Hubert - Niehubert - MariaWeronika
Proza » Obyczajowe » Hubert - Niehubert
A A A
Od autora: Pamiętam, że ... czyli historia z życia wzięta:-)

 

   Pewnego pochmurnego ranka, gdy jechałam do pracy pustawym o tej porze autobusem, zobaczyłam na tylnym siedzeniu znajomą twarz. W pierwszej chwili byłam niemal pewna, że to Hubert – kolega z kursu niemieckiego, na który uczęszczałam kilka lat wcześniej.
   Dobrze go pamiętałam. Był chudy, niewysoki, z niemal czarnymi, roześmianymi oczami i wąskimi, rozciągniętymi w figlarnym uśmiechu ustami. Obrazu dopełniały bardzo ciemne, spadające grzywką na oczy włosy w, zamierzonym lub nie, nieładzie. 
Tak go zapisałam w pamięci – jako postrzelonego chłopaka, z którym – co tu dużo mówić – rozwalaliśmy czasem zajęcia niemieckiego, dostając z byle powodu trudnych do ukrycia ataków śmiechu. Prowodyrem całej hecy był zazwyczaj Hubert.
   Za trzeciego kompana mieliśmy Grzesia – fizycznie zupełne przeciwieństwo Huberta. Wysoki blondyn w okularach, z porządnie przystrzyżonymi włosami  – na pierwszy rzut oka typ kujona; ostoja powagi i rozwagi.
   Do tego ja – wysokie, szczuplutkie  dziewczę z blond warkoczykami  i zdecydowanymi poglądami na życie.
   O ile Grzegorz był w moim wieku –  około dwudziestu trzech lat –  o tyle Hubert był od nas dużo starszy. Przekroczył trzydziestkę, co dla kogoś na drugim roku studiów było jednoznaczne z wiekiem przedemerytalnym. 
   Pamiętam, że ten "podeszły" wiek Huberta w zestawieniu z jego zachowaniem bardzo mnie zastanawiał. Jakim cudem mężczyzna, bądź co bądź,  po trzydziestce może zachowywać się jak nygus w podartych portkach, wiecznie rozglądający się za okazją do psot. 
   Najzupełniej poważnie rozważałam, czy mój nowy kumpel z ławki jest na pewno w pełni władz umysłowych. A może jest seryjnym mordercą, a ten cały kurs i małpowanie z nami to tylko przykrywka?
   Sposób ubierania Huberta odzwierciedlał jego naturę. Gdy przychodził pod salę wykładową,  ciągnęły się za nim sznurówki wysokich trampek nie pierwszej młodości. Sprane czarne rurki i porozciągana, zapinana na zamek bluza skłaniały do refleksji, że strój jest ostatnią rzeczą, jaką Hubert mógłby zaprzątać sobie głowę.  Wciśnięty pod pachę zeszyt z pozaginanymi rogami stanowił niezbity dowód, że jego właściciel nie darzył języka Goethego zbyt dużą atencją, mimo podejmowanych, z niewyjaśnionych powodów, prób jego opanowania.
 
   W każdym razie bawiliśmy się na kursie przednio. Każde dziwnie brzmiące albo trudne do wymówienia słowo pobudzało taką serię – tu należy uderzyć się w pierś – niezbyt górnolotnych skojarzeń, że wyhamować było niemal niemożliwym.
   Byliśmy niewiele  młodsi od naszej nauczycielki (poza stojącym nad grobem Hubertem), więc nie śmiała nas rozsadzić, niczym dzieci w podstawówce. A może powinna. Byłoby to z korzyścią dla ilości przyswojonych przez nas zaimków, odmian i słówek. 
   Odnosiłam niekiedy wrażenie, że Frau Agnieszka, wbrew nauczycielskiemu poczuciu obowiązku, który kazał jej z dusić w zarodku nasze niewyszukane wygłupy, miewała ochotę pośmiać się razem z naszą trójcą.  Gdy nas upominała, dołki w jej okrągłych policzkach i wesołe iskierki w oczach zdradzały z goła daleki od surowości nastrój.
   Myślę, że mimo naszej niesubordynacji,  lubiła nas bardziej niż grzeczną gromadkę równie zdolnych co potulnych i bezbarwnych licealistek z aspiracjami – swoimi lub rodziców – do nauki na prestiżowych niemieckich uczelniach.
 
   Zatopiona w przywołanych niespodziewanie wspomnieniach jechałam autobusem i gapiłam się, zapewne niezbyt elegancko, na mężczyznę, który do złudzenia przypomniał mi owego Huberta.
   Oczy, kolor włosów (choć już nie fryzura), wykrój ust i sylwetka zdawały się przekonywać mnie, że właśnie spotkałam kumpla sprzed lat.
   Tyle że cała reszta Huberta - Niehuberta ani trochę nie pasowała do obrazu, który wyrył się w mojej pamięci.
   Niehubert  siedział na tylnym siedzeniu autobusu z nogą założoną na nogę, w pozie, jaką mógłby przyjąć czekając słonecznym popołudniem w paryskiej kafejce, aż kelner poda mu espresso. Miał na sobie jasnobeżowy, doskonale skrojony płaszcz, który kontrastował z szarością przewijających się za oknem autobusu ulic. Spod płaszcza wystawał kołnierzyk białej koszuli w granatowe paski zwieńczony eleganckim węzłem krawata w subtelnym odcieniu wrzosu. Granatowe spodnie w kant i czarne skarpetki  o (co rzadko spotykane) właściwej długości,  prowadziły do błyszczących jak lustro czarnych, skórzanych półbutów do garnituru, których klasyczny krój kazał się domyślać metki, jakiej nie oglądają przeciętni pasażerowie autobusów. 
   Koronnym argumentem wskazującym na fakt, że Hubert to jednak Niehubert  była trzymana przez niego rozłożona na pełną szerokość i przeglądana z nieudawanym zainteresowaniem gazeta "Parkiet". Hubert i „Parkiet”?
   Płachta drobno zadrukowanego papieru, którą mężczyzna trzymał przed nosem, umożliwiała mi prowadzenie nieskrępowanej obserwacji. Zatopiony w lekturze analiz rynków opcji i akcji nie obdarzał współpasażerów cieniem zainteresowania. Co pewien czas tylko, odrywając  na moment wzrok od gazety, spoglądał na mijane właśnie budynki.
   W pewnej chwili pełnym nonszalancji ruchem złożył gazetę. Schował ją do czarnej aktówki równie szykownej co buty, podniósł kołnierz jasnego płaszcza i emanując pewnością siebie wysiadł z autobusu – dwa przystanki przede mną.
Pojechałam dalej zamyślona i zaciekawiona, próbując ostatecznie rozstrzygnąć kim był widziany przeze mnie mężczyzna.
   Czy mógł to być ten postrzelony, mający za nic modne ciuchy i fryzjera Hubert?
   Czy przez te pięć lub sześć lat gdy nie mieliśmy ze sobą kontaktu mógł przejść tak radykalną metamorfozę?
   A może było zupełnie inaczej. Może Hubert zawsze w godzinach pracy wyglądał jak bankier dorabiający modelingiem, a po odbiciu karty w bardzo poważnej instytucji zrzucał mundurek, z ulgą wskakiwał w sprane jeansy i pozwalał, by obudził się drzemiący w nim przez osiem godzin Piotruś Pan.
   A może Hubert ma brata bliźniaka. Mój kumpel od niemca to niebieski ptak karmiący się śmiechem i beztroską, a jego genetyczna kopia robi karierę w finansach, prowadzi wielkiej wagi negocjacje i nigdy nie pokazuje się publicznie ze zmierzwionymi włosami.
   Zagadka pozostała i zapewne nadal pozostanie nierozstrzygnięta.
 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
MariaWeronika · dnia 14.09.2020 14:34 · Czytań: 329 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 2
Komentarze
Dobra Cobra dnia 14.09.2020 22:00 Ocena: Bardzo dobre
Oj, to wielki dramat, że zagadka nie została rozwiązana! Jak z czymś takim iść w świat?

MariaWeronika,

Oczywiście bohaterką nie czytała artykułów o UFO, gdzie tu i tam czasami pojawiają się klony innych osób. Ale nie wiadomo, w jakim celu.

Oczywiście w wypadku naszej bohaterki mógł to być też osobnik podobny do dawnego kolegi z dawnych czasów, bo czasem tak się zdarza w życiu i nic nie można z tym zrobić.

Bardzo ciekawa, dociekliwa opowieść. Prawie taka pre- detektywistyczna.


Miło było by poczytać.gdyby jeszcze coś się wydarzyło w tym autobusie... bo po to są pisarze, aby uprawiać szare chwilę swoją wyobraźnią.


Pozdrawiam,

DoCo
MariaWeronika dnia 15.09.2020 16:13
DoCo,
dzięki za pochylenienie się nad Hubertem:-) Zgadzam się w zupełności, że można by tam ukręcić jakąś akcję i Hubert pewnie jeszcze mi się kiedyś przyda, bo wyobraźnia działa:-)
Ten tekst to raczej wspomnieniowa wprawka. Bedąc świeżakiem w branży (pierwszą literaturę popełniłam w kwietniu) wychodzę z założenia, że najpierw muszę popracować nad elementami warsztatu a dopiero w drugiej kolejności na porywającymi zwrotami akcji. Stąd wiele moich tekstów to raczej zabawa z formą, ćwiczenia i poszukiwania niż wciągające fabułą opowiadania. Tym bardziej doceniam poświęcony im przez czytelników czas:-)
Miłego popołudnia
Maria
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:76
Najnowszy:ivonna