Ze starych dziejów Wałbrzycha 5 (Epilog "kariery" wałbrzyskiego architekta - Kazjuno
Proza » Obyczajowe » Ze starych dziejów Wałbrzycha 5 (Epilog "kariery" wałbrzyskiego architekta
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

Rozdział 52 W majestacie przywilejów

Pijana, o bujnych włosach blondynka, koleżanka pięknej Iwony oraz naczelny architekt Baj, zostali wepchnięci do pokoju przez prowadzącego ich pod ręce Jacka Skólskiego.

– Zaraz do was przyjdziemy z posrebrzanym kubełkiem francuskiego szampana – powiedział Kulomiot, puszczając do szefa oko. – A ty siadaj i cierpliwie poczekaj – pchnął, wywracając dziewczynę na małżeńskie łoże, będące centralnym meblem w hotelowym pokoju. Zabawa będzie na całego – dodał, po czym pochylił się nad uchem swego szefa i szepnął – teraz się bierz za jej dupę.

– O czym wy rozmawiacie? Gdzie ja jestem? – obruszyła się dziewczyna. Podniosła się na łokciach zatopionych w wykrochmalonej bieli, przed chwilą jeszcze starannie zasłanego posłania. Twarz miała przykrytą lokami włosów.

– Jesteś smarkulo z mężczyzną w Orlinku, w luksusowym hotelu, w Karpaczu – wyjaśnił naczelny Wydziału Architektury, zamykając drzwi za Sokólskim i przekręcając w zamku klucz.

– Niech pan odda klucz! Nie zostanę sama z panem – zaprotestowała seksowna Jagoda, zarzucając ruchem głowy bujną fryzurę i odsłaniając przykryte włosami oczy.

– Zobacz, jakie otaczają cię piękne widoki – pokazał, Baj wskazał ręką olejny amatorski obraz, przedstawiający przypominające raczej psy owce na tle zarysów góry Śnieżki. Po partacku wykonane malowidło wisiało na ścianie, pokrytej różanymi deseniami, gdzieniegdzie napuchniętej tapety. – Dam ci stówę, ale masz być miła – wyciągnął z kieszeni spodni czerwonawy, wymięty banknot.

– Chce pan zrobić ze mnie pospolitą kurwę?… Gówno! Nie wejdę z panem do łóżka. Śpię na podłodze – powiedziała dziewczyna.

– To jest podwójne łoże. Jak chcesz, możesz spać osobno.

– Gdzie jest Iwona ? Niech ją pan zawoła.

– Pierdoli ją Kulomiot – powiedział przyczajony Baj, podchodząc do blondynki wolnym krokiem. – Stówa ci mało, ty zdziro. Twoja matka zarabia jako sprzątaczka tysiąc dwieście przez miesiąc, a ty rżniesz damę?

– Co za Kulomiot! Gada pan od rzeczy – zaniepokojona wpatrywała się w zbliżającą się zwalistą postać.

Zadany jej na odlew cios ciężką dłonią w twarz, ponownie zarzucił jej gęste włosy, zasłaniając oczy. Potrząsnęła głową, jakby chciała zrzucić z niej niewidoczny balast. Intruz, rzucając się na dziewczynę, przygniótł ją swym ciężarem do pościeli. Chciała krzyczeć, lecz wielka dłoń Baja utrudniała nabranie powietrza.

– Drapiesz, kurwo? – poderwał się i złapał swój przeorany paznokciami policzek. – Zabiję cię – syknął z nienawiścią.

Baj wykonał zaciśniętym kułakiem potężny zamach.

– Dobrze… Zgadzam się, tylko nie bij – zaskomlała, wpatrując się w pięść wiszącą nad twarzą.

– To ściągaj majty suko – powiedział groźnie. – Dostaniesz pięćdziesiąt, jak będziesz dobrze ruszała dupą. Stówa to za dużo – dodał i zaczął rozpinać rozporek.

* * *

– Co się panu stało towarzyszu naczelny? – wystraszyła się sekretarka nazajutrz, gdy szef energicznie otworzył drzwi.

– Zaatakował mnie zdziczały kot – odpowiedział Baj kobiecie wpatrującej się w przyklejony plastrami opatrunek na twarzy.

– Co z kosztorysem? Zatwierdzony?

– Tak towarzyszu naczelny. Inżynier Skólski kazał położyć go na pana biurku.

– Proszę go do mnie wezwać i niech nam nikt nie przeszkadza. – Od dzisiaj mianuję go oficjalnie swoim zastępcą.

Do drzwi gabinetu naczelnego rozległo się, pukanie stłumione grubą warstwą gąbki obitej skajem.

– Wejść! – krzyknął Baj, nalewając do stojących na biurku kieliszków wódkę.

Na widok Skólskiego uśmiechnął się, połyskując srebrnym zębem.

– Koronkowa robota Kulomiot – wyciągnął do podwładnego napełniony kieliszek.

– Zaciął się pan przy goleniu? – zapytał Skólski.

– Gdzie rżnie się drzewa, tam wióry lecą. He, he, he. Ale wypijmy za sukces – podniósł Baj kieliszek. – No to siup w ten głupi dziób – powiedział i przełknął wódkę, bacząc z przymrużonym okiem, czy Sokólski sumiennie opróżnia swoje szkło. Z blatu biurka podniósł maszynopis kosztorysu. – Powiedz Kulomiot, jak cię tu, kurwa, nie lubić? Jesteś zbawicielem. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Uratowałeś Wałbrzych... A jak ci Molenda nie da talonu na nową lambrettę, to mu osobiście nakopię do dupy. Ale mów jak było.

– Ta smarkata blondynka pana podrapała? – zapytał Skólski, wpatrując się w przełożonego.

– Dlatego z Molendą wyjechaliśmy wcześniej. Nie chcieliśmy robić obciachu przy docencie, ale tą gówniarę dobrze pojebałem. Tylko mi się kurwiszon nad ranem porzygał do łóżka. Ale mów jak było u ciebie i Młodyńca?

– Leszka?… Tak, jestem z docentem po bruderszafcie, wlał dziewczynom do kielichów johimbinę. Jak rżnąłem piękną Iwonkę, to zadzierała nogi, jakby chciała biegać po suficie. Widzi pan, jakie to jednak kurwy? Ta Mariola jeszcze parę dni temu płakała, że jej miłość do mnie będzie trwała do grobowej deski. A przez ścianę słyszałem, jak rżnęła się z Młodyńcem.

– Ha, ha, ha, ha – zaśmiał się Baj. – A co może byś chciał, żeby ci kurwa całe życie żarła z rączki? Zaczekaj no Kulomiot – nagle naczelny inżynier spoważniał. – Czy to prawda, że ta młoda Ewka ma dopiero czternaście lat?

– Wygląda na szesnastkę, ale może jest młodsza – odpowiedział Sokólski.

– To brawo! Mamy go. Wolańczyk będzie siedział. Do szesnastego roku życia na piździe trzyma łapę prokurator. Teraz podpisze nam lojalkę, albo kryminał za gwałt na nieletniej.

– On z tą gówniarą? Fakt, ma szczeniara duże duże piersi, ale głowę daję, że to jeszcze cnotka. Jak z nią zatańczyłem, nie dawała się przytulić. Jakby się bała, że przez ubranie dotknę ją kutasem.

– Nie bądź takim wielkim znawcą – skrzywił się Baj. – Wolańczyk był z nią w sam pokoju. Mógł ją pierdolić.

– Znam go trochę lepiej od pana. Głowę daję, że jej nie ruszył. Panie naczelny. On nawet nie złapał jej za rączkę. Słyszałem, jak jej rano prawił o etyce kościelnej i o nowych kierunkach w sztuce.

Rozdział 53 Schyłek Handlowca – matecznika architektów

Zabójstwo Denisa na klatce schodowej, przed wejściem do Handlowca i kilka bójek wewnątrz lokalu, nie spowodowały jego zamknięcia. Co najwyżej przesądziły o pogorszeniu się samopoczucia Jacka Skólskiego i jego kolegów. Nastrój rozrywkowego lokalu, który po otwarciu stwarzał wrażenie wykwintnego klubu, zaczęło psuć coraz mniej eleganckie towarzystwo.

Tydzień po eskapadzie architektów z dziewczynami do Karpacza, do zarezerwowanego stolika dostawiono drugi. W męskim gronie, postrzeganym przez wałbrzyszan jako elita towarzyska, pojawił się młodszy od nich postawny blondyn. Ten elegancki i zarazem przystojny mężczyzna, wydawał się zachowywać powściągliwiej od starszych kolegów, swobodnie czujących się w Handlowcu. Zaciekawił on najmłodszą Ewkę towarzyszącą wraz z koleżankami architektom. Piękna Iwona, dwa razy obrzuciła go uwodzicielskim spojrzeniem. Także zgwałcona przez Baja Jagoda nieśmiało przyglądała się jego nowej garderobie, zakupionej w dewizowym sklepie pekao.

– Co to za jeden ten Andrzej? Jakiś taki dystyngowany. Uważa się za lepszego, czy co? – zastanawiała się w toalecie piękna Iwona, poprawiając przed lustrem makijaż.

– On się nazywa Wasecki. Niedawno zaczął z nimi pracować, chyba jest nowym inżynierem. – Ten facet, to ma gest. Od razu rzucił na stół dwieście złotych i powiedział, że forsę przeznacza na przepłukanie gardeł – powiedziała Jagoda, rozczesując szczotką kłęby puszystych włosów. Widziałaś? Jak otworzył portfel, miał w nim dolary. Musi mieć kasy jak lodu.

– Ty mogłabyś się nim zainteresować. Gdybym nie była z Jackiem, sama bym się za niego wzięła.

– Wierzysz Jackowi Skólskiemu? Temu alfonsowi? Nie widziałaś, jak oni wszyscy gapią się na Alinkę – siostrę Jarka Menowskiego? Tego kolegi Koryckich, co dostał ciężki wyrok więzienia – dodała, widząc zaskoczenie na twarzy Iwony.

– Która to jest? – z nutą oburzenia zapytała Iwona.

– Taka czarnula. Siedzi niedaleko naszego stolika. Twój Jacuś zachowuje się, jakby chciał ją poderwać – wyjaśniła seksowna Jagoda.

– To niemożliwe, nie jest chyba takim skurwysynem.

– Nie wiesz, że jest alfonsem bez skrupułów? Tę eskapadę do Karpacza oni z góry ukartowali. Szkoda mi było Marioli. Kiedy zniknęłaś z Jackiem z dancingu, ona doznała szoku. Co najmniej godzinę płakała. Ten „wielki profesor” Młodyniec ją wykorzystał. Najpierw Mariolę upił do nieprzytomności, a potem, jak nas zawieźli do Orlinka, zawlókł do pokoju i robił z nią, co chciał. Taki zwyrodnialec, to znalazłby przyjemność, nawet gdyby pieprzył trupa.

– Macie miny, jakbyście w sraczu zawiązały zdradzieckie przymierze – zwrócił się Skólski do Iwony i zgwałconej przez Baja koleżanki, kiedy dziewczyny powróciły do stolika.

Andrzej Wasecki prychnął śmiechem. Rozbawił go widok zawziętej miny, patrzącej złowrogo na architekta najpiękniejszej wałbrzyszanki – kolejnej uwodzicielskiej zdobyczy starszego kolegi.

Gwar głosów na sali dancingowej przerwało rytmiczny odgłos perkusji. W równomierne takty bębna włączyły się przeciągłe, tony altowego saksofonu i gitarowe akordy argentyńskiego tanga. Z sąsiednich stolików podnosiły się zmierzające w stronę parkietu pary. Z fotelika podniósł się młody inżynier, z którego twarzy nagle znikło rozbawienie. Ku rozczarowaniu siedzących razem z architektami dziewczyn, żadnej z nich nie poprosił do tańca. Skierował się do siedzących obok towarzyszek braci Koryckich. Szarmancko się ukłonił Alince Menowskiej. Dziewczyna wstała i ruszyła z błąkającym się na twarzy uśmieszkiem zadowolenia w stronę parkietu.

– Będę chciała z tobą poważnie porozmawiać – zwróciła się zdenerwowana Iwona do patrzącego na nią podejrzliwie zastępcy naczelnego architekta – powiedziała to głośno, by usłyszał ją mimo dźwięków rozpoczętej melodii.

– Dobrze, to jutro o wpół do komina, przed zegarową wieżą... A tak na serio, to złożyłem poważne zamówienie na treściwą zakąskę i schłodzoną wódeczkę – odpowiedział z ironią.

– Ja nie żartuję – powiedziała Iwona, wpatrując się Skólskiemu w oczy – chciałam ci coś wyznać.

– Jeśli szukasz spowiednika, to szukaj go w swoim kościele parafialnym. Ksiądz w konfesjonale chętnie wysłucha twoich gorzkich żali i intymnych sekretów – odszczeknął architekt.

– No nareszcie! Na horyzoncie pojawiła się wódka.

Kelner odziany w czarny garnitur, niosący na tacy tatarskie befsztyki i oszronioną półlitrówkę z kieliszkami, był wyraźnie podpity. Górując nad tańczącymi wzrostem, wzbudzał respekt mocną budową i groźnie patrząc na zawadzające mu osoby, przepychał się wokół parkietu. Kołyszący się w rytmie tanga młodzi ludzie ustępowali, ustępując jego rosłej postaci. Zamiast przepraszać, mruczał coś pod nosem i odgarniał tańczących wolną ręką, jak pływak zagarniający wodę.

– Z drogi – przemówił kelner do zgrabnej dziewczyny, dającej popis solowego tańca.

Tancerka przesuwała się zbyt powoli, nie chcąc zakłócić rytmicznej sekwencji tanecznych kroków.

– Przepuść mnie szprotko – ponowił żądanie niskim barytonem.

Chciał wykonać wiosłujący ruch, by usunąć tancerkę, kiedy na swoim przedramieniu, ze zwisającą z niego wykrochmaloną ściereczką, poczuł opór i zaciskającą się dłoń. Przed kelnerem, który z racji słusznej postawy i podwyższonego działaniem alkoholu subiektywnego przekonania o władzy nad konsumentami, pojawiła się zapora. Wyrósł przed nim rozrośnięty w barkach chłopak o umięśnionej twarzy, był o pół głowy od niego niższy.

– Co się frajerze rozpychasz – powiedział.

– Zjeżdżaj gnoju, niosę zamówienie.

– Sram na twoje zamówienie – odezwał się chłopak. Przeproś dziewczynę.

– Ty pętaku! Zaraz się z tobą porachuję – ze złością powiedział kelner.

– To już – powiedział oponent.

Ku zaskoczeniu przyglądających się zajściu świadków, chłopak uderzył od dołu tacę. Flaszka wódki, befsztyki tatarskie z kieliszkami oraz widelce i noże wyleciały w powietrze. Wysoki kelner, nagle uwolnioną od niesionego zamówienia prawą ręką, wykonał zamach. Chciał zdzielić intruza w twarz. Lecz obrońca tancerki okazał się szybki jak błyskawica. Lewą dłonią pociągnął do siebie przedramię kelnera z wiszącą na nim wykrochmaloną ściereczką. Rozległo się klaśnięcie zderzenia: wystrzelonej prawej pięści chłopaka z oburzoną twarzą wysokiej postaci w czerni. Wywracał się kelner w akompaniamencie tłukącego się szkła i spadającej wódki z talerzami i kieliszkami,.

Siedzący przy stolikach poderwali się na nogi. Muzycy przestali grać. Powstało zamieszanie. Wokół kelnera, którego czarny garnitur mógł uchodzić za strój żałobny, rozciągniętego na parkiecie jak umarlak, zagęścił się tłumek gapiów.

Kordon ciekawskich rozepchnął, z trudem przeciskając się do środka, masywny wykidajło w szarym, gdzieniegdzie błyszczącym od wyświechtania ubraniu. Był emerytowanym specjalistą od bicia przesłuchiwanych przez UB podejrzanych. Na jego, przypominającej goryla, poznaczonej paroma bliznami twarzy, widać było zdenerwowanie. Po zabójstwie Denisa jego dawny przełożony, kapitan bezpieki – obecny dyrektor pedetu – chciał go zwolnić. „Ty jesteś już za stary, żeby sobie radzić z chuliganami” – usłyszał niedawno od dyrektora. Zaskoczony ochroniarz, w leżącym kelnerze rozpoznał swego szwagra, z którym przed rozpoczęciem dancingu, w kuchennym zapleczu Handlowca wypili po dwie setki wódki.

Przy rozciągniętym na parkiecie kelnerze klęczał na jednym kolanie kolega sprawcy nokautu – syn bogatego cukiernika. Był wielbicielem i zarazem sponsorem, zakrapianych alkoholem rozrywek, fundowanych, posiadającemu magiczną siłę ciosu, Lutkowi Kołodnikowi, którego pechową ofiarą był teraz kelner. Swą rosnącą sławę, debiutujący w Handlowcu Lutek, potwierdził, niedawno podważając renomę Jarka Menowskiego. Jarek uderzony w mrocznym zaułku za empikiem szybkim ciosem Kołodnika zachwiał się na nogach i… nie podjął walki.

Chłopak, trwoniący pieniądze z cukierniczo piekarskiego interesu rodziców, na swojego idola i ochroniarza, był dumny i wystraszony. Sam przed chwilą poszczuł podnieconego alkoholem Lutka. „Jebnij temu chamowi” – powiedział i wskazał na kelnera bezceremonialnie przepychającego się przez parkiet.

Teraz, z zatkanego częściowo kciukiem otworu butelki spryskiwał twarz leżącego wodą mineralną. Pobladły szwagier wykidajły zdawał się budzić z ciężkiego snu. Syn cukiernika podniósł go za kark do pozycji półleżącej.

– Józek! Kto cię uderzył? – szczeknął podobny do goryla wykidajło.

Kelner rozglądał się niepewnie po twarzach otaczających go uczestników dancingu.

– Co tu jest grane? – przemówił.

– Chyba się poślizgnąłeś na mydle – odezwał się syn cukiernika.

Nikt, z przyglądających się incydentowi gapiów, nie ośmielił się zakwestionować cynicznego łgarstwa. Zaprezentowany, przed paroma minutami, przez jego kolegę cios o piorunującej sile i szybkości, wzbudził lęk i grozę.

– Scena rodem z amerykańskiego westernu – powiedział Andrzej Pasecki, odprowadzając pod rękę do stolika, pobladłą Alinkę Menowską.

– To już się zrobiła podrzędna speluna – oburzył się Wolańczyk.

– Kogo tu wpuszczają? – zdenerwował się Jacek Skólski, strzepując z obrzydzeniem z kołnierza marynarki maziowatej konsystencji odprysk surowego mięsa. – Nie, tego nie można tolerować – dodał z oburzeniem.

Koniec tego epizodu.

PS Uwaga! Uwaga! 

Szanowni czytelnicy, tej kontrowersyjnej opowieści o Wałbrzychu i dawnych dziejach tego miasta. Już wkrótce ukaże się sensacyjny cykl o najbogatszej Polce! Tak, tak, o tej która zrobiła zawrotną karierę w USA, osiągając miliardową fortunę w dolarach. Chyba się domyślacie o kogo chodzi. Pewnie o tym nie wiecie, ale jeden z bohaterów, który się pojawił w powyższym odcinku, był jej bratem. (Napisałem był, bo się zabił w samochodowym wypadku. Cóż, lubił szybką jazdę...). 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kazjuno · dnia 02.07.2020 11:30 · Czytań: 485 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty