Chodząca Dobroć - Kyllann
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Chodząca Dobroć
A A A

Na zewnątrz było jeszcze ciemno, gdy wychodziłem z pracy. Zmęczony, po dwudziestoczterogodzinnej służbie załadowałem swoje rzeczy do auta i ruszyłem w kierunku domu. Słońce dopiero pojawiało się na horyzoncie, droga była pusta, więc spokojnie jechałem, starając się nie przysypiać. Włączyłem radio i zacząłem nucić pod nosem tekst usłyszanej piosenki. Po upływie trzydziestu minut znalazłem się na miejscu i jedyne o czym marzyłem to, aby móc położyć się spać. Gdy tylko otworzyłem furtkę mój czworonożny przyjaciel przybiegł, aby się przywitać, stęskniony, jakby nie było mnie co najmniej dwa tygodnie. Uśmiechnąłem się widząc jego uroczy pyszczek i zastanawiałem się, czy domownicy też kiedyś tak ucieszą się z mojego powrotu. Podszedłem do drzwi jednorodzinnego domu i nacisnąłem na klamkę. 

Wszedłem do niewielkiego pomieszczenia. Zdjąłem moje czarne buty, a kurtkę powiesiłem na wieszaku. Z niecierpliwością oczekiwałem nadejścia lata, aby móc w końcu przestać dusić się w niepotrzebnych warstwach ubrań. Podszedłem do lustra i zacząłem układać swoje jasne włosy i poprawiać okulary. Przejechałem dłonią po swojej brodzie, czując delikatny zarost. Po krótkiej chwili ruszyłem w głąb mieszkania. W domu panowała grobowa cisza, wszyscy prawdopodobnie jeszcze spali. Zegar na ścianie wskazywał godzinę szóstą czterdzieści. Wszedłem do kuchni. Pomieszczenie wypełniały odcienie brązu i szarości. Kremowe blaty i okrągły stół dodawały przytulności temu miejscu. Podszedłem do lodówki, na której znajdowała się kolekcja magnesów z przeróżnych części świata. Wyjąłem mleko i postawiłem na blacie obok. Z jednej z wiszących półek wyciągnąłem płatki kukurydziane i miskę. Może nie był to zbyt pożywny i wykwintny posiłek, jednak w tej chwili mi wystarczał. Po skończonym śniadaniu odłożyłem wszystko na swoje miejsce, a naczynia umyłem. W końcu ruszyłem w kierunku swojego pokoju. Tak właściwie to dzieliłem go z moim bratem, jednak nie był to dla nas żaden problem. Dogadywaliśmy się świetnie, byliśmy praktycznie nierozłączni. Dotarłem do schodów prowadzących wprost do pokoju. Musiałem być cicho, aby nikogo nie obudzić. Wszedłem na górę i przeraziłem się bałaganem panującym w tym miejscu. Było ciemno, ściany koloru grafitu wydawały się praktycznie czarne. W naszym pokoju znajdowały się dwa łóżka, biurko, dwie niewielkie szafy, lustro i szeroki dywan. Zapaliłem jedną z małych lampek, bo nie byłem w stanie odnaleźć drogi do łóżka. Luke spał głęboko, byłem pewien, że nie obudzi go mój powrót. Usiadłem na równoległym łóżku, a do moich nozdrzy dostał się zapach proszku do prania ze świeżo wypranej pościeli w czerwonym kolorze. Wybrałem ją, kierując się barwami mojej ulubionej drużyny piłkarskiej. Odłożyłem okulary na biurko i szybkim ruchem ściągnąłem z siebie koszulkę. Dreszcz zmęczenia przeszył moje ciało, jednak chwilę później znajdowałem się już pod kołdrą i to odczucie zniknęło. Moje mięśnie rozluźniły się i w końcu mogłem odpocząć. 

Obudził mnie donośny głos dochodzący z podwórka. Ledwo udało mi się podnieść powieki, gdy nagle palący strumień światła znów je opuścił. Syknąłem z bólu i ukryłem twarz w poduszce. Nie dość, że byłem niemiłosiernie zmęczony, to w tej chwili również wkurzony. Ponownie, jednak nieco wolniej otworzyłem oczy, aby przyzwyczaić je do światła słonecznego. Zsunąłem z siebie kołdrę i wstałem z łóżka. Mój brat dalej smacznie spał, czego mu zazdrościłem. Podszedłem do okna, a moim oczom ukazał się widok gromady dzieciaków okupujących podwórko. Niedaleko nich, przy drewnianym stoliku siedziała moja rodzicielka, wraz z kilkoma sąsiadkami. Domyśliłem się, że ojciec wraz z mężami owych pań udali się do jego warsztatu samochodowego, którym bardzo się szczycił. Otworzyłem okno.

- Hej – krzyknąłem. - Moglibyście być odrobinę ciszej? 

Sześć par oczu wlepiło we mnie przerażające spojrzenie. Oczywiście, moja mama nie zwróciła nawet na mnie uwagi. Wiedziałem, że to przegrana walka. 

Zamknąłem okno i powlokłem się z powrotem w kierunku łóżka. 

- Znowu przyszły? 

Podskoczyłem z przerażenia. Lucas siedział na łóżku i przecierał dłonią zaspane oczy. 

- Zawsze musisz mnie tak straszyć? – zapytałem już rozbudzony, a moja młodsza o dwie minuty kopia wybuchła śmiechem. 

- Myślałem, że bliźnięta się jakoś ze sobą komunikują, wiesz Paul – zaczął. – Ja się budzę, a wtedy ty dostajesz sygnał do mózgu i no… – próbował zachować powagę, jednak kąciki jego ust wykrzywiały się w uśmiech.

- Widzę, że się wyspałeś, bo humor ci dopisuje – powiedziałem ironicznie, a Luke zaśmiał się serdecznie. 

- Po prostu cieszę się z dzisiejszej imprezy – podniosłem głowę i spojrzałem na bawiącego się komórką brata.

Wiedziałem, że o czymś musiałem zapomnieć. Nasz kumpel organizował ognisko na działce, na które oczywiście obaj zostaliśmy zaproszeni. Przetarłem twarz dłonią i głośno westchnąłem. 

- O rany, to już dzisiaj? – zapytałem. Nie miałem ochoty tam jechać. 

- No dzisiaj, co z tobą? – Lucas spojrzał na mnie zdziwiony. 

Nie odpowiedziałem. Z szafy wyciągnąłem komplet czystych ubrań i ruszyłem w kierunku łazienki. Zegar wskazywał godzinę dziesiątą, więc cud, że udało mi się przespać chociaż te trzy godziny. Zszedłem z powrotem na parter i udałem się do niewielkiego pomieszczenia na końcu korytarza. Miałem w planach tylko krótki prysznic, jednak postanowiłem wziąć gorącą kąpiel, ponieważ chociaż w łazience miałem chwilę spokoju i ciszy. Stanąłem przed lustrem i w akompaniamencie płynącej wody przyglądałem się sobie. Dopiero w tym momencie uświadomiłem sobie o braku okularów, jednak nie przeszkadzało mi to zbytnio. Zagłębiłem się w świecie marzeń, zastanawiałem się, jak to by było mieć przy sobie ukochaną osobę. Brakowało mi bliskości, chciałem jej doświadczać, prawdziwie kochać i być kochanym. Żeby moje serce służyło do czegoś więcej, niż tylko do przetłaczania krwi. Nigdy nie miałem problemu z dziewczynami, same nawet lgnęły do mnie. Oczywiście, podobało mi się to, jednak nie chciałem nigdy związać się na poważnie z żadną z nich. Nie czułem szczerości w ich intencjach, ale można powiedzieć, że traktowałem to jako pewnego rodzaju rozrywkę. Niedawno dopiero dostrzegłem, że brakuje mi tego prawdziwego ciepła. 

 Przejechałem opuszkiem palca po żyłce, która pojawiła się na moim ramieniu. Mimo, że wiedziałem, iż całe życie jeszcze przede mną, że w końcu znajdzie się ta, która mnie pokocha, nie byłem w stanie pozbyć się swoich odczuć. Zakręciłem wodę, która wypełniła już wannę po brzegi i zacząłem się relaksować. Kąpiel zajęła mi trochę ponad godzinę i była chyba najlepszym, co mogło mi się dziś przytrafić. Chyba.

Resztę dnia spędziłem z Lucasem grając w naszą ulubioną grę i gotując obiad. Dużo rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Z rodzicami zamieniłem przez cały dzień może ze dwa zdania. Oboje byli zajęci, zresztą jak zwykle. Około godziny szesnastej zaczęliśmy przygotowywać się na planowaną imprezę. Założyłem moją ulubioną zieloną koszulę i ciemne jeansy. Był maj, więc pogoda dopisywała, zamierzałem wziąć ze sobą tylko lekką kurtkę, żeby móc ubrać się w nią w nocy. Gdy zaczynało robić się ciemno, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy na działkę oddaloną 10 km od naszego domu. Luke zaoferował, że to on będzie kierował, a ja chętnie przystałem na jego propozycję. Jechaliśmy powoli słuchając radiowej muzyki. Dotarliśmy na miejsce po niespełna piętnastu minutach. Naszym oczom od razu ukazała się smuga dymu z palącego się ogniska. Zaparkowaliśmy nieopodal małego domku i wysiedliśmy z auta. Usłyszeliśmy głośną muzykę i śmiechy uczestników zabawy. Ruszyliśmy w ich kierunku. Po chwili naszym oczom ukazał się tłum ludzi tańczących, piekących kiełbaski lub po prostu próbujących przekrzyczeć muzykę w celu nawiązania konwersacji. Dostrzegliśmy też i organizatora całego przedsięwzięcia. 

- Hej chłopaki, fajnie, że wpadliście – krzyknął, ale jego głos nadal był niewyraźny.

- Miło cię widzieć, Carl – odezwał się mój bliźniak, jednak chwilę później nasz kumpel został przejęty przez grupę innych zaproszonych gości.

Zaśmialiśmy się obaj i poszliśmy dołączyć do reszty znajomych nam osób. Zabawa trwała w najlepsze, a czas leciał strasznie szybko. Powoli zaczynało się ochładzać, a niebo robiło się coraz bardziej pochmurne. Obawialiśmy się deszczu, jednak na szczęście pogoda nam sprzyjała.

Nieopodal działki znajdował się niewielki lasek, ledwo zauważalny po zmroku. Około północy goście zaczęli się rozchodzić. Wiatr odegnał chmury, a na nocnym niebie pojawiło się mnóstwo gwiazd. Leżeliśmy na trawie i podziwialiśmy ich urok. Nie wypiłem dużo, więc czułem się w porządku. Luke został poproszony o odwiezienie dwóch koleżanek do domu i niechętnie się zgodził, więc na chwilę musiałem zostać sam. Leżałem tak i rozmyślałem, gdy nagle moim oczom ukazał się niecodzienny widok. Kilka gwiazd złączyło się w jedno i z impetem zaczęło zmierzać w dół. Było to tak niewiarygodne, że aż otworzyłem szerzej oczy i podniosłem się do pozycji siedzącej. Musiałem wyglądać zabawnie, jednak nie zwracałem na to uwagi. 

- Spadające gwiazdy – pomyślałem. 

Ku mojemu, jeszcze większemu, zaskoczeniu rój gwiazd obrał kierunek na właśnie ten malutki lasek, znajdujący się niedaleko. Byłem przekonany, że to wina mojej wyobraźni i spożytego alkoholu. Odwróciłem się i zobaczyłem, że wszyscy pozostali uczestnicy również patrzyli z niedowierzaniem na nocne niebo. Wszystko trwało może kilka chwil. Nagle usłyszeliśmy huk. Ptaki zerwały się do lotu, a blask przedarł się przez korony drzew. Źródło światła nie ustawało, mimo upływu czasu. Siedziałem sparaliżowany i ciężko oddychałem nie wiedząc, co to wszystko ma znaczyć. Ale oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie chciał tego sprawdzić. Na niebie pojawiła się zorza, która nigdy nie występowała w naszym regionie. Nagle koło mnie pojawił się Luke.

- Wszystko w porządku? Co się dzieje? – zapytał wyraźnie zaniepokojony. 

- Nie mam pojęcia, stary – odpowiedziałem. – Ale możemy to sprawdzić

Spojrzałem na bliźniaka, którego wzrok wyraźnie mówił: ,,O nie, pogięło cię”. Wiedziałem i tak, że poszedłby za mną w ogień, więc nie potrafił mi odmówić. Wstaliśmy z ziemi i ruszyliśmy w kierunku ,,świecącego” lasu. Znajomi próbowali nas zatrzymywać, jednak byłem nieugięty. Tyle dobrze, że zabraliśmy ze sobą niewielkich rozmiarów latarkę. Czułem ogromną potrzebę pójścia tam. Czułem, że nic nam nie grozi.

Szliśmy w ciszy kierując się blaskiem dochodzącym z głębi boru. Miałem wrażenie, że prowadzi nas do konkretnego celu. Czułem ucisk w żołądku i gulę w gardle. Czy się bałem? Sądzę, że bardziej obawiałem się rozczarowania, niż tego, co nas mogło spotkać. Luke trząsł się niemiłosiernie i ciągle prosił, byśmy zawrócili, ale nie byłem w stanie tego zrobić. Przeklinałem siebie w duchu za to, jednak bardziej ze względu na brata, niż własne odczucia. Po chwili usłyszeliśmy szelest liści i zamarliśmy w bezruchu. Promień, rozświetlający nam drogę, prowadził właśnie w tamtym kierunku. Szliśmy dalej, patrząc pod nogi i starając się nie zwariować. Kolana miękły mi z każdym krokiem. W końcu, dotarliśmy do małej polany w samym sercu owego lasku. Przysięgam, że spodziewałem się wszystkiego, ale nie byłem przygotowany akurat na to, co tam zobaczyliśmy. 

Na trawie leżała dziewczyna. Musiałem mocno zmrużyć oczy, aby dostrzec jej sylwetkę w tak mocnej fali światła. Luke złapał mnie za ramię i delikatnie pociągnął. Odrzuciłem jego dłoń i poleciłem skinieniem głowy, aby poczekał w miejscu, w którym się znajdowaliśmy, jeśli nie chce podejść bliżej. Ruszyłem sam, a im byłem bliżej, tym promieniowanie stawało się słabsze. Złotowłosa dziewczyna ubrana była cała na biało, jednak jej odzież została ubrudzona przez błoto i trawę. Miała delikatną, koronkową sukienkę. Na jej nogach nie dostrzegłem żadnych butów, co było dość zastanawiające. Łydka została opleciona cierniem. Krwawiła. 

Zamknąłem oczy. Miałem wrażenie, że to tylko sen, ale to działo się naprawdę. Odwróciłem się w stronę brata, który z odległości kilku metrów, z otwartymi szeroko ustami przyglądał się dziewczynie. Nadal odwrócony, wyciągnąłem dłoń w oczywistym kierunku. Mój gest sprawił, że nastała ciemność. Jedynie księżyc i gwiazdy oświetlały teraz polanę. A najbardziej dziewczynę i mnie, stojącego metr od niej. Dobrze, że miałem przy sobie jeszcze latarkę, której użyłem, aby na spokojnie przyjrzeć się kobiecie. Kucnąłem i przeżyłem największy szok, jaki chyba tylko mogłem sobie wyobrazić. Miałem przed swoimi oczami prawdziwego anioła.

I nie, nie mówię tego w przenośni, chociaż faktycznie była bardzo urodziwą istotą. Jej złote włosy lśniły pomiędzy kępkami trawy. Na głowie miała wianek ze świeżych, jasnych kwiatów. Oddychała spokojnie, a jej delikatne, bladoróżowe usta odróżniały się od śniadej karnacji. Powieki miała opuszczone, a na połowie twarzy występowały srebrne i białe, przeplatające się ze sobą plamki. Była nieprzytomna, z otwartą, krwawiącą raną na nodze, a i jeszcze nie mogę pominąć faktu posiadania przez nią białych, lśniących, pierzastych skrzydeł.

Tak, dobrze przeczytałeś, Drogi Czytelniku. Czytałem w książkach dużo o takich stworzeniach, jednak nie wierzyłem w ich istnienie. Kto by uwierzył?

- O rety – powiedziałem na głos i szybko podniosłem się z ziemi.

Luke podbiegł do mnie i zaczął szarpać moją rękę.

- Proszę cię, Paul – mówił łamliwym głosem. – Uciekajmy stąd – prosił rozpaczliwie.

A ja? Stałem jak skamieniały. Serce waliło mi jak dzwon. Chciałem pomóc dziewczynie, jakoś nie czułem strachu. Chwyciłem dłoń brata i zacząłem go uspokajać, jednak na niewiele się to zdało. Staliśmy przecież tak w ciszy, w środku lasu, przy niebiańskiej istocie, bo czemu by nie. 

Prawie dostaliśmy zawału, gdy dziewczyna nagle otworzyła oczy i objęła nas przerażającym spojrzeniem. Jej tęczówki były srebrne i lśniły w blasku księżyca. Próbowała wstać, jednak ból jej to uniemożliwił. Była widocznie równie zdziwiona i przestraszona, co my. Luke schował się za mną i czekał na rozwój wydarzeń. Anielica rozłożyła skrzydła i wciąż nie odrywała od nas wzroku. Postanowiłem coś z tym zrobić. 

- Nie szukamy kłopotów – zacząłem, unosząc ręce. – Jesteśmy tylko zwykłymi chłopakami, możemy ci pomóc – sam nie uwierzyłem w to, co powiedziałem. 

Luke dał mi kuksańca w plecy. Zignorowałem to i zrobiłem krok do przodu, a dziewczyna natychmiast wydała z siebie syknięcie, ukazując nam dwa małe kły. 

- Ale po co te nerwy – powiedziałem, gdy oblała mnie fala gorąca. – Chcę tylko cię uwolnić od raniącej rośliny – wskazałem palcem na krwawiącą nogę, a zarazem źródło cierpienia dziewczyny. Zamknęła usta i przechyliła głowę, lustrując mnie od góry do dołu. Poczułem się pewniejszy i zrobiłem następny krok, który nie wywołał kolejnej dezaprobaty.

Przyklęknąłem przy nogach dziewczyny i wyciągnąłem dłoń w jej stronę. Skuliła się jeszcze bardziej i schowała twarz za kolanami. Delikatnymi ruchami ściągałem cierń, nie zważając na kłucie i ból. Rana na łydce nie przestawała krwawić, a moje dłonie trzęsły się coraz bardziej. W końcu istota została uwolniona. 

- Widzisz, tak chyba lepiej – powiedziałem, podnosząc się z ziemi. – Potrafisz mówić? – to pytanie lepiej brzmiało w mojej głowie, ale już padło, więc nie było odwrotu. 

Dziewczyna spojrzała na mnie i znowu przekręciła głowę. Była naprawdę piękna. 

- Tak, potrafię – odparła tak słodkim i delikatnym głosem, że aż kolana się pode mną ugięły. Otrzepała się z liści i próbowała wstać.

- Kim jesteście? – zapytała, patrząc prosto w moje błękitne tęczówki. Była niewiele niższa ode mnie i dobrze zbudowana. 

- Jestem Paul, a to mój brat Lucas – odpowiedziałem całkowicie wyluzowany i wskazałem na stojącego już, obok mnie, brata. – Jednak, to chyba my powinniśmy o to zapytać. Nie wyglądasz na zwykłą nastolatkę. – dodałem, przyglądając się złożonym skrzydłom dziewczyny. Uśmiechnęła się. 

- Zwą mnie Chodząca Dobroć – odparła dumnie. – Masz rację, nie pochodzę z waszego świata. – dodała, jakby to było coś zupełnie normalnego.

- Jesteś aniołem? – zapytał Luke, już pogodzony z zaistniałą sytuacją. 

- A na co wyglądam? Kucyka Pony? – odparła Dobroć i wybuchła śmiechem. 

Ja również nie wytrzymałem i zacząłem się histerycznie śmiać. Zauważyłem, że rana po cierniu została wygojona i dziewczyna mogła spokojnie stać, nie czując bólu. Nawet mnie to nie zdziwiło. Czułem zmęczenie i chyba gorączkowałem. Mieliśmy nagle mnóstwo pytań do Chodzącej Dobroci, jednak ona tylko się uśmiechała i prosiła, abyśmy nikomu nie powiedzieli o spotkaniu z nią. Oczywiście zgodziliśmy się, nie mieliśmy innego wyboru. Obiecała odprowadzić nas kawałek przez las, abyśmy nie zbłądzili po ciemku.

- Chociaż tak mogę podziękować za pomoc – powiedziała, gdy znajdowaliśmy się już niedaleko działki i zwróciła się w moją stronę. – Głos w twoim sercu dobrze wiedział, dokąd prowadzi. Słusznie zrobiłeś, że go posłuchałeś – uśmiechnąłem się na jej słowa. Jednocześnie poczułem żal, że tak wspaniała przygoda kończy się. 

- Tam, gdzie się pojawiam, czynię dobro – zaczęła. – Jeśli macie do mnie jakieś prośby, jeśli czegoś wam brakuje, mówcie, a sprawię, że to dostaniecie – odparła spokojnym tonem i rozłożyła ręce. 

Spojrzałem na brata, jednak on stał z opuszczoną głową, ignorując pytanie dziewczyny. Nie zamierzałem pójść w jego ślady.

- Ja mam tylko jedną prośbę – powiedziałem, a dziewczyna natychmiast spojrzała w moim kierunku. – Chciałbym cię kiedyś jeszcze zobaczyć – odparłem prawie szeptem.

Uśmiechnęła się szeroko i pstryknęła palcami, ale, tak wtedy myślałem, nic się nie stało. Odwróciła się i machając nam oddaliła się w głąb lasu. Poczułem dziwne mrowienie w okolicach żołądka. Luke położył mi dłoń na ramieniu i zachęcił do powrotu do domu. 

Gdy wróciliśmy na działce nie było już nikogo. Powoli robiło się już jasno, słońce pojawiało się na horyzoncie, a delikatny wiatr otulał nasze zmęczone ciała. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w kierunku domu. Dopiero zaczynało do mnie docierać całe wydarzenie wczorajszej nocy. Wyczerpani od razu położyliśmy się spać. Później nie rozmawialiśmy już o tym, co nas spotkało. Miałem wrażenie, że tylko ja pamiętałem ją tak dobrze. A właściwie, że w ogóle o niej pamiętam.

Od tamtej pory nie czuję już pustki. Miałem lukę w sercu, którą ona zdołała zapełnić. 

Spełniła moją prośbę. 

Każdej nocy śni mi się piękna, złotowłosa dziewczyna, w białej sukience i z wiankiem na głowie. 

A na imię jej Chodząca Dobroć. 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kyllann · dnia 02.06.2020 09:41 · Czytań: 726 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
wiosna dnia 02.06.2020 22:55
Cytat:
Zdją­łem moje czar­ne buty, a kurt­kę po­wie­si­łem na wie­sza­ku. Z nie­cier­pli­wo­ścią ocze­ki­wa­łem na­dej­ścia lata, aby móc w końcu prze­stać dusić się w nie­po­trzeb­nych war­stwach ubrań. Pod­sze­dłem do lu­stra i za­czą­łem ukła­dać swoje jasne włosy i po­pra­wiać oku­la­ry. Prze­je­cha­łem dło­nią po swo­jej bro­dzie, czu­jąc de­li­kat­ny za­rost.

Czy te zaimki są konieczne? Ogólnie, moim zdaniem, nadużywasz ich w tekście.

Cytat:
Obu­dził mnie do­no­śny głos do­cho­dzą­cy z po­dwór­ka. Ledwo udało mi się pod­nieść po­wie­ki, gdy nagle pa­lą­cy stru­mień świa­tła znów je opu­ścił. Syk­ną­łem z bólu i ukry­łem twarz w po­dusz­ce.

Znów? A kiedy był ten pierwszy raz? I nie rozumiem, jeśli je palący strumień opuścił, to dlaczego bohater syczy z bólu?
Cytat:
Na nie­bie po­ja­wi­ła się zorza, która nigdy nie wy­stę­po­wa­ła w na­szym re­gio­nie. Nagle koło mnie po­ja­wił się Luke.

Myślę, że warto jeszcze dopracować tekst. Powyżej zacytowałam tych kilka drobiazgów, ale jest ich więcej. Przyznam, że wstęp dość długi i nudny, nie wniósł nic do opowieści. Poza tym anioł, który syczy i ukazuje kły... brrrrrr:)
Witam na portalu i pozdrawiam.
MariaWeronika dnia 17.06.2020 22:45
Ciekawy pomysł, choć myślę, że robiłby większe wrażenie, gdyby był krótszy, bardziej skondensowany.
Zgrzytnęło mi kilka rzeczy
Jest za dużo zaimków dzierżawczych, wiele zbędnych.
Często łączysz zdania słowem "który/która itd.". Często można by je zastąpić imiesłowem. Tekst jest wtedy bardziej płynny.

Cytat:
Do­pie­ro w tym mo­men­cie uświa­do­mi­łem sobie o braku oku­la­rów

Chyba "uświadomiłem sobie brak okularów"


Cytat:
- Po pro­stu cie­szę się z dzi­siej­szej im­pre­zy – pod­nio­słem głowę i spoj­rza­łem na ba­wią­ce­go się ko­mór­ką brata.
Wygląda to jak atrybucja, czyli sugeruje, że powiedział to bohater, a nie Lucas.

Przyjrzałabym się też krytycznie przysłówkom i przymiotnikom - wiele z nich jest zbędnych.

Pozdrawiam
Tomasz R.Czarny dnia 18.06.2020 10:44 Ocena: Przeciętne
Zgadzam się z przedmówcami. Powtórzenia i zaimkoza zgrzyta jak piach w zębach. Wstęp długi i nudny, wręcz zniechęcający do dalszego czytania. Musiałem się zmuszać aby dotrwać do końca.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty