Winda, cz. 1 - Helena Dulska
Proza » Długie Opowiadania » Winda, cz. 1
A A A

         Światem zawładnęła obsesja prawdy. Ludzie są w stanie zapłacić grube pieniądze za szczerość. Może wynika to ze znudzenia plastikowością, obłudą szerzącą się od dawna? Może nareszcie zaczęło denerwować ich to ciągłe dążenie do doskonałości? Mają coraz większą potrzebę utrwalania prawdziwych chwil, i to coraz częściej tych mało przyjemnych. Tak, jak gdyby chcieli delektować się nimi, odurzać, trwać w nich. Dawniej wspominało się tak zwane „szczęśliwe chwile”: śluby, urodziny, święta, komunie. Może odkryto, że pod powłoką tych miłych wrażeń kryje się fałsz? Że te śluby, urodziny, święta i komunie coraz częściej wyglądają dobrze tylko na zdjęciach? Że lepsza jest prawda, jakakolwiek by nie była? Panie nie malują się już do zdjęć, nie układają fryzur, nie życzą sobie, żeby ich urodę poprawiać w Photoshopie. Dzieci mają na sobie podczas sesji codzienne, pobrudzone śniadaniem ubrania. Ludzie chcą podkreślić swoje wady, niedoskonałości, a w każdym razie dążą do tego, by były one co najmniej tak samo widoczne, jak zalety. Tak, prawda jest teraz w cenie. Czy to dobrze? Pewnie w wielu przypadkach ta szczerość pozwala pogodzić się z rzeczywistością. Ułatwia znalezienie w cieniach życia jakiejś wartości: przecież od dawna wiadomo, że aby mocniej odczuć szczęście, trzeba najpierw poznać smak rozpaczy, smutku i żalu.

        No, w każdym razie, niezależnie od wszystkiego – dobrze, że jest, jak jest, bo dzięki temu ja i moja rodzina nie będziemy chodzili głodni. Dzięki temu moja jednoosobowa firma dokładnie wstrzeliła się w rynek. „FotoFakt. Marcin Grendysa” – moja marka zrobiła się modna, na brak zleceń nie narzekam. Nazywają mnie „jedynym szczerym fotografem”, choć nie jest to do końca prawda, bo wielu kolegów po fachu podążyło moim śladem. Fakt, że prawdopodobnie jestem z nich najlepszy. Przynajmniej najlepiej udaje mi się wyczuć potrzeby klientów. Rozwód, stypa, depresja, anoreksja – to tematy, które coraz częściej zdarza mi się fotografować. Ostatnio robiłem zdjęcia umierającej na raka kobiecie. Wspólnie z jej synem przystroiliśmy pokój w zwisające z sufitu, głowami w dół, białe chryzantemy. Jej srebrne włosy, a raczej to, co z nich zostało, wyglądały jak dmuchawiec — symbol nietrwałości. Zmęczona bólem twarz, pokryta siatką zmarszczek, kontrastowała z gładką bielą poduszki, jak śmierć z życiem. Czarno-białe zdjęcia pozwoliły na zachowanie nastroju tej wyjątkowej chwili. Wyszły piękne: realne, szczere i absurdalnie żywe. Syn kobiety był nimi zachwycony i solidnie mi za nie zapłacił. 
W zasadzie zleceń mam tak dużo, że wielu klientom muszę, niestety, odmawiać. Mógłbym co prawda powiększyć firmę, sęk w tym, że nie lubię zarządzać ludźmi. Raz próbowałem i stwierdziłem, że zupełnie się do tego nie nadaję. Jedyne co lubię robić to – fotografować.


        Dzisiejsze zlecenie też miało być z gatunku tych szczerych - utrwalających niezbyt przyjemne, choć prawdziwe, chwile. Facet zadzwonił do mnie w niedzielę przed południem na firmowy numer.
  – FotoFakt. Marcin Grendysa. Słucham?
  – Dzień dobry, przepraszam, że przeszkadzam w niedzielę.
  – Nic się nie dzieje. W czym mogę pomóc?
  – Chciałbym zamówić u pana sesję zdjęciową. Chodzi mi o sesję rozwodową. Słyszałem, że jest pan w tym dobry.                         – Czy pana żona dobrowolnie chce wziąć udział w sesji? – Wolałem się upewnić. Parę razy zdarzyło mi się, że przyszli eksmałżonkowie nie byli w tej sprawie jednomyślni.                                                                                                                    – Tak, właściwie to był jej pomysł.
  – Mam wolny termin w przyszły piątek. Akurat dziś moi klienci stwierdzili, że chcą jeszcze przemyśleć sprawę rozwodu. Gdyby przypadkiem i u państwa zaistniała taka sytuacja, proszę mi dać znać najwcześniej jak to możliwe.
  – Nie, u nas na pewno tak się nie stanie. Rozumie pan: zbyt dużo żalów, wzajemnych krzywd, niezrozumienia. A poza tym chyba nigdy nie byliśmy dopasowani, nigdy nie mogliśmy się ze sobą zgrać. Wiecznie się kłóciliśmy. A już kiedy na świat przyszedł młody…
  – Dobrze, umówmy się na godzinę jedenastą – przerwałem mu. Wolałem być fotografem niż księdzem czy prawnikiem.
  – Chcielibyśmy, żeby sesja odbyła się w naszym mieszkaniu – powiedział to stanowczo, jakby bał się, że będę chciał siłą przeforsować własne artystyczne zamysły. – Oboje przez lata na nie ciułaliśmy. Teraz będziemy musieli je sprzedać. To jedyne co nas łączy.
„I pewnie też jedna z najważniejszych rzeczy, która was dzieli” – pomyślałem. Jedną z najczęstszych przyczyn rozwodów, z którą się spotkałem, były pieniądze.
    – Nie życzę sobie żadnych dekoracji – dodał, zanim zdążyłem go o to zapytać.
      Zapisałem jego adres, podałem numer konta, na które miał przelać zaliczkę i tak zakończyliśmy rozmowę. Nie wiem, czy orientował się w moich cenach, ale nie zaprotestował, pomimo że podwoiłem mu cenę sesji. Zwykle nie zmieniam cen ot tak, ale tym razem czułem, że ta sesja będzie w jakiś sposób wyjątkowa. Było coś w tonie jego głosu, w sposobie, w jaki przeciągał samogłoski, w nierównych odstępach pomiędzy słowami, coś, co powodowało, że byłem zaniepokojony, rozdrażniony, moja skóra była dziwnie napięta.


       W przeddzień sesji miałem sen. Śniło mi się, że jadę windą. Ściany windy wyłożone były lustrami, w których odbijała się moja twarz – owalna twarz łysego człowieka o wystraszonych oczach. Z chwili na chwilę było widać coraz wyraźniej malujące się na niej przerażenie. Winda cicho sunęła w górę, wiedziałem, że cel, do którego zmierzam, musi być gdzieś wysoko. Spojrzałem na guziki z cyframi, ale żaden z nich nie świecił. Przerażenie na mojej twarzy jeszcze bardziej się nasiliło. Otwarte szeroko oczy śledziły ruch windy, obserwowały kolejne mijane drzwi. Czujne uszy wsłuchiwały się w dźwięk dźwignicy, poruszającej się wzdłuż prowadnic; mechaniczny dźwięk śrub i zębatek. Nagle winda zatrzymała się pomiędzy piętrami. Poczułem we śnie, jak moje ciało zamiera w nagłym lęku, jak spowalniają wszystkie procesy wewnątrz niego, jakby moje organy chciały powiedzieć: „Musimy teraz zastopować, abyś zdołał tu przetrwać”. Jedynie serce biło szybkim, nierównym rytmem, niedopasowane do reszty ciała. Nie mogłem go uspokoić.
      – Halo! Jest tam kto?! – krzyknąłem. – Jestem zamknięty w windzie!
Krzyczałem tak przez dłuższą chwilę, aż do zmęczenia, ale nie słyszałem nic oprócz swojego głosu i jego echa, błądzącego gdzieś między piętrami. Przyciskałem alarm i wszystkie inne guziki, ale mechanizm umarł, guziki nie zapalały się, winda nie reagowała w żaden sposób. Na przemian krzyczałem i naciskałem guziki, potem zacząłem grzmocić pięściami w drzwi windy i wszystkie, wyłożone lustrami, ściany. Jeśli ktoś widziałby mnie w tym momencie, pomyślałby, że zwariowałem – moja twarz spurpurowiała, oczy nabrały dzikiego, złowrogiego wyrazu. Po chwili ręce zaczęły mnie bolec i zauważyłem, że z małego palca lewej dłoni płynie krew. Wyjąłem szmatkę do czyszczenia obiektywu i szczelnie owinąłem nią ranę. W końcu zmęczony usiadłem w rogu windy. Popatrzyłem na swoje odbicie w lustrze: wyglądałem jak zaszczute, przerażone zwierzę. „Co ja teraz zrobię?” – myślałem. „Jak długo przyjdzie mi tu tkwić?” Siedziałem tak, zrezygnowany i osłabiony, użalając się nad sobą, przez dłuższą chwilę. Spojrzałem na zegarek: była dziewiąta wieczór. „A więc jestem tu już od trzech godzin.” – pomyślałem. Przyszło mi do głowy, że to sen i żeby się stad wydostać, wystarczyłoby się obudzić, ale nie potrafiłem tego zrobić. W końcu zmęczony i zrezygnowany usnąłem. Śniło mi się, że jestem dzieckiem. Mogłem mieć około siedmiu lat. Znów byłem w windzie, tym razem była ze mną moja młodsza siostra. Winda znów zatrzymała się pomiędzy piętrami i siostra, przestraszona, zaczęła płakać. Bałem się pewnie tak samo, jak ona, ale nie dawałem tego po sobie poznać.
    – Nie bój się – uśmiechałem się pocieszająco, choć wcale nie było mi do śmiechu. Przytuliłem ją mocno do siebie i w końcu siostra przestała płakać. Wtedy winda ruszyła. Zareagowała zupełnie jak pies, który nabiera pokory wobec tych, którzy nie boją się jego szczekania i ostrzegawczego wystawiania kłów. W tym samym momencie obudziłem się w swoim śnie. Już wiedziałem, czego oczekuje ode mnie winda. Wstałem, wyciągnąłem aparat, nastawiłem przesłonę, czas, ISO i ustawiłem go na statywie, włączając samowyzwalacz. Wiedziałem już, że prawda być może jest dobra dla nas, ale niekoniecznie – dla naszego wroga. Uśmiechnąłem się, przyjąłem rozluźnioną pozę i beztroski wyraz twarzy.
     – Pstryk – odezwała się w ciszy migawka aparatu. W tym samym momencie winda ruszyła, a mój sen gwałtownie przerwał dźwięk budzika. Kiedy otworzyłem oczy, nie wiedziałem, czy dźwięk migawki nie był przypadkiem dźwiękiem moich nagle odemkniętych powiek. Czułem się, jakbym wciąż był wewnątrz windy i powoli jechał w górę; długo nie mogłem pozbyć się tego uczucia. Przypomniało mi się, że kiedy byłem dzieckiem, często prześladował mnie sen o tym, jak rozpędzona winda, w której się znajduję, przebija sufit mojego dziesięciopiętrowego wieżowca i leci w górę, prosto w kierunku chmur. Pamiętam, jak bałem się tego snu i jak od tamtej pory czułem respekt przed każdą windą. Wsiadałem do nich, owszem, ale to niemiłe uczucie nigdy nie przestawało mi towarzyszyć.


     Tego ranka postanowiłem sprawdzić w senniku, co oznacza sen o windzie. „Jeśli śnisz, że jesteś w windzie, która rusza, oznacza to, że szybko osiągniesz szacunek i dobrobyt” – przeczytałem. Następne zdania nie były już tak optymistyczne: „Stojąca winda wskazuje na groźne niebezpieczeństwo. Jeśli śnisz, że winda zatrzymała się, oznacza to, że wkrótce spotka cię frustrujące doświadczenie”. Co za bzdury! Ciekawe kto wymyśla te wszystkie przepowiednie…? Postanowiłem podejść sceptycznie do tych prognoz, lecz były jak nachalne ptaki: pomimo prób odpędzenia ich od siebie, zrobiły sobie wygodne gniazdko gdzieś z tyłu mojej głowy.
Nie mogłem przestać o nich myśleć kiedy jadłem śniadanie, myłem się i goliłem, pakowałem sprzęt fotograficzny do auta i kiedy jechałem pod podany mi przez przyszłego rozwodnika adres. Budynek okazał się wielokondygnacyjnym blokiem handlowo – mieszkalnym niczym niewyróżniającym się spośród innych bloków, stojących na osiedlu Piasta. Nigdy dotąd nie byłem w tych okolicach. Budynki wydawały się stosunkowo nowe, osiedle nie robiło jednak dobrego wrażenia. Pozbawione prawie całkiem zieleni, upstrzone domami o futurystycznych kształtach, wyglądało wyjątkowo nieprzytulnie i zimno.
Zaparkowałem i odszukałem w kieszeni spodni adres, zapisany podczas rozmowy telefonicznej. Odnalazłem numer na liście mieszkańców. Dwunaste piętro. Nie dam rady wgramolić się tam po schodach z całym sprzętem. Wszedłem na parter i nacisnąłem przycisk przywołania windy. Czułem się nieswojo. Co mi przyszło do głowy, żeby szukać znaczenia snu w senniku? Przecież nigdy tego nie robiłem. Byłem zły na siebie: zły na swoją dociekliwość, zły na swój niepokój, na drżenie ciała, którego intensywność wzrastała im winda była bliżej parteru. „Odbiło mi” – pomyślałem.


     Drzwi windy otworzyły się i mój niepokój zgęstniał. Wyłożona z każdej strony lustrami, wyglądała zupełnie jak winda ze snu. Kiedy wchodziłem do niej, usłyszałem czyjś głos.
     – Proszę zaczekać! – Jakaś kobieta wbiegała właśnie po schodach na parter. Wstawiłem nogę pomiędzy drzwi a ścianę windy, powodując ich ponowne otwarcie. Poczułem jakąś absurdalną ulgę: kobiety we śnie nie było – odetchnąłem w myślach i od razu poczułem się pewniej.– Dziękuję – uśmiechnęła się do mnie, wchodząc do windy. Odpowiedziałem jej uśmiechem.
    – Na które piętro pani jedzie? – zapytałem, wciskając guzik z liczbą dwanaście.
     – Szóste – odpowiedziała, wciskając szóstkę. Swoją drogą wyglądała na szóstkę. Nie tylko dlatego, że była atrakcyjna. Szczupła niewysoka brunetka z burzą loków i perfekcyjnym makijażem, była zupełnie inna od tych wszystkich „prawdziwych kobiet”: kobiet – matek, kobiet – żon, kobiet – singielek, które od dłuższego czasu pragnęły być moimi modelkami. Jeśli wierzyć w numerologię – a swego czasu trochę się nią zajmowałem – Szóstka jest człowiekiem niezwykle wyważonym i poukładanym. I na taką właśnie osobę wyglądała moja towarzyszka.
    – Wierzy pani w numerologię? – zapytałem, zadziwiając tym sam siebie. Odkąd związałem się z Małgośką, nie zdarzało mi się zaczepiać obcych kobiet, nawet jeśli ich wygląd oceniałbym na szóstkę z plusem. A właściwie – co jest takiego niestosownego w zwykłym pytaniu? – usprawiedliwiłem się od razu.
   – Nie wierzę. – Szóstka przyjrzała mi się w jednym z luster. – Mało jest rzeczy, w które wierzę – dodała po chwili namysłu.
   – A symbolika snu? – zapytałem, z nadzieją, że zarażony jej sceptycyzmem, całkiem otrząsnę się z niepotrzebnych myśli.
   – Nie wierzę – powtórzyła z wahaniem. – Choć tej nocy miałam bardzo dziwny sen. Niepokojący. Śniło mi się, że jechałam windą, która nagle zatrzymała się pomiędzy piętrami. Rano sprawdziłam, co oznacza. To zatrzymanie się windy nie wróżyło nic dobrego.
   – Miałem ten sam sen. – Popatrzyłem na nią niepewnie. Nie wiedziałem czy mi uwierzy czy uzna za szaleńca. Nasze spojrzenia spotkały się w lustrze. W jej oczach był lęk.
   – Nie wierzę — kończyła mówić, kiedy winda zatrzymała się pomiędzy piętrami. Widziałem, że teraz naprawdę ogarnęło ją przerażenie i że nie wierzy już nawet w swój ciągły brak wiary.
   – Nie bój się – powiedziałem jak we śnie do siostry. Postarałem się uśmiechnąć, choć po plecach spłynęła mi strużka potu. Cały się trząsłem, miałem jednak nadzieję, że tego nie widać. Udało mi się – winda natychmiast ruszyła w górę, zatrzymując się dopiero na szóstym piętrze.
   – Do zobaczenia – powiedziałem do kobiety, kiedy wysiadała. Nie odwróciła się, wyszła bez słowa, zabierając ze sobą całą swoją niewiarę.


       Wjechałem na dwunaste piętro i zapukałem do drzwi. Mężczyzna, który je otworzył, wyglądał dokładnie tak, jak sobie go wyobrażałem: był wysoki, masywny i brodaty. Bordowa koszula w drobne wzorki opinała się na jego potężnej klacie i umięśnionych ramionach.
     – Dariusz — podał mi rękę i zaprosił do środka.
We wnętrzu królowały biel, szarość i czerń. Meble, sprzęty, podłoga – wszystko wydawało się dokładnie skomponowane. Wszystko też wydawało się szalenie drogie. Na pewno wpakowano tu masę pieniędzy. Mężczyzna zaprosił mnie do salonu i zaproponował kawę. Usiadłem na czarnej, skórzanej kanapie i czekałem na jego powrót, przyglądając się wnętrzu. Pomieszczenie było niemal puste. Szary stół i krzesła stojące na bielonej, drewnianej podłodze. Biel ścian przełamywały grafiki w czarnych ramkach. Jedynym kolorowym akcentem w pokoju był duży obraz, wiszący nad kanapą, przedstawiający ogromnego czerwonego wieloryba. Wieloryb zdawał się unosić nad dachami wieżowców, zajmujących dół obrazu. Podobne dachy budynków widać było z okien salonu i wyglądało to tak, jakby obraz stanowił w pokoju kolejne okno. Obecność każdego z elementów wnętrza została tu dokładnie przemyślana. Czerwony wieloryb zdawał się kontrastować z tym idealnym, stonowanym wnętrzem podobnie jak jego właściciel. Może jego żona przez jakiś czas gustowała w kontrastach, a teraz zmienił jej się gust? Ciekaw byłem, czy i ona wpasowuje się w to idealne wnętrze na zasadzie kontrastu, czy może jest jak większość przestrzeni – stonowana i zintegrowana z całością.
    – A oto moja żona, jeszcze żona. – Usłyszałem i odwróciłem głowę w stronę drzwi. Z trudem udało mi się zapanować nad twarzą, pilnując by skierować zaskoczenie do środka siebie. W drzwiach pokoju, jak w białej ramie obrazu, stała Szóstka.

 

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Helena Dulska · dnia 09.12.2020 21:19 · Czytań: 758 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 11
Komentarze
Darcon dnia 09.12.2020 21:32
Nie przeczytałem całości, ale początek całkiem wciągający. Ładnie wprowadzasz głównego bohatera. Nie do końca pasuje mi pierwszy dialog. Brzmi trochę nienaturalnie, ale często początki długich opowiadań są "sztywniejsze", zanim Autor/Autorka się rozpędzi.
Gdybym miał się do czegoś przyczepić, to zbyt długie akapity. Te bloki tekstu wyglądają zniechęcająco. Warto pomyśleć w przyszłości, czy ich nie rozbić. Tekst będzie wyglądał schludniej, a i czytelnik nie dostanie zadyszki podczas czytania.
Pozdrawiam.
Dobra Cobra dnia 10.12.2020 10:37 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo dobre otwarcie. Jest pomysł, oryginalny temat, intryga się zagęszcza ... miło się czyta.

Jak tekst utrzyma poziom w dalszym ciągu, dodam go do Ulubionych.


W oczekiwaniu na kolejną część pozostaje kupiony opowieścią,

DoCo

PS - można by trochę przewietrzyć tekst, dodając spacji i dzieląc bloki tekstu na mniejsze, zjadliwsze dla czytającego. Widzę, że Darcon też to zauważył , więc może warto spróbować?

Teraz Redakcja komasuje teksty w ten sposób, likwidując spacje. Co nie jest dobre. Ja zawsze po opublikowaniu przejeżdżamy raz jeszcze swoje teksty i na nowo dodaje spacje.
Zbigniew Szczypek dnia 10.12.2020 11:16 Ocena: Bardzo dobre
Dzień dobry
Bardzo mi się spodobało, akurat napisałem nowy wiersz "foto", więc temat mi bliski. Może jestem amatorem ale robię zdjęcia z duszą, zaskakując profesjonalistów.
Prorocze sny również nie są mi obce, a wykorzystanie takiego rozwiązania i w taki sposób - świetne. Ogólnie dobrze się czyta, DC wyjaśniła brak akapitów etc.. Rozumiem, że to będzie kontynuowane, a jeśli nie, to i tak czytelnik może sobie wyobrazić i dopowiedzieć resztę i to w kilku wariantach. Ja jestem zadowolony z czytania. Gdzieś czytając widziałem literówkę ale teraz nie widzę.
Pozdrawiam cieplutko
Zbyś ;)
Jacek Londyn dnia 10.12.2020 11:35
Przeczytałem całość, choć początek początku (część o zachowaniach społecznych) jest nieco nużący. Jasne, że musi być wprowadzenie w temat, ale...
Potem jest dobrze, wciągająco, są dialogi, sny, winda, Szóstka na szóstkę... czego chcieć więcej? Chyba tylko tego, by napięcie nie siadło w kolejnej części. :)

pzdr
JL

PS. Może zmienić nieco nazwę firmy na FotoFakt, Foto-Fakt? To przecież dobrana para, niepotrzebny w starej nazwie ten dystans. :)
Helena Dulska dnia 10.12.2020 17:02
Darcon, dziękuję za odwiedziny. Cieszę się, że spodobał Ci się początek. Na pewno przemyślę Twoje sugestie. Pozdrawiam, Hela

Do Co, bardzo się cieszę, że tekst Ci się spodobał. Postaram się nie zawieść Twoich oczekiwań, choć nic nie mogę zagwarantować :) Pozdrawiam serdecznie!

Zbysiu, dziękuję za miłe słowa i fajnie, że tekst trafił w Twoje zainteresowania. Dzięki za przeczytanie :)

Jacku, cieszę się że Cię jednak wciągnęło, pomimo nużącego - Twoim zdaniem - początku. Masz rację z nazwą firmy, dzięki za sugestię. Pozdrowienia!
wiosna dnia 10.12.2020 18:16
Jak zwykle się nie zawiodłam na Twoim pisaniu, Helenko:)
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam:)
Helena Dulska dnia 10.12.2020 20:57
Wiosno,
wielka to dla mnie radość, że znów spotykam Cię pod moim tekstem :)
Dziękuję i pozdrawiam,
Hela
Kazjuno dnia 12.12.2020 08:10 Ocena: Bardzo dobre
Zastanawiałem się, Helenko, czy dalej czytać, po (przynajmniej dla mnie) niesmacznej scenie utrwalania widoku umierającej staruszki(?).

Po przeczytaniu celnych komentarzy Darcona, Dobrej Cobry i Jacka Londyna zastanawiałem się, czy mógłbym coś tu dodać.
Cóż, od siebie mogę powiedzieć: dobrze napisana proza, którą zdefiniowałbym jako bardzo kobiecą. Podobny klimat czułem niedawno czytając powieść Virgini Andrews Mroczne Cienie, co powinnaś odczytać jako komplement, jako że Andrews jest autorką poczytnych bestsellerów. Taka literatura wprawdzie nie jest moją bajką, ale brat mi ją polecił, więc przeczytałem trochę na siłę.

Pochwalić Cię muszę za intrygujący zwrot akcji na końcu powyższej części. Zachęca do czytania następnej.

Nie raz się zastanawiałem nad interpretowaniem snów i szukając ich odniesienia do realu życia. Czy jest jakaś logika w ich tłumaczeniu? Te bardziej koszmarne mogą się przytrafiać po zbyt późnej i nadto obfitej kolacji, gdy szwankuje zdrowie, albo gnębią wyrzuty sumienie. Pewnie też w chwilach kiedy jesteśmy życiowo zapędzeni w kozi róg z jakimś nierozstrzygniętym, męczącym dylematem.
Zdarzają się i piękne sny, chyba wtedy, kiedy życie toczy się jak po maśle.

Wybacz mi wypisanie domorosłych przemyśleń. Nigdy nie zaglądałem do senników, zwyczajnie im nie dowierzam.

Pozdrawiam, Kaz

PS Jak zwykle zapraszam na rewizytę do swoich tekstów. Ot, z ciekawości, czy moja pisanina jest w stanie wciągnąć nietuzinkową Autorkę. (Tych mniej ciekawych nie zapraszam).
Helena Dulska dnia 12.12.2020 13:34
Kazjuno,

dziękuję Ci bardzo za przeczytanie i odniesienie się do mojego tekstu.

Scena sesji zdjęciowej umierającej na raka kobiety jest rzeczywiście na granicy dobrego smaku, dodam że mnie również ona nie bawi. Odsłania jednak mojego bohatera – jego spojrzenie na świat, jego specyficzną etyczność. Chodziło mi o przystrojenie mojego bohatera w kilka czarnych piór, zostawiając wybór czytelnikowi czy będzie chciał śledzić losy kogoś, z czyją estetyką, etycznością nie do końca się zgadza. Dobrze, że odebrałeś to w ten sposób, bo o wywołanie takiej właśnie reakcji mi chodziło (pewien pisarz napisał mi po przeczytaniu mojego tekstu, że docenia moje poczucie humoru, co z kolei mnie wydało się trochę niesmaczne).

Dzięki za pochwały, mam jednak alergię na klasyfikowanie prozy jako „kobiecej” i „niekobiecej” (męskiej?, ludzkiej?). Myślę, że takie podziały mają w sobie coś seksistowskiego, nawet jeśli określenie „literatura kobieca” ma mieć w danym przypadku pozytywny wydźwięk. Właśnie, mam pytanie: Co, Twoim zdaniem, oznacza określenie „literatura kobieca”?

Ja też nie wierzę w symbolikę snów (nie wiem, czy zdarzyło mi się zajrzeć do sennika w celu wyjaśnienia swojego snu, ale raczej nie pamiętam), dla mnie też to wątpliwe źródło wiedzy (co nie przeszkadza w tym, żeby moi bohaterowie mieli na ten temat inne zdanie). Nie wiem czy jest jakaś logika w ich tłumaczeniu, jednak od wiek wieków ludzie się jej doszukiwali, ponieważ umysł ludzki domaga się szukania wyjaśnień prawie wszystkich zjawisk, nadawania im znaczeń. Tak, masz rację: w sytuacjach jakichś życiowych problemów, napięć częściej zdarzają się złe sny a te piękne są najczęściej odzwierciedleniem naszych sukcesów, radości, itp. Słyszałam, ze bardzo rozbudowane i ciekawe sny ma się po NiQuitinie, choć sama nie próbowałam. Zazdroszczę jednak ludziom, którzy mają barwne sny – to może być wspaniały materiał do pisania czy malowania.

Dziękuję za zaproszenie i na pewno zajrzę z rewizytą (dziękuję za miłe słowa, bardzo mi przyjemnie).

Pozdrawiam ciepło, Hela
Kazjuno dnia 12.12.2020 15:56 Ocena: Bardzo dobre
Pytasz, Helenko, o moje wyobrażenie o kobiecej literaturze. Wstyd mi się przyznać, ale za typowo męską literaturę uważam taką zawierającą "ostrą jazdę". Żeby być bardziej precyzyjnym i podać Ci przykład. Sięgnę nie daleko, choćby tu na portalu mamy kolegę Brunona Kadynę, którego czytuję z zapartym tchem i nie wiem dlaczego jego świetne utwory lądują przeważnie na dolnej półce(?) (ostatni przykład: https://www.portal-pisarski.pl/czytaj/70343/martwe-maciejki ).
Może dlatego trochę się wstydzę swojego "mało wybrednego" gustu. W komentarzu pod jego Maciejkami wymieniłem klasyk z dziedziny kinematografii z gatunku ulubionych filmów akcji. W samo południe z Gary Cooperem.

Tak, lubię powieści i filmy akcji. Choć nie jestem bezkrytyczny, powstają roje kiczowatych filmów i "dzieł" literackich, w których krew, seks i przemoc, a są to chały do potęgi entej.

Sam, nie zawsze udolnie, próbuję klecić mocne sceny, wywołać u Czytelnika dreszczyk "męskiej" emocji. Udało mi się nawet zdobyć przychylność kilku Komentatorek, wprawdzie nie za wielu.

Co do kobiecej literatury, to nużą mnie romanse i tkliwe opowieści. Często treści nadmiernie traktujące o uczuciach, o miłości. (Wprawdzie Windy, cz. 1 nie zaliczyłbym do typowego "kobiecego" gatunku).

U Joanny Bator, która dużo pisze o miłości, lubię poczucie humoru. Choć często nie zgadzam się z zawartymi w jej powieściach tendencyjnymi przesłaniami. Zaśmiewałem się czytając Magdalenę Samozwaniec.
Nie odbieram dobrej "kobiecej literaturze" walorów, nie jestem mizoginem.

Pozdrawiam serdecznie, Kaz
Helena Dulska dnia 13.12.2020 21:20
Kazjuno,

nie wiem czy przypadkowo nie zgłosiłam Twojego komentarza i teraz nie wiem jak to wycofać :confused:

Dzięki za wyjaśnienie czym jest - dla Ciebie - literatura "kobieca" i "męska". Szybkiej akcji raczej u mnie nie będzie, bo koncentruję się na trochę innych rzeczach, ale typowego romansu też nie zamierzam pisać.

Pozdrawiam Cię i zapraszam na następną część Windy :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
Gabriel G.
14/04/2024 12:34
Bardzo fajny odcinek jak również cała historia. Klimacik… »
valeria
13/04/2024 23:16
Hej miki, zawsze się cieszę, gdy oceniasz :) z tobą to jest… »
mike17
13/04/2024 19:20
Skóra lgnie do skóry i tworzą się namiętności góry :)»
Jacek Londyn
12/04/2024 21:16
Dobry wieczór. Dawno Cię nie było. Poszperałem w tym, co… »
Jacek Londyn
12/04/2024 13:25
Dzień dobry, Apolonio. Podzielam opinię Darcona –… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty