Mów mi Dorian - Quentin
Proza » Obyczajowe » Mów mi Dorian
A A A
Od autora: Swego czasu widywałem pewnego kierowcę autobusu. Nie znam człowieka, ale jego wygląd dawał do myślenia.
Klasyfikacja wiekowa: +18

„Mów mi Dorian”

 

1

 

W zajezdni, na stołówce, zwykle panował hałas. Tego dnia było jednak znacznie spokojniej. Większość stolików była wolna, a jedyne odgłosy dolatywały przytłumione z kuchni, gdzie obsługa przygotowywała się do drugiego śniadania.

Dorian, z rękami opartymi o blat stołu, sprawiał wrażenie pewnego siebie. Co jakiś czas zerkał tylko w lewo i w prawo, czy przypadkiem ktoś go nie obserwuje z ukrycia. Zmrużył oczy, bo wydawało mu się to intrygujące, po czym rzekł bardzo cicho:

– Masz ochotę na coś jeszcze?

Zaraz potem odchrząknął głośno i powtórzył:

– Masz ochotę na coś jeszcze?

Kuchenne drzwi zaskrzypiały, gdy na stołówkę weszła pulchna kobieta w średnim wieku, przewiązana w pasie białym fartuchem.

– Jeszcze tu jesteś, kochasiu? – rzekła. – Myślałam, że już wyjechałeś.

– Właśnie miałem wychodzić – odparł młody mężczyzna i od razu wstał od stołu. – Dziękuję za kawę.

– Na zdrowie.

 

2

 

Lubił wieczorne kursy. Od ponad trzech miesięcy jeździł trasą ósemki na popołudniowej zmianie i czuł się z tym nieźle. Autobus linii numer osiem, nazywany także bałwankiem ze względu na wygląd cyfry osiem, rozpoczynał podróż od miejskiego dworca, a kończył na przedmieściach, które cała masa ludzi określała mianem zadupia. Dłuższa trasa oraz późniejsze godziny pracy nie stanowiły dla samotnego Doriana problemu.

Jako odludek stronił od towarzystwa, tym bardziej, że był pewien, iż swoim wizerunkiem nie wzbudza zaufania tak wśród obcych, jak i znajomych z pracy czy sąsiadów. Kilka razy usłyszał przypadkiem, jak koledzy z pracy obgadywali go. Przeważnie mówili, że jest dziwny. Raz nawet ktoś go naśladował w sposób karykaturalny.

Dorian niewiele sobie z tego robił. Czuł, że różni się od reszty pod wieloma względami. Jako bardzo wysoki i bardzo szczupły mężczyzna sprawiał wrażenie niedojrzałego. Długie ręce i nogi wydawały się jeszcze dłuższe, gdy siedział w ciasnym boksie za kierownicą. Kościste palce u dłoni kończyły się zdecydowanie zbyt długimi jak na mężczyznę paznokciami, a grzywka, opadająca na czoło, dodawała łagodnej twarzy mało męskiego wyrazu.

Dwa miejsca, w których Dorian czuł się komfortowo, to otrzymany po rodzicach dom na skraju lasu, a także ciasne, ale względnie bezpieczne stanowisko za kółkiem bałwanka. W drugim przypadku czasem miał do czynienia z nieprzyjemnymi sytuacjami, jak na przykład w minionym tygodniu, gdy pewna kobieta w średnim wieku oburzyła się, gdy szarpnęło autobusem, przez co o mało nie rozbiła sobie głowy. Dorian zniósł jej krytykę w milczeniu.

Rodzinny dom to zupełnie inna sprawa. Prócz listonosza, zbłąkanych akwizytorów i świadków Jehowy do drzwi domu samotnego mężczyzny nie pukał praktycznie nikt. Odkąd rodzice odeszli z tego świata, Dorian przestał utrzymywać kontakt zarówno z bliższą, jak i dalszą rodziną. Przyjaciół nie miał nigdy, a do kolegów z pracy, którzy z niego szydzili, starał się nawet nie zbliżać. Właściwie z całej zajezdni ufał tylko pełniącemu funkcję dyspozytora Sowińskiemu.

To właśnie Olo Sowiński zaproponował Dorianowi przejęcie kursu ósemki po tym, jak dotychczasowy kierowca uległ wypadkowi i wymagał długiego leczenia oraz rehabilitacji. Początkowo Dorian podejrzewał podstęp. Sądził, że „koledzy” namówili dyspozytora, aby ten przypisał Dorianowi rewir zadupia jako swego rodzaju prztyczek w nos. Po jakimś czasie i kilku rozmowach sam na sam z Sowińskim młody kierowca doszedł jednak do wniosku, że to był zwykły przypadek, a sam Olo, jako jedyny z całej zajezdni, wydaje się szczerze miły.

 

3

 

Dziewczynę z małym, skórzanym plecaczkiem widział nie po raz pierwszy. Zapamiętał, że z reguły wsiadała nieopodal teatru. Wysiadała natomiast na przedostatnim przystanku przed nawrotem. Zwykle zajmowała miejsce po prawej stronie, jakieś cztery rzędy za kierowcą.

Była naprawdę ładna. Miała około dwudziestu lat, kasztanowe włosy do ramion i mały, lekko zadarty nosek. W cieplejsze dni nosiła szorty albo ciasne spódniczki mini, które eksponowały jej długie, zgrabne nogi. Dorian wiele razy zerkał na nią we wstecznym lusterku. Uważał jednak przy tym, aby nikt z pasażerów nie nakrył go na podglądactwie.

Nigdy wcześniej nie spotykał się z dziewczyną, a przynajmniej nie tak, jakby tego chciał. Kiedy jeszcze był dzieciakiem, nie bardzo interesowały go dziewczęta. Kompletnie nie rozumiał towarzyskich zabaw, flirtu, dwuznacznych skojarzeń czy żartów o podtekście seksualnym. Wtedy jeszcze nie wiedział o tym, że niektóre jednostki rozwijają się wolniej od reszty. Pod tym względem sytuacja unormowała się w szkole średniej. Obserwowanie ponętnych koleżanek weszło Dorianowi w nawyk tak bardzo, że szybko stało się obsesją.

Pewnego razu zasłyszał rozmowę dwu klasowych ślicznotek, które nie zwracały na niego najmniejszej uwagi.

– Ubierzmy jutro spódniczki – zaproponowała jedna.

– Po co? – zapytała druga.

– Ma być ciepło.

– No dobra.

Nazajutrz Dorian zaczaił się na korytarzu, tuż przy schodach. Kiedy dziewczęta zjawiły się odstawione w krótkie spódniczki, niepostrzeżenie zajął miejsce przy samej barierce, skąd dyskretnie zerkał w górę. Tego samego dnia po raz pierwszy w życiu postanowił spróbować samogwałtu.

Jako nastolatek zrozumiał, że bycie niewidocznym ma swoje zalety. Większość od samego początku uznała, że jest nieśmiały, spokojny i cichy, a tacy ludzie przecież nie czynią nieprzyzwoitych rzeczy. Jeśli kogoś widziano w pobliżu okien od damskiej szatni, z pewnością nikt nie sądził, że to Dorian. Tak, opinia innych ludzi była najlepszym alibi.

Teraz, gdy regularnie widywał dziewczynę z zadartym noskiem, zaczął szukać pretekstu: najpierw do rozmowy, potem zaś do spotkania. Nie wiedział jednak, co dokładnie ma powiedzieć lub zrobić, aby nieznajoma panienka zechciała poświęcić mu uwagę. Wiedzę na temat relacji damsko-męskich zaczął czerpać z filmów romantycznych.

Tuż przed rozpoczęciem kursu zajrzał do wypożyczalni filmów DVD.

Chodząc między regałami, czuł się zagubiony. Jedyne filmy, jakie kojarzył, to kilka tytułów z dzieciństwa, które oglądał setki razy. Większość należała do gatunku kina akcji.

– W czymś mogę pomóc? – zapytał młody sprzedawca, uśmiechając się od ucha do ucha.

– Nie – odparł natychmiast Dorian, po czym dodał: – Właściwie tak. Szukam czegoś romantycznego.

– Aha… – sprzedawca skinął z uznaniem głową. – Szykuje się miły wieczór we dwoje?

Dorian odchrząknął.

– Coś w tym stylu.

– W porządku. Czy pana partnerka lubi stare filmy?

– Trudno powiedzieć.

– Mógłbym polecić coś z klasyki. Hm, powiedzmy, że Pożegnanie z Afryką. Wspaniały wyciskacz łez. No, może nie tak jak Co się wydarzyło w Madison County, ale też robi wrażenie. Zapewniam. Lubi pan Meryl Streep?

– Nie znam jej osobiście.

– Ha, ha, a to dobre.

 

4

 

– Nie mogę przekładać ci urlopu w nieskończoność – oświadczył dyspozytor Sowiński. – Musisz w końcu odpocząć. Wyjedź gdzieś na wakacje, zaplanuj podróż, odwiedź rodzinę. Zrób cokolwiek tylko zechcesz.

Dorian spojrzał na kalendarz stojący na biurku.

– Sam nie wiem – odparł.

– Posłuchaj – zaczął raz jeszcze Sowiński. – Masz jeszcze tydzień zaległego urlopu. Czas najwyższy go wykorzystać. Nad czym tu myśleć, do cholery?

Dorian znowu się zadumał. Przez około minutę nie odezwał się słowem, by po tym czasie oznajmić:

– Zastanowię się.

– Masz czas do końca tygodnia.

 

Po pracy Dorian zajrzał do kiosku, gdzie kupił kilka magazynów przeznaczonych głównie dla kobiet. Odniósł wrażenie, że sprzedawczyni dziwnie mu się przygląda, jakby od początku uznała, że ma do czynienia ze zboczeńcem. Młody mężczyzna szybko zapłacił za zakupy i wyszedł na zewnątrz.

Resztę wieczoru spędził na przeglądaniu pism, z których co jakiś czas wydzierał poszczególne elementy takie jak oczy, uszy, nos czy włosy. Uzyskane w ten sposób fragmenty dopasowywał do siebie, aby w ostateczności nabrały kształtu kobiecej twarzy. Co ważne, twarzy nie byle jakiej, ale takiej, jaką dokładnie zapamiętał.

Dopasowywanie poszczególnych elementów układanki było żmudną pracą. Często okazywało się na przykład, że choć oczy zdają się być tymi idealnymi, których szukał, nie pasują wielkością do całej reszty. Wówczas wszystko należało zacząć raz jeszcze. Po raz pierwszy w życiu Dorian żałował, że nie potrafi rysować, a przynajmniej nie na tyle, aby wiernie odtworzyć wygląd dziewczyny z zadartym noskiem.

Późną nocą „portret” był mniej więcej gotowy. Wyklejance daleko było do pierwowzoru swojej postaci, ale Dorian czuł, że twarz, na którą patrzy, jest szczególna, bardziej żywa niż wszystkie papierowe modelki, które tego dnia widział. Był zadowolony z finalnego efektu, choć zdawał sobie sprawę z niedoskonałości. Mimowolnie uśmiechnął się.

Spojrzał na zegarek i szybko wyliczył, że do rozpoczęcia kursu ma jeszcze wystarczająco dużo czasu, aby się przespać.

 

5

 

Sowiński wyznaczył Dorianowi specjalne zadanie. Młody mężczyzna miał zaopiekować się nowym kierowcą, który zjawił się w zajezdni pod koniec ubiegłego miesiąca.

– Pokażesz mu, co i jak – zaordynował dyspozytor. – Póki co pojeździ głównie z tobą, a potem weźmie trasę jedenastki.

– Dlaczego akurat ja? – spytał Dorian.

Sowiński nieco się speszył, zanim odparł:

– Ufam ci. Chłopaki zaraz wezmą go na wódkę, nagadają głupot, a potem zrobią sobie z niego pośmiewisko. To bystry dzieciak i wiem, że będzie dobrym kierowcą, jeśli odpowiednio się tym zająć. Rozumiesz?

– Chyba tak.

– No, to do roboty i pamiętaj, Dorianie, liczę na ciebie.

 

Berus był młodszy od Doriana o kilka lat. Na pierwszy rzut oka przypominał licealistę, który dopiero co zdał maturę, a w zajezdni znalazł się z braku lepszego pomysłu na życie. Od samego początku podszedł entuzjastycznie do pracy, co przypadło do gustu zwłaszcza Sowińskiemu.

Jak przystało na samotnika Dorian nie potrafił przełamywać lodów. Zaraz po tym jak dyspozytor przedstawił mu nowego kierowcę, tamten ­– Dorian – zabrał Berusa na przejażdżkę.

– Lubisz swoją pracę? – spytał nowy, kiedy autobus ruszał z parkingu zajezdni.

– Jest w porządku – odparł Dorian.

– To dobrze. Mój dziadek był kierowcą, ale to nie z jego powodu wybrałem taką robotę. Sam radził mi iść do wojska albo do policji. Dasz wiarę? Powiedział, że wszystko jest lepsze od siedzenia za kółkiem. Ciekawe, co by powiedział, gdybym został kierowcą wozu opancerzonego. Ale miałby minę.

Niemal całe popołudnie Berus próbował wciągnąć swojego partnera do rozmowy. Większość odpowiedzi Doriana ograniczała się do pojedynczych zdań lub słów. Pod wieczór nowy zrezygnował z dalszych prób. Po prostu usiadł dwa rzędy za kierowcą i obserwował przesuwający się za oknami świat.

Na przystanku pod teatrem do autobusu wsiadła znajoma dziewczyna. Miała na sobie letnią bluzeczkę i jedną z tych swoich zabójczych spódniczek w kolorze miętowym. Tak jak większość mężczyzn Dorian nie znał się na kolorach. O takich określeniach jak miętowy czy pistacjowy dowiedział się dopiero z kobiecych magazynów, które ostatnim razem przeglądał.

Tym razem ślicznotka, zamiast zająć swoje ulubione miejsce, które jak zawsze było wolne, dosiadła się do Berusa. Oboje, uradowani spotkaniem, od razu zaczęli ze sobą rozmawiać. Dorian dłużej niż zwykle wpatrywał się we wsteczne lusterko, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Oprzytomniał dopiero na dźwięk czyjegoś klaksonu.

Po powrocie do zajezdni Dorian nieoczekiwanie zagadnął:

– Myślisz, że sobie poradzisz?

Odrętwiały od bezczynnego siedzenia Berus wyciągnął się jak stary kocur.

– Chyba tak – odparł.

– Co ty na to, żeby jutro spróbować?

Oczy nowego zajaśniały w mroku.

– Mówisz serio?

– Pewnie.

– Bardzo chętnie. Myślałem, że dyspozytor się nie zgodzi tak szybko.

– Nie musi o niczym wiedzieć. Wszystko biorę na siebie.

– Stary, obiecuję, że nie nawalę. Możesz na mnie liczyć.

– W takim razie do jutra. Aha, ta w autobusie to twoja dziewczyna?

– Mówisz o Laurze? Chciałbym. To zwykła kumpela. Mamy wspólnych znajomych.

 

6

 

– Lauro, czy masz ochotę na coś jeszcze? – zapytał Dorian, unosząc lekko brwi, które jednak szybko ściągnął w dół. Po chwili spróbował ponownie: – Masz ochotę na coś jeszcze, Lauro?

Patrząc w lustro, usiłował dopasować ton głosu do wyrazu twarzy. Pragnął nie tylko wyglądać, ale i brzmieć tajemniczo i atrakcyjnie. Po kilkudziesięciu próbach odstawił lustro na bok, a następnie w centralnym punkcie zasięgu wzroku ułożył portret Laury. Przełknął głośno ślinę, nim powiedział:

– Masz ochotę na coś jeszcze, Lauro?

 

Berus za kierownicą cieszył się jak dziecko. Siedzenie z boku i bierne przyglądanie się sytuacji na drodze nie sprawiało Dorianowi zbytniej satysfakcji, ale rozumiał, że musi zyskać sobie przychylność nowego.

Dorian jeszcze nie wiedział, na ile można ufać młodszemu koledze po fachu. Po kilku dniach spędzonych razem Berus wydawał się otwarty, miły i przede wszystkim szczery. W przeszłości jednak zdarzało się już tak, że Dorian padał ofiarą drwin ze strony tych, którzy robili na nim dobre wrażenie. Wystarczy tylko chwila nieuwagi, jeden nieostrożny ruch, a nowy zasili szeregi żartownisiów uwielbiających zabawę cudzym kosztem. Co do tego nie wolno dać mu pretekstu.

Laura. Myślenie o niej już dawno stało się obsesją. W chwilach zadumy uwielbiał wyobrażać sobie, że siedzi z dziewczyną sam na sam w restauracji i przy tym wcale się nie denerwuje, słowa nie grzęzną w gardle, a na każde pytanie znajduje błyskotliwą odpowiedź. Czuł się panem sytuacji, który w każdym momencie pragnie mieć wszystko pod kontrolą. Sęk w tym, że z czasem przestał odczuwać dreszczyk emocji. O ile wcześniej wyobraźnia przenosiła go do świata, w którym celebrował każdy detal, o tyle teraz część obrazów uległa zatarciu, jakby miał do czynienia z fotografią przekazywaną od dziesięcioleci z rąk do rąk. Coraz bardziej zaczynał rozumieć, że potrzeba mu nowych wrażeń.

 

– Jak sobie radzisz z dziewczynami? – spytał pewnego razu Dorian podczas postoju przy nawrocie.

– To znaczy? – nie zrozumiał Berus. – Pytasz o sposób na podryw?

– Owszem.

– Właściwie nie mam żadnych rad. Przeważnie idę na żywioł.

– Co to znaczy?

– Zaczynam rozmawiać z panienką, żeby ją wybadać.

– O czym?

– Bo ja wiem. To zależy.

– Od czego?

– Od sytuacji, kontekstu i tak dalej. – Berus spojrzał podejrzliwie na rozmówcę. – Chyba miałeś kiedyś dziewczynę, co?

Dorian nieco się speszył. Jak zawsze w takich sytuacjach głośno odchrząknął.

– Jasne – potwierdził. – Pytałem z ciekawości.

 

7

 

Pójść na żywioł – te słowa dźwięczały w głowie Doriana, gdy stał przed gabinetem dyspozytora. W końcu zapukał do drzwi, a kiedy usłyszał przytłumione „wejść”, nacisnął klamkę.

– To ty? – zdziwił się Sowiński. – Coś nie tak?

– Zdecydowałem się na urlop – oznajmił od razu młody mężczyzna.

Uradowany dyspozytor rozłożył szeroko ręce, jakby zamierzał uściskać rozmówcę.

– Nareszcie.

– Chciałbym wziąć od razu trzy tygodnie. Bez przerwy.

– Kiedy?

– Najlepiej od jutra.

– Cholera, zaskoczyłeś mnie. Całe trzy tygodnie?

– Owszem.

– Może lepiej, gdybyś póki co wykorzystał tylko kilka dni zaległego…

– Nie – przerwał Dorian, choć nigdy wcześniej nie zwykł wchodzić komukolwiek w słowo. Jako że speszył się własną reakcją, dodał pospiesznie: – Zależy mi na tym.

– Rozumiem, tylko widzisz, Dorianie, trudno będzie znaleźć zmiennika na tyle czasu. Przecież ktoś musi prowadzić bałwanka.

– Weź Berusa.

– Odpada. Jeszcze jest zielony.

– Zna dobrze trasę. Poradzi sobie.

Sowiński podrapał się po wysokim czole. Znał Doriana i wiedział, że nie oddałby bałwanka komuś, kto się do tego nie nadaje. Zastanawiała go tylko nagła zmiana w zachowaniu młodego kierowcy. Nie było jednak sensu dociekać zanadto, wszak urlop chłopakowi zwyczajnie się należał.

– W porządku – rzekł po chwili namysłu dyspozytor. – Przyprowadź młodego do mnie.   

 

8

 

– Lauro? Czy oglądałaś Titanica? A wiedziałaś, że nakręcenie filmu było droższe niż budowa statku? Czy to nie zabawne?

 

Dochodziła dwudziesta pierwsza. Za około pięć, może siedem minut bałwanek zatrzyma się na przedostatnim przystanku przed nawrotem. Od godziny Dorian siedział w swoim samochodzie na parkingu sklepowym. Wcześniej przez wiele godzin siedział w domu, pochylony nad portretem Laury, zdenerwowany tym bardziej, im mniej czasu pozostawało do tej chwili. Teraz, gdy siedział w samochodzie i odliczał każdą minutę, ręce mu się pociły, a nogi drżały z podniecenia. Dopadało go na zmianę przerażenie i podekscytowanie.

Kiedy wreszcie dojrzał nadjeżdżający z oddali autobus, wziął głęboki oddech. Nieco spokojniej obserwował jak ósemka zwalnia tuż przed przystankiem i zjeżdża do wybrukowanej zatoczki. Po chwili autobus rusza, a po drugiej stronie chodnikiem idzie młoda dziewczyna.

Dorian wiedział, że dziś nie będzie w stanie się przełamać. Właściwie wiedział to od samego początku, jeszcze zanim na dobre postanowił, że wyjdzie z domu. Umyślnie skorzystał z trzech tygodni urlopu, aby dać sobie czas na przygotowania. Problem w tym, że nie wiedział, w jaki sposób przygotować się na spotkanie sam na sam. Filmy romantyczne oglądać można było całymi dniami, ale to przecież nie znaczyło, że im więcej czasu spędzi przed telewizorem, tym lepiej poradzi sobie z Laurą.

Z bezpiecznej odległości obserwował ślicznotkę. Podziwiał jej pewne, bardzo kobiece ruchy, od których kręciło mu się w głowie. Lubił, gdy co jakiś czas odgarniała dłonią pojedyncze kosmyki włosów albo kiedy obciągała w dół ciasną spódniczkę. Pragnął wówczas, aby powtarzała te drobne gesty raz za razem.

Pocił się jak mysz, drżał, ale cały czas szedł naprzód, zerkając tylko co kilka kroków, czy przypadkiem nie ma w pobliżu gapiów albo patrolu policji. Z drugiej strony, pomyślał, przecież nie robię nic złego.

Mniej więcej pół kilometra od przystanku dziewczyna skręciła w lewo, a potem weszła na podwórko ogrodzone brązowym płotem i zniknęła za drzwiami piętrowego domu. Z pewnością mieszkała z rodzicami lub wynajmowała u kogoś pokój.

 

Nazajutrz Dorian odniósł do wypożyczalni wszystkie płyty, jakie wybrał w ostatnim czasie. Znajomy sprzedawca zapytał go, czy miał udany wieczór i czy ma ochotę wypożyczyć coś więcej. Młody kierowca odparł tylko, że wieczór był w porządku, a za kolejny film podziękował.

Wieczorem znowu czekał na parkingu przed sklepem. Tym razem czuł się znacznie pewniej. Być może podbudowała go myśl, że zeszłego wieczoru pozostał niezauważony. Zawsze to jakiś sukces, a na pewno przewaga nad niczego nieświadomą dziewczyną. Świadomość, że to właśnie on kontroluje sytuację, pozwalała przezwyciężyć wrodzoną nieśmiałość. Kto wie, pomyślał, może dziś uda się pójść o krok dalej.

Kiedy bałwanek wyjechał z zatoczki, a Laura ruszyła jak zawsze tą samą drogą do domu, Dorian postanowił pójść na żywioł. Najpierw spacerował kilkadziesiąt metrów drugą stroną ulicy, aby na światłach przebiec na stronę Laury. Dziewczyna wyprzedzała go o dwadzieścia, trzydzieści metrów. Szła powoli, wydawała się odprężona, bardzo spokojna i ani razu nie zerknęła za siebie.

Dorian tymczasem zmniejszał dystans stopniowo: początkowo szybko stawiając kroki, a potem coraz wolniej i ciszej. Kiedy był już na tyle blisko, że Laura zdała sobie sprawę z jego obecności, usłyszał bicie własnego serca, które łomotało, jakby miało zamiar wyskoczyć z piersi i poturlać się po chodniku. Oddychanie przychodziło mu z trudem, a dłonie drżały ze zdenerwowania. Coraz bardziej zdawał sobie sprawę z tego, że traci kontrolę, a przecież nawet nie zdążył wydobyć z siebie słowa.

Po raz pierwszy Laura spojrzała wstecz, jakby usłyszała jego desperackie myśli.

– Cześć! – powiedział Dorian, a właściwie nie zdołał w porę okiełznać języka, który okazał się szybszy od myśli. Sam głos natomiast wybrzmiał w wieczornej ciszy zdecydowanie zbyt głośno, nienaturalnie, jakby ktoś krzyknął przez megafon hasło, po czy urwał je w połowie.

Dziewczyna drgnęła. Zatrzymała się i znowu zerknęła wstecz. W tej chwili znieruchomiał także śledzący ją mężczyzna. Oboje patrzyli na siebie przez kilka sekund, po czym ciszę przerwała Laura.

– Znamy się? – spytała.

– Znam cię – odpowiedział Dorian.

Laura próbowała przyjrzeć się jego twarzy, ale całe szczęście chłopak stanął w miejscu, gdzie światło latarni w połączeniu z krzakami rzucało spory cień. Gdyby w tej chwili mogła spojrzeć mu w oczy, z pewnością uciekłby albo zagrzebał w najbliższej norze.

– Przepraszam, ale nie mam czasu – oznajmiła dziewczyna niezbyt uprzejmym tonem. – Śpieszę się do domu.

– Pomyślałem, że… – zaczął Dorian, ale Laura zdążyła już ruszyć przed siebie.

 

9

 

Dorian czekał przed gabinetem dyspozytora od pięciu minut. Słyszał przez drzwi, że Sowiński rozmawia z kimś przez telefon, dlatego też wolał nie przeszkadzać. O tym, co wydarzyło się minionego wieczoru pragnął jak najszybciej zapomnieć. Niestety raz za razem przeżywał chwilę upokorzenia, jakby nie potrafił inaczej. Zamyślił się tak bardzo, że nie zauważył otwierających się drzwi gabinetu, w których stanął dyspozytor.

– Dorian? – zdziwił się Sowiński. – Co tu robisz?

– Mogę wrócić do pracy – oznajmił młody kierowca.

– Przecież kilka dni temu poszedłeś na urlop. Co to ma znaczyć?

– Wygląda na to, że podjąłem złą decyzję.

Głośne westchnienie Sowińskiego oznaczało, że nie pójdzie tak łatwo.

– Poczekaj na mnie w biurze – polecił dyspozytor. – I tak muszę z tobą pogadać. Zaraz wracam.

Dorian zajął miejsce naprzeciwko pustego biurka. Mniej więcej po kwadransie przybył Sowiński. Nie czekając na jego reakcję, Dorian przeszedł do sedna.

– Mogę wrócić od jutra.

– Poczekaj – uspokoił go Sowiński. – Pozwól, że coś powiem. Wczoraj trafiła na moje biurko skarga. Pasażerka stwierdziła, że podczas twojego kursu odniosła poważne obrażenia. Możliwe, że uszkodziła kręgosłup.

– Nie miałem żadnego wypadku – zaznaczył Dorian.

– Wiem. Sprawa nie ma nic wspólnego z kolizją, ale może skończyć się w sądzie.

Niemalże natychmiast Dorian wyobraził sobie staruszkę, która jakiś czas temu zwróciła mu uwagę, że ruszył z przystanku zbyt gwałtownie. Tak, pomyślał, to bez wątpienia cholerna starucha złożyła donos. Najwyraźniej zwietrzyła okazję do wyłudzenia odszkodowania. Dorian słyszał o takich rzeczach, ale nigdy się nad nimi nie zastanawiał.

– Pasażerka twierdzi, że nawet nie przeprosiłeś, gdy zwróciła ci uwagę – kontynuował Sowiński.

– Co mam zrobić? – spytał młody kierowca.

– Póki co nic. Oficjalnie jesteś na urlopie do końca miesiąca, a ta rozmowa nie miała miejsca, kapujesz?

– Owszem.

– Po twoim powrocie obaj zastanowimy się nad tym, co zrobić. A teraz zmykaj stąd i odpoczywaj. Nie ma co martwić się na zapas. Berus świetnie sobie radzi za kółkiem, wiesz?

 

10

 

Dorian nienawidził Berusa prawie tak samo, jak nienawidził starej baby, która złożyła skargę. Oboje z niego zakpili, wyczuli jego słabość, a potem urządzili sobie zawody w gnębieniu, znęcaniu się i upokarzaniu. Dobrze wiedzieli, że tacy jak Dorian nie potrafią odpłacić pięknym za nadobne.

Berus manipulował nim, Dorianem, od samego początku. To on doprowadził do niepowodzenia z Laurą. Okazał się podły i dwulicowy jak wszyscy. Zasłużył na nauczkę, pomyślał kierowca, gdy wrócił z zajezdni do domu.

Popołudniu rozpalił ogień w kominku. Ostatni raz robił to, kiedy jeszcze matka żyła. W chłodniejsze wieczory lubiła się ogrzać. W dzieciństwie Dorian często jej w tym towarzyszył. Nie dlatego, że lubił aż tak spędzać czas z matką. Chodziło o kominek. Ogromną frajdę sprawiało mu palenie różnych rzeczy, na przykład starych zabawek, których chciał się pozbyć. Oczywiście matka nie pozwalała mu tego robić, więc mały urwis niejednokrotnie musiał się natrudzić, aby niepostrzeżenie wrzucić wprost do ognia figurkę plastikowego żołnierzyka. Żołnierzyki nadawały się do tego idealnie. Przy kontakcie z ogniem najpierw się zapalały, a potem powoli i majestatycznie topiły. Na końcu pozostawał po nich zwęglony i trudno dostrzegalny kawałek w popiele.

Palenie żołnierzyków było cudowne. Dorian nie mógł oprzeć się pokusie patrzenia na pożerane przez płomienie figurki, które ostatecznie stawały się zawsze czarną zaschniętą masą, nie podobną do niczego. Już wtedy zastanawiało go, czy w ten sam sposób na kontakt z ogniem reaguje ludzkie ciało. Pewnie tak, pomyślał w pierwszej chwili, aby po kilku latach dojść do wniosku, że to niemożliwe. Ludzie wszak obracają się w popiół.

Długo rozmyślał wpatrzony w rozżarzone polana. Jak zahipnotyzowany sięgnął po portret, który oprawił jakiś czas temu w ramkę. Po uderzeniu pięścią w szybkę, kawałki szkła rozsypały się na kamienną posadzkę przed kominkiem. Dorian spojrzał po raz ostatni na podobiznę Laury. Czule dotknął policzka dziewczyny, po czym zapytał:

– Może masz ochotę na coś jeszcze, Lauro?

Kilka sekund później wyklejanka wraz z ramką wylądowały w kominku.

 

11

 

Kolejnego wieczora nie była sama. Na przystanku ktoś na nią czekał, konkretnie młody chłopak w koszulce Megadeth. Dorian domyślił się, że po ich ostatnim spotkaniu dziewczyna wolała nie ryzykować samotnej podróży do domu. Być może miała go za świra, zboczeńca albo diabli wiedzą kogo jeszcze. Na pewno nie była zainteresowana bliższą znajomością.

Młody kierowca obserwował z bezpiecznej odległości parkę idącą chodnikiem. Tym razem nawet nie wysiadł z samochodu. Uruchomił natomiast silnik i ruszył naprzód.

Dorian przejechał obok Laury i jej „obrońcy”, zerkając we wsteczne lusterko. Na najbliższym rondzie zawrócił i dotarł ponownie na parking przed sklepem. Wciąż widział dobrze oświetlonych pieszych znajdujących się na chodniku. Rozejrzał się we wszystkie strony, a kiedy poczuł, że to właściwy moment, jeszcze raz włączył się do ruchu.

Trzymał się z tyłu. Pozwolił, aby wyminęły go dwa auta, a następnie, upewniwszy się, że z naprzeciwka nic nie nadjeżdża, wcisnął gaz do dechy. Samochodem szarpnęło gwałtownie naprzód, całe szczęście obeszło się bez pisku opon, choć hałas spowodowany pracą silnika na najwyższych obrotach i tak był duży. Z pewnością musiał zwrócić uwagę Laury i jej koleżki. Żadne z nich nie zdążyło jednak zareagować w porę, gdy samochód Doriana zjechał najpierw na pobocze, a potem na chodnik. Było za późno.

 

12

 

Wiele godzin później dziewczyna otworzyła oczy. Nie pamiętała niczego. Z trudem rozejrzała się po pomieszczeniu, gdyż każdy ruch szyją sprawiał jej ogromne cierpienie. Raz nawet zasyczała odruchowo z bólu. Tuż po tym usłyszała głos, którego nie mogła rozpoznać.

– Jak się czujesz, Lauro?

– Gdzie jestem? – zapytała dziewczyna. – Czy coś się stało?

– Miałaś wypadek, ale nie martw się. Wszystko będzie dobrze.

– Nie widzę cię, kim jesteś?

Dorian podniósł się z fotela, który ustawił zaraz przy łóżku poszkodowanej. Stanął tak, aby dziewczyna mogła mu się przyjrzeć. Nie silił się na uśmiech.

– Skądś cię znam – rzekła Laura.

– Mam na imię Dorian.

– Pomożesz mi usiąść?

– To zły pomysł. Wygląda na to, że masz połamane nogi. Kto wie, może nawet uszkodziłaś kręgosłup.

Laura spróbowała ruszyć rękami i nogami. Kiedy nic się nie wydarzyło, dopadło ją przerażenie.

– Co się dzieje? – załkała.

– Bez obaw – uspokajał ją Dorian.

– Gdzie mój brat?

Dorian nie odpowiedział od razu.

– Cóż – zaczął po chwili. – Wygląda na to, że nie miał tyle szczęścia co ty. Powinnaś to docenić. Może jesteś głodna albo chcesz pić? – Kiedy Dorian nie doczekał się odpowiedzi, postanowił sam podjąć decyzję. – Przyniosę ci sok – rzekł. – Musisz być spragniona.  

Nie minęło pół godziny, odkąd Laura odzyskała przytomność, gdy nadeszła pierwsza fala potężnego bólu. Pogruchotane kości dały o sobie znać w momencie największego kryzysu. Dziewczyna zawyła z bólu i z rozpaczy. Do pokoju natychmiast przybiegł Dorian. Od razu zdał sobie sprawę, że nie zaopatrzył się w leki przeciwbólowe.

 

13

 

– Wiesz, Lauro, nigdy nie miałem przyjaciół. Wszyscy trzymali się z dala ode mnie. Uważali, że jestem dziwny. Nie rozumieli niczego i wcale nie zależało im, aby to zmienić. Pewnie gdybym zdychał jak pies na ulicy, nikt, absolutnie nikt by się tym nie przejął. – Popatrzył na znękaną twarz śpiącej dziewczyny. – Z tobą było inaczej. Wiem to. Wystarczy tylko spojrzeć. Jesteś piękna, młoda i zapewne okręcasz mężczyzn wokół palca. Rozumiem to. Nawet teraz nie straciłaś nic a nic na swoim uroku. To niesamowite. – Zamyślił się, po czym zmienił temat: – Czy wiedziałaś, że zdjęcia do Titanica były droższe niż budowa samego statku?  

 

14

 

– Na pewno trudno ci w to uwierzyć. Sam nie potrafię zrozumieć wielu rzeczy. Jednego dnia myślisz, że wszystko jest w porządku, aż tu nagle spotyka cię coś strasznego. – Dorian pomyślał o starej kobiecie, która na niego doniosła. Nie zwracając uwagi na to, czy Laura słucha, kontynuował: – Robisz co możesz. Wypruwasz sobie żyły i co z tego? Wystarczy jedna chwila i każda dobra rzecz, każdy dobry uczynek idą w niepamięć. Chciałbym, żeby było inaczej. Chciałbym spotykać na swojej drodze tylko dobrych ludzi. Myślisz, że to w ogóle możliwe? Skąd to się bierze? Czy nie uważasz, że czas najwyższy zrobić z tym porządek? – Na ponad kwadrans zapadła cisza, podczas której młody kierowca wpatrywał się zahipnotyzowany w płonące polana. – Kupię sobie broń – przemówił raz jeszcze. – Właśnie tak. Zdobędę ją na czarnym rynku i pewnego dnia wezmę ze sobą do pracy. Nikt nie zauważy, a kiedy się zorientują, będzie za późno. Pora dać nauczkę żartownisiom. Chcę, żebyś o tym wiedziała, Lauro.

 

15

 

– Musimy coś z tym zrobić, Dorianie. Sam rozumiesz, że nie możemy zamieść sprawy pod dywan. Przykro mi, że tak wyszło. Dopiero co wróciłeś z urlopu. – Dyrektor zamilkł. Spojrzał na Sowińskiego, jakby nie był pewien, czy młody kierowca rozumie cokolwiek. Dyspozytor skinął tylko porozumiewawczo głową, a dyrektor ciągnął dalej: – Pasażerka zamierza pójść do sądu. Nie wiem, co wykaże postępowanie wyjaśniające, dlatego nie ma co siać paniki i martwić się na zapas.

– Wszędzie pełno wariatów – rzekł Dorian.

– Słucham? – nie zrozumiał dyrektor.

– Drogi pełne są wariatów za kółkiem – wyjaśnił młody kierowca. – Przecież każdy może dostać prawo jazdy. Moja dziewczyna uległa wypadkowi.

– Bardzo mi przykro – oznajmił dyrektor. – Co z nią?

– Nie żyje.

Sowiński i dyrektor znowu popatrzyli na siebie. Po chwili przemówił raz jeszcze ten drugi:

– To straszne. Nie wiem co powiedzieć.

– Mógłbyś zorganizować zebranie? – te słowa Dorian skierował do dyspozytora.

– Jakie zebranie? – zdziwił się Sowiński.

– Chciałbym pogadać z chłopakami. Nie potrzebuję dużo czasu.

– Dobrze, postaram się coś wymyślić.

– Dziś. Chciałbym porozmawiać z nimi jeszcze dziś.     

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Quentin · dnia 18.08.2020 20:59 · Czytań: 672 · Średnia ocena: 4,6 · Komentarzy: 13
Komentarze
Helena Dulska dnia 19.08.2020 09:46
Oj, poszedł na żywioł ten Twój bohater. Wciągające, sprawnie napisane opowiadanie. Wspaniale oddajesz emocje bohatera, kreślisz jego portret psychologiczny. Podobało mi się! :)

W Twoim Dorianie doszukałam się cech Aspargera (unikanie towarzystwa, dziwaczność, problemy w funkcjonowaniu społecznym, nierozumienie żartów, branie ich dosłownie), ciekawa jestem czy miałeś taki zamiar, czy wyszło to przypadkiem?

Czytając tekst zwróciłam uwagę na to, ze stosujesz zamiennie "Dorian", "młody mężczyzna", czy też może nawet "kierowca autobusu". Dobrze byłoby trzymać się konsekwentnie nazywania go imieniem, kiedy już nam się przedstawił.

W opowiadaniu pojawił się wątek nienawiści , jaką Dorian czuł w stosunku do Berusa
Cytat:
Berus ma­ni­pu­lo­wał nim, Do­ria­nem, od sa­me­go po­cząt­ku. To on do­pro­wa­dził do nie­po­wo­dze­nia z Laurą. Oka­zał się podły i dwu­li­co­wy jak wszy­scy. Za­słu­żył na na­ucz­kę, po­my­ślał kie­row­ca, gdy wró­cił z za­jezd­ni do domu.
Potem ten wątek się urywa. Czy jest on tu zatem potrzebny?

Cytat:
gdy pewna ko­bie­ta w śred­nim wieku obu­rzy­ła się, gdy szarp­nę­ło au­to­bu­sem,
- powtorzenie "gdy".

Pozdrawiam serdecznie, Hesia
Madawydar dnia 19.08.2020 09:55 Ocena: Dobre
Ciekawa historia pewnej znajomości, a właściwie nieznajomości. Zakończenie zaskoczyło mnie totalnie, a właściwie to go wcale tu nie ma. Będzie ciąg dalszy?
wiosna dnia 19.08.2020 10:59
Interesujące opowiadanie. Nikt by się nie spodziewał, że spokojny, milczący i nieśmiały Dorian, jest zdolny do tak okrutnych czynów. Czasem najspokojniejszy człowiek, który staje się przedmiotem niewybrednych żartów otoczenia, nagle wpada w szał, czym zaskakuje swoich prześladowców. Jednak, aby posunąć się do mordu, trzeba mieć poważne problemy psychiczne, które narastają wraz ze stresem. Na pewno rozmowa z kolegami będzie miała tragiczny przebieg. Wszyscy dostaną "nauczkę". Mnie się takie niedopowiedziane, ale wiadome zakończenie bardzo podoba.
Pod spodem kilka drobiazgów:
Cytat:
Tego dnia było jed­nak znacz­nie spo­koj­niej. Więk­szość sto­li­ków była wolna, a je­dy­ne od­gło­sy do­la­ty­wa­ły przy­tłu­mio­ne z kuch­ni,

W obu zdaniach zmieniłabym szyk: Jednak tego dnia było znacznie spokojniej. Większość stolików była wolna, a jedyne przytłumione odgłosy dolatywały z kuchni.
Cytat:
Au­to­bus linii numer osiem, na­zy­wa­ny także bał­wan­kiem ze wzglę­du na wy­gląd cyfry osiem

może nie powtarzać słowa osiem* Autobus tej linii*...
Cytat:
Jak przystało na samotnika Dorian nie potrafił przełamywać lodów. Zaraz po tym jak dys­po­zy­tor przed­sta­wił mu no­we­go kie­row­cę, tam­ten ­– Do­rian – za­brał Be­ru­sa na prze­jażdż­kę.

Jakoś te dwa zdania się nie łączą. Może coś dodać... więc jedynie gestem zaprosił nowego kolegę na przejażdżkę... Moim zdaniem pogrubione niepotrzebne.
Cytat:
Laura spoj­rza­ła wstecz

Cytat:
jakby ktoś krzyk­nął przez me­ga­fon hasło, po czy urwał je w po­ło­wie.

uciekło m*
Cytat:
nie po­dob­ną do ni­cze­go

niepodobna*

Pozdrawiam:)
skroplami dnia 19.08.2020 18:46 Ocena: Świetne!
Nie ma co oceniać, już jesteś "marką" autorze :). Nie, to niewłaściwe. Dam Ci najniższą z możliwych ocen dla tego, powyżej, i innych Twoich tekstów, przeróżnych. Styl masz faktycznie "lodowato flegmatycznie się toczący" :), to nic złego. Do niektórych sytuacji pasuje? Pasuje do całości :), styl jest jak człowiek, niektórzy ludzie piszący przyciągają dziwną "grawitacją" słów. W tej "grawitacji" słowa tworzą obrazy realistyczne lub surrealistyczne lub płonące lub itd/itp.
Gratulacje, kolejny bdb i więcej utwór z "tuż obok".
mike17 dnia 19.08.2020 20:30 Ocena: Świetne!
Stary, czytając ten kawałek mam wrażenie, że czytam "Bazę Sokołowską" Marka Hłaski.
A dlaczego?
Bo temat szeferaków i ich szarego życia.

Choć...

Przypomina mi się "Jeremy" Pearl Jam.
Twój bohater nie był normalny do końca.
Może był schizofrenikiem?
Kto wie...

Nie skupiłeś się na akcji, a na psyche.
Poprzez to mamy obraz psychologiczny Doriana, zawirowany i pokrętny.
Tak naprawdę nie wiemy, kim był.

Był kimś dziwnym, i takim pozostanie.
Odrealnienie nie mogło zrobić dobrze.
Musiało zadziałać.

Summarising,

Piszesz dobrą prozę egzystencjalną.
Nie ma tu lipy, jest czysty przekaz.
Wszystko jest zbite jak granat, i poprzez to działa jak granat.
Choć tekst długi, nie ma się wrażenia przegadania - jest ciągłość narracji i trzymanie się akcji.

Wszystko było ok.
Lubię psychologiczne opka.
Jak to.
Niby statyczne, a jednak nie do końca...
JOLA S. dnia 21.08.2020 11:57 Ocena: Świetne!
W pierwszej chwili miałam podobne skojarzenia, jak Mike.
W miarę czytania mi przeszło. To nie jest Hłasko.
Nie lubię podziału na męskie i kobiece opowiadania. Ten tekst na pewno napisał facet, o bogatym wnętrzu i wyobraźni.

Pozdrawiam

JOLA S.
Quentin dnia 23.08.2020 13:55
Cześć, cześć, cześć!
Cóż za miłe niedzielne popołudnie :-)

Heleno, przyznać muszę, że nie pomyślałem ani przez moment o Aspergerze. Asperger kojarzy mi się raczej z dziwakami geniuszami niż z ludźmi zdolnymi do okropieństw, które opisałem, choć prawda jest taka, że ludzki umysł to jedna wielka zagadka, za którą nauka nie zawsze nadąża.

Wątku nienawiści do Berusa chyba nie było co "eksploatować". Zależało mi na ukazaniu impulsu, który powodował Dorianem. Skądinąd wiem, że psychopaci interpretują różne zdarzenia tak jak im wygodnie. Byle pasowało do ich chorej ideologii.

Bardzo się cieszę, że zwracasz uwagę na portret psychologiczny bohatera. Dla takich chwil warto pisać/myśleć/kombinować :-)

Madawydar, ciąg dalszy nastąpi w domyśle :-) musisz coś tam sobie dośpiewać, co nie powinno być trudne, wszak umysł człowieka, który rozsmakował się w zbrodni, zaczyna pracować coraz intensywniej.

wiosna, słusznie spostrzeżenia. Ci spokojni, po których nikt by się nie spodziewał, to ci sami, którzy prowadzą "najciekawsze" życie wewnętrzne. Pełno w nich sprzeczności, silnych emocji i problemów. Niestety. Zresztą tę samą łatkę można przylepić i robimy to stale w stosunku do samobójców. "Przecież to był taki spokojny, miły człowiek...". Ponownie - niestety.

Za cenne uwagi redaktorskie serdecznie dziękuję. Czerpię z nich wszystko co najlepsze.

skroplami, wielkie dzięki za tak miłe słowa. "Lodowato flegmatycznie się toczący" - jakbym wyczytał to ze swojej charakterystyki :-) Znasz się na ludziach, nie ma co :-)

Michale, Hłasko, Pearl Jam... jeżeli moje teksty wzbudzają w tobie takie skojarzenia, to czuję się MEGA doceniony. Z "Bazą..." i "Jeremym" trafiasz w moje bardzo osobiste relacje łączące mnie ze sztuką/twórczością. To jest ta granica, kiedy elementy popkultury schodzą z okładek książek, albumów muzycznych czy filmów i cisną ci się do głowy, by zostać tam na wieki wieków. Myślę, że doskonale wiesz, o co mi biega.

Co do Doriana, znowu w punkt. Nie wiemy, kim/czym był. Takie postacie "rodzą" przede wszystkim pytania, nie odpowiedzi.

Wielkie, wielkie dzięki za tę laurkę.

Jolu, w zasadzie też nie lubię podziałów, choć na dobrą sprawę nie potrafię od nich uciec. Co do drugiej części komentarza, jedyne co mogę powiedzieć, to szczere i wdzięczne jak cholera DZIĘKUJĘ. Absolutnie.

Kochani, serdecznie wszystkim dziękuję za poświęcony czas i tak liczną frekwencję. Czuję się jakbym wygrał wybory przy 70% ;-)

Pozdrawiam
Q
Dobra Cobra dnia 23.08.2020 14:01
Bardzo dobrze napisana opowieść. Choć nie należy popierać przemocy, ucisku i zbrodni w żadnym wypadku.


Gratuluję Weny i wykonania.


Pozdrawiam,

DoCo


PS - uwazalbym na porównania do wyborów i 70 proc. Naród strasznie podzielony, byle iskierka spowoduje wybuch.
Carvedilol dnia 24.08.2020 13:43
Quentin

opowiadanie dobre, dla mnie wiarygodne, chociaż faktycznie urywa się w niespodziewnaym momencie, ale po chwili to niedmówienie jest w sumie lepsze, niż opis kolejnej sytuacji

Czy imię Dorian i pojawiający się portret w jakiś sposób nawiązuje do Doriana Graya, czy to przypadek?

Pozdrawiam
Carvedilol
Quentin dnia 26.08.2020 23:13
Czołem,

DoCo, wielkie dzięki za tradycyjną obecność. Co do przemocy i zbrodni jesteśmy jednomyślni. Absolutnie. A co do wyborów, to niech zatem płonie :-) A tak na poważnie nie należę raczej do gości, którzy "przeżywają" tego typu sprawy. W głębi duszy jestem anarchistą. Amen.

Carvedilol, zbieżność imienia i portretu z utworem Wilde'a nie jest dziełem przypadku, choć nie starałem się usilnie giąć fabuły i przesłania swojego opowiadania do tego, czego dotyczyła historia Graya. Wspólne będzie chyba tylko ZŁO. Tylko tyle i aż.

Serdecznie wam dziękuję za poświęcony czas i miłe komentarze.

Pozdrawiam
Q
Kazjuno dnia 05.09.2020 09:14 Ocena: Świetne!
Quentinie, to jedno z najciekawszych opowiadań zamieszczonych w PP. Znakomity wpływ na dramaturgię miało zabarwienie całości podtekstem erotycznym.
Może i sam jestem w jakimś stopniu zbokiem, skoro dałem się przeciągnąć przez tekst na jednym wdechu jak york ciągnięty na smyczy przez spieszącego się pana.
Ostatnio żyję w pośpiechu, mało czasu, dużo na łbie, a jednak...
Nie potrafiłem się oderwać.
Całość klarowna jak woda z górskiego źródełka, no i pewien wywołany przez Ciebie niedosyt. Pozostawiłeś czytaczy z rozdziawionymi otworami gębowymi i pytaniami, co tam mogło się wydarzyć dalej.
Czy bzyknął wreszcie Laurę? (Choćby w szpitalnej toalecie, przedtem usypiając chloroformem). Mogły się też pojawić inne pytania choćby o konsekwencje prawne automobilowej zbrodni. Paradoksalne w kontekście procesu wytoczonego przez emerytkę lekko szarpniętą przyspieszeniem autobusu.

Wiem, wiem, pozatekstowymi zagadkami, celowo szarpiesz mózgownicami czytelników. Może przy gorszym tekście, nikt nie wytężałby mózgu, ale ten jest świetny.

Serdeczne pozdrówka, Kaz
Quentin dnia 15.09.2020 22:51
Kaz, wielce jestem rad z twojej wizyty i spostrzeżeń. Bardzo mi miło.
A z tym zboczeniem to podejrzewam, że każdy z nas jest trochę "skrzywiony", także nie przejmujmy się :-)

Pięknie dziękuję za miłe słowa.

Pozdrawiam
Q
mike17 dnia 09.12.2020 15:43 Ocena: Świetne!
https://www.portal-pisarski.pl/news/2020/12/09/nowy-e-book-michala-majewskiego

Masz zapchaną skrzynkę, więc pisze tutaj :)

Zdrówka!
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:72
Najnowszy:ivonna