastawiłam wodę na kawę.
– Nie zapomnij napełnić miseczki dla Skrzacika – dorzucił. – Już trzy razy tu zaglądał.
Kapnęłam na spodek trochę miodu i mleka, i postawiłam w kącie.
– Widziała go kiedyś? – spytałam ciekawie, choć właściwie mogłam nie pytać.
– Widziała – ochoczo przyznał Królik.
– I nie zdziwiła się?!
Królik zachichotał.
– Zdziwiła – przytaknął. – Nie mogła zrozumieć, czemu w kuchni jest chomik.
A potem zamyślił się, pocierając pyszczek łapką.
– Wiesz – stwierdził powoli – cały problem w tym, że ona tak naprawdę wcale nie chce wierzyć. A przecież, jeżeli traktujemy życie jako coś cudownego, to naprawdę świat jest pełen magii…
Otrząsnął się.
– Zagrasz z nami? – zapytał.
Alicja uśmiechnęła się zachęcająco. Sięgnęłam po karty…
– Gdzie ty byłaś tak długo? – powiedziała z wyrzutem B.K., przykładając chusteczkę do oczu. – Tyle nie trwa robienie kawy.
– Grałam w karty z Białym Królikiem – odparłam zgodnie z prawdą.
B.K. żachnęła się.
– Może byś wreszcie dorosła – stwierdziła z niesmakiem.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt