Niewidomi - RobertSZ
Proza » Bajka » Niewidomi
A A A

W pewnym cudownym, kolorowym lesie mieszkał mały troll, o imieniu Kajtek. Wraz ze starszym bratem Wojtkiem mieli pięknie urządzone mieszkanko nieopodal wspaniałego błękitnego strumyka. Mieszkali tam tylko we dwóch. Takie wspaniałe widoki potrafią wprawić w osłupienie i uszczęśliwić niemal każdego, jednak Kajtek nigdy się z nich nie cieszył. Nie dlatego, że był jakimś smutasem. Nie potrafił, bo ich nie widział. Nie wiedział, jak wygląda jego pokój, jakiego koloru są firanki w oknach ich domu, jak wygląda jego brat, a nawet jaki jest on sam. To tak, jakby przez całe życie, od samych narodzin chodzić z chustką zawiązaną na oczach i nie potrafić jej zdjąć. Jakby grać w ciuciubabkę z całym światem i wciąż przegrywać. Dlatego Kajtek prawie nigdy się nie uśmiechał. Wprawdzie Wojtek opowiadał mu o świecie wokół, a mały troll nasłuchiwał szumu strumyka, cichego szelestu liści na wietrze i cudownych ptasich melodii, jednak zawsze marzył o tym by to wszystko kiedyś zobaczyć na własne oczy. Niestety, miał już siedem lat i od zawsze żył w ciemności. Poza tym, Kajtek nie miał żadnych przyjaciół. Inne trolle, elfy, krasnoludki i reszta mieszkańców lasu była dla niego bardzo niedobra. Wszyscy wyśmiewali się z niego i omijali domek Kajtka i Wojtka szerokim łukiem. To było bardzo trudne dla obu braci. Łatwiej przetrwać trudne chwile, gdy ma się wsparcie. W tym wypadku jednak dwa trolle były zdane same na siebie. Bracia mieszkali razem starając się nie myśleć o paskudnych znajomych i co wieczór brali swoje instrumenty- Wojtek gitarę, a Kajtek flet – i grali cudowne piosenki o kolorowym świecie, o braterskiej miłości i o nadziei, że kiedyś zły los może się odmienić i że każdy ma szansę na to, by być szczęśliwym.

Podczas jednego z takich wieczorów na dworze szalał przerażająco silny wiatr. Żywioł dmuchał z całej siły, chcąc dostać się do domku trolli, z taką siłą, że dach trzeszczał jakby miał za chwilę odpuścić opór, a szyby dzwoniły ostatkiem sił trzymając się drewnianej futryny okna. Wojtek starał się tym nie przejmować, być może dlatego, by nie niepokoić i tak już nieco przestraszonego niewidomego brata. Rozpalił ogień w kominku i zrobił gorącą herbatę malinową. Ogień w palenisku ochoczo pochłaniał suche kawałki drewna, od czasu do czasu trzaskając energicznie, a po izbie unosił się delikatny zapach gorącego napoju. W pomieszczeniu powoli robiło się ciepło, dzięki czemu rodzeństwo powoli uspokoiło się i znów czuło się bezpiecznie, pomimo w dalszym ciągu wyraźnie słyszalnego szalejącego wiatru na zewnątrz budynku. Wojtek podał bratu piękny drewniany flet, a sam wziął do ręki gitarę. Zagrał parę akordów, a po krótkiej chwili Kajtek poznał już rozpoczętą przez brata piosenkę. Dmuchnął w ustnik instrumentu i z drewnianego fletu popłynęła cudowna melodia, która wraz z dźwiękami gitary Wojtka stworzyła wspaniałą pieśń. Bracia grali i grali, zatracając się zupełnie w muzyce. Gdyby ktoś ich kiedyś zapytał, na pewno nie potrafiliby odpowiedzieć jak długo trwała ta melodia. Mogło to być kilka minut, ale równie dobrze parę godzin, bo ich gra sprawiała, że świat wokół przestawał istnieć. Trolle tworzyły piosenkę, a ona otulała ich swoją aurą i tak razem trwali jak w jakimś pięknym śnie, jakby zaczarowani przez zaklęcie dobrej wróżki. Nie liczył się wiatr za oknami, nie liczyła się niepełnosprawność Kajtka, ani nawet to, że herbata malinowa już całkiem wystygła. Swoją melodią stworzyli sobie doskonały świat i mogliby w nim trwać tak bez końca gdyby nie to, że coś zakłóciło im ten cudowny stan…

Coś uderzyło w drzwi wejściowe. Bracia, zaaferowani swoją grą nie potrafili określić, czy to pukanie, czy może wiatr cisnął w ich dom pękniętą gałęzią. Po chwili jednak już wszystko się wyjaśniło, bo silne, energiczne pukanie się powtórzyło. Starszy troll zerknął w stronę wejścia, jednak nie zrobił nawet kroku. W tak paskudną pogodę żaden z mieszkańców lasu nie wybrałby się do nikogo w odwiedziny. Tym bardziej do nich. Czuł się zaniepokojony i nie bardzo śpieszyło mu się do sprawdzenia, kto jest po drugiej stronie. Spojrzał na Kajtka. Na twarzy niewidomego brata kreował się także wyraz zaniepokojenia, dlatego nie wiedział, czy otworzyć drzwi. Ale pukanie powtórzyło się po raz kolejny. Wojtkowi przeszło przez myśl, żeby udawać, że w domu nikogo nie ma, jednak po chwili uświadomił sobie, że to przecież głupie. Ktokolwiek stał za progiem ich domu, na pewno słyszał ich muzykę, a w oknach widział światło, które rozchodziło się zarówno z dużego paleniska w komiku, jak i kilku zapalonych świec rozstawionych w różnych miejscach domu… Gość zapukał po raz czwarty. Starszy brat odetchnął ciężko, po czym podszedł do drzwi.

Za drzwiami stał starzec. Bardzo chudy, ale strasznie wysoki. Wydawało się dziwne, że osoba tak delikatnej budowy miała tyle siły, żeby walić tak mocno w masywne, drewniane wrota, ale nikogo innego na zewnątrz nie było. Miał długą siwą brodę. Wyglądał jak krasnal, jednak był dwa razy tak wysoki. Po za tym miał na sobie długi, strasznie zniszczony szary płaszcz z kapturem, który niemalże spadał mu na oczy. Niespodziewany gość ukłonił się delikatnie.

- Witajcie… Nazywam się Eximus. Wędrowałem nieopodal i zaskoczyła mnie ta wichura. Niestety, nikt w pobliżu nie otworzył mi drzwi. Czy mógłbym zatrzymać się u was parę chwil, ogrzać się i przeczekać tą paskudną pogodę?

Dziwny wędrowiec z dziwnym imieniem nie wydawał się teraz być zagrożeniem, pomimo nietypowego wyglądu i ubioru. Ponadto wydawał się być bliższy samotnym trollom niż reszta mieszkańców lasu, która bała się inności na tyle, że niemal od niej uciekała. Starszy brat delikatnie skinął głową i wskazał ręką kominek.

- Proszę, mamy tu bardzo ciepło, pali się od kilku godzin. Zaparzę herbatę…

Nieznajomy zerknął na młodszego trolla, siedzącego na drugim końcu pokoju. Uśmiechnął się do niego, jednak ten nie odwzajemnił tej uprzejmości, a jego wyraz twarz był zdezorientowany i oddalony zarazem. Starzec spuścił głowę zawstydzony.

- To mój brat, Kajtek – wyjaśnił Wojtek – Jest niewidomy…

- Witaj, Kajtku- zaczął nieznajomy – mam na imię Eximus. Jestem wędrowcem. Dziękuję, że zechcieliście przyjąć mnie pod swój dach... Cel mojej podróży jest jeszcze wiele dni drogi stąd, jednak ten silny wiatr przeszkodził mi w wędrówce. Mój koń uciekł przerażony wraz z bagażem, a ja zostałem sam jak palec w tym przerażającym lesie. Błąkałem się w poszukiwaniu choćby chwili schronienia, pukając od drzwi do drzwi, niestety z widocznym skutkiem. Porzuciłem już nadzieję i usiadłem pod drzewem, gdy nagle w oddali usłyszałem przepiękną melodię. I tak szedłem w jej stronę, nasłuchując i słysząc ją coraz wyraźniej. I tak dotarłem pod wasze drzwi. Można powiedzieć, że wasza muzyka mnie uratowała.

- Przepraszamy za naszych znajomych – odpowiedział Kajtek – oni nie lubią, kiedy ktoś się od nich różni.

- Ależ nie musisz za nikogo przepraszać – wtrącił Eximus – każda istota na tym świecie, która została obdarzona rozumem, powinna odpowiadać sama za siebie. Uwierz mi chłopcze, pomimo twojej niepełnosprawności, jesteś lepszy od nich. Bo Ci którzy są nieczuli na krzywdę innych i zamykają się na odmienność są dopiero okaleczeni przez los. Ty nie widzisz oczami, a oni nie widzą sercem. To dużo gorsza ułomność, niestety, w dzisiejszych czasach coraz częściej spotykana…

- Proszę, oto herbata- wtrącił Wojtek- czy możesz nam powiedzieć, dlaczego wędrujesz? Czego szukasz?

Starzec zawahał się i milczał przez moment. Wyglądał, jakby zastanawiał się, co może powiedzieć braciom. Po chwili westchnął i spojrzał na trolle.

- Rozpocząłem swoją wędrówkę dawno temu… szukałem swojej rodziny. Od kiedy pamiętam, byłem sam. Po rodzicach został mi krótki list z nazwą krainy. Latami szukałem jej w różnych księgach i mapach, aż w końcu natrafiłem na jej ślad. Kolejne lata wędrowałem, by tam dotrzeć. I wiecie co? Gdy znalazłem się na miejscu, nikogo tam nie było. Wracam zatem do swojego domu, wędrując przez różne miejsca. Nieistotne, śnieg, deszcz, czy słońce… Z młodego człowieka stałem się starcem, a moja piękna szata zamieniła się w stary łachman. Od zawsze jestem sam. Wędrowałem samotnie, a gdziekolwiek bym się nie zatrzymał, otaczali mnie sami niewidomi. Niewidomi na odmienność. Nikt nie chce przyjąć pod dach starca w łachmanach, bo może go okraść albo zarazić jakąś chorobą. A przecież jedyne co mi doskwiera, to niewyobrażalna samotność. Lecz dziś mój los się odmienił, bo spotkałem was. Wystarczy mi chwilka z wami i już wiem, że moja wędrówka ma sens. Przekonałem się, że na świecie jest ktoś, kto nie jest niewidomy na innych, chociaż nie widzi otoczenia. Dziękuję przyjaciele.

- Nie ma za co – odparł Kajtek – przecież nie można zostawić kogoś w potrzebie na pastwę losu.

Nieznajomy uśmiechnął się.

- Dziś mało kto tak uważa. Mam do was prośbę… Czy moglibyście zagrać dla mnie choć fragment melodii, która sprowadziła mnie tutaj?

Moment później w całym domu trolli płynęła muzyka tak piękna, że skruszyłaby nawet najtwardszy głaz świata. Zarówno lokatorzy, jak i ich gość rozpłynęli się w dźwiękach. Ich serca uderzały w rytmie fantastycznej pieśni, dla której nie istniały ani czas, ani miejsce. Zarówno sama melodia, jak i muzycy istnieli sami w sobie i sami dla siebie. Również ich słuchacz rozpływał się w taktach. Kiedy wszystko już ucichło, za oknem nadal świszczał szaleńczo silny wiatr.

- Dziękuję - rzekł Eximus – na mnie niestety już pora…

- Może zostaniesz z nami do rana? Pogoda nadal się nie poprawiła… - nalegał Kajtek, który wyraźnie polubił wędrowca

- Nie chciałbym nadużywać waszej dobroci. I tak już bardzo dużo dla mnie zrobiliście.

- Zostań z nami do rana, to niegrzeczne żegnać gościa w środku nocy, w dodatku tak wietrznej – kontynuował młody troll.

- Dobrze, niech będzie. Jednak mam prośbę… Czy bylibyście w stanie zaufać staremu człowiekowi i wyruszyć razem z nim w drogę?

Pytanie wyraźnie zaskoczyło obu braci. Nastała długa cisza…

- Wybacz- zaczął starszy brat- ale tutaj jest nasz dom… Nie możemy go zostawić…

- Wojtku pójdźmy z Eximusem – wtrącił niewidomy troll – przecież tutaj i tak nikt za nami nie będzie tęsknił…

Starzec uśmiechnął się łagodnie i zwrócił do Wojtka.

– Rozumiem twoje zakłopotanie i nieufność. Zapewniam jednak, że nie chcę naciskać, a moja prośba jest spowodowana tym, że chcę się wam odwdzięczyć. Całe życie przeszedłem samemu, bez jakiegokolwiek towarzystwa, ani nawet dobrego słowa od tych których mijałem. Kiedy spotkałem waszą dwójkę, wyciągnęliście pomocną dłoń bez zbędnych wyjaśnień. Dla was było to coś normalnego. Nie byliście niewidomi na moją starość, mój wygląd, moją odmienność. Dla mnie było to coś, czego nie doznałem całe życie. Dlatego mam dla was w podzięce piękny podarek, jednak mogę wam go wręczyć jedynie w swoim domu, który jest oddalony o wiele dni drogi stąd. Zrozumiem jeśli odmówicie, ale byłbym niezmiernie szczęśliwy, jeśli zgodzicie się pójść ze mną…

Z samego rana cała trójka wyruszyła w drogę. Wiatr ustał, a na bezchmurnym niebie świeciło żółte słońce, jakby chciało jak najdłużej oświetlać drogę wędrowcom. Między wielkimi drzewami, po zielonych łąkach szli spokojnie wysoki starzec i o połowę niżsi od niego, trzymający się za rękę dwóch braci. Starszy troskliwie przytrzymywał Kajtka, który stawiał kroki niepewnie, jednak na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Dla Wojtka to był widok niezwykły – dawno nie widział braciszka w takim nastroju, więc z trudem powstrzymywał łzy wzruszenia. W półmroku pokoju domku trolli nowy znajomy wydawał się, jakby opuściły go wszystkie siły, teraz jednak szedł dumny, energiczny, ale szanował utrudnienia dwójki braci i szedł równo z nimi. Starszy brat niósł ogromny plecak, w który zapakował ubrania na zmianę, ale też całkiem sporo kanapek i soku jabłkowego, żeby mieć co jeść w najbliższym czasie. Bardzo jednak go martwiło, że czeka ich jeszcze daleka droga, nie wiadomo kiedy dotrą do celu, a ilość jedzenia bądź co bądź jest ograniczona. Zadawał sobie pytanie w duchu, co będzie jak zapasy się skończą…

Szli tak już parę dni. Przez całą wędrówkę słońce świeciło radośnie, nie było jednak zbyt uciążliwe i nie przeszkadzało idącym. Dni były piękne, a noce niezbyt chłodne, tak jakby świat cieszył się z ich niezmiernie długiego spaceru i pomagał im, jak tylko mógł. Droga odwlekała się i odwlekała się, mimo sprzyjającej pogody. Zaniepokojony Wojtek, choć sumiennie sprawdzał stan ich jedzenia, któregoś ranka stwierdził, że zapasy się powoli kończą… Mimo skrupulatnie wydzielanych skromnych racji na trzy osoby, zapasów zostało góra na dwa, może trzy dni. Przyjaciele zjedli powoli śniadanie i zaczęli szykować się do dalszej wędrówki i wtedy zobaczyli wielkiego, paskudnego ogra. Szedł w ich kierunku łamiąc na swojej drodze grube gałęzie drzew, które niby przypadkiem trącał ramieniem. Głośne dudnienie ogromnych stóp wywołało na twarzy Kajtka zdezorientowanie i przerażenie. Wojtek chwycił go mocniej za rękę, by dać młodszemu bratu otuchy.

- Dokąd to się wybieracie? – zapytał grubym głosem ogr – zgubiliście się, czy jak?

- Wędrujemy do dalekiej krainy, do mojego domu – odparł Eximus – zatrzymaliśmy się tutaj tylko na chwilę…

- A czy nikt wam nie mówił, że nikt nigdy nie przeszedł ziemi ogrów oprócz ich samych? Każdy staje się posiłkiem pierwszego napotkanego ogra! – ryknął olbrzym

- Czy to znaczy, że nasz zjesz? – zapytał niewidomy brat

- Nie mam wyjścia! Jestem bardzo głodny bo od dawna nikt tędy nie szedł… - odpowiedział potwór, a wędrowcy zadrżeli ze strachu. Wszyscy zaniemówili, oprócz Kajtka.

- A może nas wypuścisz, a ja poczęstuję cię kanapką? – odpowiedział młodszy troll. Olbrzym zaśmiał się, jakby ktoś opowiedział mu dowcip.

- Świetny żart maluchu. Czyżbyś nie zauważył jak wielki i straszny jestem?

- Niestety nie widzę cię. Nie widzę nic od urodzenia. Ale myślę sobie, że wcale nie chcesz nas zjeść. Mówisz groźnym głosem, ale serce masz dobre. – odparł Kajtek, a ogr zaniemówił. Zerwał się i zdecydowanym krokiem w stronę niewidomego trolla. „Już po nas” pomyślał starszy z braci i chwycił brata jeszcze mocniej, ale z siłą potężnego olbrzyma nie miał żadnych szans, bo potwór z łatwością wyrwał młodszego i podniósł go w górę. I stała się rzecz niesłychana. Olbrzym przytulił trolla mocno do siebie i wybuchnął płaczem. Jego łzy były tak wielkie, że pod nogami po chwili mieli gigantyczną kałużę…

- Bardzo dzielny z ciebie malec.- zaczął ogr, pochlipując- Mimo że jestem wielki, od zawsze boję się ciemności. A Ty żyjesz w niej od zawsze… Dla mnie jesteś większy od największego olbrzyma…

I potwór przestał być potworem. Oczywiście, dalej był ogromny i brzydki, ale jego wnętrze zrobiło się piękne, a serce miał gorące i pełne dobra. Wszystko dzięki małemu Kajtkowi. Olbrzym przeprowadził wędrowców przez całą groźną krainę, uściskał ich mocno na pożegnanie i machał im ze łzami w oczach tak długo, aż zniknęli za horyzontem. Tego dnia cała trójka zasnęła bardzo szybko, wszystkim też śnił się płaczący ogr.

Następnego dnia znów ruszyli wcześnie rano. Wojtek szedł i zamartwiał się o stopniowe braki w pożywieniu i wtedy podszedł do niego najstarszy uczestnik wyprawy, Eximus i poklepał dobrotliwie po ramieniu.

- Przyjaciele daleka droga za nami, ale nie martwcie się, do celu coraz bliżej. Zostało tylko kilka dni wędrówki. Nie ma obawy że nam zbraknie jedzenia.

Starszy z braci uśmiechnął się. Za chwilę jednak zastanowił się, skąd starzec wiedział o kanapkach? Czyżby czytał w myślach? Mimo to nie pytał o nic i szedł dalej…

I tak szli przez kolejny dzień, krótko przed wieczorem znów spotkali nieznajomego. Tym razem był to jakiś niedobry goblin. Biegł za nimi, w końcu zatrzymał się obok trójki i zaczął się wyśmiewać..

-Patrzcie, cóż to za śmieszny widok, stary dziad z brodą, ślepy dzieciak i naburmuszony chłopak. Ha ha ha… Wyglądacie naprawdę pociesznie i idziecie jak takie wielkie ślimaki!

- Odejdź od nas!- krzyknął Wojtek – Nie chcemy cię tu!

- No i co z tego? Nie wygonicie mnie! Nie macie siły, a ty musiałbyś puścić swojego braciszka! A on by się przewrócił i co wtedy? Ha ha ha!

- Wynoś się!- ryknął starzec i chwycił nieznośnego goblina za ucho. Niegrzeczny stwór zawył z bólu, potem wyszarpnął się i uciekł. Wszyscy byli podenerwowani, ale nikt już nie rozmawiał o tym zajściu.

Nazajutrz szli milcząc cały dzień, zmęczeni już wieloma dniami drogi. Pod wieczór znów spotkali psotnika, który wczoraj im dokuczał. Tym razem siedział na kamieniu i płakał. Zarówno Eximus, jak i starszy z trolli nie zwracali na niego uwagi, ale Kajtek usłyszał szloch.

- Kto to? –zapytał – Co się dzieje?

- To ten nieznośny goblin. Dobrze mu tak!- odpowiedział Wojtek, ale młodszy brat odwrócił się w stronę dochodzących dźwięków.

- Co się stało goblinie?- zapytał

- Szukałem jedzenia, ale wszystkie gruszki z mojego drzewa ktoś już zjadł… a ja jestem taki głodny – i znów wybuchnął płaczem – macie może coś, czym moglibyście mnie poczęstować?

- Nie!- odparł starzec – szukaj dalej wstrętny psotniku.

- Ale chyba mamy jeszcze kanapki? – wtrącił niewidomy troll.

- Tak, ale był niemiły i nie możemy mu pomóc – odparł brat.

- Możemy, tylko że wy tego nie chcecie – odparł Kajtek, a po jego policzkach popłynęły dwie małe łzy. Gdy Wojtek to zauważył, niezwłocznie wyciągnął z plecaka przedostatnią kanapkę i wręczył popłakującemu goblinowi. Ten uśmiechnął się przez łzy. Nie wiedział czy najpierw dziękować, czy przepraszać. Bardzo mu się zrobiło wstyd, za to co zrobił dzień wcześniej.

- On jest naprawdę niezwykły- powiedział do siebie Eximus. Niebawem ruszyli w dalszą podróż.

Kolejny dzień wędrówki był wiele spokojniejszy od poprzednich. Rano zjedli ostatnią kanapkę, każdy popił swój kawałek łykiem z ostatniej butelki soku jabłkowego. Wstali z kocyka i szli tak bez przerwy, słuchając śpiewu ptaków i delikatnego szelestu liści poruszanych przez wiatr. Każdy z nich był już bardzo zmęczony, jednak ich serca rozgrzane były nadzieją i wyczekiwaniem na to, co było już coraz bliżej. Najbardziej podekscytowany był Kajtek, bo serduszko podpowiadało mu, że na końcu drogi czeka go coś bardzo miłego. W myślach wyobrażał sobie, cóż takiego będzie tym podarkiem od Eximusa – może to będzie nowy instrument, na którym będzie mógł zagrać znów jakąś wspaniałą melodię wraz z bratem, a może jakiś zwierzak przyjaciel? Zawsze marzył o piesku, jednak nie był pewien, czy dałby radę się nim zaopiekować… Rozmyślał tak cały czas, dzięki czemu droga zleciała mu bardzo szybko.

W końcu dotarli. Na horyzoncie pojawiła się stara, zniszczona chata, a przed nią był zarośnięty ogród. Nic dziwnego, przecież jego właściciel wyruszył w podróż wiele lat temu. Na pierwszy rzut oka było widać, że od bardzo długiego czasu nikogo tutaj nie było. Niewidomy troll czuł, jak jego małe nóżki depczą po gęstej trawie… Po chwili usłyszał skrzypiące, dawno nie otwierane drzwi i poczuł chłód, który wywołał na jego ciele gęsią skórkę. Byli w środku chaty.

Wojtek rozejrzał się po wnętrzu pomieszczenia. Szyby były tak brudne, że widoczność była bardzo słaba. Jednak starzec podszedł w głąb pokoju i wziął coś do ręki z blatu stołu. Nagle w środku zrobiło się czysto i jasno. Okna wyglądały, jakby ktoś umył je dosłownie przed chwilą, a cała reszta jak po gruntownym sprzątaniu. Pomieszczenie miało piękne jasnoniebieskie ściany i solidną drewnianą podłogę. Z boku paliło się w kominku, przed którym stał wygodny fotel i leżał miękki, puchaty dywan. Po drugiej stronie była mała kuchnia z piecykiem, na którym powoli gotował się garnuszek z apetycznie pachnącą zupą. Obok stał stół z krzesłami, na którym już były przygotowane sztućce i naczynia. Ale najciekawsze było pomiędzy częścią kuchenną a wypoczynkową. W samym rogu domu stał wielki stół ze stojakiem, na którym spoczywała gruba, stara księga, a obok niej kociołek. Również właściciel domu znacznie się zmienił – nadal był wysokim starszym człowiekiem z brodą, ale nie był już tak wychudzony. Wyglądał na bardzo zdrowego, a jego ciemnoniebieska szata mieniła się i błyszczała, jakby było na niej tysiące gwiazd. Towarzysz podróży trolli uśmiechnął się.

- Eximus znaczy niezwykły – zaczął – tak w istocie jest. Jestem czarodziejem, który błąkał się po świecie w poszukiwaniu rodziny. Niestety nie znalazłem swoich krewnych, za to w trakcie swojej wędrówki poznałem was. Potraktowaliście mnie najlepiej na świecie, poczułem się jakbym był członkiem waszej rodziny. Tak jak przypuszczałeś Wojtku, potrafię czytać w myślach i wiedziałem o twoich wątpliwościach. Mimo to zwyciężyła miłość do brata. Chciałeś dla niego jak najlepiej i nie potrafiłeś mu odmówić. Natomiast ty Kajtku jesteś najwspanialszą istotą na ziemi. Zaufałeś mi, nie bałeś się trudnej podróży ani jej następstw. Potrafiłeś pomóc nawet tym, którzy nam dokuczali. Dzisiaj chciałbym się Tobie za wszystko odwdzięczyć. Oto mój prezent.

Eximus podszedł do małego trolla i dotknął magiczną różdżką jego oczu. Kajtek poczuł łaskotanie i otworzył oczy.

Widział. Widział wszystko. Widział Eximusa. Widział cały dom czarodzieja i wszystko co w nim się znajdowało. Wszystko było takie kolorowe, takie niesamowite. Zobaczył swojego brata i rzucił mu się w ramiona.

- Jesteś taki piękny – mówił ze łzami w oczach – wszystko jest takie piękne. Nie ma już ciemności, jest światło, jest cudownie!

Trolle były szczęśliwe. Starszy brat pokazywał Kajtkowi otoczenie i opowiadał o wszystkim. Bracia zamieszkali już na zawsze z Eximusem. Czarodziej w końcu odnalazł swoją rodzinę. Wędrówka dla wszystkich szczęśliwie się zakończyła.

Każdy z nas w życiu spotyka ludzi niewidomych. Nie bądźmy niewidomi na krzywdę, na odmienność. Nie bądźmy też źli na innych za to, że nie wszystko widzą, albo że udają że nie widzą. Każdy ma prawo, by dostać szansę. Nie przekreślajmy nikogo, bo sami staniemy się niewidomymi. Przecież jak mawiał czarodziej, źle, kiedy ktoś nie widzi oczami, ale dużo gorzej, kiedy nie widzimy sercem…

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
RobertSZ · dnia 22.05.2020 08:41 · Czytań: 363 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty