powrót do bajlandii

 
dawno niedawno w takt lub też w nietakt
ktoś gdzieś węzełki spętlił na amen
buszował w słowach potargał przetak
wciąż usiłując przesiać atrament
lecz tylko proszkiem zamydlił oczy
i zamiast mięty wyszedł mu zamęt
kiedy w bezsensie szukał materii
żeby ją utkać splątać zawęźlić
 
szmerglem wygładzał kolory znaczeń
las mu się roił w miriadach kurzu
pies z nim tańcował pośród zamiauczeń
z których wypiętrzał dżunglę spod długów
przy czym pospiesznie motyl wyskoczył
z pisku hamulców i to bez trudu
bo ktoś zamrugał barwą indygo
i ogon słówkom przyszył fastrygą
 
no i ma ciągle papkę w powiekach
przechodniu który… i coś tam dalej
pochyl się zamyśl ujrzyj człowieka
który absurdy szyje i w szale
szalem spowity tkanym z warkoczy
płynie wenecką maską w kanale
przecieram pióro skreślam się kreską
donikąd przyszło znikąd odeszło