RonaczeKu, to, że zachwycasz się archaizmami jest fajne. Nie zaprzeczam ich urokowi. Tyle że jak wskakują do tekstu tak jakby przypadkiem, mało tego, mają współcześnie zupełnie inne znaczenie, to robi się trudny do ogarnięcia bigos. I mówię tu ogólnie, nie o poezji czy prozie, o tekście literackim.
Ktoś, kogo szanuję za jego wiedzę i osiągnięcia na polu literackim kiedyś powiedział, że dobry tekst pozwala się czytelnikowi skupić na samym tekście, a nie na myśleniu o tym, co dla jego istoty jest nieważne.
A sama strofka też mi tam kiepsko pasuje. Może dla rytmu, ale pomiędzy zgłoską a strofą jest przepaść.
RonaczeK napisał:
mówimy "chodzi z głową w chmurach" albo "twardo chodzi po ziemi" czy to brzmi globalnie?
to są zwroty wszystkim znane.
Mam rozumieć, że próbowałeś odnieść się do zwrotu, który otworzy czytelnikowi jakąś klapkę, przywoła obraz, powiedzenie? Na mnie nie podziałało, niestety.
Moje "zbyt globalnie" odnosiło się raczej do sytuacji lirycznej w wierszu. Brutalnie mnie z niej wyrzuciła ta ziemia.
Mnie nie przyświeca żadna szkoła tworzenia poezji. Nigdy nawet nie czytałam żadnych poradników o tym, jak napisać wiersz. Jestem teoretykiem i czytelnikiem

Natomiast tak naprawdę to nie wiemy, czy klasycy podszywali się pod jakąś szkołę, czy kopiowali cudze tendencje na czuja. Nie wiemy też, czy ich wielkie litery były świadome, czy wyszły tak redaktorowi. Bo trzeba pamiętać, że kiedyś praca redakcyjna nad tekstem była trudniejsza niż dziś. Pewnie gdyby pisarze kiedyś mieli taką możliwość, jak my dziś, klik, klik i tekst poprawiony, lepiej by teksty dopracowywali, mogliby się wykłócać o kropkę, literę czy znak. A tak naprawdę mieli niewielki wpływ na to, jak ich tekst będzie wyglądał w druku.
Wyznaję zasadę, że wszystko w tekście powinno coś znaczyć. Nawet wielka czy mała litera nie powinna wynikać z trendu, szkoły czy nie wiem czego jeszcze, a być świadomą decyzją twórcy, który przekazuje swój zamysł czytelnikom.
Miłego dnia
