W pogoni za cieniem 23 - grab2105
Proza » Obyczajowe » W pogoni za cieniem 23
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

...... Zapadła przejmująca cisza, którą zakłócał tylko deszcz bębniący w okna z coraz większą siłą. Wpatrywałem się nieruchomym wzrokiem w twarz siedzącej przede mną kobiety. Nie uciekła wzrokiem i nasze spojrzenia zapadły się w sobie. Czas ma moment zatrzymał się, a po chwili na twarzach wykwitły nieśmiałe uśmiechy. Jak za dotknięciem zaczarowanej różdżki napięcie wiszące w pomieszczeniu złagodniało. Niepewnie, jak wyrwany ze snu rozglądnąłem się dokoła.

- Powiedz Kasiu, ale tak, jak na spowiedzi, skąd ta troska o mnie? I nie mów mi o jakiś wielkich przyjaźniach i innych pierdołach. Chcę znać prawdę.

- Wiesz, skoro nie odpowiada ci przyjaźń, to nie mamy o czym gadać. Nie lubię bić piany. Zrobisz jak zechcesz, jesteś dorosłym facetem. Mnie nic do tego. – Odparła zimno.

- Ojej, obraziła się. Daj spokój dziewczyno. Źle mnie zrozumiałaś. Cenię przyjaźń, a przede wszystkim twoją, ale wszystko ma swoje granice. Przyjaźń również. Rzeczywiście, wiesz wszystko o moim życiu łącznie z bardzo prywatnymi rzeczami. Naturalnym wydaje się pytanie, jaki był powód tak skrzętnego zbierania takich informacji? Tylko przyjaźń?

- A co, sugerujesz jakieś podejrzane zamiary względem osoby szanownego pana prezesa. Czy wykorzystanie ich dla innych, niecnych celów. Tak naprawdę myślisz? – Wykrzyczała.

- Rany dziewczyno, wyhamuj. Czyżbyś naprawdę podejrzewała mnie o takie rzeczy?

Jak uraziłem tak postawionym pytaniem, to przepraszam. Ale na litość Boską, - zrozum mnie. Zaczynam już gonić w piętkę. Nie wiem już, co jest co? Powiadasz przyjaźń, fajnie, tylko tak się składa, że to miłe słowo w moich uszach brzmi jakoś martwo. Wiesz, ile przyjaźni mnie zdołowało pokazując gdzie moje miejsce? Zresztą to już nieważne. Jeszcze raz przepraszam Kasiu za głupią odzywkę, i stracony przez ciebie czas. Jak widzisz, z dziwakiem trudno się dogadać. Myślę, że masz już serdecznie dość tej wizyty i czas się chyba żegnać.

- To teraz ty wyhamuj. Wiem o czym mówisz i rozumiem twoje wątpliwości. Mogę tylko powiedzieć jedno. Nigdy nie będę powodem dołowania, czy też pokazywania czegokolwiek. Wiedz mój drogi o mojej wielkiej sympatii do ciebie. Ono, nazwijmy to uczuciem, nie ma żadnego związku z czasem przeszłym. Po prostu jest. Widzisz, tak jakoś normalnie polubiłam takiego jednego faceta.. To taka moja fanaberia, - polubić bez powodu. Doszło? A tak na marginesie, - nadal odczuwam niedosyt tej wizyty.

- Wiesz Kasiu, wspaniała jest ta twoja fanaberia. Bardzo ją polubiłem. Czyżbym miał farta?

- To nie wykluczone. W końcu najwyższy czas pokazać upierdliwcowi środkowy palec i jednym pociągnięciem zamknąć przeszłość. Zastanów się nad tym.

- Widzisz, problem w tym, że zastanawiam się od dłuższego czasu i to bez rezultatu. Nie mam pojęcia skąd wiesz o mojej żonie, ciąży i jej planach pozostania w Oslo. To jej wybór i muszę go uszanować. Moje zdanie jest tutaj najmniej ważne. Matka i nasze dziecko to dla mnie priorytet. Zrobię wszystko co będzie konieczne, aby byli szczęśliwi.

- Piotrze przepraszam, ale muszę zadać dwa brutalne pytania. Co z tobą? Czy ktoś pomyślał o tobie i twoim szczęściu? 

- Tu nie ma sensownej odpowiedzi. Nie wiem, czy wiesz, ale właśnie ona wyciągnęła do mnie pomocną dłoń w sytuacji, gdy byłem bliski szaleństwa i odebrania sobie życia. O tym nie można zapomnieć. Dzięki jej opiece jestem tym, jakim mnie widzisz.

- I co, teraz spłacasz długi. Tak to mam zrozumieć?

- Można to tak nazwać, chociaż nie do końca. Byliśmy kiedyś w sobie bardzo zakochani i ten fakt ma też niemałe znaczenie. To są skomplikowane relacje dwojga ludzi.

- Wybacz, ale ponowię pytania. Co z tobą? Zgoda, matka i dziecko ważne, a los ojca? Zrobił to, co do niego należy i cześć? Tak to ma wyglądać?

- Cóż, miało to wyglądać całkiem inaczej. Mieliśmy tu zamieszkać i stworzyć szczęśliwy dom z gromadką roześmianych dzieciaków. Ale los zarządził inaczej. Każde z nas nie widzi siebie mieszkającego gdzie indziej niż we własnym kraju. Nie mogę tego zmienić i muszę się jakoś w tym wszystkim odnaleźć. Na razie załatwiam kupno i remont domu położonego na obrzeżach Oslo. Rzekomo w pięknym otoczeniu fiordu, a w najbliższy weekend obejrzę go osobiście. Ale zadałaś pytanie, a ja? No cóż, nie wiem. Chwilami mam z tego powodu moralnego kaca.

- Wyniknie więc z tego takie międzynarodowe małżeństwo. Żona z dzieckiem tu, a mąż tam. Nie zazdroszczę wam obojgu, a przede wszystkim tobie. Po tych wszystkich traumach miał być szczęśliwy dom, w którym jak na razie mieszkasz sam. Po prostu masz super.

- Trafiłaś w samo sedno. Jestem jakimś przeklętym facetem skazanym na ciągłe porażki. I powiem jeszcze coś, pomału godzę się z tym. Nie podskoczę powyżej pewnej części ciała.

- Poddałeś się? Nie wierzę. Powiedz, że to nieprawda.

- Jeszcze nie całkowicie, ale moja wola walki zamiera. Powiedz sama, jak długo można walczyć z wiatrakami?

- Aż się je pokona. Zapamiętaj to. Nie możesz sobie pozwolić na luksus ślimaka zamkniętego w swojej skorupce. Nie właź do niej, bo zginiesz. Są jeszcze ludzie, dla których jesteś kimś bardzo ważnym.

- Oj Kaśka, nawet nie wiesz, jaki jestem ci wdzięczny tylko za to, że jesteś. Prostujesz mój pokrzywiony, życiowy kręgosłup pokazując majaczące się na horyzoncie miraże szczęścia. Mówiąc krótko, dajesz nadzieję. To naprawdę bardzo dużo.

- No nareszcie gadasz jak chłop. Sprostuję tylko to, co widzisz na horyzoncie to nie miraż czy inna fatamorgana. To Piotrze rzeczywistość, taka fizyczna, wręcz namacalna.

Nie mogliśmy się nagadać, i dopiero koło północy Kasia pożegnawszy się pojechała do siebie. Minęły ważne w wydarzenia kolejne dwa tygodnie. Kupiliśmy z Evą dom w Oslo, który będzie niezwłocznie remontowany tak, aby był gotowy przed pojawieniem się dziecka. Przyszła mama czuje się znakomicie i naprawdę z utęsknieniem czeka na moment wzięcia maluszka na ręce. Dopiero teraz zobaczyłem, jak mieszkając tutaj zmieniła się. To nie ta widziana w Polsce, przygaszona i nieustannie zmęczona kobieta. To okaz witalności i zadowolenia z życia. Ponad wszelką wątpliwość była wreszcie u siebie. A u mnie cóż, do zadowolenia z życia bardzo daleko. Nie widziałem siebie mieszkającego w domu nad brzegiem poniekąd uroczego fiordu. Moim ideałem był całkiem inny widok za oknem. Zresztą, miałem już nieźle prosperującą firmę, i… właśnie, to coś nieustannie siedziało mi w głowie, - Kasia. Pojawiła się znikąd i zadomowiła się we mnie na dobre. Mimo wysiłków z mojej strony nie odpuszczała, każdy uśmiech przepastnych oczu dziewczyny działał jak narkotyk. Uzależniał.Ostatniego wieczoru przed moim wyjazdem do Polski, siedzieliśmy nad już nieco zimną herbatką. Rozmowa jakoś nie kleiła się. Byliśmy fizycznie tu i teraz, ale nasze ja błądziło gdzieś bardzo daleko.

- Pit, - Usłyszałem cichy, kobiecy głos, - myślę, że powinniśmy szczerze porozmawiać.

- Co masz na myśli? – Mruknąłem leniwie.

- Naszą i naszego dziecka przyszłość. Oboje musimy wiedzieć na czym stoimy, i na co od siebie nawzajem możemy liczyć. To chyba jasne, prawda?

- To chyba oczywiste. Ale jak myślę, masz już swoje zdanie na ten temat, oświeć mnie. 

- Nie powiem, wygodny jesteś, - ale niech ci będzie. Zacznę od mojej mamy i jej słów przy naszej wizycie w Kunes. Myślę, że je zapamiętałeś?

- Jasne. Że dopiero kiedyś będę szczęśliwy. Żadne teraz. A co to ma do rzeczy?

- Bardzo wiele. Nie wdając się w zbędne słowa stwierdzę tak. Pit, nie jesteś szczęśliwym facetem i nie kochasz mnie. Pomyliłam się? Proszę, bądź szczery.

Dostałem okutą pałką w łeb. Zakręciło się w głowie i minęła dobra chwila nim byłem zdolny zebrać myśli i otworzyć zdrętwiałe usta.

- Nie da się ukryć, to pytanie powaliło mnie. Żądasz szczerości. Oto ona, proszę bardzo.

Może jednak ustalmy na początek, co nazywamy szczęściem, a co kochaniem.

- Nie ma co teoretyzować i ustalać. – Wybuchła. - Zadaję proste pytanie, czy teraz, podkreślam, teraz, jesteś szczęśliwy i kochasz mnie?

- Masz rację. To wszystko już było. Miłość i szczęście przeminęły. Niemniej jednak moje uczucia względem ciebie są dalej wielkie. Zawdzięczam ci tak wiele.

- Dziękuję Pit. Ja będę również szczera. Nie byłam szczęśliwa w Polsce i moja miłość gdzieś rozmieniła się na drobne. Łączy mnie z tobą nasza przeszłość i dziecko, które noszę w sobie. To dla niego proszę abyś był nie tylko formalnym tatą, ale obdarzył go prawdziwym ojcowskim uczuciem. Obiecujesz?

- Oj Eva, jak możesz mieć jakiekolwiek wątpliwości. To będzie mój najukochańszy brzdąc.

- Wiem o tym, ale tak chciałam usłyszeć to z twoich ust. Ale do rzeczy. Wiesz, że jestem czarownicą i znam wiele różnych rzeczy. Pit, kręci się koło ciebie ktoś bardzo podobny do tej dziewczyny zza okna samochodu. Pamiętasz ją? Mama miała rację. Szczęście będziesz miał kiedyś, kiedyś, a w zasadzie, to masz go pod ręką. Rozumiesz mnie?

- Co chcesz mi powiedzieć? Nie rozumiem. – Poczułem stróżkę potu spływającą po plecach.

- To, że daję ci wolną rękę. Mój drogi, zły los zabrał ci wszystkich, których kochałeś a teraz uśmiecha się do ciebie. Zesłał sobowtóra twej wielkiej namiętności, który podaruje tak upragnione szczęście. Nie przegap okazji, bo ona może już nigdy nie powtórzyć się.

- Ale zapominasz o czymś, jesteśmy moja droga małżeństwem. Składaliśmy jakieś przyrzeczenia, które teraz mają nic nie znaczyć? Tak to widzisz?

- Myślę, że są ważniejsze rzeczy niż słowa. Powiedz, czy dla tych nierozważnie wypowiedzianych formułek warto poświęcić swoje szczęście? Pit, ono wyciąga do ciebie ręce. Nie odtrącaj go.

- Ja już nic nie kapuję. Poddaję się. Mówiłaś dużo o mnie, a gdzie w tym wszystkim jesteś ty? - Jestem w Oslo i tu chcę wychowywać nasze dziecko. Mam nadzieję na twoją przyjaźń i ojcowskie uczucie dla naszego potomka. Nie będę namolną matką zatruwającą życie biednemu ojcu.

- Uff, mam kompletny chaos w głowie, i naprawdę nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć. Muszę to wszystko przemyśleć i poukładać.

- Nie dziwię się temu chaosowi. Pomyśl i dogadaj się z tą dziewczyną. Ja jestem gotowa na każde rozwiązanie.

- Powiem tak, nim cokolwiek zadziałam, to dobrze się zastanowię.

- Nie kombinuj za wiele. Ona nie będzie czekała w nieskończoność. To atrakcyjna kobieta i rozumiesz, … konkurencja czuwa. – Niespodziewanie parsknęła śmiechem.

- Oj, jesteś naprawdę czarownicą, albo raczej taką dobrą wróżką. – Uśmiechnąłem się z jakąś wewnętrzną ulgą.

Czas płynął jak wartka rzeka. W nawale pracy niespecjalnie zastanawiałem się nad rozmową z Evą.

Firma nabierała rozpędu, nowi pracownicy, sprzęt i załatwianie finansowania całości, zabierało mi cały dostępny czas. Temat Kasi omijałem dużym łukiem. Wprawdzie codziennie spędzaliśmy razem masę czasu, to jednym słowem nie pozwoliłem sobie na jakąkolwiek poufałość. Jakoś nie mogłem przemóc się.

Pewnego popołudnia, gdy już zbieraliśmy się do domu, Kasia tak od niechcenia zapytała.

- Piotrze, nie miał byś ochoty wpaść do mnie, na imieniny mojego syna.

- To masz syna? – Wytrzeszczyłem ślepia.

- Nie wiedziałeś? Wyobraź sobie, i to dwunastoletniego.

- Zaskakujesz mnie. Dopiero teraz uzmysławiam sobie, że naprawdę nic o tobie nie wiem. No, może po za fachowością.

- To nie dopytywałeś się o mnie?

- Daj spokój. Nie mam w zwyczaju pakować się ludziom w ich prywatne życie.

- A jako kobieta, nie interesowałam ciebie?

- Owszem i to bardzo. Bardzo mi kogoś przypominasz. Cholera, nie mogę o tym mówić. To już przeszłość. Zapomnieć.

- Masz na myśli tę kobietę, która wtedy zginęła?

- O tym też wiesz? Niepojęte.

- Od samego początku powiedziano mi o tym podobieństwie. Nie mogłam w to uwierzyć, ale któryś z kolegów twojego syna pokazał jej zdjęcie. Faktycznie, jestem bardzo podobna.

No, ale jak z tymi urodzinami, przyjdziesz?

- Nie ma sprawy, ale pod jednym warunkiem, Opowiesz mi wszystko o sobie. Sama. Nie chcę wysłuchiwać głupich, plotkarskich pogaduszek.

- Jak tak stawiasz sprawę, to załatwmy to zaraz. Oboje jesteśmy głodni, więc zapraszam na obiad. W Stylowej jak mówią, dają dobrze jeść. Idziemy?

- Szybka jesteś Kasiu. – Spojrzałem z podziwem. - Idziemy.

Po kilkunastu minutach z biedą zaparkowaliśmy nasze samochody i skierowaliśmy się w kierunku restauracji. Niespodziewanie wzięła mnie pod rękę i lekko wtulona maszerowała z zadowoloną miną.

Nie protestowałem. Mało tego, czując dotyk ciepłego ciała, drzemiący we mnie samiec otworzył zaspane ślepia i przeciągnął się lubieżnie.

Mieliśmy szczęście. Mieliśmy nielichego farta, pomimo natłoku gości udało się znaleźć ustronny stolik. Usadowiwszy się wygodnie napotkałem dziwne spojrzenie Kasi. Poruszyła się niespokojnie i patrząc mi prosto w oczy, wypaliła,

Piotrze, wiem, miałam opowiadać o sobie i zrobię to, ale proszę, najpierw opowiedz mi wszystko o tej, której jestem sobowtórem, o Patrycji.

Stała się rzecz dziwna. W ułamku sekundy przeniosłem się do szalejącej zamieci śnieżnej. Rozbite auto, otwarte drzwi karetki i zapłakane kobiece oczy. - Moja Pati. Wstrząsną mną dreszcz.

Otworzyłem oczy i wszystko znikło. Zobaczyłem przestraszony wzrok Kasi i usłyszałem przepraszające.

- Przywołałam koszmar. Wybacz.

- Daj spokój. Nie co wybaczać. Widzisz, pewnych sytuacji się nie zapomina. Ale chciałaś o Pati, bo tak ją nazywałem, to posłuchaj...

Opowiedziałem wszystko nie kryjąc niczego, łącznie ze owym wydarzeniem w restauracji, i ostatnim spotkaniem, kiedy to zakomunikowała, będziesz kochanie tatusiem. Powiedziałem wszystko, ale za wyjątkiem wątku związanego z Sabinką. To był dla mnie temat tabu. - święty. Wspaniała Sebcia.

Ciągnąłem tę opowieść spokojnym, beznamiętnym tonem. Widziałem napięte rysy twarzy, zaróżowione policzki i miętoszące serwetkę dłonie. Opowieść robiła wrażenie. Wreszcie skończyłem i zapadła cisza. Siedzieliśmy nie patrząc na siebie. Nasz wzrok błądził gdzieś obok, jakby bojąc się reakcji siedzącej obok osoby.

- To Kasiu, teraz pora na ciebie. – Odruchowo dotknąłem jej dłoni.

Drgnęła jakby obudzona ze snu i odpowiedziała nadspodziewanie mocnym uściskiem.

- Wiesz, to wręcz nieprawdopodobne. Opowiadałeś, a ja byłam nią. Byłam Patrycją. Rozumiesz! Tak samo myślałam, czułam i kochałam. Nie rozumiem tego. To mnie przerasta.

Piotrze, chodźmy stąd. Muszę ochłonąć po tych przeżyciach. Pospacerujemy, dojdę do siebie i potem opowiem swoją historię. Dobrze? - Popatrzyła na mnie błagalnie.

- Oczywiście, ale mieliśmy coś zjeść.

- Odechciało mi się. Jejku, ale historia. – Pokręciła głowa.

- To chodźmy i pospacerujmy. – Zgodziłem się bez entuzjazmu.

Był pochmurny, ciepły wieczór i bez pośpiechu wlekliśmy się opustoszałymi uliczkami. Kasia jak poprzednio trzymając mnie pod rękę, wtulała się do mojego ramienia. Dla postronnego widza byliśmy jeszcze jedną, zwykłą parą zakochanych.

- No to czas na mnie. – Ciężko westchnęła, - Może po kolei. Urodziłam się trzydzieści sześć lat temu w rodzinie ceniącej prawość i uczciwość. Dzieciństwo wspominam jako najwspanialszy okres mojego życia. Byłam rozpieszczaną jedynaczką, a jednocześnie dzieckiem bez taryfy ulgowej. Miałam swoje obowiązki, które musiałam wypełniać. Jak mawiał tato, masz swoje prawa, ale masz również obowiązki. Jak wiesz, dzieciństwo szybko mija i zaczynają się schody. Normalka. W maturalnej klasie zakochałam się bez pamięci. Chłopak starszy o rok nie pogardził okazją. Skonsumował, co miał do konsumpcji, i zniknął w oddali. Załamałam się. Chciałam skończyć z sobą. Ale mama była na miejscu. Wyczuła mój problem i po szczerej rozmowie wyprostowała mnie.

Dostałam pierwszą, bolesną nauczkę. Na studiach było wesoło, lecz byłam ostrożna w lokowaniu swych uczuć. Taka niedotykalska dziewica, jak mnie nazywano. Miałam to gdzieś, ceniłam się. Wreszcie pękłam. Już pod koniec studiów zwariowałam na punkcie przystojnego bruneta mającego opinię czołowego podrywacza, czy jak kto woli - dziwkarza. Był z mojego roku i ku zazdrości koleżanek robił mi szalone awanse. Jak mogłam nie ulec jego urokowi? Chciałam ulec z wielką rozkoszą, ale spotkała mnie niespodzianka. Nasz romans okazał się być czysto platonicznym. Takie tam sobie całuski, może trochę zaawansowane pieszczoty, i to na tyle. A hormony buzują jak diabli. Myślałam naprawdę różnie, ale w końcu rozwiał moje złe myśli. Pewnego ślicznego wieczoru, oświadczył się. Myślałam, że kpi ze mnie. Robi w konia biedną dziewczynę. To nie były kpiny. Zjawił się u moich rodziców i oczywiście owinął ich w okół małego paluszka. Od tego czasu nie było innego wyjścia. Ślub. Gdzieś w pół roku po studiach zostałam jego żoną. Naprawdę szczęśliwą kobietą, której podarowano szczęśliwy los i ślicznego synka. Eh… było tak fajnie, że aż strach. Minął jeszcze rok i los pokazał mi figę. Jarek miał hopla na punkcie motorów. Kupił sobie nową Yamahę i pojechał przejechać się. Już nie wrócił. Pochowałam go i strasznie żałowałam, że nie możemy leżeć tam razem. Ale przecież jest Sławek, jego syn. Kto się nim zajmie? Jej, jak mi było ciężko. – Zadrżała i wydało mi się, że płacze.

Ale czas swoje robi, a i mama dołożyła swoje. – Kontynuowała po chwili. - Nie wiem, co bym bez niej zrobiła? Ona jest moim wszystkim, co posiadam. Dla Sławka jest absolutną wyrocznią. Praktycznie rzecz biorąc wychowuje go. Większość dnia przebywa u niej. To dla niego taki drugi dom. Właśnie teraz siedzi koło babci i zajada kolację dopytując się, kiedy to przyjdzie mama? Kiepska za mnie matka Piotrze….. Zamilkła i zwiesiwszy głowę leniwie przebierała nogami.

Ale już będę kończyła. Od czasów Jarka żyję w celibacie. Mimo takich czy innych prób, lub okazji, nie mogłam się przemóc. Stałam się takim dziwolągiem skupionym tylko na pracy. A teraz najciekawsze. Dostałam pracę w twojej firmie, poznałam pewnego faceta i zmiana. Dziwoląg zobaczył coś więcej niż praca. A teraz wyjaśnienie, skąd to zaproszenie dla ciebie? Sławek jest strasznie ciekawskim dzieckiem. Wypytuje mnie o pracę, to mu opowiadam o tym i owym. a i o tobie również. Musiał coś wyczuć w moim tonie, bo zaczął drążyć twój temat. Spodobałeś mu się. I tak to poszło, aż po wymuszenie na mnie, zaproszenia Piotra na urodziny. Nie miałam innego wyjścia. Zaprosiłam. A więc jak, przyjdziesz?

- Mając takiego fana, to nie może być inaczej. Przyjdę.

- Już widzę jego radość. Piotr będzie na jego urodzinach. Miły jesteś, że zgodziłeś się.

- Nie jestem miły Kaśka. Powiem tak, ten facet, którego poznałaś jest szczęśliwy z faktu poprawy wzroku przez dziwoląga. Ma również nadzieję na całkowite wyleczenie tej dolegliwości.

- Ty tak poważnie z tym szczęściem? – Zatrzymała się wlepiając we mnie badawcze spojrzenie.

- Kasiu, może nie powinienem tego mówić, może robię wielki błąd, ale od dawna zadomowiłaś się we mnie. Jestem uzależniony od ciebie jak narkoman.

Nie dziw się więc z tego, co usłyszałaś. Nic na to nie poradzę.

- Nie musisz nie radzić. Niech to tak trwa i trwa. Piotrze, powiedz, że nie śnię, że chodzimy szczęśliwi i przytuleni do siebie.

- Nie da się ukryć, to brutalna prawda. Jak chcesz to uszczypnę cię w dłoń.

- To uszczypnij, niech się przekonam.

Poczułem ciepłą dłoń wsuwającą się do mojej i poczułem dreszcz podniecenia. Podniosłem ją do ust i całując delikatnie uszczypnąłem.

- Au,… - Jęknęła z przesadą. – Nie śnię. Teraz już mogę spokojnie jechać do domu. Jestem znowu szczęśliwa.

Minęło znowu kilka zwariowanych dni. W pracy gorączka, - nowy poważny kontrakt, a w Oslo jakieś kłopoty z wykonawcą remontu naszego domu. O spokojnej rozmowie z Kasią oczywiście nie mogło być mowy. Do Oslo musiałem pojechać osobiście, bo facet, jakiś fanatyczny wróg kobiet, z Evą nie chciał gadać. Naprawdę wpieprzyłem się i po przyjeździe ustawiłem go pionu. Dałem wybór, albo będzie robił to co mu każą, a jak nie, zrywam kontrakt i obciążam karami. Wymiękł i potulnie stulił uszy.

Jednak nie mogąc zmusić się do nieuchronnych czułości, nie zostałem u Evy na noc, i jeszcze tego samego wieczoru wróciłem do domu. Nie czułem się komfortowo i w fatalnym nastroju położyłem się spać. Następnego dnia miałem iść na urodziny Sławka, więc moje myśli nieświadomie krążyły w okół Kasi i Pati. To, że istnieje jakiś związek pomiędzy nimi, nie ulegało dla mnie najmniejszej wątpliwości. Jednak pewne pytania pozostały. Czy pojawienie się Kasi to czysty przypadek? A jej reakcja na moje opowiadanie o Pati, to tylko przejaw egzaltacji? I do cholery, skąd Eva wie o Kasi i jej uderzającym podobieństwie? Przecież nie miała żadnych szans na fizyczny kontakt. Czary? Zmęczony takimi pytaniami bez odpowiedzi, zasnąłem jak kamień....

Ciąg dalszy nastąpi.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
grab2105 · dnia 15.10.2020 15:41 · Czytań: 325 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty