Ze starych dziejów Wałbrzycha. Dalej o kolegach przyszłego sex-agenta - Kazjuno
Proza » Przygodowe » Ze starych dziejów Wałbrzycha. Dalej o kolegach przyszłego sex-agenta
A A A
Od autora: O sex-agencie będzie później. Podkusiło mnie, żeby dalej przedstawiać tło jego życiowych zawirowań. Na pewno wpływ na życie Jarka Menowskiego mieli jego koledzy bracia Koryccy. Więc chcąc rozwijać opowieść o Jarku, oddalam się ku rozwiniętej dygresji, która unaocznia klimaty panujące u młodzieży w latach sześćdziesiątych minionego wieku.
Ciekawi mnie, czy Was nie przynudzam?
Pozdrawiam, Kaz

PS. Szanowny adminie! Dziękując za pomoc w formatowaniu poprzednich rozdziałów, ponownie proszę o poprawienie poniższego formatowania.

Rozdział 11 Liza

Następnego dnia Alek wrócił z matką z bazaru w Gdyni. Mimo ceny, która wydała się Koryckiej zawrotna, po jego błaganiach zgodziła się na zakup dżinsowej bluzy Lee. Dla Radka kupili niewiele tańszy angielski sweter z szetlandzkiej wełny. Alek zachwycony swoim modnym wyglądem przeglądał się w szybach mijanych witryn sklepowych.

Wyglądam jak gdyński cinkciarz – pomyślał o sobie z dumą, gdy zobaczył zalotnie przyglądające mu się dziewczyny.

* * *

Elka Juchlińska, jedna z licealnych koleżanek kuzynki Julity, miała tyle wdzięku i kobiecości, że jej widok przyspieszył Alkowi bicie serca. Czuł się podobnie jak kiedyś, po propozycji klasowej piękności, by zechciał z nią zostać po lekcjach i podał życiowe przykłady działania pompy ssąco-tłoczącej. Widząc jego zdziwienie, zalotnie zachichotała.

– Liza jestem – powiedziała, podając pulchną dłoń, po czym szczypiąc się w opięte nowymi jeans’ami udo, uniosła dłoń i dygnęła, jakby unosząc rąbek spódnicy. – Cha, cha, cha – zaśmiała się niskim głosem.

– A ja Alek – podskoczył kilka centymetrów w powietrze, trzaskając obcasami i opadając do postawy baczność, kiwnął automatycznie głową, rewanżując się parodią kindersztuby a la przedwojenny oficer.

– Ojejej! Cha, cha, cha – zaśmiała się zalotnie Juchlińska, nagradzając żartobliwą prezentację . – Świetnego masz Julita kuzyna.

– A to jest Radek – skinęła kuzynka na drugiego z braci pachnącego matczynym pudrem kosmetycznym, którym zamaskował dwa ulokowane u nasady nosa pryszcze.

– Aua! – jęknęła Elka, bowiem młodociany kulturysta, żelaznym uściskiem dłoni, skarcił ją za aprobatę błazeństw brata.

– Nie lubię jak ktoś zamiast się przywitać, podaje do ręki flaka.

Mimo popsutego przez Radka powitania, kiedy dochodzili do Non Stopu humory braci i dziewcząt wyraźnie się poprawiły.

– Mamy do wydania po cztery dychy – dumnie się pochwalił Alek.

– To nie znaczy, że musimy wszystko stracić, baranie – zaoponował Radek.

– Cha, cha, cha. A ja mam sto i mogę wszystko przehulać – zaskoczyła ich Juchlińska, zaznaczając przy okazji swój wyższy status materialny.

Radek, zasłuchany w grany przez Czerwono-Czarnych szlagier Ricky Nelsona Hallo Mery-Lu, nie sprzeciwił się, kiedy Alek z Juchlińską do ich stolika przynieśli osiem kieliszków z żółtawym trunkiem.

– Coś takiego to przynajmniej mogę pić – zaznaczył, smakując mały łyczek ajerkoniaku. – Mało w tym alkoholu.

– Pyszne, pyszne – delektowała się Elka.

– Pokażę wam jak pili japońscy kamikadze przed atakiem na amerykańskie lotniskowce – zaproponował młodszy z braci.

Wstał z krzesła, wyprężył się na baczność i raptownie chlusnął sobie do gardła zawartość kieliszka.

– A teraz – wykrztusił po uporaniu się z duszącym go zadławieniem. – Pokażę, jak się alkoholizuje nasza prababcia Klotylda.

– Prababcia Klotylda! – klasnęła z radości Julita. – Pokaż, pokaż Aluś – zachęcała zmagającego się jeszcze z oddechem kuzyna.

– O tak… – przyłożył następny kieliszek do nosa i zaczął wąchać jego zawartość, jak pies myśliwski szukający tropu. Potem, nieufnie zezując na kieliszek, zaczął badać językiem przechylone szkło.

– Cip, cip, cip zajączku – pogłaskała go po głowie Elka.

– Tylko nie zajączku! – zdenerwował się Radek. – Co, pozwalasz z siebie robić pederastę? – zerknął na brata z pogardą.

Koryccy i kuzynka z koleżanką zajmowali miejsca w środku zastawionego stolikami żwirowego prostokąta, jeden z jego boków przylegał bezpośrednio do parkietu.

Gwar młodzieży przecięła tęskna nuta ostro chrypiącego saksofonu. Z ust dziesiątek dziewcząt wyrwało się chóralne westchnienie i przeciągłe piski.

– Ohhh! Michai Burano! – Wróć do Sorento – rozmarzonym głosem jęknęła Juchlińska.

Przy mikrofonie na estradzie stał siedemnastoletni Cygan. Ubrany w czerwone i iskrzące się od cekinów bolerko, przypominające Alkowi okrycie torreadora, nogi miał obciśnięte spodniami z atłasu mieniącego się w świetle reflektorów różowo szarymi odcieniami. Był młodym wokalistą, któremu piosenkarski talent przysporzył w Non-Stopie oszałamiającego uznania.

– Chodź Aleczku zatańczymy.

Młodszy Korycki poczuł ciepłą i miękką dłoń partnerki. Z trudem zsynchronizował swoje ruchy z tanecznymi krokami Elki. Doznał omdlewającego wrażenia ogarniającego go podniecenia. O jego nogi delikatnymi muśnięciami, ocierały się uda Juchlińskiej. Czasem, trącony przez coraz to gęściej zaludniających parkiet tańczących, poddawał się, by lekko dotknąć torsem jej biustu. Elka przylgnęła do niego i przymknęła oczy. Ramionami objęła jego szyję. Subtelnie, wiedziony instynktem, palcami dłoni dotykał przewężenia jej kibici. Po raz pierwszy miał tak bliski kontakt z kobiecym ciałem. Zapragnął, aby melodia trwała bez końca. Pochylając głowę ku szyi dziewczyny, doznał omdlewającego dreszczu rozkoszy. Juchlińska dotknęła wargami jego ucha. Chciał się zrewanżować, pocałować ją w szyję, ale skończyła się melodia. Następna była nieco szybszą bossanową. Pomimo rozpaczliwych usiłowań nie potrafił zestroić kroków z zupełnie mu nieznanym wymachiwaniem nóg partnerki.

– Nie umiesz pojedynczego lipsi? – zapytała. Na twarzy tańczącej pojawiło się rozczarowanie. Wybity z rytmu, zaczął się pocić. Za wszelką cenę chciał podchwycić umiejętność demonstrowaną przez tańczącą Warszawiankę.

– Lewa do góry w przód, prawa do góry w tył i przejście – zbyt głośno instruowała go Juchlińska. – Prawie dobrze, tylko nie tak sztywno.

Na dodatek złego, co chwila byli potrącani przez podpitego osiłka rzucającego swą partnerką. Byczek szarpiący spoconą dziewczyną jak szmacianą kukłą, ze wzgardliwą miną serwował Alkowi bolesne kuksańce. Zdrętwiały z zakłopotania Alek, na kwadratowej twarzy łobuza, dostrzegał złośliwy uśmieszek. Samopoczucie Koryckiego pogarszał, ogarniający go strach i zakłopotanie. Momentami przeważało w nim oburzenie, lecz opięte za ciasną podkoszulką mięśnie tancerza-furiata i zawadiackie błyski w jego oczach nie wróżyły nic dobrego.

– Chodź Alek. Ten idiota nadaje się do izby wytrzeźwień, a nie na parkiet – powiedziała mu Liza do ucha.

– No, już rozchmurz się – zwróciła się do Alka, gdy jeszcze chwilę po powrocie do stolika nadal siedział blady ze zdenerwowania.

– Ten burak mnie wkurzył – wycedził matowym głosem.

– Co? Szurał ktoś do ciebie? – zainteresował się Radek.

– Tutaj trzeba uważać – wtrąciła Julita. – Wczoraj mama czytała w Głosie Wybrzeża, że właśnie w Non-Stopie kilkudziesięcioosobowy gang sopockich chuliganów terroryzuje resztę młodzieży. Przeważnie biją chłopaków.

Rozdział 12 Porażka moralna

– Z ust Alka czuć było alkohol! – czy ty masz zanik węchu!? – wpadającym w histerię tonem Zofia Korycka zaatakowała męża. – Non-Stop to siedlisko zepsucia! Chyba jesteś mężczyzną i masz autorytet. Krysia widziała namiętnie całującego się Alka z tą Juchlińską. Przecież on jest jeszcze dzieckiem. Ta dziewczyna go zdemoralizuje. Przedwcześnie rozpocznie spółkowanie z kobietami, to zostanie seksoholikiem. Nie rozumiesz? Przestanie się uczyć. 

– Chyba Zosiu przesadzasz. Przecież ta Ela to panna z dobrego domu. Zasięgnąłem miarodajnego wywiadu. Jej matka jest lekarzem psychiatrą. To jednak pewien poziom.

– Ty nie znasz całej prawdy na temat prowadzenia się Julity… Na jednej z prywatek Krysia przyłapała roznegliżowaną z trzydziestoletnim rozwodnikiem. Myślisz, że jej koleżanki są lepsze? – drżącym głosem powiedziała Korycka.

– O tym nie wiedziałem – ożywionym głosem odezwał się inżynier. – Tego mi nie mówiłaś.

– Bardzo cię proszę, Mateusz, zachowaj to dla siebie. Krysia powiedziała mi o tym w najgłębszym sekrecie. Musiałam jednak ci dać pełny obraz niebezpieczeństw, jakie zagrażają kształtowaniu się osobowości naszych synów.

* * *

Alek, dzielący na werandzie przybudówki wspólny wielki tapczan z Radkiem, rozmowę rodziców słyszał w całości. Na wprost jego twarzy z ust brata wydobywało się głośne chrapanie. Wraz z oddechem zionął na niego nieprzyjemny zapach. Późnym wieczorem, gdy wrócili z dziewczynami z długiego spaceru, wiecznie głodny Radek, ku uciesze dziewczyn, skonsumował prawie całą brytwankę ciasta z bakaliami, upieczonego przez ciocię Krysię na okazję wizyty zaprzyjaźnionych mecenasostwa Rynkiewiczów.

Młodszy brat nie spał już od świtu, pogrążony był we wspominaniu pocałunków z Juchlińską.

Mam wreszcie dziewczynę – myślał z dumą. Przypomniał sobie skierowaną do siebie cierpką uwagę, wypowiedzianą niedawno przez starszego kolegę na basenie. Ten szarpał się z drzwiami do kabiny damskiej przebieralni, gdzie piszcząca ze strachu ich koleżanka i nie chciała go wpuścić.

Co ty dzieciaku możesz wiedzieć, o tym, co lubią młode dziwki? Nawet nie wiesz, jak wygląda pizda – usłyszał w odpowiedzi na swoje oburzenie: „daj jej spokój”.

Teraz, słysząc pełne oburzenia wypowiedzi matki na temat Eli i Non-Stopu, zdenerwował się. Przez chwilę chciał wejść i zaprotestować, lecz nie wiedział jak? Wstał ostentacyjnie głośno, zaszurał pantoflami. Rodzice umilkli.

* * *

Popołudnie było pochmurne. Julita z Elą pojechały do Wrzeszcza odwiedzić ciotkę Warszawianki, wrócić miały pod wieczór. Alek nie wiedząc, co robić z nadmiarem czasu, skierował się w stronę mola. Tam w pobliżu Non-Stopu zawsze coś się działo. Już na parę godzin przed rozpoczęciem tanecznego wieczoru kręciło się wielu amatorów rock and roll’owych emocji. Jak zawsze w sezonie, w stronę mola i z powrotem, sunęły spacerowym krokiem wystrojone tłumy wczasowiczów.

Alek ściskał owalny kształt bursztynu oprawionego w srebro pierścionka. Bawił się nim, obracał na palcu. Pierścionek miał dla niego szczególne znaczenie – dała mu do ponoszenia Juchlińska. Jej intencje rozumiał bez słów. Chciała go przekonać, jakby same pocałunki nie wyrażały tego dobitnie, iż uważa się za jego dziewczynę.

Zadowolony z siebie, zobaczył na tarasie kawiarni Pawilon wolny stolik. Brakowało przy nim dwóch krzeseł, bo przy sąsiednim rozsiedli się znani mu z widzenia bywalcy Non-Stopu. Jeden z nich zwrócił Alka uwagę. Był o parę lat od niego starszy. Krążyły o nim legendy, jako o najgroźniejszym z sopockich chuliganów. Uważajcie na braci Grajców – ostrzegł Koryckich poznany przed paroma dniami rówieśnik, syn gospodarzy wujostwa Andrzejów.

Janek Grajewski vel Grajca był najstarszym z czwórki rodzeństwa, z których wszyscy trenowali boks. Alek usadowił się obok. Zamówił lampkę wina. Kiedy kelnerka przyniosła wypełniony złotawą zawartością kieliszek, jeden z młodych sopocian przekręcił się na krześle, przyglądnął się Koryckiemu. Miał twarz niesympatyczną, cynicznie uśmiechniętego, niechlujnie odzianego łobuza. Pochylił się nad Grajewskim i szepnął mu coś do ucha.

– A wy nic nie zamawiacie? – dość ostro zwróciła się kelnerka do Alka sąsiadów.

– Wode sodowom i pięć szklanek – odezwał się sepleniący bas.

Alek zafascynowany był powierzchownością Janka Grajcy. Ten szczupły chuligan, miał urodę grających role odważnych mężczyzn, filmowego amanta. W jego gęstych, krótkich, skromnie przyczesanych na bok włosach jaśniała złocistość, przyjemnie harmonizująca ze śniadą cerą. Kołnierzyk jego granatowej koszuli wystawał z eleganckiej tweedowej marynarki w jodełkę. Spodnie miały starannie zaprasowane kanty. Towarzyszyła mu ładna i szykownie odziana dziewczyna. Alek pamiętał ją jako jedną z najefektowniejszych dziewczyn, widzianych za pierwszą bytnością w Non Stopie. Znacznie gorzej prezentowali się kompani Grajewskiego. Ci mieli twarze młodocianych kryminalistów. Świadczyły o tym blizny na ich twarzach i złamany nos pryszczatego rudzielca z trudem pociągającego, parzącego mu palce peta.

– Chodź no koleżko.

To chyba nie do mnie – pomyślał Alek.

– No ty. Do ciebie nawijam – ujrzał patrzącego mu w twarz Janka Grajcę.

Podniósł się z krzesła uśmiechnięty.

– Co, masz pierścionek? Pokaż no na chwilę.

Alek zdjął bursztyn w srebrze i podał go Grajcy. Sopocki chuligan obracał pierścionek w palcach.

– Skąd jesteś? – warknął ostro rudzielec ze złamanym nosem.

Korycki wzdrygnął się. Nie miał ochoty na rozmowę z tym wzbudzającym odrazę łobuzem.

– Mam ci powtórzyć!? – powoli podnosił się rudzielec z krzesła. Alek speszył się. Chuligan miał groźną minę, jakby za chwilę chciał go uderzyć.

– Z Katowic – przekornie skłamał.

– Wiesz, że Hanysy mają dzisiaj dostać łomot? – skrzywił miedzianą głowę i zbliżył się jeszcze bardziej.

Alek poczuł, jak odpływa mu krew z głowy, sparaliżował go strach. Przerażony, szeroko otwartymi oczami ujrzał zamykającą się dłoń gotową do zadania ciosu. Na przegubie powyżej pięści widniała wytatuowana błyskawica.

– Zbastuj Czerwonka! – zabrzmiał niski głos Grajcy.

– Poczekaj Janek – warknął rudy, tnąc nadal zezującym wzrokiem zatrwożonego Alka.

Nieoczekiwanie rudzielec poleciał do tyłu. O mało się wywrócił razem z metalowym krzesłem, na które został osadzony. To pociągnął go za pasek Grajewski. Wokół zapanowała cisza.

– Mógłbym cię już prosić o zwrot pierścionka? – zapytał Alek, chcąc jak najszybciej się oddalić.

– Jakiego pierścionka? – zapytała, udając zdziwienie ładna towarzyszka Janka.

– No mojego – niecierpliwił się Korycki.

– Już go nie ma – odpowiedział spokojnie Janek.

Alek poczuł nagły napływ gorąca. Zachwiał się, bo w nagłym wybuchu wściekłości chciał się rzucić na Grajewskiego. Powstrzymał się jednak. Patrzyły na niego zimne, wodniste oczy stężałej raptownie twarzy.

– Oddaj! Ty...!

– No dokończ – wycedził pobladły Grajca.

Alek rozglądnął się dookoła. Siedzący, przy pobliskich stolikach eleganccy konsumenci, odwrócili głowy. Nie było nikogo, kto mógłby mu pomóc.

– Ja cię bardzo proszę – zaskomlał do Grajewskiego. – Mnie na tym pierścionku bardzo zależy. Janek pytająco spojrzał na dziewczynę.

– Oddaj dzieciakowi, bo się rozpłacze – powiedziała, patrząc ze wzgardą na Alka.

– Już go nie ma – odbąknął Grajca.

– Proszę was – powtórzył Alek łamiącym się głosem.

– Może się znajdzie, ale idź kupić wino – powiedział Grajca.

– Poczekaj, zaraz przyniosę – matowym głosem zgodził się Alek.

Zdyszany biegiem dostrzegł rodziców na rozległym tarasie kawiarni, u podnóża Grand Hotelu. Siedzieli roześmiani w towarzystwie wujostwa Andrzejów i mecenasostwa Rynkiewiczów. W Alka piersiach tłukło się, oszalałe z wysiłku i przerażenia serce. Z trudem łapał oddech. Jego umysł pracował ogarnięty paniką: Co zrobić, by nie zostać nędznie upodlony w oczach Eli?

Już z daleka dostrzegł go mecenas i wymachiwał w jego stronę laską zakończoną gałką z perłowej masy.

– Witamy, witamy. Oto junior Korycki – oznajmił uroczystym głosem, ostentacyjnie kalecząc literę „r”. Przedwojenny hulaka Rynkiewicz uśmiechał się, wyciągając wątłą dłoń, połyskującą złotem rodowego sygnetu. Mieniąca się pąsami, najbardziej przebiegła w rodzinie ciotka Krysia, patrzyła na przybyłego z miną rozkosznie naburmuszonej dziewczynki. Alek uścisnął zimną kończynę adwokata. Zwrócił się drżącym głosem do matki.

– Potrzebuję pięćdziesiąt złotych!

– Ale co się stało? – zaniepokoiła się Korycka, dopiero z bliska dostrzegając trwogę syna.

– Błagam mamę. Proszę szybko! – dodał, nie panując nad dramatyczną ekspresją głosu.

– Wiem, kobieta – dobitnie oznajmił, podpity aperitifem mecenas. Korycka nerwowo otworzyła torebkę i wysupłała zielonkawy banknot z wizerunkiem rybaka.

– Twoje zachowanie to towarzyskie faux - pas – skarcił syna ojciec powściągliwym głosem.

Alek porwał pieniądze, bez słowa zerwał się do biegu. Zdziwionemu zachowaniem syna Koryckich Rynkiewiczowi, omalże nie wlatując do szklanki z herbatą, wypadł z oczodołu zawieszony na rzemyku monokl.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kazjuno · dnia 06.11.2020 09:39 · Czytań: 661 · Średnia ocena: 4,67 · Komentarzy: 20
Komentarze
Marek Adam Grabowski dnia 07.11.2020 16:32 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo dobrze napisze opowiadanie. Widać lepszy poziom niż przy twoich wcześniejszych. fabuła wprawdzie nie jest jakaś porywająca, ale i tak jest ok.

Pozdrawiam!
Kazjuno dnia 07.11.2020 17:21
Lubię Cię, Marku Adamie Grabowski. Jesteś wrażliwym facetem, masz bogatą wyobraźnię i czujesz blues'a. Innymi słowy, masz papiery na pisanie. Tylko włóż w korekty swoich tekstów więcej pracy.

Więc nie dziwota, że ucieszył mnie twój komentarz.

Serdeczne dzięki.

Pozdrawiam, Kaz
RonaczeK dnia 07.11.2020 22:49 Ocena: Świetne!
I tak z sielskości przechodzimy do pierwszej milosci :) . Ciekawie z polotem i dużą dozą humoru fragment z pompom ssąco tłoczącom jest mega ;) no a jak jest miłość to i atmosfera gęstnieje fajnie ukazane perypetie młodego Koryckiego. Szczególnie podoba mi się sposób w jaki pokazujesz relacje między Alkiem a Elą to takie naturalne i czyste z pewnością nie jeden czytający znajdzie w tym co najmniej namiastkę swych młodzieńczych lat.

- pozdrawiam serdecznie.
Kazjuno dnia 07.11.2020 23:43
RonaczeK, dzięki.
Oj, pomocny twój komentarz, nawet bardzo. Przede wszystkim poprawiłeś mi samopoczucie, więc jak nie być wdzięcznym...
Chyba ze względu na Ciebie dalej pociągnę co nieco o braciach Koryckich i wydłużę oczekiwanie na początkowo - niestety ponure - dzieje młodości sex-agenta Jarka Menowskiego. Sprawię zawód czytelniczkom, szczególnie paniom "wyzwolonym", dla których dzieje jakiegoś chłystka Alka Koryckiego mogą wydawać się nieciekawe. Przecież agent seksualny to już nie byle kto, taki to potrafi zaspokoić kobietę, musi być mistrzem ars amandi. Coś takiego to by się poczytało. Więc przepraszam i proszę o cierpliwość, będzie i o tym...

Pozdrawiam równie serdecznie.
RonaczeK dnia 08.11.2020 01:13 Ocena: Świetne!
A proszę cię bardzo ja jestem ciekaw jak to się rozwinie a co się tyczy wielowątkowości to tylko wzbogaca. No byle by tylko za bardzo nie zasupłać bo można zginąć. ;)
Madawydar dnia 08.11.2020 11:57 Ocena: Świetne!
Pozostaje mi tylko zgodzić się z Ronaczkiem. Kolejny bardzo dobry kawałek tekstu. Smakuje jak tort. Jest lekki, przyjemny i rozpływa się w wyobraźni czytelnika dając obraz ówczesnej rzeczywistości. Omal się nie zachłystnąłem tym rodzynkiem w cieście w postaci pompy ssąco - tłoczącej.
Nigdy nie umiałem się bić. Zawsze takim typom z pod ciemnej gwiazdy starałem się zejść z drogi.

Chyba każdy z nas przechowuje w pamięci jakieś drobiazgi podarowane przez dziewczynę. Dziś tych drobiazgów już nie ma, dziewcząt zresztą też, ale wtedy owe przedmioty miały dla nas znaczenie talizmanu, fetyszu.

Pozdrawiam

Mad.
Jacek Londyn dnia 08.11.2020 16:49
Rewanż, Kolego, żebyś nie mówił, że jestem niewychowanym bolszewikiem. :)

Tekst znajdzie na pewno swoich fanów - nawet już ma, jak wskazują komentarze - we właściwej dla niego grupie wiekowej. Dla mnie to prehistoria.
Co do techniki - popatrzyłbym na interpunkcję, pozbyłbym się niezręcznych opisów.

Sądzę, że to, co poniżej, jest do skorygowania


"Michai Burano!" - raczej: Michaj Burano, właśc. Wasyl Michaj, ps. także John Mike Arlow, Michael Michaj, Steve Luca

"Za wszelką cenę chciał podchwycić umiejętność demonstrowaną przez tańczącą Warszawiankę". - ja bym potraktował tę tancerkę z małej litery i nie podchwytywał umiejętności

pzdr
JL
Kazjuno dnia 08.11.2020 18:49
RonaczeK Postaram się już nie narobić galimatiasu, chociaż wklejając wszystkie kawałki Starych dziejów Wałbrzycha narobiłem już sporo grochu z kapustą. Po prostu pracuję teraz nad inną powieścią, a nie chcąc być zapomniany w portalu PP, zacząłem poprawiać i wklejać jak popadnie dawno temu powyrywane części z dawno temu pisanej powieści. Ot, te które uznałam za lepsze, a pomijać barachło, czym posupłałem ciągłość fabuły.
Ale chyba kiedyś wrócę do całości i poskładam ją należycie, bo nawet odkrywam, że można by skleić z tego książkę.
Tyle tytułem wyjaśnienia.
Pozdrawiam serdecznie.

Madawydar, Mad, serdeczne dzięki.
Ja też długo nie umiałem się bić, choć jak wściekłe psy walczyliśmy z bratem (bliźniakiem) na zapasy. Wtedy w Sopocie już jako podrostki mieliśmy za sobą ze dwa lata naparzania się w rękawicach z płótna wypchanego watą, które uszyła nam gosposia. Ale te bandziory spod Non-Stopu wzbudzały w nas strach. Dopiero po wakacjach zaczęliśmy trenować w klubie bokserskim i co z nas wyrosło? Ech, lepiej nie mówić. Nie zrobiłem wielkiej kariery w pięściarstwie, ale, no właśnie... przez uliczno-dyskotekowe ekscesy, omal nie skończyłem w kryminale. Zanim wziąłem się za szlachetniejszy tenis, byłem jeszcze bokserskim instruktorem i wykidajłą w młodzieżowych lokalach. Brat się wykształcił na AWF-ie na magistra od lania po mordzie, czyli trenera boksu.

Więc w następnych częściach będzie o tym, jak to chłoptaś z tzw. dobrego domu zaczyna się przepoczwarzać na uliczny "autorytet".

Serce mi się raduje, że powyższy odcinek Ci się podobał.

Serdeczne pozdrówka, Kapitanie.


Przepraszam, Jacku Londyn, wcale nie mówiłem, że jesteś bolszewickim gburem. Określiłem tak typową cechę lewackiego wychowania.

Serdeczne dzięki za pojawienie się pod moim tekstem. Odczuwam to, jakbyś podjechał pod rów dzielący Polaków kawalkadą wywrotek i wypróżnił ich zawartości do przepastnych dołów dzielących rodaków.

Piękny gest utalentowanego przedstawiciela braci literackiej.

Ciemnogród tego Ci nie zapomni, wykazałeś się klasą.

Też wdzięczny jestem za konstruktywną krytykę. Masz rację, umiejętności można się nauczyć z podchwytywaniem nieco gorzej. Nielogiczny kolokwializm.
Burano pamiętam jako [b]Michaja[/b
popełniłem literówkę. Nie wykluczam innych jego nazwisk. (Wygląda na to, że lepiej ode mnie znasz epokę Big Beatu).

Piszesz:
Cytat:
Dla mnie to prehistoria


Nie pomyśl, że chcę się porównywać z Lwem Tołstojem, ale akcję Wojny i pokoju tworzył 100 lat po opisywanej wojnie napoleońskiej. Bratny Kolumbów pisał prawie 20 lat od wybuchu wojny, przykładów mógłbym mnożyć i mnożyć. Więc zarzut co najmniej dla mnie dziwny.
Przytyk trochę nietaktowny.

Natomiast pewnie masz rację co do W/warszawianki (Jakoś mam z tym kłopot).

Dzięki i pozdrawiam, Kaz
RonaczeK dnia 12.11.2020 23:51 Ocena: Świetne!
I co ja tobie mam napisać Kazjuno? Dąbrowska też miała podobne problemy pisząc "Noce i dnie". Czasem męczy się człowiek przez kilka lat wychodząc z założenia że coś mu się nie klei a puzniej przychodzi czas że się siada i nawet nie wiadomo kiedy jest napisane.

- pozdrawiam.
Kazjuno dnia 13.11.2020 06:28
Dzięki, RonaczeK, za kolejny wpis i prawie porównanie ze słynną pisarską. Dodałeś mi otuchy, abym rzeczywiście odgruzował ten zlepek publikowanych kawałków i stworzył z tego książkę jak się patrzy.

Pozdrawiam serdecznie.
RonaczeK dnia 13.11.2020 08:43 Ocena: Świetne!
No patrz a ja myślałem że to nie będzie prawie porównanie tylko bankowo! A to z prostej przyczyny ona też z życia brała.
-pozdrawiam.
Kazjuno dnia 13.11.2020 08:50
Zachęciłeś mnie do ponownego przeczytania życiorysu Marii Dąbrowskiej (kiedyś mi to wbijano w pałę, ale do kujonów się nie zaliczałem).

pozdro.
Dobra Cobra dnia 14.11.2020 15:00
Kazjuno,

Mam z Twoim pisaniem problem. Nie to, że jesteś złym narratorem. Nie to, że brak pomysłów. To wszystko jest.

Problemem dla zwykłego czytelnika jest zbyt dużo grzybów w barszczu i mnożenie części, które (wszak Twoje niezbywalne prawo) publikujesz chaotycznie z.zasady: raz to, raz tamto. I człowiek się gubi i nie ma ciągłości całości. Tylko czyta kolejne fragmenty luźno ze sobą powiązane.

Nie udaje Ci się wstawić czegoś jednorodnego. Co być może jest jakimś zamysłem. Niestety ze szkodą dla całości.

Może chcesz to wszystko kiedyś wydać i testujesz pomysly. Twoje prawo. Ale od zawsze trudno mi się do Ciebie wraca, dlatego, że są to tylko fragmenty czegoś. A z nich nie ma takiego funu i zabawy, jak z czytaniem całości.

Oczywiście możesz się że mną nie zgodzić, wszak nie piszę komentarza, aby Cię dołować ani nic. Ale z w/w powodów trudno do Cb wracać...


Z wyrazami miłości pisarskiej pozostaje DoCo.
Kazjuno dnia 14.11.2020 18:30
Wbiłeś mi, Dobra Cobro, zagwózdkę do przemyślenia. Skądinąd cenną i wartą analizy całości. Mam tu na myśli tylko te kawałki, w których przewija się opowieść o wyjeździe małolatów Koryckich i ich szemranego kolesia Jarka Menowskiego do Sopotu. Opisu Jarka, który dopuścił się bandyckiego napadu, a następnie relacji o braciszkach Koryckich wciąganych w non-stopowe rozrywki.

Z grubsza starałem się przedstawiać wakacyjną opowieść w chronologicznym porządku.

Nie wykluczam, że zgrzytnął Ci nagły przeskok do rozmowy ojca z nadopiekuńczą matką Alka, która przerażona jest możliwością zbyt wczesnego rozpoczęcia przez synalka spółkowania z seksi Elką Juchlińską.
Raptem wrzuciłem czytelnika w dysputę między rodzicami o prowadzeniu się Alka zamiast wkleić trochę waty. Czyli dopowiedzieć, że wynajmują gdzieś w pobliżu plaży pokój złączony z werandą zajmowaną przez synów. Może wspomnieć, że słychać w oddali skrzeki nawołujących się mew, a od morza szum załamujących się fal.
Tymczasem czytelnik jest zaskoczony nagłą pełną hipokryzji rozmową rodziców na temat moralnych niebezpieczeństw czyhających na ich synalka.

Doprawdy, DC, nie ogarniam, co Ci tam zazgrzytało. Gdybyś spróbował mi to uściślić, proszę.

Dzięki serdecznie za (na pewno wartościową) krytykę.

Pozdrawiam ze szczerą sympatią, Kaz

PS Może Ci chodzi o całościowy cykl nie najlepiej zatytułowany Z dziejów starego Wałbrzycha ?
Jeśli tak? To masz pełną rację, te odrębne części - gdyby je chcieć złączyć w całość - to jeden wielki bigos zaplątany jak węzeł gordyjski.
Dobra Cobra dnia 15.11.2020 12:47
Dokładnie tak, miły: """Może Ci chodzi o całościowy cykl nie najlepiej zatytułowany Z dziejów starego Wałbrzycha ?
Jeśli tak? To masz pełną rację, te odrębne części - gdyby je chcieć złączyć w całość - to jeden wielki bigos zaplątany jak węzeł gordyjski."""

DoCo
Kazjuno dnia 15.11.2020 13:35
Jeszcze nie wiem, co zrobię z całym cyklem? I tak zajmę się tym w przyszłości. Jestem za leniwy na rozwiązywanie gordyjskich supełków. Raczej jak cham: wezmne siekiere, I rozpie***dolę wzorem Aleksandra Wielkiego Dzieje Wałbrzycha (szkoda, że nie mam miecza - bo przydałby się szczerbiec) - oczywiście zmieniając tytuł - na równe klocki i wrzucę do jednego worka/książki jako cykl odrębnych opowiadań.

Dzięki DoCo, zacna z Ciebie dusza, pozdrawiam, Kaz
RonaczeK dnia 21.11.2020 01:36 Ocena: Świetne!
Drogi Kazjuno bardziej bym cię zachęcał do poczytania jej dzienników niż życiorysu bo w życiorysie aż tyle wiedzy nie znajdziesz a przy okazji dowiesz się jakie ona miała dylematy odnośnie pisania.
Kazjuno dnia 21.11.2020 08:21
Dzięki, RonaczeK, za poradę. Sprawdzę w "mojej " bibliotece, czy mają dzienniki Dąbrowskiej. Chętnie je przeczytam. Szczególnie cenna wydaje mi się wiedza o jej kłopotach z pisaniem. To bardzo ciekawe jak się z nich wydobywała?
Może się dowiem jak pozbywać się swoich? Czasem puchnie od nich głowa.

Pozdrawiam, Kaz
RonaczeK dnia 21.11.2020 23:44 Ocena: Świetne!
A czytaj czytaj prócz tego że radziła sobie z tym w dość drastyczny sposób bądź wogole dowiesz się i innych ciekawych rzeczy a co tam powiem to mając nadzieję że jeszcze bardziej przykuje twą uwagę do jej dzienników otóż była agentką wywiadu i kontrwywiadu na usługach Piłsudskiego B) oczywiście nigdzie nie napisała tego wprost ale jak poczytasz uważnie to znajdziesz tam wiele więcej ciekawych rzeczy. No i już wiadomo że chyba przypadku w mym porównaniu nie było ;) .

-pozdrawiam.
Kazjuno dnia 23.11.2020 08:16
Już co nieco poczytałem online, ale poczytam więcej.

Dzięki, pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
01/11/2024 20:44
Janusz Rosek Lubię prozę z akcją, a w "Przemianach… »
ajw
01/11/2024 19:17
Cieszę się, ze przypadło Ci do gustu. Dziękuję Kushi :) »
Janusz Rosek
01/11/2024 18:00
Darcon Dzień dobry. Bardzo dziękuję za Twój komentarz i… »
Darcon
01/11/2024 15:29
Hej, Januszu. To tekst na górną półkę, tylko mógłbyś… »
Kushi
31/10/2024 20:30
Aż chciałoby się namalować obraz czytając ten wiersz...… »
valeria
30/10/2024 22:23
Nie przypuszczałam nawet, że dam :)no jasny jest:) »
Jacek Londyn
30/10/2024 13:22
Jest listowie, igliwie, wgryzające się złote morze, dyniowo… »
euterpe
28/10/2024 10:54
Dziękuję za opinię, pamiętam jak kiedyś pisałam opowiadanie… »
Kazjuno
28/10/2024 09:33
Tytułowe pytanie, Co by było gdyby? - jak się domyślam -… »
euterpe
28/10/2024 09:02
Dziękuję za opinię. szczerze powiedziawszy nie sądziłam, że… »
gitesik
28/10/2024 04:46
Recenzja tekstu „Co by było gdyby?” Tekst autorstwa… »
euterpe
27/10/2024 19:49
Dziękuję za opinię ????nie jest to zbyt dopracowane, ale nie… »
Kazjuno
27/10/2024 18:49
Janusz Rosek Cieszy mnie, że ciekawi Cię moja powieść. W… »
Janusz Rosek
27/10/2024 14:19
Kazjuno Bardzo ciekawy fragment. Wieczny dylemat - mówić… »
Darcon
27/10/2024 13:31
Ciekawe. :) Także forma. Dużo przecinków, wręcz urywanych… »
ShoutBox
  • ajw
  • 01/11/2024 19:19
  • Miło Ciebie znów widzieć :)
  • Kushi
  • 31/10/2024 20:28
  • Lata mijają, a do tego miejsca ciągnie, aby wrócić chociaż na chwilę... może i wena wróci... dobrego wieczorku wszystkim zaczytanym :):)
  • Szymon K
  • 31/10/2024 06:56
  • Dziękuję, za zakwalifikowanie, moich szant ma komkurs. Może ktoś jeszcze się skusi, i coś napiszę.
  • Szymon K
  • 30/10/2024 12:35
  • Napisałem, szanty na konkurs, ale chciałem, jeszcze coś dodać. Można tak?
  • coca_monka
  • 18/10/2024 22:53
  • hej ;) już pędzę :) taka zabiegana jestem, że zapominam się promować ;)
  • Wiktor Orzel
  • 17/10/2024 08:39
  • Podeślij nam newsa o książce, wrzucimy na główną:)
  • coca_monka
  • 14/10/2024 19:33
  • "Czterolistne konie" wyszły na początku września, może nawet gdzieś się wam rzuciły pod oczy ;)
  • coca_monka
  • 14/10/2024 19:32
  • Bonjour a tout le monde :) Dawno mnie tu nie było! Pośpieszam z radosną informacją, że można mnie zakupić papierowo :)
  • mike17
  • 10/10/2024 18:52
  • Widzę, że portalowe życie wre. To piękne uczucie. Każdy komentarz jest bezcenny. Piszmy je, bo ktoś na nie czeka :)
  • Kazjuno
  • 08/10/2024 09:28
  • Dzięki Zbysiu, też Ciebie pozdrawiamy. Animujmy ruch oddolny, żeby przywrócić PP do życia.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty