Weterynarz nad morzem - Dorota cz. II - Madawydar
Proza » Długie Opowiadania » Weterynarz nad morzem - Dorota cz. II
A A A
Od autora: Z cyklu opowiadań "Weterynarz nad morzem" - Dorota cz. II
Klasyfikacja wiekowa: +18

Coś niepokojącego działo się z Astorem. Kiedy wróciliśmy ze spaceru, od razu położył się w swoim kącie, nie chciał się napić wody, jak to miał w zwyczaju i nawet nie spróbował ulubionej przekąski, którą zawsze dostawał. Było późne popołudnie i lecznica z pewnością już była zamknięta. Jak wszystkie państwowe instytucje zamykały swoje podwoje o 15-tej lub 16-tej. Postanowiłam zadzwonić do Wieśka. Miałam nadzieję, że on coś poradzi. Wiesiek był technikiem weterynarii i pracował w lecznicy. Kiedyś byliśmy parą, ale nasz związek aczkolwiek bardzo namiętny, nie przerwał próby czasu. Może Wiesiek przestraszył się mojego „starego”. Wszystkich moich kochanków i adoratorów onieśmielała pozycja ojca piastującego wysokie stanowisko w Przedsiębiorstwie Połowów Dalekomorskich „Gryf” i funkcja sekretarza komitetu zakładowego PZPR w tej firmie. Nie mam czego żałować. W sprawach łóżkowych Wiesiek nie był dobrym kochankiem.  Był gwałtowny w swoich męsko- damskich poczynaniach,  najchętniej zgwałciłby mnie na gołej ziemi, szybko i energicznie, bez żadnych wstępnych ceregieli. Niemal zawsze dochodził pierwszy i ten jego przedwczesny wytrysk doprowadzał  do szału. Niby jeszcze starał się kontynuować dalej stosunek, ale jego sflaczały członek nie miał już takiej siły  oddziaływania i mój orgazm oddalał się coraz bardziej w niebyt. Doganiałam go potem sama wibratorem.  Potrzebowałam pieszczot, długiej fantazyjnej gry wstępnej, komplementów, smaku narastającego podniecenia, błysku zachwytu nad moim ciałem w oczach kochanka i w końcu spokojnej, wspólnej nagiej kontemplacji gdy było już po wszystkim.  Było i minęło. Pozostaliśmy jednak przyjaciółmi teraz Wiesiek mógł mi się przydać. Astor wstał z legowiska, wygiął grzbiet w pałąk i zaczął wymiotować śliną i żółcią. Pośpiesznie wykręciłam numer do Wieśka. Nikt jednak nie odbierał telefonu.  "Gdzież on może być o tej porze" - Pomyślałam. Spróbuję dodzwonić się do "Piekiełka". 

- Halo - usłyszałam niewyraźny głos w słuchawce, bo zagłuszała go muzyka w tle i inne jakieś nieartykułowane dźwięki. 

- Dzień dobry. Mówi Dorota Niewiadomska. Czy Wiesiek Strzeszewski baluje dziś u was?

- Witaj Dorotko. Olo mówi. Jasne, że jest. Właśnie widzę, jak obmacuje jakąś foczkę. Oderwać go od niej?

-Cześć Olo. Jeśli możesz. 

- Poczekaj chwilę. 

Długa to była chwila, ale w końcu usłyszałam głos Wieśka: 

 - Serwus Dorcia. No, co tam u ciebie?

- Wiesiek, mówi Dorota. Mam problem z Astorem. Chyba się czymś zatruł, albo co innego. Potrzebuję weterynarza.

Nastała chwila milczenia, po której przekrzykując hałaśliwą muzę odezwał Wiesiek.

- Nie mogę ci pomóc. Dorota, jestem z kumplami w „Piekiełku”. Trochę wypiłem, ale podam ci numer do naszego nowego doktorka, nawiasem mówiąc fajny rozrywkowy gość i całkiem niezłe ciacho, jak wy kobiety mówicie.

- Wiesiek. W dupie mam teraz amory. Chcę ratować psa, dawaj ten numer – odparłam nieźle wkurzona.

- No dobra. Spoko. Już podaję. Tylko nie mów, ze masz go ode mnie. To prywatny numer domowy.

Zapisałam . Facet nazywa się Czesław Bromski. Wykręciłam tarczą telefonu podane numery. Zdawało mi się, że ktoś odebrał, ale po drugiej stronie panowała cisza.

 - - Halo, czy tu weterynarz? - zapytałam.

- Tak, lekarz weterynarii  przy telefonie.  - odpowiedział męski głos.

- Proszę pana, mój pies zachorował. Czy mogę przyjechać do pana?

- Przyjęte jest, że ludzie zwracają się do mnie zazwyczaj per „panie doktorze”, proszę pani, a poza tym lecznica czynna jest od 7ºº do 15ºº. Teraz jestem po pracy. Odpoczywam. Prywatnie nie przyjmuję. Dyżur pełni lecznica w Kamieniu Pomorskim. Proszę tam zadzwonić. Mogę podyktować numer telefonu.

Wyczułam w głosie wyraźną niechęć i zniecierpliwienie. " Co za kutas i megaloman" – pomyślałam. W sumie jednak przyznawałam mu trochę racji. Prywatna praktyka weterynaryjna nie istnieje. Po prostu on jej nie ma i tyle. Nie mam nawet prawa niczego od niego żądać o tej porze. Pozostało mi czekać do rana lub dzwonić do tego Kamienia. Postanowiłam jednak jeszcze zawalczyć.

- Ależ to 40 kilometrów stąd - odezwałam się po chwili.

- Wiem.

- Proszę pana, przepraszam, panie doktorze, obawiam się, że pies wymaga natychmiastowej pomocy. Ci z Kamienia nie zdążą przyjechać  – stwierdziłam.

- Co mu jest?  - usłyszałam pytanie.

- Cały czas wymiotuje, nie je, nie pije i nie może się załatwić.

- Chyba ma pani rację. To nie może długo czekać. Proszę podjechać do lecznicy. Zaraz tam będę.

Trochę to trwało, zanim przy pomocy sąsiada wpakowałam  Astora do bagażnika. Gdy zajechałam pod lecznicę, doktor już na mnie czekał. Wyszedł mi naprzeciw i pomógł przenieść psa do wielkiej sali operacyjnej. Rzeczywiście niezłe ciacho z tego lekarza. Młody, przystojny, dobrze zbudowany, zrobił na mnie korzystne wrażenie. 

Gorzej było z diagnozą. Tak naprawdę doktor sam nie wiedział, co Astorowi dolega. Jedynym sprzętem diagnostycznym jakim dysponował był fonendoskop i termometr.  Ostatnią deską ratunku dla zwierzaka była natychmiastowa operacja. Laparotomia. Z powodu braku personelu pomocniczego zostałam mianowana asystentką ordynatora Państwowego Zakładu Lecznictwa dla Zwierząt w Międzyzdrojach  na czas określony do jednego zabiegu chirurgicznego. Musiałam się przebrać. W gabinecie doktora ( oczywiście po jego dyskretnym wyjściu) ściągnęłam sukienkę i założyłam fartuch, który wymagał zasznurowania od tyłu. Chcąc nie chcąc, musiałam poprosić o to doktora. Problem w tym, że nie miałam stanika i niemal gołe pośladki, bo skrawek materiału, który ledwie zakrywał przedział pomiędzy nimi trudno byłoby nazwać majtkami.  Odbyłam ekspresowe szkolenie chirurgiczne w zakresie rozpoznawania poszczególnych narzędzi.

Sam zabieg trwał około 40 minut. Okazało się, że doszło do skrętu jelita cienkiego. Dość spory jego odcinek był przekrwiony, a w miejscu niedrożności powstała martwica. W każdej chwili mogło dojść do perforacji ściany jelita, wylewu , treści pokarmowej do jamy brzusznej, zapalenie otrzewnej, co w końcowym rezultacie  spowodowałoby śmierć w męczarniach.

Podawałam i odbierałam narzędzia, trzymałam haki rozwierające, oczyszczałam tamponem pole operacyjne, nawlekałam nici na igły do szycia, przecinałam nitki po zawiązaniu szwu, a kiedy zobaczyłam krople potu na czole i twarzy doktora, otarłem je kawałkiem ligniny. Doktor spojrzał na mnie, a w jego oczach zauważyłam błysk wdzięczności i uznania.

Więcej czasu zajęło nam sprzątanie. Ułożyliśmy Astora na macie. Doktor podłączył kroplówkę z roztworem glukozy, antybiotykiem i środkiem przeciwbólowym . Zrobił opatrunek i założył kołnierz na szyję, który zapobiega rozrywaniu opatrunku i szwów prze psa, a ja w międzyczasie umyłam narzędzia i włożyłam je do autoklawu. Zgodnie z zaleceniem nastawiłam ten piekarnik na 200 ℃ i czas na 2 godziny. Wyczyściłam stół operacyjny. Brudne serwety i odpady medyczne wylądowały w koszu na śmieci. Doktor zajął się schowaniem pozostałych leków do lecznicowej apteki. Ostrożnie przetransportowaliśmy Astora do mojego samochodu. Pozostało już nam się tylko przebrać i tu ponownie pojawił się problem z fartuchem. Spojrzałam wymownie na doktora. Domyślił się o co mi chodzi, rozsupłał węzełki i wyszedł. Na prawie nagie ciało włożyłam sukienkę.

Kiedy wszedł do gabinetu ubrany „po cywilnemu”, zapytałam o rachunek.

- To nie jest koniec leczenia- odparł. – Przez co najmniej 10 dni pies będzie wymagał stałej opieki i to fachowej. Trzeba będzie podawać kroplówkę, antybiotyki i leki przeciwbólowe, musi mieć codziennie zmieniany opatrunek, no i na sam koniec zdjęcie szwów. Teraz nie mogę z całą pewnością stwierdzić, że operacja się udała. Mogą wystąpić powikłania. Przyznaję, że to zespolenie po resekcji uszkodzonego odcinka jelita jest kluczowe dla całej sprawy. W 10% takich przypadkach powikłania dotyczą nieszczelności jelita. Ja to robiłem po raz pierwszy w życiu. Pomimo iż jestem uczniem najlepszego profesora chirurgii weterynaryjnej  i nauczyciela, istnieje całkiem spore prawdopodobieństwo na to, że znajdę się w tych 10-ciu procentach nieudanych zabiegów. . Dlatego wolałbym zapłatę określić po zakończeniu leczenia.  

- Czy to oznacza, panie doktorze, że mam przyjeżdżać tu z psem na te wszystkie zabiegi?

- Albo ja mogę przyjeżdżać do pani, co jest nieco droższe.

- Pal licho kasę. Zamawiam wizyty domowe.

- Ta pierwsza odbędzie się zaraz. Pojadę za panią i pomogę zanieść psa do domu. Poczekam, aż się wybudzi i sprawdzę, czy wszystko z nim jest w porządku.

(Ciąg dalszy nastąpi)

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Madawydar · dnia 09.09.2020 15:54 · Czytań: 374 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 6
Komentarze
Kazjuno dnia 13.09.2020 08:26 Ocena: Świetne!
W pierwszych zdaniach, Madawywarze, wydało mi się, że zmiana perspektywy, czyli opowiadanie od strony Doroty jest błędem. Ale się myliłem, stosunkowo szybko odnalazłem się w weterynaryjnej sali operacyjnej, czyli wróciłem do przerwanej akcji.
(Ech, na moment przeniosłeś mnie do Piekiełka. Myślisz, że tam nie byłem? Piekiełko mieszczące się w suterynie/piwnicy pensjonatu przy promenadzie /gdzieś w okolicy stojącego teraz naprzeciw hotelu Amber/ doskonale pamiętam z dwóch dancingów. Prawie łezka zakręciła się w oku. Chociaż wolałem dancingi w Srebrnej Fali /tam grywał świetny zespół/).
Pomysłowo dookreśliłeś atrakcyjność Doroty, pisząc o jej intymnych doświadczeniach z łóżkowym partaczem Wieśkiem.
No i wreszcie akcja ratowania poczciwego Astora. Opisałeś ją po mistrzowsku, i bardzo fachowo. Mocno ją przeżywałem /jako miłośnik czworonożnych przyjaciół/.
Więc napięcie rośnie. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
Z czystym sumieniem (i nie ma to nic wspólnego z rewanżem za dodanie mojego tekstu do "ulubionych";) także dodaję do najsympatyczniejszych czytanych w PP utworów.

Pozdrawiam Kapitanie Żeglugi Wielkiej, Ahoj!

PS. Dalej nie rozumiem dlaczego redakcja takie teksty umieszcza na niższej półce. Czyżby redaktorki/redaktorzy nie kochali poczciwych psów i akcja ratowania Astora Was nie poruszyła? Gdzie empatia do zwierząt?
Madawydar dnia 13.09.2020 13:22
Dzięki Kaz za komentarz. Bardzo rzeczowy i tak pochlebny, że nie wiem czy na to zasługuję. Tekst pewnie zawiera jakieś błędy, których ja, ze względu na moje amatorstwo , nie zauważam. Może to jest powód, który sprowadza moją twórczość dom parteru. A może rzeczywiście temat nie jest trendy . Największa popularność odnoszą obecnie książki, w których jest dużo seksu, przekleństwa np. "365 dni" lub "Ten dzień" Blanki Lipińskiej.
Zmiana osób w narracji jest oceniane jako błąd, ale i w tym zakresie zachodzą zmiany. Czytałem już takie powieści i przyznaję, że mi się taki przekaz spodobał. Daje więcej możliwości przedstawienia różnych doznań bohaterów w obliczu tej samej rzeczywistości, w której się znaleźli.
Miło mi, że znasz lokal, w którym ja swojego czasu, wiele grosza straciłem i zdrowia również. Ale warto było. Nie żałuję, pozostały niezapomniane wspomnienia.

Pozdrawiam



Mad.
wiosna dnia 21.09.2020 14:39
Mam nadzieję, że Astor wyzdrowieje. Pieski po tak ciężkiej operacji raczej zostają w klinice.
Też nic nie mam do takiej narracji. Ciekawe jak to pociągniesz dalej.
Wyłapałam kilka drobiazgów:
Cytat:
Był gwał­tow­ny w swo­ich mę­sko- dam­skich po­czy­na­niach, i typem czło­wie­ka, który naj­chęt­niej zgwał­cił­by mnie na gołej ziemi, szyb­ko i ener­gicz­nie, bez żad­nych wstęp­nych ce­re­gie­li.

dziwnie zbudowałeś to zdanie. Może po prostu zrezygnować z "i typem człowieka", a dać i najchętniej zgwałciłby(...)
Gwałt nie jest powolnym aktem.
Cytat:
o 15-tej lub 16-tej

słownie
Cytat:
Za­pi­sa­łam . Fa

Cytat:
- - Halo,

Cytat:
- Tak, le­karz we­te­ry­na­rii  przy te­le­fo­nie.  - od­po­wie­dział męski głos.

bez kropki i podwójnej spacji
Cytat:
wpa­ko­wa­łam  Asto­ra

często zdarzają Ci się podwójne spacje. Skasuj też dodatkowy myślnik. W dialogach używa się półpauz, ewentualnie pauz, ale wiem, że w niektórych programach trzeba stosować metodę kopiuj-wklej, a nie zawsze o tym pamiętamy w ferworze pisania.:)
Cytat:
który le­d­wie za­kry­wał prze­dział po­mię­dzy nimi

brzydko z tym przedziałem
Cytat:
W każ­dej chwi­li mogło dojść do per­fo­ra­cji ścia­ny je­li­ta, wy­le­wu , tre­ści po­kar­mo­wej do jamy brzusz­nej, za­pa­le­nie otrzew­nej, co w koń­co­wym re­zul­ta­cie  spo­wo­do­wa­ło­by śmierć w mę­czar­niach.

po wylewu* bez przecinka
zapalenia*
Cytat:
za­bie­gów. . Dla­te­go wo­lał­bym za­pła­tę okre­ślić po za­koń­cze­niu le­cze­nia.

Tu znów zabłąkała się dodatkowa kropka. Pod względem dodatkowych spacji i znaków radziłabym jeszcze raz tekst. I warto też przyjrzeć się interpunkcji.
Cytat:
- To nie jest ko­niec le­cze­nia- od­parł.

tu znów brak spacji po leczeniu.
Fajny pan doktor, który bierze kasę za leczenie dopiero po jego zakończeniu i jeszcze pod warunkiem, że pacjent przeżyje.
Pozdrawiam:)
Madawydar dnia 22.09.2020 07:51
Wiosno.

Dziękuję bardzo za przeczytanie tekstu i komentarz. Jestem wdzięczny za pracę korektorską i czas na to poświęcony. Korekta tak rzetelna, że edycja też wymaga czasu, ale będzie zrobiona, bo musi, choćby przez szacunek dla oceniającego.
To była weterynaria lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Właściwie lekarz weterynarii po piętnastej, czyli po godzinach, nie miał nawet prawa leczyć, albowiem wszyscy byli na państwowych posadach i nie dysponowali własnym sprzętem, pomieszczeniem i lekami. Branie za to pieniędzy nosiło znamiona korupcji i defraudacji mienia społecznego. Tylko jak tu odmówić pomocy zwierzęciu?

Pozdrawiam

Mad
Marek Adam Grabowski dnia 24.09.2020 14:06
Tym razem zupełni mi się nie spodobało.

Pozdrawiam!
Madawydar dnia 25.09.2020 09:25
Dziękuję Marku za komentarz, lekturę i wrażenie jakie na Ciebie ona wywarła. szkoda tylko, że niekorzystne.

Pozdrawiam

Mad
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty