Hotel ITalia - KdoK
Proza » Historie z dreszczykiem » Hotel ITalia
A A A

Wieczory wolne od pracy nie były moją codziennością, dlatego starałam się spędzać je w wyjątkowy sposób. Często zapraszałam do siebie moją przyjaciółkę Agnieszkę i jej narzeczonego Tomka, żeby po ciężkim dniu spędzić wspólnie trochę czasu, pośmiać się, powygłupiać i wyluzować. Szczególnie przepadaliśmy za grami planszowymi. Miałam ich ponad dwadzieścia i czasem graliśmy w jedną z nich kilkakrotnie, ale lubiliśmy też eksperymentować z nowościami lub grami, które jeszcze nigdy nie wpadły nam w ręce.
Tego wieczora Agnieszka przyniosła grę o nazwie „exIT”. Czarne pudełko wielkości dłoni, z kartami w środku przyciągało uwagę i sprawiało dobre pierwsze wrażenie. Aga przyznała, że pożyczyła ją od jakiejś koleżanki z pracy, której brat ma dosyć pokaźną kolekcję gier. Przygotowaliśmy sobie drinki i usiedliśmy na naszych stałych miejscach wokół stolika kawowego.
Tomek odczytał na głos zwięzłą instrukcję, z której wynikało, że gra polega na podawaniu skojarzeń z wybranymi kartami, na których widnieją przeróżne ilustracje. Zadaniem jednego uczestnika było wybranie spośród posiadanych kart takiej, która z czymś mu się kojarzy, nazwanie jej jednym słowem i odłożenie na środek stołu tak, aby nikt nie widział ilustracji. Pozostali gracze mają wybrać ze swoich kart po jednej pasującej do skojarzenia, połączyć je z tą wybraną przez pierwszego uczestnika, pomieszać i ostatecznie rozłożyć na stoliku tak, aby każdy widział ilustracje. W tym momencie gracze typują, która karta należy do pierwszego uczestnika, kierując się podanym wcześniej skojarzeniem.
Agnieszka rozdała nam po pięć kart. Rozłożyłam je w dłoni i przyjrzałam się ilustracjom – pierwsza była ładna, przedstawiała dziecko w białej sukience, trzymające w dłoniach różę. Na drugiej karcie znajdował się szary, kudłaty pies otoczony wysokimi drzewami. Na trzeciej monety sypiące się z nieba jak krople deszczu, spadające prosto do morza. Czwarta ilustracja przedstawiała starszego mężczyznę stojącego nad niespotykanie dużym ołówkiem. Piąta zaś karta… Na niej widniała pozłacana liczba „29” oraz twarz kobiety z szeroko otwartymi, przerażonymi oczami. Miałam nawet wrażenie, że jej głowa jest dziwnie wykręcona i nie pasuje do ramion, których zarys zmieścił się jeszcze na karcie. Żywo zielone tło stanowiło kontrast dla nieco przerażającego pierwszego planu. Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w kartę, mając wrażenie, że pochodzi z innej gry, bo ilustracja na niej narysowana była w zupełnie inny sposób niż na pozostałych. Obejrzałam ją jednak dokładnie i miała na sobie wszystkie napisy wskazujące na to, że nie doszło do pomyłki. Wpatrując się w kartę miałam silne skojarzenie, którego nie mogłam wypędzić ze swojego umysłu. Kiedy nadeszła moja kolej, położyłam zakrytą kartę na środku stolika i powiedziałam „Napad”.
Agnieszka i Tomek dołożyli swoje karty i… przegrali tę rundę. Żadne z nich nie postawiło na moją.
– Jakim cudem TO ci się kojarzy z „Napadem”? – dziewczyna uniosła kartę i wskazała palcem na twarz kobiety.
– Nie wiem… – szukałam logicznego wytłumaczenia, bo rzeczywiście nie miałam pojęcia skąd to skojarzenie pojawiło się w mojej głowie. – Nie wiem, może „napad padaczki”? Babka wygląda na chorą.
– Tak swoją drogą – Tomek wyjął kartę z dłoni Agnieszki i przyjrzał się jej ze wszystkich stron, popatrzył na stosik pozostałych, potem znów na kartę. – Hm… Wygląda jakby w ogóle była z innej gry. Może pochodzi z jakiegoś dodatku?
Wzruszyłyśmy tylko ramionami. Po chwili wróciliśmy do gry.
Dzień później miałam nocną zmianę w hotelu. Niewielki budynek mieścił się w centrum miasta, w otoczeniu starych kamienic. Okolica była klimatyczna, spokojna i bardzo atrakcyjna, przez co o każdej porze roku mieliśmy zajęte praktycznie wszystkie pokoje.
Lubiłam swoją pracę, ale z Rafałem na zmianie było dziwnie. Chłopak należał do milczków, ciągle tylko klikał w swój telefon, wzdrygał się na każde, nawet najcichsze stuknięcie, ale jednocześnie potrafił zaśmiać się tak nagle i tak piskliwie, że przyprawiał wszystkich wokół o mini zawały serca. Muszę przyznać, że unikałam jego towarzystwa. Robiłam wszystko byleby tylko nie siedzieć z nim w niezręcznej ciszy.
Szczególnie cieszyłam się kiedy dzwonił telefon.
Także tym razem, kiedy rozbrzmiał przyjemny dzwonek, a Rafał podskoczył ze strachu na swoim krzesełku, podniosłam słuchawkę i powitałam swojego rozmówcę miłym głosem.
– Hotel „ITalia”, Iga Nowacka, w czym mogę pomóc?
– Halo? – usłyszałam kobiecy szept. – Halo? Ktoś… – dziwne stukanie w tle – ktoś chyba chce się do mnie włamać.
– Włamać? Z którego pokoju pani dzwoni?
Stukanie przeszło w natarczywe walenie. Miałam wrażenie, że kobieta płacze.
– Błagam… Jezu, on tu zaraz wejdzie!
– Proszę pani – podniosłam głos – spod którego numeru pani dzwoni?
– Jestem spod 29… O BOŻE!
Coś nagle przerwało połączenie. Mocno zaniepokojona odłożyłam słuchawkę i klepnęłam Rafała w ramię.
– Ej, odłóż srajfona i idź pod 29, bo jakaś kobieta krzyczy, że ktoś się do niej włamuje. No idź to sprawdzić.
– Ej, ty odebrałaś telefon to sama sobie idź – odpowiedział, przedrzeźniając mój ton. Co za typ, zero z niego pożytku.
Wbiegłam po schodach na drugie piętro i ostrożnie wychyliłam się w stronę korytarza. Na szczęście nikogo tam nie było. Podeszłam pod pokój nr 29 i mój umysł oblało dziwne uczucie, niczym deja vu. Te cyfry zdawały się być znajome… Oczywiście, że były znajome, bo pracowałam w tym hotelu i widziałam je nie raz, ale w tym przypadku miałam wrażenie, że chodzi o coś innego. Po chwili jednak odpędziłam od siebie te myśli i zapukałam trzy razy w drzwi. Po dwóch takich próbach i dodaniu „Obsługa hotelowa”, zamek w drzwiach wreszcie przekręcił się. Moim oczom ukazała się kobieta w szlafroku. Popatrzyła na mnie zaspanym i nieco wściekłym wzrokiem.
– O co chodzi? Co się stało?
– Przepraszam, ale otrzymałam telefon z tego pokoju. Dzwoniła pani twierdząc, że ktoś próbuje się do niej włamać.
W pierwszym momencie kobieta popatrzyła na mnie jak na wariatkę, ale po chwili zacisnęła zęby w złości.
– Pani żartuje? Jaki telefon? Nigdzie nie dzwoniłam, bo próbuję się wyspać przed jutrzejszą konferencją. Proszę mi nie zawracać głowy pierdołami, dobranoc. – Trzasnęła drzwiami. Nie miałam powodu żeby jej nie wierzyć. Ale kto w takim razie wykonał ten niepokojący telefon?
Powolnym krokiem zeszłam na dół. Rafał i tak nie zapytałby co udało mi się ustalić, dlatego podchodząc do recepcji zaczęłam już mówić o rozmowie z kobietą. W pewnym momencie zauważyłam jednak, że chłopak zniknął. Zdążyłam rozejrzeć się tylko po holu, kiedy znów zadzwonił telefon. Energicznym ruchem podniosłam słuchawkę i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, dobiegł do mnie cichy jęk pomieszany z płaczem, szept brzmiący jak „Zostaw, proszę…”, a na koniec ciężkie, charczące dyszenie. Po kilku sekundach osoba po drugiej stronie rozłączyła się. Miałam wrażenie, że cała zesztywniałam, dlatego powoli i ostrożnie usiadłam na brzegu fotela. Wtedy pomyślałam, że może źle usłyszałam numer, który podała mi kobieta. Na wszelki wypadek zajrzałam do księgi gości i sprawdziłam kto jest zameldowany pod numerem 39. Adrianna Wójcicka. Niewiele myśląc wykręciłam numer do pokoju, nikt jednak nie odbierał. Dręczący sygnał przerwało mi nagłe trzaśnięcie drzwi od zaplecza. Obróciłam się gwałtownie, prawie zrzucając telefon z blatu.
– Rafał, cholera, wystraszyłeś mnie – jęknęłam, odkładając słuchawkę.
– Sorry, w kiblu byłem.
– Musisz iść ze mną do 39.
– Ale po co?
– Chyba źle usłyszałam numer pokoju, który podała mi kobieta.
Chłopak westchnął ciężko i niechętnie ruszył w stronę schodów. Na trzecim piętrze było równie spokojnie jak na drugim. Rafał zapukał kilka razy do drzwi z numerem 39, ale nikt nie odpowiadał. Zniecierpliwiona walnęłam w nie pięścią i krzyknęłam „Proszę otworzyć!”. Z 38 wychylił się zaspany mężczyzna, ale zbyliśmy go machnięciem ręki. Miałam bardzo, ale to bardzo złe przeczucia, kazałam więc Rafałowi pójść po zapasowe klucze.
– Musimy się dostać do środka, tam mogło się coś wydarzyć.
– Ty już zupełnie oszalałaś… – Rafał pokręcił głową, ale zbiegł na dół i przyniósł to o co prosiłam. Otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do środka. Widziałam leżącą w łóżku sylwetkę, przykrytą kołdrą po samą głowę. Wyglądała tak jakby ktoś ją tam ułożył. Podeszłam bliżej i mimo zakazów chłopaka, dotknęłam pierzyny i lekko szturchnęłam. Kobieta odwróciła się gwałtownie, zdjęła z oczu opaskę i wyciągnęła z uszu zatyczki. Na nasz widok zaczęła krzyczeć i przeklinać, co spowodowało duże zamieszanie i zbudziło niektórych mieszkańców trzeciego piętra. Długo przepraszaliśmy kobietę za najście, ale na nic się zdały tłumaczenia i historia o niepokojącym telefonie. Mieliśmy przechlapane.
Rafał obraził się na mnie i wszystko wskazywało na to, że nie ma zamiaru odezwać się do mnie już nigdy.
Na dole próbowałam zebrać myśli i trochę się uspokoić, ale było trudno.
Jeszcze trudniej zrobiło się gdy znowu zadzwonił telefon. Obrażony Rafał udawał, że nie słyszy dzwonka, musiałam więc odebrać. Drżącą dłonią sięgnęłam po słuchawkę.
– Hotel „ITalia”, Iga Nowacka, w czym mogę pomóc?
Po drugiej stronie odezwał się zachrypnięty męski głos:
– Umrzesz w męczarniach, ty suko.
Przerażenie odjęło mi mowę. Minęło kilkanaście bardzo długich i okropnych sekund zanim słabym głosem zapytałam:
– Kim… Kim jesteś?
Ktoś po drugiej stronie parsknął śmiechem i wrzasnął „Żaaarcik!”, po czym trzasnął słuchawką. Boże, to tylko jakieś głupie dzieciaki, a ja już prawie umarłam na zawał. Może poprzedni telefon wcale nie był od kobiety, która potrzebowała pomocy tylko od tych samych, durnych żartownisiów? Ta myśl nieco mnie uspokoiła.
Godzinę później, pod koniec swojej zmiany, zajrzałam do torebki w poszukiwaniu szminki. Nie mogąc jej znaleźć stwierdziłam, że wysypię zawartość na blat i przejrzę jej każdą najmniejszą kieszonkę. Gdy zobaczyłam co wypadło z torebki, znowu pojawił się we mnie niepokój…
Razem z kluczami, portfelem, lusterkiem i kilkoma innymi niepotrzebnymi rzeczami, na blat wypadła karta z gry „exIT”, ta którą grałam dzień wcześniej, przedstawiająca przerażoną twarz kobiety oraz liczbę „29”. Gardło ścisnęła mi niewidzialna obręcz strachu. 29… ten sam numer, który podała mi kobieta. Ale przecież to był żart, prawda? Tylko zwykły żart…
Nagle jakiś ostry, piskliwy dźwięk zaatakował moje uszy. Ze strachu aż zrobiło mi się ciemno przed oczami. Rozejrzałam się nerwowo na boki i okazało się, że to Rafał zaśmiał się głośno z jakiejś głupoty, którą zobaczył w swoim telefonie. Wzięłam głęboki wdech, próbując się uspokoić. Była 5 rano, zbyt wcześnie, żeby zadzwonić do Agnieszki… Dziewczyna wstaje do pracy o 6, czyli dokładnie o tej samej godzinie, o której ja opuszczam hotel po nocnej zmianie.
Przez następną godzinę próbowałam wrócić myślami na normalne tory, ale nie mogłam. Wszystko, najcichsze stuknięcie, każdy dźwięk sprawiał, że serce podskakiwało mi do gardła. Tuż przed 6 zmieniłam się z koleżanką i z niekrytą ulgą wyszłam na świeże powietrze. Zadzwoniłam do Agnieszki i od razu zaczęłam sztucznie śmiać się w słuchawkę.
– Ha, ha, ha. Świetny żart. Czy możesz mi powiedzieć, które z was podrzuciło mi do torebki tę okropną kartę z twarzą kobiety?
– Co? Podrzucił? Po co ktoś miałby ci podrzucać kartę?
– Żeby mi zrobić żarcik, nastraszyć, czy coś. No dawaj, przyznaj się, to twoja sprawka? – zapytałam, siląc się rozbawienie w głosie.
– Ja na pewno nie. A po co Tomek miałby to robić? Czekaj…
Słyszałam jak Aga otwiera pudełko i wysypuje jego zawartość. Chwila ciszy wskazywała na to, że przegląda karty.
– O, jest – powiedziała.
– Jak to „jest”? – zapytałam zszokowana i aż stanęłam na środku chodnika. – Niemożliwe, przecież ja ją mam…
Zajrzałam do torebki, ale nie było w niej śladu po karcie. Kiedy podniosłam wzrok, kątem oka zauważyłam, że w sąsiedniej uliczce stoi karetka oraz policyjny radiowóz. Rozłączyłam się bez pożegnania i poszłam w kierunku samochodów. Dopiero gdy podeszłam wystarczająco blisko, zauważyłam dwóch policjantów stojących nad leżącym na trawniku ciałem. Dwie starsze kobiety stały nieco dalej i głośno rozmawiały. Wtedy to usłyszałam…
„O matko, taka młoda dziewczyna… To ta spod 29. Ona tak strasznie w nocy krzyczała… Mówili o niej, że ma schizofrenię, więc nie dzwoniłam po policję, po co policja do wariata co ma omamy? Dopiero teraz się okazało, że ktoś ją napadł, jakąś krzywdę zrobił, a ona się chciała ratować i wyskoczyła z okna… Boże, co za biedna dziewczyna!”.
Z drżącymi kolanami podeszłam bliżej i zobaczyłam twarz dziewczyny – bladą, o szeroko otwartych, przerażonych oczach. Dokładnie tę twarz, która widniała na karcie z gry.
Jakiś głuchy dźwięk oderwał mnie od patrzenia na kobietę. Obejrzałam się za siebie. Na chodniku leżał nienaturalnie duży ołówek, a nad ołówkiem stał zdezorientowany starszy mężczyzna – identycznie jak na karcie numer 4…

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
KdoK · dnia 04.11.2020 09:33 · Czytań: 318 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Marek Adam Grabowski dnia 06.11.2020 09:51 Ocena: Dobre
Ciekawe i dobrze napisane. W prawdzie, nie wyróżnia się to zbytnio na tle internetowych strasznych opowiastek, ale i tak jest ok.

Pozdrawiam!
Jacek Londyn dnia 06.11.2020 11:06
Historia ciekawie podana, wciąga i dobrze prowadzi do finału. Ten koniec to dla mnie punkt wyjścia do dalszej opowieści. Żeby ją skonstruować potrzeba dużej wyobraźni, ale od czego są piszący... :)

Technicznie trochę do poprawy, można gdzieniegdzie oczyścić z niepotrzebnego balastu, uniknąć powtórzeń, np.:

"Wieczory wolne od pracy nie były moją codziennością, dlatego starałam się spędzać je w wyjątkowy sposób. Często zapraszałam do siebie moją przyjaciółkę Agnieszkę i jej narzeczonego Tomka, żeby po ciężkim dniu spędzić wspólnie trochę czasu, pośmiać się, powygłupiać i wyluzować. Szczególnie przepadaliśmy za grami planszowymi. Miałam ich ponad dwadzieścia i czasem graliśmy w jedną z nich kilkakrotnie, ale lubiliśmy też eksperymentować z nowościami lub grami, które jeszcze nigdy nie wpadły nam w ręce".

Nie prościej?:

Wieczory wolne od pracy były rzadkością, dlatego starałam się spędzać je w wyjątkowy sposób. Często zapraszałam do siebie moją przyjaciółkę Agnieszkę i jej narzeczonego Tomka, żeby pośmiać się i wyluzować. Przepadaliśmy za grami planszowymi. Miałam ich ponad dwadzieścia, czasem graliśmy w jedną z nich kilkakrotnie, chętnie też eksperymentowaliśmy z nowościami.

pzdr
JL
KdoK dnia 09.11.2020 19:12
Dziękuję za komentarze! :) Pozdrawiam :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 13:24
Dziękuję za życzenia »
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:81
Najnowszy:wrodinam