(13,14)Ze starych dziejów Wałbrzycha Dalej o kolegach przyszłego sex-agenta. - Kazjuno
Proza » Przygodowe » (13,14)Ze starych dziejów Wałbrzycha Dalej o kolegach przyszłego sex-agenta.
A A A

Rozdział 13 Radek ma pomysł

Incydent z pierścionkiem odzyskanym za flaszkę wina „Tur”, nie był decydujący, ale na pewno istotny dla podjęcia przez braci idei zaproponowanej przez Radka. Postanowili po powrocie z wakacji zacząć trenować boks w jedynym, w Wałbrzychu pięściarskim klubie Handlowiec. Już od dwóch lat drażniły matkę lekarkę ciągoty synów do boksu i towarzyszące ich walkom skutki. Dwa razy musiała tamować krwotoki z nosów, raz opatrywała rozciętą wargę. Dotąd staczali pojedynki w rękawicach z płótna i wypchane szybko ubijającą się watą, które uszyła służąca pani Zyta repatriantka z ZSRR.

Po paru tygodniach bywania w Non-Stopie bracia Koryccy doskonale wiedzieli kto i mając jakiego rodzaju atuty, nadaje ton tanecznym wieczorkom. Najwyżej postawioną elitę, wedle hierarchii bywalców, stanowili wokaliści i muzycy z Czerwono-Czarnych. Wokół zespołu kręciło się najwięcej nastoletnich dziewcząt i chłopców pragnących dostąpić łaski osobistego poznania któregoś z idoli czy choćby słuchania ich w czasie przedpołudniowych prób. Niektórzy nosili za muzykami sprzęt, podlizywali się, rzadko lub nigdy nie doświadczając łaski nawiązania bliższego kontaktu. Częściej byli wykpiwani przez znajomych i pogardzani przez chuliganów. Grupę, nieomal na równi z muzykami elitarną, stanowili wpadający tu by podrywać dziewczyny cinkciarze z Gdyni i Gdańska albo alfonsi z pobliskiego Grand Hotelu. Ci wyróżniali się wyszukanym zachodnim ubiorem, swobodnym stylem bycia i rozmachem w serwowaniu nastoletnim dziewczynom ajerkoniaku i szampana, by podpite łatwiej wywozić nocne imprezy kończące się nierzadko intymnymi zbliżeniami, a nierzadko gwałtem. 

Muzycy, cinkciarze i alfonsi wiekowo przekraczali dwudziestkę, tymczasem średnia wieku bywalców Non-Stopu rzadko przekraczała wiek dojrzały. Wśród nastolatków też wyodrębniły się kastowe podziały, ale granice były bardziej płynne. Czasem skromny chłopak, którego jedynym kapitałem była twarda edukacja nabyta w poprawczaku z pozycji szaraka, nieoczekiwanie, stawał się kimś, z kim należało się liczyć. Niekiedy na godzinę lub krócej. Kiedyś Alek zauważył krótko ostrzyżonego blondyna. Sympatyczna twarz i proporcjonalna sylwetka chłopaka wzbudziła jego sympatię. Blondyn dostrzegł przychylny wzrok przyglądającego mu się Alka. Przestąpił parę dzielących ich kroków.

– Maś koleś śluga1? – zapytał niskim przepitym głosem.

Alek domyślił się, że chodzi o papierosa, wyciągnął paczkę mentolowych. Od chłopaka poczuł zapach wódki. Na Koryckiego patrzył przenikliwie, spod nisko opuszczonego czoła.

– Weź dwa – zachęcił Alek, widząc u nieznajomego skrępowanie.

– Wezmne dla wafla – powiedział, wsadzając drugiego papierosa za ucho. – W poźontku jesteś. Jakby ktoś do ciebie zaśiumiał… to wieś. – Wykonał krótki zamach jak przy zadawaniu ciosu.

– Przepraszam – na odczepkę powiedział Alek. – Jestem z dziewczyną. – Wykręcił się od bliższego zacieśniania znajomości. Skierował kroki w stronę wejścia, gdzie zobaczył wchodzące Juchlińską i Julitę.

Obietnica zapewnienia mu obrony nie była dla Alka wiarygodna. Jako codzienny bywalec Stopu krótko ostrzyżonego blondyna widział po raz pierwszy. Przywilej dobrego samopoczucia z racji twardych pięści przysługiwał tu jedynie chłopakom z otoczenia Janka Grajcy, Witka Wielgosza i Tadka Górskiego. Ci, jak i sam Janek, zwany Królem Sopotu i Nocy, rekrutowali się spośród juniorów trenujących w sekcjach bokserskich Wybrzeża i Gedani. Średni z trójki braci Grajców, mało znany w Non-Stopie, był mistrzem Polski juniorów w wadze koguciej. Ci chuligani jako sportowcy, przeważnie, byli już skończeni. Paru z nich jeszcze czynnie trenowało, lecz wydaleni z obozu kondycyjnego za spożywanie alkoholu pojawili się na tanecznych wieczorkach w bluzach z emblematami Gedani i BKS Wybrzeże. W Non-Stopie szybko szyldom klubów przysporzyli niechlubnej sławy. Zupełnie bezkarnie uchodziło im masakrowanie zbyt swobodnie czujących się młodocianych elegantów. Mający przed nimi respekt, powołani do pilnowania porządku ormowcy, widząc zapowiadającą się bijatykę, szybko odwracali głowy i skwapliwie się oddalali.

Właśnie Alek przeciskał się, niosąc dziewczynom śmietankowe koktajle, kiedy koło baru zaczęła się bójka. Sopocianin, jeden z wielbicieli Czerwono-Czarnych noszący za muzykami sprzęt, złapał za klapy marynarki siedzącego przy stoliku chłopaka, bódł go jak baran. Nikt z jego towarzystwa nie kwapił się, aby bronić ofiarę. Ciosy z głowy nie były zbyt skuteczne. Poszkodowany powstał i wyrywając się z rąk oprawcy, dryfował do tyłu, wycierając rozbite usta.

– Śmiejesz się, kurwa, z sopociaka?! – krzyczał na chowającego się za innymi przerażonego chłopaka. Usiłował go dopaść ponownie. Odepchnął zawadzającą mu postać. Odepchnięty złapał go za ręce.

– Nie rozpychaj się! – zwrócił się do napastnika.

Alek rozpoznał blondyna, któremu dał papierosy. To on stanął na drodze awanturnikowi. Agresywny sopocianin natychmiast zadał cios głową. Blondyn odchylił się, przyjmując uderzenie na klatkę piersiową. Błyskawicznie, także głową, skontrował. Rozległo się suche trzaśnięcie. Napastnik wywracał się na plecy z szeroko otwartymi, zdziwionymi oczami. Blondyn się gdzieś ulotnił. Krwawiącego z nosa sopocianina, złapali pod ramiona dwaj umundurowani ormowcy  i wywlekli w stronę wyjścia.

Korycki poczuł ponowny przypływ sympatii do dzielnego zwycięzcy. Uświadomił sobie, że deklarujący się jako potencjalny obrońca chłopak o ładnej twarzy, rzeczywiście dysponował mocnymi atutami. Uderzenie w jego wykonaniu było przedniej marki. Sympatię do niego podzieliło także towarzystwo chłopaka, którego bił wydalony z Non-Stopu sopocianin. Blondyn został zaproszony do stolika, gdzie trzymając się za rozbite usta, siedział obroniony przez niego chłopak. Podczas kilku kwadransów wystrzeliło tam parę korków polskich szampanów Perlistych. – Fetowano nową, cenną w Non-Stopie znajomość. Pod wpływem musującego trunku w zaproszonym blondynie zaszła metamorfoza. Gdzieś ulotniły się jego kompleksy. Pomimo lichego odzienia wyglądał przyjemnie. Jego szczupłe policzki pokryły się rumieńcami, oczy iskrzyły blaskiem. Odważny młodzian podobał się dwóm dziewczynom,  koleżankom pobitego chłopaka. Zerkały na niego i chichocząc, mówiły coś sobie na ucho.

Alek przez chwilę miał ochotę do niego podejść, przypomnieć się i zaprosić go na kieliszek wina. Jednak dał sobie spokój. Ten nagle wylansowany bohater, wracając z parkietu, wyraźnie się zataczał.

Po raz ostatni blondyna zobaczył w obszernej ubikacji Non-Stopu. Tam rozgrywała się większość pojedynków. Zaskoczony Alek był świadkiem, jak jeden z byłych uczestników obozu pięściarskiego demoluje sympatycznego blondyna fachową serią sierpowych i haków. – Po paru sekundach niedawny tryumfator leżał na brudnej podłodze z opuchniętą i zakrwawioną twarzą, miał nieprzytomne otwarte oczy.

Potęga bokserskich umiejętności świty Grajcy, dla męskiej połowy bywalców, stała się życiową udręką. Sopocianie bili najczęściej bez powodu. Koryccy, w których pięściarze chuligani wyczuli chłopaków wesołych i chętnych, by czasem postawić wino, wkupywali się w ich łaski.

Nie brakowało zgrzytów. Raz Alek, nie znając najmłodszego z braci Grajców, nieco ironicznie spojrzał na młodszego od niego chłopca. Płowy blondynek, z opadającą na oczy po dziecinnemu grzywką, rozpychał się na ścieżce pomiędzy stolikami. Robił to nachalnie i co wydawało się Alkowi zabawne, pomimo niedużej postury, szeroko rozstawił ramiona jak napinający mięśnie kulturysta. Chłopiec na Koryckiego podniósł oczy.

– Chcesz w ryja? – Alek usłyszał ochrypły głos intruza.

Twarz chłopaka była napięta. Alek przypomniał sobie, że niedawno go widział wieczorem. Stał na zacienionym drzewami skwerze w gronie rówieśników. Przed nimi klęczał starszy od nich chłopak. Alek uświadomił sobie, że klęczący chłopak dochodził do siebie po nokaucie.

– Chyba nie chcesz mnie uderzyć? – wykrztusił Alek zduszonym głosem.

– To sej uważaj – powiedział malec, zadając na postrach dość mocny cios, grzęznący w nie napiętych mięśniach brzucha Koryckiego. Alek poczuł, jak zatkało mu oddech, spętał go wstyd i strach. Tkwił bezwolny. Pragnął jak najszybciej wydobyć się z tej kompromitującej sytuacji. Młodszy chłopak podał mu dłoń.

– Tomek jestem – usłyszał.

– Ja Alek – Korycki pochylił się zawstydzony zawieraniem żenującej znajomości.

Kiedy kwadrans później zapytał Heńka, syna gospodarzy ciotki Krysi, co to za szczeniak? – Zrozumiał swą pomyłkę.

– To, Tomek Grajca, na niego uważaj – z rozbieganymi niepokojem oczami wycedził Heniek.

Rozdział 14 Ponure dylematy

Ela Juchlińska, poprawiając w lusterku puderniczki makijaż, skrzywiła się z dezaprobatą. Mimowolnie słuchała dialogu braci Koryckich, którzy z pasją komentowali widzianą poprzedniego dnia bójkę przy wyjściu z Non-Stopu.

– Pięknie go strzelił! Mówię ci – zachwycał się Radek sierpowym, wyprowadzonym przez sopockiego boksera uciekiniera z kondycyjnego obozu.

– To mówisz, że ten bykowaty w dżinsowym komplecie, który padł po ciosie, to wicemistrz Polski juniorów w zapasach? – zapytał młodszy brat.

– Jak Boga kocham. Zresztą zapytaj się Heńka.

Alek na chwilę zamilkł, chciał dopytać o szczegóły incydentu, kiedy usłyszał zniecierpliwiony głos swojej sympatii.

– Przepraszam cię, ale ja już nie mam czasu – oburzonym głosem odezwała się Ela. – Przyjechali moi znajomi z Warszawy.

– Przecież miałaś się spotkać z nimi pod wieczór? – Zdziwił się brat Radka.

Dziewczyna, patrząc w lusterko, poprawiła spinkę we włosach, po czym odwróciła i ruszyła w stronę centrum Sopotu.

– Zmieniłam plany – powiedziała cynicznie, odchodząc.

Oddalała się zdecydowanym dystyngowanym krokiem.

– Nieźle kręci dupą – skomentował Radek widok Juchlińskiej. – Nie lubię tylko jej głupiego śmiechu.

Nagle dziewczyna wydała się Alkowi bardzo droga.

– Elka zaczekaj! – krzyknął, ruszając za nią biegiem.

– Ale z ciebie baran – dogonił go złośliwy głos Radka.

Juchlińska nie zatrzymała się. Kroczyła zdecydowanie jakby nieco szybciej.

– Puść mnie. – Wyrwała się, kiedy ją dogonił i chwycił za ramię.

– O co się na mnie gniewasz? Przecież mieliśmy jechać razem do Gdyni – powiedział zdyszanym głosem.

Szła, milcząc, przed siebie. Wyglądała bardzo ładnie. Ogarnęła go fala zazdrości. Już parę dni temu Julita pokazała Eli telegraficzny anons o przyjeździe niejakiego Jarka z Romanem. To Juchlińską podejrzanie podekscytowało. W rozmowie dziewczyn za często padało nazwisko Jurkiewicz. Teraz wydało się Alkowi wszystko jasne: ów Jurkiewicz znaczył dla niej więcej od niego.

– Wcale się nie gniewam – odpowiedziała z odcieniem kokieterii.

– To wróć się i pojedziemy do Gdyni, tak jak się umawialiśmy. Proszę cię – wziął dziewczynę pod rękę.

– Proszę, abyś mnie nie dotykał. – Wyrwała się gwałtownie. – Myślałam, że jesteś wrażliwym chłopakiem, a widzę w tobie coraz więcej szczeniactwa. Teraz przepraszam, przestań mnie zadręczać swoim towarzystwem.

– Dobrze – odbąknął złamanym głosem, zwolnił kroku.

W brzuchu poczuł ściskanie, w kolanach słabość. Zapragnął zemsty. Zawrzało w nim, chciał się na nią rzucić, szarpnąć za rękę, pociągnąć z powrotem. Jeszcze przestąpił parę szybszych kroków. Właśnie mijała się z Juchlińską rodzina opływająca w dolarowy dostatek. Pamiętał tych wczasowiczów sprzed paru tygodni. Obserwował ich, samotnie leżąc na plaży.

Coś w urodzie opalonej matki przypominało Elę. Szła z podniesioną głową, świadoma urody i ponętnych owali własnego ciała w efektownie podkreślającej jej kształty oprawie skąpego ubioru. Miała ładne i zadbane dzieci oraz męża z ciężkim od złota zegarkiem. Trzymająca przenośny magnetofon, pewna siebie córka na speszonego Alka zerknęła z pogardą – jak nie dawno dziewczyna Janka Grajcy.

Zatrzymał się i skręcił w bok. Do domu, gdzie kwaterę wynajmowali rodzice, ruszył okrężną drogą. Był moralnie zdruzgotany. Mijał wczasowe pensjonaty. Miały dobudowane jeszcze przed wojną ozdobne drewniane werandy z odpadającymi od nich płatami lakieru. Na asfalcie wąskiej uliczki beztroskie dzieci grały w klasy. Przypomniał sobie, że tu już był. – Tak, naprzeciwko kilka lat wcześniej wynajmowanego przez Koryckich pokoju stała teraz rozpoznana przez niego posesja. Domek przed wojną zakupiony przez dziadka lwowskiego chirurga, a po wojnie zarekwirowany przez komunistów, prezentował się żałośnie. Zachwalany przez matkę, jako luksusowa willa, niczym nie zasługiwał na takie określenie. Z murów odlatywał tynk. Jedynie odrapana weranda z drzwiami wejściowymi, kunsztownością butwiejących stolarskich wykończeń przypominała dawną świetność. To wrażenie dodatkowo przygnębiło Alka.

Parędziesiąt metrów dalej był zakręt. Skręcając, mógł dojść bezpośrednio do kwatery rodziców. Poszedł jednak prosto. Chciał być sam. Wstydził się przed rodzicami, bratem i kuzynką. Znalazł się poza centrum Sopotu i miejscami, gdzie ostatnio bywał. Pozbawiony emocji, jakie odczuwał, spotykając bywalców Non-Stopu, bez Eli, poczuł w sobie dziwną pustkę. Znacznie wyraziściej niż wtedy na plaży, zdał sobie sprawę, jak daleki dystans dzieli go od minionych lepszych dni. Tu spędził kiedyś wakacje z rodzicami i Radkiem. Rozpoznał mijane podwórko. Nie było już tym przytulnym miejscem, gdzie przed kilku laty, ganiał się z rówieśnikami i kudłatym kundlem Pickiem. Wszystko stało się mniejsze, było zaśmiecone. Szopa do przechowywania opału, kiedyś podczas zabaw – tajemniczy warowny zamek - przedstawiała walącą się, próchniejącą budę.

Tu, na peryferiach snobistycznego kurortu, życie biegło inaczej. Nieefektownie odziani ludzie, zaprzątnięci trudami szarej egzystencji, pielęgnowali przydomowe grządki, nosili siatki z zakupami. Na Alka, ubranego w okazyjnie zakupioną dżinsową bluzę i zawiązaną pod kołnierzykiem koszuli aksamitną tasiemkę, spoglądali bez życzliwości.

Dwaj mężczyźni w rybackich pelerynach mijając się z przygnębionym Koryckim, spoglądali na niego z wyraźną ironią. Poczuł zapach wódki.

Co się tak gapicie? – chciał na nich warknąć. Jedynie złowrogo spojrzał. Jeden z rybaków obejrzał się, po czym stanął.

– Zaczekaj, ten pajac czegoś szuka – powiedział do kolegi.

– Chce w jołopę? – Zagadnął, obracając się jego kompan.

Alek też przystanął. Agresywność mężczyzn jednak go speszyła. Wyczuł, że każdy gest z jego strony mógłby skończyć się beznadziejną porażką. Odwrócił się, usiłując nadać ruchowi nonszalancką obojętność.

– Wciągnąłbym cię nosem gówniarzu – usłyszał za plecami.

Alek ze zdenerwowania dygotał.

Janek Grajca, by im tego nie popuścił. Parę jego ciosów i leżeliby na ziemi – przemknęło mu przez głowę.

1 Szlug – papieros w gwarze więziennej.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kazjuno · dnia 19.11.2020 11:43 · Czytań: 775 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 18
Komentarze
Kazjuno dnia 19.11.2020 13:25
Szkoda, że nie mam teraz czasu. Wprawdzie przed zamieszczeniem powyższego tekstu co nieco poprawiałem, ale robiłem to w pośpiechu.
Teraz widzę roje byków interpunkcyjnych.

Przepraszam Czytelników. Postaram się poprawić (może jutro).

Dziękuję Szanownej Redakcji, że mimo usterek umieściła tekst na wyższej półce.

Pozdrawiam Portal Pisarski, Kaz
Madawydar dnia 19.11.2020 14:09 Ocena: Świetne!
Kaz

Bardzo polubiłem te Twoje scenki z szemranego światka. Alkohol, dziwki, dziewczyny, tytoniowa mgła, muzyka, tańce i śpiew przeplatane niezłym mordobiciem, czasem seksem, czasem gwałtem to mnie ekscytuje. Jako czytelnik mogę to sobie bezpiecznie wyobrazić dzięki takim realistycznym tekstom, jak Twój. Oczywiście nie sympatyzuję z takim światem, ale właśnie dlatego, że jest tak różny od mojego, w którym żyję jest ciekawy. Zawsze mnie interesowały obce światy, zarówno te za morskim horyzontem, jak i te tuż za rogiem mojego domu. Stare dzieje Wałbrzycha mają już stałe miejsce na mojej półce w PP.

Do następnego razu.

Pozdrawiam

Mad
Kazjuno dnia 19.11.2020 18:47
Bardzo mnie, Mad, cieszy, że zaciekawia Cię opisywany egzotyczny dla Ciebie światek. Niestety – choć może na szczęście (bo mam o czym opowiadać) – znalazłem się w jego centrum.

Uwierz, jednak, że zarówno jako młokos i przez całe życie, byłem wrogiem przemocy. Wprawdzie potrzebna w boksie agresja rodziła się we mnie i bracie, może przez „wojskowe” wychowanie Ojca, który się z nami nie cackał i nie raz wygarbował skórę. Ponadto jako dzieciak nosiłem worek kompleksów, czułem się słabeuszem. Nie chciałem się z tym pogodzić, a ci degenerujący się sopoccy bokserzy mieli władzę. Wszyscy się ich bali, rządzili w Non-Stopie.

Widziałem raz w akcji Króla Sopotu i Nocy – Janka Grajcę. Jego błyskawiczne ciosy, pozbawiły w ciągu paru sekund przytomności trójkę przyjezdnych chuliganów. Tę scenę mógłbym porównać do ujęcia dokumentalnego filmu obrazującą padających pod ścianą rozstrzeliwanych z karabinu maszynowego skazańców. Tak samo pozbawiał szemranych przyjezdnych władzy w nogach, po ciosach w szczęki osuwali się jak upuszczone onuce. Na szczeniakach jakimi byliśmy, robiło to niesamowite wrażenie. Zupełnie jak byśmy się znaleźli w saloon’ie na dzikim zachodzie, a rewolwerowiec kładł trupem trzech naraz kowbojów.

Dzięki za komentarz i super ocenę.

Pozdrawiam, Ahoj! Kapitanie Żeglugi Wielkiej,
Kaz
RonaczeK dnia 21.11.2020 02:33 Ocena: Świetne!
Ciekawie i realistycznie opisujesz emocje szargajace małolatem, swoją drogą tak tylko pięścią w twarz dostać i się osunąć nie jest tak tragicznie jak zebrać centralnie sztachetą bądź butelką (zwłaszcza butelką). Co ponadto a no napisałeś: "by podpite łatwiej wywozić na nocne imprezy kończące się czasem gwałtem, a nierzadko intymnymi zbliżeniami." Zastanawiam się nad tym bo w sumie gwałt to też intymne zbliżenie z osobą w stanie upojenia alkoholowego która będąc właśnie pod wpływem wcale nie musi oponować ale to już twoja głowa.

-pozdrawiam.
Kazjuno dnia 21.11.2020 08:02
Bardzo dziękuję, RonaczeK, za pochwałę i wspaniałą ocenę.
Sztachetą ani butelką nigdy nie oberwałem, trudno mi ocenić, pewnie takim "pomocnikami" można pozbawić życia. Choć i ciosy pięścią lub nogą mogą być tragiczne w skutkach.

Natomiast różnie z punktu prawnego wygląda ocena gwałtu. Teoretycznie masz rację. Różnie jednak bywa z dziewczynami odurzonymi alkoholem (nie mówiąc o tzw. tabletce gwałtu, której działanie paraliżuje działanie mózgu, pozbawiając możliwości obrony).
Zdarzają się i takie, które szukając erotycznych doznań, same sięgają po alkohol. Niektóre w wieku nie przekraczającym 16-tu lat. (Poniżej tego wieku traktowane są przez sąd jako dzieci).
Więc do dzisiaj mam wątpliwości czy "gwałt" dokonany przez Romana Polańskiego, był rzeczywiście zbrodnią(?).
Podobne do mnie wątpliwości mógł mieć amerykański sędzia, który zadecydował, że słynnemu reżyserowi pozwolił opuścić areszt, co filmowiec wykorzystał, by uciec spod jurysdykcji USA i tak się wywinąć temidzie.
Zgorszenie sędziego wywołała scena, którą zobaczył na korytarzu sądowym chwilę przed rozprawą mającą wydać wyrok na Polańskiego. Trzynastolatka - ofiara gwałtu(?) - siedząc na ławce spleciona we wstępnej grze miłosnej, bezwstydnie całowała się ze starszym od niej chłopakiem. Mógł więc pomyśleć, że dziewczątko nie jest takim niewiniątkiem, a może nawet zwykłą kurewką? Okazało się, że oprócz alkoholu podano jej narkotyk, więc ława przysięgłych orzekła: guilty (winny).

Sam przygodę z seksem, rozpocząłem - w porównaniu do niektórych kolesi - późno, miałem już 18 lat. Pamiętam jednak nawet sympatyczną i ładną czternastolatkę, kiedy kończyłem podstawówkę. Już wtedy miewała intymne kontakty nawet ze starszymi panami, a także po napiciu się wina nie odmawiała uciech cielesnych moim koleżkom.

Zachodzę więc w głowę, czy jej partnerzy byli gwałcicielami?

Chyba dlatego w tekście użyłem zapisu, który wzbudza Twoje wątpliwości.

Pozdrawiam serdecznie.
Marek Adam Grabowski dnia 21.11.2020 12:50
Nie ma co przeczyć, masz mnóstwo wspomnień chłopie. Najbardziej lubię u ciebie ten naturalistyczny klimat i nastrój. Opowiadanie dobre, chociaż pierwsza cześć lepsze niż druga.

Pozdrawiam!

Ps. Tak na temat dygresji. Nie zdradzam się z tobą w sprawie Polańskiego. To klastyczny przykład człowieka, który zrobił zło, a potem się wymigał dzięki pozycji. Taki historię opisały nam film Latkowskiego i Siekierskiego.
Kazjuno dnia 21.11.2020 14:06
Dziękuję, Marku Adamie Grabowski, za miłe słowa.
Chyba chodzi Ci o lepszą czwartą w stosunku do piątej części dziejów przyszłego sex-agenta i jego kolegów braci Koryckich. Bo umieściłem już w PP pięć części, które komentowałeś.

Ja nie twierdzę, że rozgrzeszam Polańskiego. Mam jednak pewne wątpliwości, a takie miał też sędzia amerykański, dzięki czemu wywinął się reżyser, umykając wymiarowi sprawiedliwości USA.
Ponadto, masz rację, pomogła mu pozycja, a konkretnie władze lewicującej Szwajcarii. Tam na jego rękach zatrzasnęły się kajdanki policji, która zgodnie z listem gończym, z USA zamknęła go, by dokonać ekstradycji do Stanów Zjednoczonych.
Podniosła się wrzawa środowisk artystycznych Unii Europejskiej.

Czy czegoś to Ci nie przypomina?

Celebryci podobnie jak u nas dzięki sędziom (często z post ubeckimi rodowodami) traktują podsądnych jako RÓWNYCH I RÓWNIEJSZYCH. Ich pupile: wielcy aferzyści otuleni opieką totalnej opozycji, która cieszy się łaskawością sędziów przeciwnych reformie sądownictwa, wrzeszczy w parlamencie UE o gwałcących ich "sędziowską niezawisłość" faszystach z PiS-u (to przeważnie kolesie sędziego Żurka, który się dorobił aż 7-dmiu okazałych willi - prawdopodobnie tuszując milionowe, a może miliardowe afery) .
Podobna "sprawiedliwość" - zdaniem plujących na rząd rodzimych celebrytów - powinna obowiązywać u nas.
Z tego co wiem, tylko jeden naganiacz/sutener zaopatrujący Zatokę Sztuki w młodociany żywy towar, jako kozioł ofiarny został pociągnięty do odpowiedzialności. Jednak nie spadł z głowy włos nikomu z celebrytów pieprzących trzynastoletnie "świeżonki", a przecież wszyscy powinni siedzieć.

We wrześniu odpoczywałem w Sopocie i chodząc na plażę codziennie przechodziłem koło Zatoki Sztuki. Pamiętając film Latkowskiego, ignorowałem ofertę gastronomiczną przybytku sław polskiego kina. Na kawusię z ciastkiem chodziłem do bardziej kameralnej i cieszącej się chyba nie gorszymi przysmakami kuchnią sąsiedniej przy plażowej knajpki. Więc choćby tak znikomo przychyliłem się do twojej negatywnej oceny przywilejów tych stojących ponad prawem.

Pozdrawiam, Marku!
Dobra Cobra dnia 21.11.2020 14:59 Ocena: Świetne!
Kaz,

Co tu dużo mówić - Twardoch się chowa, jak się Ciebie czyta.


Jest akcja, są dylematy, jest PRAWDA a o to wszak chodzi w pisaniu, zeby nie było sztucznosci. I jej u Cb nie ma (sztucznosci, a nie prawdy).


Królu Złoty , pisz, pisz, pisz. A jakbyś słabł, przybiegnę z flaszką najlepszej wódeczki, by Cię ratować i wzmóc twórcze siły.

:uhoh: :uhoh:
Dziękuję za możliwość czytania tak przepięknych zdań, jakie tylko Ty potrafisz napisać.


Pozdrawiam przepięknie, do następnego.

Dobra Cobra
Marek Adam Grabowski dnia 21.11.2020 15:11
Doprecyzuję miałem na myśli, że rozdział trzynasty (Radek ma pomysł) był lepszy niż rozdział czternasty (ponure dylematy). Nieco nieprecyzyjnie się wyraziłem, za co przepraszam. Co do Zatoki sztuki to pomijając kwestie etyczne, to ponoć żarcie było tam też świńskie, więc dobrze że tam nie jadałeś.

Pozdrawiam!
Kazjuno dnia 21.11.2020 16:34
Oj, Dobra Cobro, nawzajem się komplementujemy, ale czy to coś złego, że łączy nas obopólny szacunek?
Popędzamy się nawzajem do twórczego wysiłku, częstujemy eliksirami motywującego dopingu.
Dzięki serdeczne, załączam pozdrówka,

Kaz

Marku Adamie Grabowski,
podzielam Twoją opinię. Mi też bardziej podoba się rozdział Radek ma pomysł.

Pozdrawiam, Kaz
Dobra Cobra dnia 21.11.2020 18:10 Ocena: Świetne!
Mój Drogi,

Czasem życie uprawnia nas do szczerości. Nie nazywaj tego kadzeniem, gdyż jestem jak najdalszy od takich zabiegów i nigdy nie gram w grę lizydupstwa i taniego pochlebstwa.
To nigdy nie jest mi potrzebne.

Ukłony,

DoCo
Kazjuno dnia 21.11.2020 22:40
Dobra Cobro,
Sorry, rzeczywiście semantyka "kadzenia" jest bliska dupolizusostwu.
Czasem zdarzają mi się takie wpadki i później je uzdatniam dokonując autoredakcji.

Więc skorygowałem powyżej.

Pozdrawiam,

Kaz
RonaczeK dnia 25.11.2020 22:46 Ocena: Świetne!
I co ja tobie mogę jeszcze napisać Kazjuno a no nic takiego prócz tego że co do osoby Romana Polańskiego i jego historii ciężko mi się wypowiadać nie z racji tego żebym na ten temat nic nie czytał a raczej ze względu na fakt iż daleko mi do stawiania się w roli sędziego bo dużo można by tu gdybać. Co do upojenia alkoholowego inną sprawą jest jak mówisz panience to się upijemy a puzniej zabawimy a inaczej należy traktować podawanie alkoholu na zasadzie pij pij będziesz łatwiejsza gdzie się zgrywa sympatycznego kolesia który swymi prawdziwymi intencjami się nie chwali a naiwna panienka łyka nie tylko alkohol. A później jest kac nie tylko poalkoholowy.

-pozdrawiam.
Kazjuno dnia 26.11.2020 09:09
Dziwisz się, RonaczeK?
Przypłynęła ze "światłego zachodu" potężna druga fala rewolucji obyczajowej, zapoczątkowana rewolucją hipisowską 1968.
Hulaj dusza, piekła nie ma! Zresztą widzisz marsze "wolnych macic".
Nothing wonder.

Pozdrawiam
PS. później przez o z kreską, Kolego.
RonaczeK dnia 26.11.2020 13:44 Ocena: Świetne!
O w mordę faktycznie! Jest przez o z kreską B) co do jak to napisałeś "rewolucji hippisowskiej" tak zgadzam się sporo złego się z tego wzięło ale ciężko by było inaczej zważywszy na spowinowacenie z dadaizmem. Nie łączył bym jednak ruchów hippisowskich z tak zwanymi "marszami wolnych macić" tam to była ideologia sposób na życie a tutaj tylko gra polityczna co już po 2ch tygodniach od pierwszych protestów wyraźnie zostało powiedziane przez prowoderki owych zamieszek. "Nie chodzi o to żeby zmienić prawo chodzi o to żeby zmienić rząd" i tym bardziej dziwię się młodym i naiwnym że w tak śmieszny sposób dają się wykorzystywać. Z drugiej strony zdaje się że owe marsze nie są już aż tak liczne no cóż może jeszcze z tymi młodymi jakże podatnymi na wszelkiego rodzaju wulgarne śpiewki nie jest aż tak źle.

-pozdrawiam.
Kazjuno dnia 26.11.2020 16:50
Podpisuję się pod twoim uzupełnieniem. w pełni je akceptując. Ale rewolucja obyczajowa trwa i duża część młodzieży ją akceptuje. Młodzieńców zagoniłbym do wojsk OTK, a protestujące dziewczątka posadził za kierownice traktorów (najlepiej starego typu Ursus, bez wspomagania kierownicy - choć wiem, że za to stwierdzenie spotka mnie hejt typu: Nooooo... wreszcie Kazjuno się wywnętrzył, on chce jak pisory powrotu znienawidzonego stalinizmu).

Pozdrawiam.
d.urbanska dnia 07.01.2021 20:55
No, to parę takich:
[cytat]na nocne im­pre­zy koń­czą­ce się cza­sem gwał­tem, a nie­rzad­ko in­tym­ny­mi zbli­że­nia­mi.[lepiej byłoby]na nocne im­pre­zy koń­czą­ce się in­tym­ny­mi zbli­że­nia­mi, a nierzadko gwałtem.
[cytat]Aku­rat­nie Alek prze­ci­skał się[rzecz.] akuratnie = dokładnie, starannie. Tutaj Akurat, właśnie.
[cytat]roz­py­chał się aku­rat­nie [jw]
[cytat]jak nie dawno[ort.] niedawno. Nie mówiąc faktycznie o interpunkcji :)
Ale to są drobiazgi w tekście plastycznym, dynamicznym i ciekawym. Pozdrawiam
Kazjuno dnia 07.01.2021 22:36
Witam, szanowną R. D. Urbańską (aż świerzbiły mnie palce, żeby napisać "szanowną koleżankę D. Urbańską" ale chyba nie jestem godzien podszywać się pod miano twojego koleżki, w końcu świń z Tobą nie pasłem :) ).

Już w przeszłości doceniałem twój redaktorski profesjonalizm, nawet zdaje się, że nawet zapytałem, czy nie jesteś redaktorem jakiegoś prestiżowego wydawnictwa. Chyba zaprzeczyłaś.

Na pewno poprawię i naniosę znalezione usterki.

Wielkie Dzięki za miłe podsumowanie i wykonaną pracę.

Pozdrawiam serdecznie, Kaz.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty