ROZKAZ DLA SZPIEGA
Zgodnie z wcześniejszym ustaleniem, Jarek czekał na siostrę przy stoliku kawowym, przy kominku w przestronnym bogato ozdobionym cennymi obrazami i rzeźbami salonie wielkiego domu Dowsona. Alina, ubrana we fioletową satynową sukienkę z wyniosłą miną zeszła szerokimi schodami. Widok dystyngowanej siostry rozbawił Jarka i mimowolnie zadrgały mu kąciki ust. Zajęła miejsce na ozdobnym niczym tron władczyni fotelu po przeciwnej stronie stolika. W kąciku ust Jarka ponownie błysnęło rozbawienie.
– Jarku Menowski, zamiast obdarzać mnie cynicznymi uśmieszkami, lepiej powiedz czemu upierasz się, żeby jechać do Los Angeles. Naprawdę koniecznie musisz spotkać się z jednym z bliźniaków? – Mówiąc o koledze z rodzimego Szczawna-Zdroju, Alinka pogardliwie zmrużyła oczy.
– Jednym z powodów jest moje upodobanie, żeby kopać tyłki bliźniaków we wszystkich dyscyplinach sportowych. Myślę, że tu mogę być z tobą szczery. Mieli wszystko, czego ja nie miałem, kochającą matkę, fajne ciuchy, korepetytorów, dziewczyny... Jedyną dla mnie satysfakcją było to, że byłem lepszy w sporcie. Poza tym próbowałem uczyć tenisa ciebie i twojego mężulka. Tylko ciebie to nie bawi, a on jest naprawdę żałosny. Będąc notorycznie na bani, parę razy na korcie się wywrócił. Gra z Romkiem byłaby dla mnie ekscytującym wyzwaniem. Odkąd byliśmy dzieciakami, zrobił duży postęp.
– Nie jesteś tu szczęśliwy? Przecież wygrałeś tu turniej tenisowy i wszyscy wiedzą, że spałeś z meksykańską podkuchenną.
Na twarzy Jarka pojawiły się placki czerwieni.
– Wiesz? Byłem wtedy pijany, celebrowałem zwycięstwo w turnieju z przeciwnikami, z których żaden nie ugrał ze mną więcej niż dwóch gemów w secie... Rozglądnij się wokół, drogie obrazy, ozdobne meble, marmurowe balustrady nie po to jechałem tu do Ameryki. Uwierz, czuję się tu jak ptaszek w złotej klatce. To nie ta kraina wolności, o której marzyłem.
– Ale przecież właśnie przyjaźń z bliźniakami zaprowadziła cię za kratki.
– Tak nie było. – Jarek spojrzał na siostrę i nieco zbladł. – Dobrze wiesz, że trafiłem do pudła przede wszystkim z powodu alkoholizmu naszego ojca. Prawda kiedyś chciałem iść na skróty i szybko zarobić dużo kasy, ale akurat to nie wina bliźniaków.
– Zdajesz sobie na pewno sprawę, że muszę omówić z Barbarą decyzję dotyczącą pieniędzy na twoją podróż do Los Angeles.
Na twarzy Jarka pojawił się szeroki uśmiech.
– Siostrzyczko kocham cię! Daj się przytulić! Jarek poderwał się w stronę Alinki i cmoknął ją w oba policzki.
Godzinę później brat Alinki odbywał rutynowy bieg, trzymając na smyczy Lofti, ulubionego przez siebie z trójki psów Barbary. Na rogu odległych od posiadłości ulic znajdowała się budka telefoniczna. Przywiązał Lofti do pobliskiego drzewa, wszedł do budki, wrzucił dwie monety do telefonu. Wybrał zapamiętany wcześniej numer Ambasady PRL-u w Nowym Jorku.
***
Dwa dni później dokładnie, jak ustalił z pułkownikiem Pietruszką, dotarł do małej letniskowej miejscowości Keansberg. Podróż autobusem z Prinston trwała ponad godzinę, teraz stał na plaży zdumiony jej ogromem i bezkresem wzburzonych wód Atlantyku. Wiatr tarmosił mu włosy i luźną sportową koszulkę. Zbliżając się do lądu, ogromne fale o spienionych grzywach łamały się, by z rykiem uderzyć o brzeg, jakby chciały odstraszyć stada mew, unoszące się w poszukiwaniu ryb.
Dwukrotnie sprawdził numer wieży ratowniczej. Numer pięć – tu miało się odbyć spotkanie. Przypomniał sobie inne wieże. Tamte posępnie wznosiły się w pobliżu wysokich murów zwieńczonych drutem kolczastym, należały do zakładów karnych. Za podobnymi murami spędził kilka lat w Polsce. Te polskie były wyższe, pomalowane na szaro i obsadzone przez wartowników uzbrojonych w sowiekie lekkie karabiny maszynowe DP – potocznie zwane talerzówkami.
Na szczycie białej wieży ratowniczej trzepotała czerwona flaga, oznaczało to, że kąpiel w oceanie była dzisiaj zabroniona. Choć wokół znajdowało się niewielu plażowiczów, na szczycie wieży na leżaku spoczywał opalony młody ratownik o wysportowanej sylwetce. Młodzieniec od czasu do czasu skanował okolicę, używając wojskowej lornetki. Urządzenie optyczne na chwilę zamarło. Jarek spojrzał w kierunku, gdzie patrzył ratownik. W oddali zauważył kobietę przechadzającą się wzdłuż brzegu. Jej dżinsy były podwinięte do kolan, a bluzkę miała zawiązaną w talii, jakby chciała podkreślić jej szczupłość. Wydawała się patrzeć w jego stronę. Jarek sprawdził godzinę. Zegarek wskazywał dwunastą pięćdziesiąt pięć. To ona.
Musiał gdzieś ją w przeszłości widzieć. Jedynym miejscem, gdzie mógł ją spotkać, były Stare Kiejkuty. Nie spieszyła się i miał co najmniej kilka minut, zanim do niego dotrze.
Odżyła w nim pamięć o szkole agentów wywiadu. Trafił tam z eksperymentalnego więzienia dla młodych kryminalistów w Szczypiornie. Namówiony przez więzienną psycholog Pachul, kobietę, z którą miał romans, złożył podanie o przyjęcie. Było to sprytne posunięcie. Testy zdał zadziwiająco dobrze. Dwie najważniejsze cechy kwalifikujące kandydatów to bardzo dobra pamięć i spostrzegawczość. Miał obydwie. Podczas testów sprawności fizycznej zostawił innych kandydatów daleko w tyle.
Przyjęcie do szkoły agentów wywiadu stanowiło niesamowity przeskok. Nagle z ponurej szarej scenerii eksperymentalnego więzienia zanurzył się w luksusowym otoczeniu przypominającym elegancki zachodni hotel. – Wiadomo, przyszli agenci wywiadu musieli być oswojeni z zachodnim standardem życia. Wykwintne jedzenie drastycznie kontrastowało z więzienną kuchnią. Tu kuchnię prowadził jeden z najlepszych kucharzy w Polsce przejęty z restauracji warszawskiego Grand Hotelu. Ponadto przyszli szpiedzy mogli delektować się w barze dobrymi zachodnimi trunkami w bufecie... To ujęte było w programie szkolenia. Przecież picie alkoholu to znakomity sposób na nawiązanie kontaktów z cennymi źródłami informacji. Jarek jeszcze nie do końca zdawał sobie wtedy sprawę, że konsumenci drinków byli bacznie obserwowani. Pewnego feralnego wieczoru po kilku kieliszkach koniaku Jarek zdenerwował się na dwóch podpitych kadetów. Prawdopodobnie jako synowie prominentnych komunistów, patrzyli na niego z góry, a teraz sobie z niego kpili. Dla Jarka nie było innej opcji, większemu z nich zaproponował smarówę na dworze. Pojedynek trwał zaledwie kilka sekund. Jarek ciężko znokautował przeciwnika. Następnego dnia musiał spakować rzeczy i się wynosić. Złamał jedną z podstawowych zasad szkoły tajnych agentów – eliminowano tych, którzy stawali się agresywni lub nadmiernie rozmowni po pijanemu.
Gdy postać kobiety zbliżyła się, uświadomił sobie, że wspomnienie ze szkoły szpiegów w Starych Kiejkutach nawiedziło go nie przypadkowo. Chociaż na początku jej nie rozpoznał, teraz stało się jasne, że to dziewczyna, którą właśnie tam spotkał. Wcale się nie zmieniła, ta sama zawadiacko uczesana na bok grzywka, to badawcze, spojrzenie i smukła seksowna figura.
– Cześć macho – zawołała – wciąż okładasz ludzi pięściami?
– Sie masz, milutka. Nie, jak dotąd nie było takiej potrzeby, jeszcze nie spotkałem nikogo, kto by na to zasłużył. Ale to może się zmienić – Jarek wycedził, przyglądając się kobiecie.
– Groźba? Nie wiedziałem, że zamierzasz uczynić też z kobiet gatunek zagrożony ciężkim pobiciem.
– Przecież, żartowałem, nigdy w życiu nie uderzyłem dziewczyny. Ale powiedz mi, dlaczego na dzień dobry stwarzasz niemiłą atmosferę.
– Pobiłeś mojego kuzyna, więc nie oczekuj żadnej uprzejmości.
– Zapłaciłem za to.
– A dziś mieszkasz w rezydencji najbogatszej Polki na świecie?
Zerknęła na ratownika, który zwrócił uwagę na ich podniesione głosy, spoglądając na nich z wieży. Robienie sceny w miejscu publicznym było sprzeczne z zasadami wywiadu. Nigdy nie wiadomo – w międzynarodowym tyglu jakim są Stany Zjednoczone, ratownik mógł być z pochodzenia Polakiem i rozumieć, o czym mówią. Agentka PRL-u przybrała obojętną maskę, z jej twarzy zniknęła wrogość.
– Nie przyjechałam tu się z tobą kłócić - powiedziała ciszej bardziej pojednawczym tonem i usiadła na piasku kilka metrów od Jarka.
– Pułkownik powiedział, że prosiłeś o pozwolenie na wyjazd do Los Angeles, żeby zobaczyć się z kumplem z dzieciństwa. Pozwolenie zostało przyznane. Ale masz nowe zadanie. Agentka rozejrzała się wokół, utkwiła wzrok w ratowniku. Widząc, że zaczął badać brzeg lornetką, wręczyła Jarkowi coś, wyglądającego na notatnik.
– Schowaj to – poleciła.
Jarek włożył notatnik do płóciennej torby, w której miał również własny zeszyt i aparat fotograficzny.
– Znajdziesz tam zdjęcia kilku poszukiwanych przez nas figurantow. Szczególnie interesuje nas ten podpisany Jack Strong. Oczywiście, jak oni wszyscy, może teraz wyglądać inaczej. Mógł przejść operację plastyczną, może nosić brodę i tak dalej. W zeszycie znajdziesz więcej szczegółów na temat jego i tych pozostałych.
Znowu na jej twarzy pojawiła się wrogość.
– Jeśli chcesz dalej chlać bez opamiętania lub spieprzysz to w jakikolwiek inny sposób, z przyjemnością cię sama załatwię.
Kobieta ponownie rzuciła spojrzenie w stronę ratownika, upewniając się, że nadal jest zajęty lornetką i z torebki wyjęła mały rewolwer.
– Ładna spluwka co? - uśmiechnęła się zjadliwie.
– Wiedziałem, że jesteś suką, ale jesteś wredniejsza, niż myślałem.
– Wiedzieli kogo do ciebie wysłać – powiedziała.
Wstała i odeszła w stronę wyjścia z plaży.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt