2. Przecinając Linie: Pierwsza przecięta nić - MarcinD
Proza » Fantastyka / Science Fiction » 2. Przecinając Linie: Pierwsza przecięta nić
A A A

Przecinając Linie: 2. Pierwsza przecięta nić

Przez chwilę patrzyłem na ekranik, odczytując treść Wezwania. Tak, jak przeczytałem w podręcznikach, informacje w nim były dość szczątkowe. Ograniczały się tak naprawdę do ilości Dusz, które mają zostać Odcięte - w tym przypadku jedna - oraz miejsca. Miałem możliwość kliknięcia przycisku "Odrzuć", ale szczerze mówiąc wątpiłem, czy ktokolwiek i kiedykolwiek z tego skorzystał. Oczywiście kościanym palcem wybrałem przycisk "Wybierz". Natychmiast ekran wypełnił się mapą mojego obszaru, z wyraźną, czerwoną kropką. Wiedziałem teraz, co musiałem zrobić. Oparłem dwa palce na ekranie i przesuwając palce od siebie zacząłem powiększać mapę coraz bardziej i bardziej. Zaczęły pojawiać się już konkretne kontury. Województwo. Miasto. Dzielnica. Ulica. Budynek. Ośrodek opieki paliatywnej. Gdy jeszcze powiększyłem mapę, ta zmieniła się w plany budynku. Na niebieskim, pokrytym siatką tle widziałem wyraźne, białe linie ścian. Dostrzegłem również przesuwające się okręgi - domyśliłem się, że to różnego rodzaju ruchome obiekty. Od niektórych wychodził niewielki, a czasem całkiem długi, szary, rozszerzający się stożek - wiedziałem więc, że te obiekty były Żyjącymi. Wiedziałem, że nie byli w stanie mnie zauważyć, ale samo pojawienie się mnie w konkretnym miejscu zawsze łączyło się z pewnymi efektami wizualnymi. Przesunąłem szybko ekran do konkretnej sali. Wyraźnie widziałem schematyczny rysunek łóżka, Ciała z Duszą na nim, w rogu kwiatek, dwa krzesła. Drzwi były zamknięte, przy łóżku była jakaś aparatura, najpewniej do monitorowania funkcji życiowych. Cóż, już niedługo. Wskazałem palcem jeden z rogów pomieszczenia, tuż przy oknie, z daleka od drzwi. Przytrzymałem palec dociśnięty do ekranu i gdy tylko pojawiło się niewielkie menu, wybrałem opcję "wybierz punkt przeniesienia". Kliknąłem go i w ułamku sekundy znalazłem się w wybranym miejscu.
 
Przeniesienie było tak szybkie i niespodziewanie, że aż mnie to zaskoczyło. Nie od razu utrzymałem równowagę, zrobiłem krok w tył, oparłem się o parapet okna i przysiadłem na nim za moment. Z góry nade mną usłyszałem cichy trzask, gdy spojrzałem pod sufit, zobaczyłem, że przysiadając, pociągnąłem delikatnie firankę, jedna z żabek nie wytrzymała napięcia materiału i puściła z trzaskiem, nieznacznie rozdzierając delikatny materiał. Pokręciłem głową, karcąc się w myślach. W końcu stanąłem pewnie i podszedłem do łóżka. Leżała na nim wątła, siwa zupełnie staruszka. Cieniutka kołdra zakrywała ją od pasa w dół, a spod koszuli w stronę aparatury wychodziły kable. Na ekranie widziałem linię, która rytmicznie podrygiwała, wskazując powolne tętno. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale nie widziałem jeszcze Duszy, najwyraźniej miałem trochę czasu. Podszedłem bliżej łóżka, popatrzyłem ciekawie na jej twarz. Oczy były zamknięte, twarz była pokryta licznymi zmarszczkami. Usta, lekko otwarte, łapały ostatnie oddechy, mimo, że pod nosem przechodziła rurka z tlenem. Nagle kobieta otworzyła oczy gwałtownie i spojrzała wprost na mnie. Było to na tyle nieoczekiwane, że aż cofnąłem się o krok, zaskoczony. Robiąc krok w tył trąciłem krzesło, które przesunęło się z hałasem, a ja zamarłem w bezruchu, nieco wystraszony. Rozejrzałem się i zakląłem w myślach. Jak na pierwszy raz, zostawiłem za sobą sporo śladów.
 
Kobieta tymczasem popatrzyła na krzesło z lekką obawą, ale zaraz potem delikatnie się uśmiechnęła. Popatrzyła w stronę krzesła i nieco usiłowała podnieść się na łóżku.
- A więc przyszłaś po mnie - powiedziała, a w jej głosie usłyszałem... ulgę? Chyba tak. Cóż, uznałem, że nie muszę więcej się kryć. Usiadłem spokojnie na krześle i stwierdziłem, że i tak nie ma już odwrotu. Pomyślałem tylko o jednej rzeczy i wiedziałem, że od tego momentu już mnie widziała. Jej oczy otworzyły się szeroko i widziałem w nich zaskoczenie. Cóż, z pewnością spodziewała się tego samego, co ja - czarnego płaszcza do ziemi, z wielkim kapturem oraz długą, srebrną kosą o czarnym trzonku. A może nie? Szczerze mówiąc, mało obchodziły mnie w tej chwili tjej wyobrażenia na mój temat. - Więc tak wyglądasz - dodała, patrząc w mój kaptur, doskonale kryjący czaszkę w całkowitej ciemności. - Nie spodziewałam się. - To boli? - zapytała. Pokręciłem tylko głową. Nie byłem w stanie jej odpowiedzieć, ludzie nie są telepatami, nie umieją odebrać myśli, chociaż my z czasem uczymy się odczytywać myśli Żywych - podobno. Uniosłem lewą rękę, patrząc na palmtopa. Cóż, kończył mi się czas - bo każde Wezwanie było ograniczone w czasie. Wstałem z krzesła, zbliżyłem się i podałem jej dłoń. Powoli, z przestrachem, uniosła swoją rękę, ale Ciało się nie poruszyło. Jej całe Ciało zaczęło dosłownie parować, półprzeźroczyste obłoki przechodziły przez kołdrę i ubranie, przybierając znany mi kształt Duszy. Czasami, zwłaszcza przy nagłych przypadkach, trzeba było nieco pomóc i wtedy musiałbym użyć mojego ostrza. Ale tutaj naprawdę nadszedł już ten moment. Było to nawet zupełnie bezbolesne. Chwilę później niemal cała Dusza staruszki spokojnie unosiła się tuż pod sufitem, niczym balonik wypełniony helem. Wiedziałem, że w tej chwili nie widziała mnie już, nie była już częścią tego świata. Widziałem, że od pępka Duszy do pępka Ciała przechodziła jeszcze wąska, cieniutka nitka, którą musiałem przeciąć. I znów - co pamiętałem z podręczników - czasem nić pękała sama, w czasie tragicznego wypadku, zwłaszcza bardzo brutalnego czy gwałtownego, ale wiązało się to prawie zawsze z ogromnym bólem i strachem. A przecież nie o to chodziło. Moje ostrze wysunęło się bezszelestnie i bez trudu przecięło Linię, która rozwiała się, jakby była utkana z dymu. W tej chwili również rozległo się uparte, jednostajne piszczenie z maszyny stojącej przy łóżku.
 
Popatrzyłem na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą unosiła Dusza, ale nie dostrzegłem nic. Dla mnie była już dla mnie zupełnie niewidoczna. Zrobiłem krok w tył, gdy tylko otworzyły się drzwi, robiąc miejsce dwóm pielęgniarkom. Jedna z nich, starsza, rozejrzała się po pokoju i mocno wciągnęła powietrze.
- Nie lubię tego zapachu - westchnęła cicho, a ja obserwowałem, jak odłącza kolejne elektrody z ciała staruszki, wcześniej wyłączając urządzenia monitorujące. Młodsza pielęgniarka, na około mająca może ze dwadzieścia kilka lat, nie więcej, zaskoczona popatrzyła na nią.
- Jakiego zapachu? O czym ty mówisz? - Uniosłem do góry lewą rękę i popatrzyłem na ekran. Nacisnąłem go, ale nic się nie stało, nie włączyła się mapa z moim obszarem, ani kolejna lokalizacja. To oznaczało, że czas należał tak naprawdę do mnie i mogłem się powłóczyć. Na razie jednak na drodze do wyjścia stały obie pielęgniarki i chociaż z pewnością mnie nie widziały, mogły, choćby przypadkiem, mnie dotknąć. W tym zakresie byłem mocno, jakby to powiedzieć, fizyczny.
- Naprawdę nie czujesz? - zapytała znów starsza. Była brunetką, choć w jej włosach widać już było srebrne nitki. Rozejrzała się po sali i wciągnęła mocno powietrze, aż w końcu jej szaroniebieskie oczy spoczęły wprost na mnie. Nie mogła mnie widzieć, należeliśmy do różnych światów, a jednak nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że patrzyła wprost na mnie. Potem jednak spojrzała znów na młodszą koleżankę. - Nauczysz się. Nauczysz się szybciej, niż myślisz. Chłodny, zimny zapach śmierci. Zawsze czuję go tuż po tym, gdy ktoś odejdzie - dodała, a ja ruszyłem do drzwi, które otworzyły się na całą szerokość. Najpierw do sali wjechały nosze na kółkach, potem do środka wkroczył pchający je sanitariusz. Gdy ramię popychacza zaczęło zamykać za nim drzwi, uznałem że to najlepsza okazja. Wymknąłem się na korytarz, póki jeszcze się nie zamknęły.
 
Ruszyłem powoli, krok za krokiem, niemal płynąc w powietrzu. Po obu stronach korytarza przesuwały się drzwi z numerkami oraz metalowymi tabliczkami, za które można było włożyć kartkę z nazwiskiem. Mimo że była noc, czułem wokół siebie... Nie, to nie był ruch, nie wiem, jak opisać to dobrze. Coś jak szum pszczół gdzieś za ścianą. Tyle, że dochodził do mnie z każdego osobnego pokoiku. Gdy na moment pozwoliłem sobie wsłuchać się w dochodzący szum, usłyszałem pojedyncze myśli, sny, czy nawet słowa modlitwy. Powoli ruszyłem do wyjścia na klatkę schodową, choć nie ukrywam, że kusiło mnie skorzystanie z windy. Tutaj nie miałem dziś już nic więcej do zrobienia. Kilkanaście minut zajęło mi wyjście na zewnątrz budynku. Sprawnie ominąłem budkę portiera i ruszyłem chodnikiem, odchodząc krok za krokiem. Dopiero kilkanaście metrów dalej odwróciłem się i spojrzałem raz jeszcze na budynek, czytając tablicę z nazwą. Tak, zakład opieki paliatywnej. Z pewnością jeszcze nie raz tutaj wrócę. Jednak nie dzisiaj. Dzisiaj czekał mnie spacer przez miasto.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
MarcinD · dnia 14.07.2020 10:46 · Czytań: 1027 · Średnia ocena: 3,75 · Komentarzy: 7
Komentarze
Kazjuno dnia 31.07.2020 11:34 Ocena: Bardzo dobre
Nie jestem miłośnikiem SF. Zresztą się zastanawiam Marcinie D, czy twój utwór spełnia wymogi tego gatunku?
Zazwyczaj fantastyka kojarzy mi się z przygodami w przestrzeniach międzyplanetarnych, i najczęściej z bzdurnymi knotami, które olewam po przeczytaniu paru zdań.
Zajrzałem do Ciebie z kurtuazji, bo zazwyczaj komentuję teksty sąsiadujące z moją publikacją.

Napisałeś bardzo ciekawy i realistyczny tekst. Zdecydowanie mi się spodobał. Było parę drobniutkich potknięć, co wcale nie przeszkodziło w odbiorze.
Całkiem prawdopodobne, że właśnie tak działają współczesne kostuchy, niby dlaczego nie miałyby korzystać z dobrodziejstw zaawansowanej elektroniki.

Zastanawiam się dlaczego kostucha jest właśnie ludzkim szkieletem. Ktoś ją kiedyś zobaczył? Może po ocknięciu się ze stanu śmierci klinicznej? Natomiast o wizji przypominających obłoczki workowatych duszyczek opowiadał mi ex narkoman, który wprowadził się w trans w pobliżu cmentarza. Ponoć podobne, unoszące się nad miejscem katastrofy, widział ktoś znajdujący się w pobliżu.

Opisałeś więc tajemnicze zjawisko, z którego mogą szydzić prześmiewcy, nie zdając sobie sprawy, że ich "poczucie humoru" urąga istniejącej prawdzie.

Więc gratuluję świetnego tekstu, już pomijając inne walory, choćby za odwagę podjęcia nietuzinkowego tematu.

Pozdrawiam, Kaz
Madawydar dnia 04.08.2020 09:16 Ocena: Bardzo dobre
Marcin D

Jeszcze jedna wizja śmierci, ale ta mi się podoba. Jest cicha, spokojna, oczekiwana. Właściwie to jest spotkanie, prawie randka. Śmierć działa tu na zlecenie. Czyje? Boga? Kto jest jej szefem? Opowiadanie nic nie podpowiada, gdzie poszła dusza? Do Nieba, do Piekła? Samej śmierci to nie obchodzi. Wiele tajemniczości, bo to, co jest za progiem życia jest wielka tajemnicą.
Dobry tekst, ciekawe ujęcie tematu i wcale nie takie straszne.

Pozdrawiam

Mad
MarcinD dnia 04.08.2020 13:29
Kazjuno, dziękuję Ci za taki pozytywny komentarz. Dlaczego zdecydowałem się na SF? Cóż, chyba przez ten fantastyczny jakby nie było element ukazania Śmierci jako postaci. Byc może lepsze byłyby historie z dreszczykiem, bądź nawet horror? z jednej strony nie lubię takich "twardych" szufladek, z drugiej bardzo lubię mieszać gatunki. Z kolei to, o czym piszesz - podróże międzyplanetarne i tak dalej mi bardziej kojarzy się z "science". Cóż, każdy ma swoje skojarzenia ;-).

Cieszę się, że tekst Ci sie spodobał. Chciałem właśnie odejść od wyglądu "tradycyjnej" Śmierci, czyli gościa z kosą w płaszczu (co zresztą jest wspomniane w pierwszej części tej serii ;-) ). Poza tym, cóz, nie ukrywam, że w pewnym stopniu jeśli chodzi o wygląd, inspirowałem się Asasynem ;-).

A dlaczego Kostucha jest szkieletem? Poniekąd dlatego, że kości, to jest to, co po nas zostaje. Jeżeli gdzieś, przypadkiem, ludzie natrafiają na ślady sprzed wielu setek czy tysięcy lat, to zwykle są to właśnie kości - nie licząc sytuacji wyjątkowych, gdzie ciało zostało poddane w sztuczny lub naturalny sposób mumifikacji. Poza tym chciałem trochę pokazać obraz groteski - szkielety ubierające się jak ludzie, tylko świecące pustymi oczodołami z duszą - jak pierścionki blokujące się między kostkami palców w pierwszej części. Groteska i trochę czarny humor. Poza tym uznałem, że Śmierć musi mieć również - mimo możliwości bycia niewidocznym dla ludzkich oczu - pewną fizyczność, by móc wpływać na "nasz" świat - tak jak z przypadkowym zerwaniem żabki trzymającej firankę ;-).

No i sama śmierć, odejście duszy. Zastanawiałem się, w jaki sposób to przedstawić i uznałem, że taki będzie najbardziej odpowiadający w moim wyobrażeniom. W końcu w jakiś sposób Dusza musi opuścić Ciało, a skoro dziecko w łonie matki połączone jest z nią pępowiną przez pępek, dlaczego nie można by tego wykorzystać do symbolicznego zerwania połączenia i ostatecznej śmierci, prawda?

Madawydar, cieszę się, że się podoba. Tutaj zdecydowanie nadszedł czas i obie postacie o tym doskonale wiedzą. Nie ma żadnego bólu, jest tylko spokojna akceptacja i wręcz ulga. O to też mi chodziło, by Śmierć była pozbawioną emocji i skrupułów wykonawcą. Liczba zabranych Dusz musi się zgadzać. Gdzie, dokąd, dlaczego - to nie jest już sprawa Śmierci. Przecinający Linie ma tylko zjawić się i wykonać zlecenie - odciąć Linię. Jedną, dwie lub dwadzieścia - tyle, ile musi na miejscu. Nie pytając o sens i jakąkolwiek "słuszność". Po prostu tak ma być i tyle.

Cieszę się, że uznałeś to za ciekawe ujęcie - właśnie chciałem napisać coś zupełnie nowego. Innego. Mam nadzieję, że do końca serii uda się tą "inność" zachować.

PS. Trzecia część jest w poczekalni, zapraszam również do niej ;-).
skroplami dnia 05.08.2020 19:02 Ocena: Bardzo dobre
Autorze, bardzo trudny temat wybrałeś. Chociaż potrafisz nie tylko lekko pisać, przypominam uśmiercenie w pierwszej wersji "Miejskiej legendy". Fikcja w tej "półksiążce", nie wiem ile będzie części ale nie jest to opowiadanie :), to taki mroźny uśmiech. A temat trudny bo będziesz opisywał momenty śmierci :ból, łzy, rozpacz, niedowierzenie, modlitwy i mnóstwo innych nieznanych żyjącym wrażeń z odejścia, od znanego w nieznane. Chociaz nie jest to nieznane, nie odnalazłeś jeszcze autorze co po śmierci, wciąż tylko domysły w oparciu o... ale to już wolna wola :). Ale poszukaj, bo Bóg jasno nam przekazał. Nie, nie niebo, nie piekło w znaczeniu i postaci dosłownie wymyślonej przez ludzi:).
Wracając na "ziemię" i Twojego utworu. Zabierasz czytelników w nieznaną "przestrzeń" pomiędzy życiem a śmiercią, widzialną i niewidzialną. Ciekawy jestem jak poprowadzisz, co ujawnisz ;), co zrobi bohater (wyjątkowo chudy, no rekord :) ) w zależności od sytuacji bo wynika, że może też sam decydować o przeżyciu, no ładnie :). Ciekawy jestem kiedy złamie "pisane" nakazy dla śmierci, bo tym jest a dokładniej, jest jedną/nym z nich. Tak, śmierc ma bezlik twarzy, często chodzi tuż obok i czujemy jej chłód a może gorąco :). Trzymam kciuki za c.d., przeczytam za jakiś czas :), gdy będzie kilka następnych części. W dwóćh pierwszych mało ale jednak kilka poprawek. Gdzie i o co chodzi sam znajdziesz, za pół roku, rok, gdy sobie poczytasz bo każdy piszący wciąż lubi poprawiać gdy czyta w czasie późniejszym :). Utwór zapowiada się ciekawie i mam nadzieję, że będzie "dobry" koniec. Dokładniej, zakończenie. No wiem, jeszcze nieznane :) (prawdopodobnie), więc niech "życie" i śmierc w opowiadaniu/książce się toczą pełne akcji :), bo tak lubisz pisać i bardzo dobrze że tak, aż "dopadną"celu, spełnią się.
Tomasz R.Czarny dnia 03.09.2020 12:35 Ocena: Dobre
W porównaniu do pierwszej części jest o wiele lepiej. Ten tekst nie znudził mnie, a wprowadził w pewną dozę melancholii. Zgrabnie napisane choć zauważyłem kilka błędów, które raziły mnie w oczy np " Nie od razu utrzy­ma­łem rów­no­wa­gę, zro­bi­łem krok w tył, opar­łem się o pa­ra­pet okna i przy­sia­dłem na nim za mo­ment"
Powinno chyba być na moment.
To tylko jeden przykład, ale jest ich więcej. Przeczytaj tekst jeszcze raz uważniej i popraw, a będzie lepiej.
Jeszcze jedna uwaga, ale to tylko moje subiektywne odczucie. Mierzi mnie korzystanie przez głównego bohatera ze sprzętu elektronicznego. Pamptop? Komputer? Jakoś mi nie pasuje.
MarcinD dnia 06.09.2020 21:27
Skropolami, Tomasz R.Czarny, dziękuję za komentarze. Przyznaję, że temat jest trudny, bo tak naprawdę niewiele wiemy - albo i nic o tym co dalej, co po śmierci, co pomiędzy. Możemy się tylko domyślać. Również to, co daje nam wprost lub w domysłach Bóg przyjmowane jest tylko na wiarę. Pomyślałem sobie, że napiszę sobie własną wersję tego, jak może wyglądać Śmierć. Właśnie tak, niekoniecznie z kosą w czarnym płaszczu, bo przecież tak przedstawiana jest zawsze i wszędzie niemal ;-). Taki nasz stereotyp mocno wbity w kulturę, wyobraźnię. Więc czemu właściwie by tego nie zmienić? I w tym kryje się również odpowiedź na Twoje pytanie, Tomaszu - dlaczego palmtop? A dlaczego nie? Czy ludzie nie dokonali przeogromnego skoku w technice i technologii? Dzisiaj latamy w kosmos, lądujemy na Księżycu, a zaledwie 14 grudnia 1903 Wilbur Wright zaliczył pierwszy lot samolotem. Teoretycznie wciąż gdzieś na świecie może żyć człowiek, który urodził się krótko po powstaniu samolotu i jeszcze (w miarę ;-) ) świadomie obserwować to, co my - ludzie - wyprawiamy dzięki technologii.

Więc, raz jeszcze - czemu śmierć, a właściwie Śmierć - nie miałaby pójść taką samą drogą i nie wykorzystać podobnej technologii skrojonej na własne potrzeby? Myślę, że tak jest ciekawiej. Właśnie dlatego, że tak jakoś "nie pasuje".
skroplami dnia 07.09.2020 10:59 Ocena: Bardzo dobre
Marcinie D. :). Oczywiście że wiemy co po :). Przypomnij sobie co było przed :), życiem. Nic nie pamiętasz bo nic nie było, oczywiście odnosząc do osoby, Twojej, mojej, innych. Są pewne wyjątki dla tych "po", ale sam musisz odszukać. Byli inni, będą inni, to historia w której, częściowo, zaistnieli. Istniejemy czyli przed nami i po nas będzie coś bez nas. Stworzyciel jednak też obiecał powrót raju :). Nie będzie pusty, kto w nim, sobie poszukaj ;).
Jesteśmy jednak podobni do Boga :), w skali mikro także ad możliwości, tak nas stworzył. No właśnie, to m. in. tworzenie, też potrafimy :). Twórz więc i szukaj a znajdziesz. Dwa ostatnie słowa to cytat, nie moje, powodzenia :).
Co do technologi :), zgadzam się z Tobą. Tylko nie musi być identyczna z ludzką. Cóż, może Bóg też zapisuje nas na swoich dyskach. A my, np. jako samopowstająca już inteligencja - aby tak się stało musiał być początek, urządzenia nie powstały z natury a ciało, jego budowa itd. w nieskończoność jest lepsza od tego co sami budujemy czyli komputery nie powstały same i nie potrafią się same budować, jeszcze choć ludzie i zwierzęta potrafią, czyli pierwszy komputer a następne ulepszamy ale wciąż nie potrafimy znaleźć programu dającego maszyną możliwość np. samobudowy, samorozwoju umysłowego - bo rodzimy się z rozwiniętym mózgiem chociaż zdarzają się awarie, jak w przemyśle, działamy i coś tam robimy wg programu w którym zakazy, nakazy i pomimo - wolna wola celem wyboru w przyszłości danego programu do zapisu na stałe ;). Wystarczy, przepraszam, no samo się wymyka ale to Twoja "wina" Autorze :). Sprowokowałeś niechcąco :).
Hm, program przed rozpadem dysku, ze starości :), jest automatycznie pobierany np w "chmurę" :). Twórca jednak ma jakiś zamiar, zamiary, przekazał to nam, pierwszym wybranym dyskom tworzącym własny "czat" ;) o nazwie Izrael :), na "dysku" Biblia.
Ok, idę coś zrobić zanim mój materiał dyskowy się rozpadnie ;).
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty