Wybacz mi Panie,
że w lawinie życia
zgubiłem siebie
i chwile radości.
Żem pełen smutku,
a na mojej twarzy,
tak bardzo rzadko
szczery uśmiech gości.
Że błądzę nieraz
po bezdrożach
i nie rozumiem
słów milczenia...
Zmęczony życiem -
szukam ciszy,
pokoju -
w chwilach zapomnienia.
Że szedłem nieraz
jak lunatyk -
nie widząc smutku
i cierpienia,
że często byłem
małoduszny
i usypiałem
gniew sumienia.
Że brakowało mi
odwagi,
aby się zmierzyć
z własnym losem
i że milczałem -
wbrew sumieniu -
gdy mogłem mówić
serca głosem.
Że nazbyt łatwo
kark zginałem,
przybity
własną niemożnością.
Dla bliskich
mało czasu miałem,
żeby ich wesprzeć
swą miłością.
Że gdzieś po drodze -
sam zagubiony -
miłość do ludzi
zagubiłem.
I z wiatrakami
jak Don Kichot,
wbrew rozsądkowi
sam walczyłem.
Że się szarpałem
nierozważnie
między nadzieją
a rozpaczą
i zapomniałem,
w swojej pysze to,
co najprostsze słowa
znaczą.
Trzymałem serce
na uwięzi,
aż się skurczyło
i skarlało,
bo się z bojaźnią
i ze wstydem,
w krzywym zwierciadle
przeglądało.
Że nie umiałem
dostrzec świtu
i przegapiłem
zmartwychwstanie.
Że wciąż wybieram
kręte drogi....
Wybacz mi Panie!...
Rozmowa z Bogiem
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
SIGMA · dnia 15.01.2009 22:13 · Czytań: 333 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: