Stanisław Liwko ściskał kierownicę swojego samochodu, aż bielały mu knykcie. Obok siedziała jego żona, Halina. Już sama ta okoliczność świętego doprowadziłaby do ataku morderczych myśli, jednak nie to wytrąciło pana Liwko z równowagi duchowej. Małżeństwo po skończonych zakupach we Wrocławiu pragnęło wrócić do swojej małej miejscowości. Niestety nie mogli wydostać się z miasta. Ich samochód stał na skrzyżowaniu z wyłączonym silnikiem a drogę przed nimi blokował policjant. Mundurowy pilnował, by żaden samochód nie wjechał w tłum ludzi sunący środkiem ulicy. Właśnie ci ludzie byli obiektem gniewu pana Stanisława.
— Zobacz ich, Halina — wyrzucił z siebie. — Co oni wyprawiają? Jestem tolerancyjny, ale to jest przesada!
— Ty, tolerancyjny — zaśmiała kobieta. — Chyba na alkohol.
— Halina, bój się Boga! — nie poddawał się mężczyzna. — Zobacz, co to za cyrk na kółkach.
— Przecież to normalni ludzie, czego się ich czepiłeś?
— Normalni ludzie? — pan Liwko nie wierzył własnym uszom. — Daj spokój! Normalnemu człowiekowi to słabo się robi, jak na to patrzy.
Pan Stanisław przyjechał do miasta po lepszą wódkę na urodziny swojego chrześniaka. Zaczął żałować, że w ogóle zgodził się zostać chrzestnym te dwadzieścia pięć lat temu. Same kłopoty, o kosztach nie wspominając. Tymczasem środkiem ulicy dalej waliły tłumy ludzi nie pozwalając zakupowiczom przejechać.
— I patrz, policja musi ich pilnować — perorował. — Czy normalnych ludzi musi ochraniać policja? Degeneratów policja pilnuje. Z resztą bardzo dobrze, bo gdyby nie ten w mundurze to wszedłbym tam i natrzaskał po mordzie jednego i drugiego.
— Staszek, daj spokój — mitygowała małżonka. — Każdy niech sobie żyje po swojemu. Aż tak cię to denerwuje?
— W samych gaciach paradują po ulicy, a dzieci na to wszystko patrzą… i potem pytają rodziców. Co taki rodzic ma odpowiedzieć? Skaranie boskie - religijność pana Stanisława wzrastała z każdą minutą.
— To te miastowe, nowoczesne zwyczaje – tłumaczyła kobieta. — Nie każdy musi robić tak jak ty i twoi sąsiedzi.
— I zobacz jeszcze! — zapalał się, nie zwracając uwagi na słowa żony. — Dwa stare dziady! Siwe już, a jeszcze im takie rzeczy w głowie. Pieprzone...
— Ty im chyba trochę zazdrościsz tej werwy? — przerwała mu w pół zdania.
— Ja?!? — w głosie mężczyzny słychać było szczere oburzenie. — Nie wytrzymam. Wysiądę i powiem tym starym pierdzielom. W domu by siedzieli a nie paradowali z pomarszczoną dupą na wierzchu. Młodych to jeszcze bym zrozumiał, bo to głupie od telewizji. Przejdzie im. Ale te zasuszone pryki? To wszystko musiało z tego Zachodu przyjść, żeby tradycje rodzime niszczyć.
W tym momencie skrzyżowanie przed nimi opustoszało i policjant dał znak, że można jechać. Jednak pan Stanisław tak się zapalił w swoim kazaniu, że nie od razu zauważył gesty policjanta. Kiedy się zorientował, drżącymi palcami przekręcił kluczyk i odpalił auto, ale w tym czasie mundurowy znów wyprostował rękę nakazując się zatrzymać. Na skrzyżowaniu pojawili się kolejni ludzie.
— To skur….
— Staszek, opanuj się! Nie chcesz chyba dostać mandatu za tą...mowę nienawiści.
— Nie wytrzymam, żyć człowiekowi nie dadzą, nie o take Polskę... pieprzeni maratończycy.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt