Vulgaris - Carvedilol
Proza » Humoreska » Vulgaris
A A A

                                                 Vulgaris

  Bolo wyciągnął się jak długi na kozetce. A raczej większa część Bola, bo nogi od połowy łydki wystawały poza mebel, a wielgachne stopy w biało-czerwonych adidasach sterczały niczym chorągiewki na zbyt długim ładunku w samochodzie, rzecz jasna w odwrotnym kierunku.
  Bolo po pionizacji prezentował wiele argumentów, przy wzroście stu dziewięćdziesięciu dwóch centymetrów i wadze stu dziesięciu kilogramów. Głównymi, często przynoszącymi sukcesy w licznych barowych i pozastadionowych dyskusjach, były dwie olbrzymie i mocne pięści. Niejeden oponent po wymianie argumentów z Bolem miał wrażenie zetknięcia się z dwoma pustakami. I niejeden musiał przystać na takąż argumentację.
  Niestety, Bolo miał jedną poważną wadę. Nie potrafił przeklinać, to jest sypać wulgaryzmami, obelgami i kuchenną łaciną. Po prostu miał jakąś wewnętrzną blokadę gdzieś w zakamarkach hipokampa, tudzież w ośrodkach płatów czołowych.
  Nie pozwalało mu to wznieść się na odpowiednio wysokie miejsce w hierarchii podobnych mu przedstawicieli homo sapiens. No bo jak tu wzbudzać respekt i szacunek, kiedy przy konfrontacji dochodzi do rytualnych soczystych wyzwisk, a Bolo rzuca wtedy na przykład: Ty głąbie kapuściany, niech cię gęś kopnie!
  Czara goryczy przelała się w młodym ciele Bola podczas ostatniego wypadu na piwo. W tym czasie, w trakcie sączenia browarów przeplatanego ostrymi wiązankami przekleństw, do pubu zawitała ekipa kibicująca wrogiej drużynie z drugiego końca miasta.
 Bolo gotów był oddać ducha za swoje ideały, a jako najlepszy argumentator, wystąpił, by zmierzyć się ze swoim antagonistą. Kiedy jednak ich twarze prawie zetknęły się ze sobą na pobliskiej łące, Bolo wydyszał nagle: Motyla noga!
  Przeciwnik zdębiał, nie od razu przesyłając po synapsach ów wojowniczy okrzyk, a kiedy już doszło do współpracy istoty białej z szarą, parsknął śmiechem i nie mógł przestać. To łapał się za brzuch, to klepał po udach, plując śliną dookoła i rechocząc basowo, dopóki Bolo jednym prostym argumentem „na raz z bańki” nie wcisnął mu uśmiechu z kawałkami zębów do gardła.
  Jednak okazało się to kruchym zwycięstwem i nawet niedawni kompani odsunęli się od niego. Co to za gość, co nie potrafi porządnie przeklinać.
– I dlatego, pani doktor, potrzebuję pomocy – wystękał Bolo, gapiąc się w sufit. – Poczytałem trochę i wydaje mi się, że mam coś jak zespół Tourette’a, tylko dokładnie odwrotnie.
– Rozumiem. – Na twarzy psychiatry nie drgnął ani jeden mięsień. Splotła dłonie, a potem, przechodząc do kolejnego terapeutycznego kroku, zrobiła z nich piramidkę. – Dojdziemy do przyczyny tego wielce ciekawego zjawiska, ale najpierw zobaczmy, jak to wygląda w praktyce.
– To znaczy? – zaciekawił się Bolo, wciąż studiując biały sufit.
– Zamknij oczy, rozluźnij się, przestań myśleć i słuchaj. – Monotonny, ale przyjemny dla ucha głos terapeutki działał rozluźniająco i uspokajająco. Bolo bez problemu poddawał się poleceniom.
– Wyobraź sobie, że trzymasz w lewej dłoni gwóźdź i przykładasz go do listewki.
– Trzymam.
– W prawej dłoni masz młotek, unosisz go w górę.
– Uniosłem.
– Teraz bierzesz mocny zamach i uderzasz młotkiem…
– Uderzam.
– …w swój palec. Co mówisz? – rzuciła szybko psychiatra, nie dając czasu do namysłu.
– Ała!
– Skup się, wyraź swoje emocje, ból i gniew, jak prawdziwy facet.
– O kurde balans! Ja cię kręcę, ale boli!
Kobieta ani jednym grymasem nie okazała prawdziwych emocji, ale wyprostowała się i zmieniając ton głosu powiedziała:
– No dobrze. Pierwsze koty za płoty. Przechodzimy do czegoś mocniejszego. Ma pan dziewczynę, panie Bolo?
  Pacjent zaczerwienił się, usiadł i wydukał, starając nie patrzeć na seksowną czterdziestolatkę:
– No, wie pani, nie chciałbym być niegrzeczny, ale jest pani dla mnie, no, za… stara.
Perfekcjonizm lekarza nie pozwolił nawet na uniesienie brwi, czy najmniejsze drganie w kąciku ust.
– To teraz połóż się znowu. ­– Bolo wypełnił polecenie. – Zamknij oczy, wyobraź sobie Pamelę Anderson trzydzieści lat temu…
– Kogo?
– Tę biuściastą aktorkę ze „Słonecznego patrolu”.
– Z czego?
– No dobrze, pójdziemy na skróty. Wyobraź sobie dziewczynę z twoich marzeń.
– Mmmm… mam.
– Teraz wyobraź sobie, że to twoja dziewczyna.
– Mmmmm… spoko.
­– Wracasz do domu, niesiesz jej bukiet przepięknych czerwonych róż, wchodzisz do sypialni a ona… – przerwała na moment – gzi się w waszym łóżku z twoim najlepszym kolegą. – Co robisz? – rzuciła szybko.
– Używam swoich „pustaków” i przyklejam jego ryja do ściany.
– Wyraź to słowami!
­– Plask! Trach! Bum!
– Nie, no naprawdę? – z zażenowaniem zapytała terapeutka.
– A nie, przepraszam, nie ta kolejność: Bum! Trach! Plask!
– Wykrzycz swoje emocje, daj im upust!
– Rany Julek! O, kurczaki, ty huncwocie! Ale z ciebie frajer-pompka!
  Po tych okrzykach zapadła chwila krępującej ciszy.
  Bolo czekał na dalsze instrukcje, ale gdy się nie doczekał, uniósł głowę i spojrzał w niebieskie oczy wpatrujące się w niego z niejakim zdziwieniem.
– No, dobrze. – Lekarka klasnęła w dłonie. – Przejdźmy dalej.
  Wyciągnęła z drukarki kartkę papieru i szybko coś namalowała. Następnie chwyciła i niczym transparent skierowała w stronę pacjenta. Na białym tle widniało w szeregu osiem gwiazdek, z przerwą po piątej.
– Czytaj! – padło znad kartki.
– Ale, no nasypali piasku, pani doktor, ja się do polityki nie mieszam.
– Teraz to już żadna różnica – polityk, aktor, dyrektor, wszyscy przeklinają, nawet dzieci w podstawówce potrafią dosadniej rzucić mięsem niż ty. Ba, nawet w poezji nierzadko spotyka się wulgaryzmy.
­– O, poezja – zadumał się Bolo. – Dla mnie to coś wzniosłego, nieuchwytnego, pięknego, nie powinno się tego brukać byle przekleństwem. No, może Fredro czy Tuwim, ale to trzeba tak, jak oni, z klasą. Gdzie tam jakieś dosadne słowo u Szymborskiej czy Miłosza.
– To ty znasz Szymborską i Miłosza? – Pierwszy raz terapeutka wyszła ze skorupy i wykazała prawdziwe zainteresowanie.
– E, gdzie tam! – Pobłażliwie rzucił okiem w stronę rozmówczyni. – Przecież oni już nie żyją – wycedził, przesadnie akcentując ostatnie słowa.
– Miałam na myśli ich twórczość. – Psychiatra ponownie schowała się za maską zimnego profesjonalizmu.
– No, nie żeby tam coś sam, jak byłem mały ciotka mi czytała, chciała żebym wyrósł na ludzi. Ale dobrze mi się przy tym zasypiało.
– I uważasz, że w poezji nie ma miejsca na wulgaryzmy? Może spróbuj coś zrymować z przytupem.
– Eee… – Machnął ręką i niebezpiecznie skrócił dystans, przysiadając na rogu kozetki. Pochylił się, górując nad terapeutką i wyszeptał z błyskiem w oczach:
– Marzę o tym, że ludzie będą potrafili ze sobą rozmawiać, tak jak ja, bez przeklinania, wyzwisk, obrzucania błotem – zatoczył ręką wokół siebie – że będzie można kulturalnie komuś dać w ryja bez niepotrzebnych brzydkich wyrazów. Po co to, pani doktor?
 Zapytana przez chwilę siedziała nieruchomo, a jej oblicze nie zdradzało żadnych emocji. W końcu wstała, energicznie poprawiła żakiet, strąciła niewidoczny pyłek z ramienia i rzuciła sucho:
– Bierzmy się do pracy, na razie idzie zbyt wolno.
  Przez następne czterdzieści pięć minut wypróbowali kilkanaście nowych metod, w pocie czoła u Bola i w niezmiennie eleganckim i profesjonalnym imidżu lekarki.
  Po prawie godzinnej sesji w końcu dało się słyszeć:
– Ja pi pi pi (tu kulturalny czytelnik wstawia swoje własne ulubione grube słowa), ty pi pi pi (i kolejne, czerpiąc z jakże bogatego polskiego słownika wulgarnych epitetów), pi pi pi!!! – wykrzyczała spocona i czerwona kobieta, ostoja spokoju i opanowania.
Wróćmy jednak do momentu poprzedzającego ten wspaniały słowotok.
  Bolo po kolejnej nieudanej próbie, litując się nad lekarką, rzucił niby od niechcenia, kierując wzrok w podłogę:
– Ja chyba wiem, kiedy to się u mnie zaczęło.
 W tym momencie terapeutka zawiesiła swój profesjonalizm na kołek, niczym sędzia togę i dosadnie wyraziła zachwyt nad owym przełomowym stwierdzeniem, o czym już powyżej było. Kiedy łapiąc oddech usiadła ponownie w fotelu, ponaglany ruchem ręki Bolo zaczął wynurzenia.
– Kiedy miałem cztery lata, obudziłem się w nocy w Wigilię. Jakiś szmer i głuchy łomot doszedł mnie od strony nóg mojego łóżka. Kiedy zapaliłem lampkę, ujrzałem Świętego Mikołaja trzymającego się za paluch i przeklinającego okrutnie.
– Mikołaju?! – zdumiałem się. – To ty tak brzydko mówisz?! I wtedy mój tato, o czym wtedy nie wiedziałem, przebrany za Mikołaja, wypowiedział te wymowne słowa:
– Dziecko, jeśli chcesz kiedykolwiek jeszcze dostać prezent od Świętego Mikołaja, pamiętaj, nie wolno ci przeklinać. Inaczej nawet rózgi nie zobaczysz, pamiętaj, ho! ho! ho!
– I chcesz powiedzieć, że dalej wierzysz w Mikołaja? – Ponownie pojawiła się piramidka z dłoni, wrócił profesjonalny ton.
– Nie, pewnie, że nie, ale tak się tym przejąłem, że teraz ani rusz nie mogę się odblokować i dlatego przyszedłem do pani doktor.
– No, dobrze. – Wstała i wyciągnęła dłoń na pożegnanie. – Spróbujemy na następnej sesji, teraz już będzie z górki.
– A ile płacę?
– Trzysta pięćdziesiąt złotych.
– Osz k..wa!!!

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Carvedilol · dnia 19.11.2020 11:42 · Czytań: 671 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 11
Komentarze
Dobra Cobra dnia 19.11.2020 11:58 Ocena: Świetne!
Bajeczna opowieść o niemożliwym, podana w arcypolskim sosie! Przepiękne!


Carvedilol,

Dzięki Tobie mam zrobiony dzień (you make my day) - czytając te krople boskiej, wybornej prozy, człowiek nie może pozostać dłużej sobą. Następuje przemiana, i to nie pod wpływem środków halucynogennych lub odurzających. Następuje prawdziwa przemiana. Nie trzeba już więcej przeklinać ani złorzeczyć, miętoszone pod nosem kurwy na bok . Oto nadchodzi nową era: era z przekleństwem soft. I dzięki Tobie nastąpi odrodzenie Narodu, który w samoopanowaniu odnajdzie drogę i cel życia.

No, była obawa, że Mikołaj będzie molestantem, ale dzielnie wybroniles te sprawę. Była obawa, że pani doktor będzie chciała na kozetce dokonać penetracji z pacjentem - ale i tego udalo się uniknąć .

Po prostu czysta proza, bez zbędnego skręcenia. Tak potrafią tylko nieliczni. Oraz AC/DC.


Brawo - wzdycham ukontentowana. To najlepsza opowieść ostatnich czasów na PP. Gratuluję.

Wymiernym wyznacznikiem geniuszu jest ocena oraz dodanie opowieści do Ulubionych. A tam są tylko creme de la creme - kremy kremów - jak mawiają romantycznie Francuzi (co z tego, że przy okazji wymyślili też mniej romantyczny klucz francuski?).


Pozdrawiam, chyląc czoło,


Dobra Cobra
Carvedilol dnia 19.11.2020 20:41
Dobra Cobra

Dziękuję za przeczytanie i miły komentarz, do diaska!
A jeszcze bardziej za dodanie tekstu do ulubionych, czuję się wyróżniony,

pozdrawiam
Carvedilol
EDyta To dnia 19.11.2020 21:01
Fajny ten Twój Bolo.

Przeczytałam z wielką przyjemnością.

Pozdrawiam.
Carvedilol dnia 20.11.2020 10:34
EDyta To

Dzięki za odwiedziny i komentarz, niech to dunder świśnie!

Pozdrawiam
Carvedilol
Kazjuno dnia 30.11.2020 19:14 Ocena: Świetne!
Urocze opowiadanie, Carvedilolu.
Żeby się nadmiernie nie trudzić, że tak powiem, złożyłbym oburęczny podpis pod pochwałami wygłoszonymi przez Dobrą Cobrę.
Jednak jako fanatyczny faszysta, wielbiciel mocherówek, ksenofob, i jeszcze tam takie, wywodzący się z ciemnogrodu - za co nie przepadają za mną niektóre Koleżanki i Koledzy w PP - muszę wtrącić i swoje pięć groszy:
Verdammte Donnerwetter! (to cenzuralne niemieckie przekleństwo coś jak: "pogoda pod zdechłym psem", czy: "do kroćset diabłów";).
Przecież Vulgaris można by wykorzystać politycznie! Najzwyczajniej podkraść się pod okno sypialni willi pani Lempart, do uchylonego lufcika wepchnąć głośnik i puścić jej nagranie powyższego utworu odczytywane przez lektora o modulowanym głosie, z chwilą, kiedy układałaby się do snu.
Pewnie by się wściekła:
- Co to za kibol, który nie umie bluzgać?!
- Co to za dowcipniś! - ryknęłaby znanym już całej Polsce sznaps barytonem. Oczywiście, by dodała wiązankę składającą się z niecenzuralnych słów: Wy**erdalaj, ty obsr**ny pisowski ch**ju! Jak ci zap***lę to będziesz leżał jak gó*no na drodze! I jeszcze odreagowywała w podobnym stylu, aż wyczerpana zapadłaby w nerwowy sen. Pewnie w nocy zerwałaby się z krzykiem śniąc koszmary o dobierającym się do jej cielska Ojcu Rydzyku, albo o modlącym się na klęczkach przy jej łożu, o suwerenność Polski Jarosławie Kaczyńskim.
Jeszcze przypominając sobie o zakończeniu twojego utworu, o twoim ataku na korporacyjną chytrą jak ona na kasę seksi panią pycholog.
Cytat:
– A ile płacę?– Trzy­sta pięć­dzie­siąt zło­tych.– Osz k..​wa!!!
i odnosząc aluzję także do korporacji lobbystów znanych z lewych przekrętów (robiła takie handlując nieruchomościami we Wrocławiu i ciąga ją za to ziobrowska prokuratura), nie zasnęłaby do białego ranka.

A, Kazjuno? Pewnie by złośliwie rechotał z radości, że dostało się wstrętnej babie, która podnosi tłuste łapsko na Jaśnie Rzeczpospolitą.

Pozdrawiam Cię wybitnie utalentowany Autorze!
Carvedilol dnia 30.11.2020 21:34
Kazjuno

Dzięki za przeczytanie i komentarz
Nawet w tak apolitycznym tekscie dostrzegasz polityczne odnośniki, na dadźboga! Ja Cie sunę! O matko i córko! Ciekawe czy jak napiszę tekst polityczny, to z przekory nie odniesiesz się do tej sfery?

Pozdrawiam
Carvedilol
Kazjuno dnia 30.11.2020 23:10 Ocena: Świetne!
Ależ, Carvedilolu, jak najbardziej się odniosę. Polityka to mój żywioł. Właśnie w konspiracji, ukrywając tekst przed mniej życzliwymi komentatorami z PP, piszę straszną powieść historyczną z bardzo mocnym akcentem politycznym odnoszącym się do współczesnej rzeczywistości.
Dyskretnie proszę o crossed fingers (po polsku: trzymanie kciuków).
Pozdrawiam, Kaz.
Carvedilol dnia 01.12.2020 13:01
Kazjuno

hmmm… tylko ja nie ma pomysłu na polityczną humoreskę, aktualna sytuacja już jest groteską, niezależnie od naszych upodobań
trzymam kciuki (raz słyszałem dawno temu jak ktoś w telewizji przetłumaczył cross my heart jako krzyż na moje serce, więc wolę swojsko po polsku)

Pozdrawiam raz jeszcze
Carvedilol
Kazjuno dnia 01.12.2020 21:54 Ocena: Świetne!
Wybacz za nietaktowne wtrącenie po angielsku. Zwyczajnie z braciakiem mieszkającym w Anglii, co rusz prosimy o crossed fingers. Angole dopingujący kogoś na sportowym (na przykład) spektaklu, rzeczywiście krzyżują palce wskazujące z serdecznymi, ale masz rację polskie kciuki brzmią lepiej.

Pozdrówka od snoba, Kazajuno
PS Dzięki za kciuki.
Jaga dnia 03.01.2021 16:17 Ocena: Świetne!
Świetne! Dawno się tak nie śmiałam!
A Twoje:
Cytat:
– Wyraź to sło­wa­mi!­– Plask! Trach! Bum!

rozśmieszyło mnie tak samo jak "Ale nam chodzi o odgłos paszczą <<patataj patataj>> GENIALNE! :)
Cytat:
Po pro­stu miał jakąś we­wnętrz­ną blo­ka­dę gdzieś w za­ka­mar­kach Hi­po­kam­pa
Padłam! :D
Nic już dziś nie czytam, aby nie popsuć sobie nastoju.
Pozdrawiam ciepło i zapisuję tekst do ulubionych!
Jaga
P.S. Hipokamp raczej mała literą. I tak mi się wydaje, że próbująca mu pomóc to raczej psychoterapeutką była, a nie psychiatrą ( tak przynajmniej z opisu poczynań wynika ), ale skoro tyle brała to może i tytułów miała więcej ;)
Carvedilol dnia 04.01.2021 08:49
Cześć Jago

Dzięki za przeczytanie i komentarz

Faktycznie Hipokamp z rozpędu zapisałem dużą, już poprawiam

Miłego dnia
Carvedilol
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Jacek Londyn
12/10/2024 08:21
Dzień dobry. Czytany jest ten artykuł (liczba wskazuje na… »
pociengiel
12/10/2024 01:04
dzięki andro »
andro
11/10/2024 23:24
Dobrze się czyta. 30 tysięcy poetów z Krakowa potwierdzi… »
OWSIANKO
11/10/2024 21:57
dzięki za brak zainteresowania »
liathia
11/10/2024 12:15
„Poeta”, to stan umysłu, więcej sennej wyrozumiałości życzę.… »
Dar
11/10/2024 08:31
Carl Jung powiedział :,, Wszystko, co nas drażni w innych,… »
Zbigniew Szczypek
10/10/2024 22:53
Pociengiel Faktycznie straszny ten sen, taki… »
Zbigniew Szczypek
10/10/2024 21:50
Kazjuno, Dar Kaziu - dziękuję Ci za wnikliwy komentarz i ze… »
Dar
10/10/2024 08:02
Tekst przypomina monolog wewnętrzny człowieka zaburzonego… »
Kazjuno
09/10/2024 09:40
Dzięki, Januszu, za komentarz i dwie cenne dla mnie uwagi… »
Janusz Rosek
09/10/2024 08:42
Kazjuno Bardzo ciekawy fragment Twojej powieści. Ze względu… »
Kazjuno
09/10/2024 08:26
Klarownie Zbysiu unaoczniłeś samolubną postawę… »
Wiktor Orzel
08/10/2024 10:52
@Kajzunio - dziękuję za komentarz i gratulacje, Hłaskę… »
Janusz Rosek
08/10/2024 08:27
Zbyszku. Dziękuję bardzo za Twój komentarz. Wiersz… »
Zbigniew Szczypek
08/10/2024 00:22
Januszu R. Najpierw wrzuciłem tekst, a później przeczytałem… »
ShoutBox
  • mike17
  • 10/10/2024 18:52
  • Widzę, że portalowe życie wre. To piękne uczucie. Każdy komentarz jest bezcenny. Piszmy je, bo ktoś na nie czeka :)
  • Kazjuno
  • 08/10/2024 09:28
  • Dzięki Zbysiu, też Ciebie pozdrawiamy. Animujmy ruch oddolny, żeby przywrócić PP do życia.
  • ajw
  • 07/10/2024 23:26
  • I ja pozdrawiam :) Zdrówka i samych serdeczności :)
  • Zbigniew Szczypek
  • 07/10/2024 21:36
  • Dar, AJW, Kazjumo - serdecznie Was pozdrawiam i dziękuję Dar za troskę - będzie dobrze! Wszystkich na PP pozdrawiam - nie poddawajcie się i wzajemnie odwiedzajcie, tak zbudujecie "swoją potęgę" ;-}
  • Dar
  • 22/09/2024 22:52
  • Zbyś Oława . Mam nadzieję, że będzie dobrze.
  • Wiktor Orzel
  • 18/09/2024 08:33
  • Dumanie, pisanie i komentowanie tekstów. ;)
  • TakaJedna
  • 16/09/2024 22:54
  • Jesień to najlepszy czas na podumanie.
  • mike17
  • 15/09/2024 19:48
  • Jak jesień nadchodzi, to najlepsza pora na zakochanie się :)
  • TakaJedna
  • 12/09/2024 22:05
  • Jak jesień idzie, to spać trzeba!
  • Wiktor Orzel
  • 11/09/2024 13:55
  • A co tutaj taka cisza, idzie jesień, budzimy się!
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty