19/20 Ze starych dziejów Wałbrzycha - Koledzy przyszłego sex-agenta Jarka Menowskiego chcą uchodzić za modnie ubranych elegantów - Kazjuno
Proza » Przygodowe » 19/20 Ze starych dziejów Wałbrzycha - Koledzy przyszłego sex-agenta Jarka Menowskiego chcą uchodzić za modnie ubranych elegantów
A A A
Od autora: Pewnie płeć piękna z grona Koleżanek po piórze już traci cierpliwość. - Co ten Kazjuno sobie myśli!!? Po co w tytule wtręty o sex-agencie? O takim to by się poczytało. Tymczasem autorzyna, jak na złość, dalej epatuje nas opowieścią o jakichś rozwydrzonych gówniarzach, koleżkach oczekiwanego BOHATERA. - Cierpliwości miłe Panie! Będzie i o wyczynach sex-agenta. Na razie Jarek jeszcze jest niepełnoletni. Ale będzie i o nim, na razie piszę jak będzie dojrzewał do uwodzicielskiego zawodowstwa. A po co ci bracia Koryszczaki? A no właśnie, oni będą mieli duży wpływ na życie pożeracza kobiecych serc. Więc ponawiam apel o cierpliwość. Pozdrawiam i czekam na komentarze.

Rozdział 19 Problem z fasonem garnituru

 

Bracia Koryccy, zagrożeni już jedynie ocenami niedostatecznymi z języka polskiego, uczęszczali na korepetycje do kulturalnego polonisty, mieszkającego w cieszącej się złą sławą dzielnicy Szczawna. Pewnego dnia, gdy zimowego wieczoru synowie wrócili z prywatnej lekcji, ich matka usłyszała podniecony głos Alka:

– Aleś mu zapierdolił, padł jak kłoda. – Dr Korycka była przerażona. Nie dość, że synowie coraz swobodniej używali wulgaryzmów, teraz poraziła ją ich wyraźna ekscytacja przemocą. Bezsilną matkę ogarniał niekiedy paniczny strach:

Moje dzieci przeistaczają się w chuliganów. Czego im brakuje, żyją w dostatku, daję im pieniądze. Jak powstrzymać rozwijające się w nich niedobre instynkty? – zadawała sobie pytania.

Przez myśl przemknęło jej wspomnienie własnego nieposłuszeństwa z czasów dzieciństwa. Jako mała dziewczynka, wychowując się w zamożnym domu, miała towarzystwo ukochanych psów: boksera Bojcia oraz jamników Żabci i Czekoladki. Podwórza pilnował, będący postrachem, wilczur Rolf. Matka i służąca zabraniały jej zbliżania się do Rolfa, który przegryzł kiedyś krtań niefrasobliwej kozie Mećce. Zafascynowana pięknym futrem i dostojnością groźnego wilczura sześciolatka, lubiła przynosić mu kostki pozostałe z obiadu lub niedojedzoną kromkę z masłem. Gdy była starsza, opowiadano jej o grozie, jaka raz zapanowała w jej domu. Służąca, widząc pustą budę i luźno leżący łańcuch, wywołała panikę. Nikt nie wiedział gdzie szukać Zosi. Znaleziono ją śpiącą na sianie i obejmującą puszysty kark Rolfa – w szopie, przedtem stanowiącej lokum rozszarpanej Mećki.

Podobnie jak kiedyś wobec swoich rodziców Korycka sprzeniewierzała się surowym nakazom wychowawczym forsowanym przez męża. Wychowany w biedzie Mateusz Korycki, był przeciwny dawaniu synom pieniędzy.

– Muszę ich nauczyć oszczędności – mawiał, upierając się, aby zminimalizować kieszonkowe dawane chłopakom. Graniczącą ze skąpstwem skłonność do oszczędzania, tłumaczył teorią, w myśl której, obok walorów intelektualnych skromność miała być jedną z najwyżej cenionych zalet.

Na przekór mężowskim dyrektywom, Korycka ustępowała naleganiom synów o dodatkowe pieniądze, burząc ustalenia męża. Radek z Alkiem skrzętnie wykorzystali, zalecony przez kuratorium wymóg noszenia granatowych ubrań, z przyszytą do lewego rękawa tarczą – emblematem szkoły. Przy okazji, poza wymaganymi granatowymi materiałami, bracia kupili kupony popielatego rapaportu i piaskowego materiału z czesankowej wełny.

W młodzieżowej modzie męskiej nastał czas powrotu do garniturów. Podkreślające zgrabną sylwetkę marynarki i przylegające do nóg spodnie prezentował na krótkich fragmentach kronik filmowych brytyjski piosenkarz Cliff Richard. W filmowych magazynach pojawiły się zdjęcia odzianego w doskonale skrojone ubrania George’a Peppard’a partnerującego Audrey Hepburn, w Śniadaniu u Tiffaniego. Doskonale uszyte marynarki i spodnie dodawały także szyku bożyszczu kobiet i dziewcząt Alainowi Delon.

Wizję kroju wymarzonego garnituru pamiętał Alek z Sopot. Najbardziej podobały mu się ubrania noszone przez gdyńskich alfonsów urzędujących w Grand Hotelu i warszawskich eleganckich cinkciarzy. Pamiętał chwilę, kiedy reprezentujący handlarzy walutą Długi Wiesiek, tłumaczył sopockiemu zabijace Witkowi, koledze Grajewskich, na czym polega zasadniczy detal kroju. Gładził klapy marynarki, które miały się układać jak zawinięte liście. – Klapy nie mogą być zaprasowane – zaznaczył.

Największym autorytetem w dziedzinie elegancji, dla większości młodzieży w Szczawnie i Wałbrzychu, stał się w owym czasie Umiński. Wyróżniając się urodą i wzrostem, pojawiał się codziennie w garniturach nieopodal końcowego przystanku. Z przepełnionych w godzinach szczytu tramwajów, kończących bieg w Szczawnie-Zdroju, wylewała się zbita masa pasażerów. Wracali zmęczeni pracą górnicy, urzędnicy i hałaśliwa młodzież szkolna. Umiński w asyście przybocznych kumpli, na wzór swego idola odzianych w garnitury, niższych od siebie i nie tak przystojnych, filtrował wzrokiem żeńską część mijających go ludzi. Okiem doświadczonego uwodziciela, wypatrywał młodych kobiet, które prowokowały wyglądem, co zdradzało łatwość nawiązania kontaktu. Wybierał te, które mogły stać się łupem jego podrywów. Czekał na ich reakcję, na spojrzenia zachwycone jego powierzchownością i pozami, podpatrzonymi u filmowych amantów.

– Jaki on piękny – usłyszał kiedyś Alek rozmowę dwóch chichoczących, idących przed nim nastolatek.

Już przedtem, w czasie jazdy tramwajem zachowywały się głośno i zwracały na siebie uwagę. Kiedy wysiadały, zauważył ich nieregulaminowo przyszyte do przedramion zielone szkolne tarcze. Wskazywały, że uczęszczają do szkoły gospodarczej, mogącej im w przyszłości dać zatrudnienie w charakterze kucharek lub sprzątaczek. W dodatku od jednej z nich czuć było zapach, wionący zwykle ze sklepów opatrzonych emblematem centrala rybna. Alek zatrzymał się koło kiosku, gdzie Radek pytał o najnowszy numer tygodnika Boks. Tymczasem Umiński wypuścił już, w kierunku potencjalnych restauracyjnych pomywaczek lub pomocy kuchennych swoją mackę – kurdupla o kwadratowej twarzy, który zastąpił dziewczynom drogę. Naśladował nieudolnie pozy Umińskiego, a jego garnitur był źle dopasowany. To był trenujący zapasy Pieteska. Korycki pamiętał go z podstawówki. Kiedyś zraził się do niego za pomysł, by zrobić w ściance z dykty oddzielającej kabiny ubikacji, dziurę i móc patrzeć na zdejmującą majtki szkolną piękność. Dopiero teraz zauważył, że garnitury Pieteski, podobnie jak i Umińskiego miały, urągając warszawsko-sopockim kanonom mody, o s t r o przyprasowane klapy.

– Mój kolega chciał się ź wami źaźnajomić – zaseplenił do dziewczyn. Skinął głową w stronę Umińskiego, strzepującego śnieżnobiałą chusteczką pyłek z klapy marynarki.

– To niech sam podejdzie – powiedziała agresywnie koleżanka tej zajeżdżającej rybami.

Teraz Alek zauważył, że dziewczyna ma zeza.

– Ale mój kolega cieka na brata inziniera – wykrztusił Pieteska.

– To niech cieka – zakpiła z Pieteski zezowata. – Chodź, idziemy – powiedziała do koleżanki.

– Gdzie się spieszysz? – zatrzymała kumpelkę, zaintrygowana Umińskim koleżanka.

– Brat inzinier mojego kolegi ma adapter ź płytami ź Anglii. Moźecie ź nami pośłuchać – nalegał kurdupel.

– A co potem? Koniec imprezy? – udała zaciekawienie zezowata.

Alek zorientował się, że nietaktem, a zarazem ujmą dla jego dumy jest podsłuchiwanie umizgów Pieteski. Raptem oświeciła go myśl – przecież szukamy dobrego krawca, a garnitury Umińskiego, mimo rażącego defektu, jakim były przyprasowane klapy, robią wrażenie. Jeszcze parę lat wcześniej nie miałby odwagi podejść do o dwa lata starszego Umińskiego. Bałby się, że prowincjonalny idol go zignoruje. Nosił jednak dżinsową bluzę Lee, jakiej nie miał nikt w Szczawnie.

Z trudem, udając obojętność, przestąpił kilka metrów dzielących go od modelowego podrywacza.

– Cześć – wyciągnął rękę Alek.

Umiński spojrzał odruchowo cynicznie, lecz rozpoznając Koryckiego, uśmiechnął się. Podał mu miękką dłoń.

– Gdzie szyjesz garnitury? – Zapytał brat Radka.

– Moje garnitury? – Zaciekawił się Umiński. Wyraźnie mu pochlebiło, że jeden z coraz bardziej znanych w Szczawnie braci, zasięga u niego porady. – Ja szyję tylko u Płonki, na Nowym Mieście. Wymienił dzielnicę Wałbrzycha, gdzie mieściła się szkoła, z której wyrzucono Koryckich.

 

Rozdział 20 Pozytywny wpływ Juchlińskiej i klapy marynarki

 

Korespondencję z Elą Juchlińską rozpoczął Alek późną jesienią minionego roku, gdy nastały chłodne, deszczowe dni i zaczęli uczęszczać do nowej szkoły. Wówczas bracia Koryccy więcej czasu spędzali nad książkami. Warszawski adres Eli przysłała Alkowi kuzynka Julita. W pierwszym liście, pamiętając jej spontaniczne wybuchy śmiechu, kiedy odgrywał wymyślone scenki, skupił się na wysłaniu czegoś wesołego. List opatrzył ilustracją zatytułowaną Miły szkolny poranek. Narysował karykaturę dyrektora z sinym nosem, w nadpalonym, gdzieniegdzie dymiącym ubraniu, stojącego przed grupą uczniów. Z ust dyrektora wydobywał się w obłoczku napis: Macie dwa miesiące przerwy w nauce. W tle widniały zgliszcza dogaszanej przez strażaków szkoły. Szkoda, że pora na wakacje niezbyt atrakcyjna – skomentował rysunek Alek. Opisał melancholię jesiennego, widzianego przez okno krajobrazu i tęsknotę za minionym latem. Kończąc, wyraził nadzieję, że kiedyś się z nią zobaczy. Od wysłania listu minął tydzień. Po powrocie ze szkoły doznał zaskoczenia. Nieoczekiwanie na okrągłym korytarzowym stoliku, obok prenumerowanego przez ojca tygodnika Żołnierz Polski, zauważył małą różową kopertę. List od Eli! – Zabiło mu mocniej serce. Powyżej starannie wykaligrafowanego adresu, obok znaczka, narysowane było małe czerwone serduszko.

Dr Korycka zaobserwowała w Alku odmianę. Zaczął się staranniej wysławiać, jakby unikał wulgarnego wyrażania się. Kiedyś, gdy synowie udali się do kina, matka, poprawiając pościel na łóżku młodszego syna, znalazła pod poduszką kilka kolorowych kopert. Kobieca intuicja podpowiadała, że sprawczynią przemiany młodszego syna musi być dziewczyna. Wzięła tę najwcześniej datowaną. Chwilę się zastanawiała, czy wypada czytać korespondencję Alka. Zwyciężyła ciekawość: Może znajdę odpowiedź na pytanie, co go tak zmieniło? Może pomogę mu wytrwać, w pozytywnej przemianie? – Usprawiedliwiała, przed sobą postępek i wyjęła z koperty zapisaną starannym pismem, różową kartkę.

Miły Alku. Nie wiedziałam, że jesteś uzdolnionym rysownikiem – czytała. – Rzeczywiście, nie myliłam się początkowo. Moja pierwsza obserwacja, szacująca Cię jako wrażliwego chłopaka, była trafna. Ulegałeś chyba złym wpływom brutalnego brata i jego zdeprawowanych kolegów. Nie byłeś sobą, aprobując wygłaszane przez Radka zachwyty na cześć brutalności i chamstwa. Z listu od Ciebie emanuje subtelność, poczucie humoru, a nawet liryzm...

Matkę Alka ukłuła zazdrość. Już Alek nie rysował dla niej laurek, od dawna się nie przytulił. – To normalna kolej życia – pomyślała. Podekscytowana swoim występkiem, szybko wyciągnęła wniosek: ta dziewczyna może wydobyć z niego pozytywne wartości. Napisała list do kuzynki Krysi i prosząc o pełną dyskrecję, podzieliła się swoim odkryciem. Zawarła sugestię, by na ferie Bożego Narodzenia przyjechała Julitka z Elą. Odpowiedź od kuzynki przyszła przed świętami. Po zwyczajowych życzeniach świąteczno-noworocznych w PS Krysia napisała: - Święta spędzamy Zakopanem, ale na Wielkanoc chętnie zaproszę twoich chłopców do nas.

 

* * *

 

W ostatnich tygodniach poprzedzających wielkanocny wyjazd do Warszawy, Koryccy zintensyfikowali treningi bokserskie. Alek był rozdrażniony. Ela dawno nie odpisywała.

Pewnie ma jakiegoś chłopaka – myślał. Nadzieję, na wywarcie na niej wrażenia, upatrywał w szytym u Płonki garniturze z piaskowej czesankowej wełny.

– Gdzie są nasze garnitury? – zapytał Radek, okrąglutkiego na twarzy krawca. Płonka był przyczesanego gładziutko na bok, z idealnie prostym przedziałkiem, pachniał duszną wodą kolońską. Ani Radek, ani Alek, nie lubili przymiarek u usiłującego uchodzić za inteligenta Płonki. Na pokrytych zaciekami ścianach wisiały stare, upstrzone przez muchy, obrazki. Przedstawiały mężczyzn w garniturach. Wizerunki modelowych postaci kojarzyły się braciom z wytwornością oglądanych na filmach gestapowców lub elegancją amantów, dawno minionej epoki przedwojennego kina. W pracowni czuć było nieprzyjemny swąd.

– Patrzcie braciszkowie – szarpnął Płonka kotarę. Odsłonił dwa pozbawione głów manekiny opięte wyprasowanymi garniturami. Na ramieniu o piaskowym kolorze ubrania, Alek zauważył dwie szczepione, bzyczące skrzydełkami muchy. Uderzyła mu do głowy krew.

– Spierdolił pan fason! – rozpaczliwie krzyknął. – Mówiłem panu, że klapy nie mogą być zaprasowane! Za każdym razem to powtarzałem – wyrzucał z siebie, z rozpaczą.

– Przecież u mnie szyje Umińszczak. Wasz kolega – próbował bronić się Płonka.

– Co tam Umiński! Jaki tam kolega. Donżuan dla śmierdzących pomywaczek. On nigdy nawet nie był w Sopocie ani w Warszawie.

 

* * *

 

– Po co ci ta pałka? – Wystraszyła się Zofia Korycka, widząc, jak syn do podróżnej torby wpycha kij do gry w palanta.

– Do poprawiania fasonu – odpowiedział zakłopotany Alek.

– Nie zgadzam się – prawie krzyknęła matka. – Czy zamierzasz komuś zdruzgotać czaszkę? – Szarpnęła Alka torbę.

– Ależ mamo! Bez histerii, ja codziennie na zaokrągleniu bejsbola muszę prasować klapy marynarki. Co powieszę do szafy, to znowu się zaginają na ostro. Chyba mama nie chce, żeby Julita i jej koleżanki się śmiały, że przyjechały b u r a k i z prowincji.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kazjuno · dnia 04.01.2021 19:57 · Czytań: 2488 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 10
Komentarze
Marek Adam Grabowski dnia 05.01.2021 16:49
Komentuje jako pierwszy. Ta część jakoś mniej mi się podobała niż poprzednie. Trudno mi uzasadnić czemu; może kwestia gustu, a może porostu mam dzisiaj gorszy dzień. Na pewno nie chodzi tutaj o to, że jest obiektywnie gorsza, gdyż nie jest. Żeby nie było, iż tylko marudzę, to zaznaczę, że o czymś ten utwór mi mówi. Mianowicie o PRL-owskiej biedzie. Nie wiem czy taki miałeś zamiar, ale taki miałem widok przed oczyma.

Pozdrawiam!
Victoria Nes dnia 05.01.2021 19:48
,,Bracia Koryccy, zagrożeni już jedynie ocenami niedostatecznymi z języka polskiego, uczęszczali na korepetycje do kulturalnego polonisty, mieszkającego w cieszcej się złą sławą dzielnicy Szczawna. Pewnego dnia, gdy zimowego wieczoru synowie wrócili z prywatnej lekcji, ich matka usłyszała podniecony głos Alka"

Sam początek tekstu mówi tak wiele, że wolę przemilczeć , by nie urazić wrażliwej duszy szanownego kolegi. Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Helena Dulska dnia 05.01.2021 20:41
Kazjuno,

coraz bardziej wciąga mnie ta Twoja historia. Dziś czytałam ją z uśmiechem na twarzy. Bardzo barwne są te Twoje opowieści, czytelnik może poczuć się jakby naprawdę w nich uczestniczył. Ach, te strasznie ważne dla młodych, budowanie swojego wizerunku w oparciu o wygląd zewnętrzny - pięknie i zabawnie zarazem opisałeś to, co działo się w młodych głowach. Ciekawa jestem czy ze znajomości Alka z Elą wyniknie coś głębszego; mam nadzieję, że zaprasowane klapy garnituru nie staną im na drodze ;)

Drobne wątpliwości:
Cytat:
Bez­sil­ną matkę ogar­niał nie­kie­dy pa­nicz­ny strach:Moje dzie­ci prze­ista­cza­ją się w chu­li­ga­nów. Czego im bra­ku­je, żyją w do­stat­ku, daję im pie­nią­dze. Jak po­wstrzy­mać roz­wi­ja­ją­ce się w nich nie­do­bre in­stynk­ty? – za­da­wa­ła sobie py­ta­nia.

Może kwestię mamy dobrze byłoby wyodrębnić kursywą lub wziąć w cudzysłów?

Tutaj zaskoczył mnie brak odmiany nazwiska i miejscowości (Delon zamiast Delonowi, Sopot zamiast Sopotu)
Cytat:
Do­sko­na­le uszy­te ma­ry­nar­ki i spodnie do­da­wa­ły także szyku bo­żysz­czu ko­biet i dziew­cząt Ala­ino­wi Delon.

Cytat:
Wizję kroju wy­ma­rzo­ne­go gar­ni­tu­ru pa­mię­tał Alek z Sopot.

Pomyślałam, że to jakaś moda, na której się nie znam (a może dowcip, którego nie załapałam), ale widzę, że dalej już z niego zrezygnowałeś:
Cytat:
Naj­więk­szym au­to­ry­te­tem w dzie­dzi­nie ele­gan­cji, dla więk­szo­ści mło­dzie­ży w Szczaw­nie i Wał­brzy­chu


Tutaj zamiana Alka na "brata Radka" brzmi nienaturalnie, zrezygnowałabym tu w ogóle z atrybucji dialogowej:
Cytat:
– Gdzie szy­jesz gar­ni­tu­ry? – Za­py­tał brat Radka.


Pozdrawiam serdecznie z niecierpliwością czekając na ciąg dalszy,
Hela
Kazjuno dnia 06.01.2021 07:12
Wybacz tajemnicza Victorio [b]Nes[/b] także Marku Adamie Grabowski, lecz chcąc uchodzić za dżentelmena, nieco odwrócę kolejność odpowiadania na wasze komentarze.
Więc zacznę od najmilszego, a zarazem nie pozbawionego cennej dla mnie wartości edukacyjnej wpisu Helenki Dulskiej.

Helenko Dulska
Czytając twój komentarz zrobiło mi się przyjemnie, bo publikując powyższy fragment, miałem wątpliwości, czy kogokolwiek zainteresuje. Tymczasem TAAAAKIE(!) komplementy.
Też cenię sobie twoje uwagi krytyczne. Masz pełną rację!
Najgorzej u mnie z "Sopotem", "Sopotami", "w Sopocie", "do Sopot/?/". Ten uroczy kurort odwiedzałem wiele, wiele razy i jakoś tak wbiłem sobie w pałę sposób w jaki o swoim mieście mówili lokalni "królowie" pięści. Na przykład: "Ja jestem z Sopot", zamiast poprawnie "z Sopotu".
Wbiłem też sobie w głowę, że obcojęzyczne nazwy/nazwiska się nie odmieniają. Lecz rzeczywiście skoro napisałem imię Alanowi, to powinno być Delonowi.

To też zmienię
Helena Dulska napisała:
Za­py­tał brat Radka

Też masz rację co do kursywy dotyczącej cytatu matczynych myśli.

Dziękuję Helenko i serdecznie pozdrawiam.

Tajemnicza Victorio Nes
Victoria Nes napisała:
Sam początek tekstu mówi tak wiele, że wolę przemilczeć , by nie urazić wrażliwej duszy szanownego kolegi. Pozdrawiam bardzo serdecznie.


Po raz drugi mam wątpliwości jak interpretować twój komentarz:
Komplement? Ironia? A może mieszanka jednego z drugą?

Już Ci się przyznałem, Viktorio, że jestem z ciemnogrodu, a tacy to lubią łopatą do głowy, albo prosto z mostu. Inaczej nie rozumieją, powinnaś to zrozumieć.

Niemniej, jestem wdzięczny za przeczytanie i serdeczne pozdrowienia.

Ja Cię też pozdrawiam z całego serca.

PS Victorio!!! Eureka!!! Nagle zrozumiałem przytoczony fragment. Aż się zaśmiałem, bo z niego wynika, że Radek trzasnął w szczękę kulturalnego polonistę, Nie, nie, bracia Koryccy nie byli zdemoralizowani do tego stopnia. Zaczepił ich (w szemranej dzielnicy) jakiś chuligan! Muszę to wyjaśnić!
Ale już nie dzisiaj, jestem pochłonięty pracą pisarską i poprawki, zarówno Helenki Dulskiej jak i twoją, naniosę, kiedy znajdę czas. Ale dziękuję serdecznie.

Marku Adamie Grabowski
Mi też ten kawałek wydawał się trochę słabszy. Chyba dlatego tak się wzruszyłem, czytając komplementy od przezacnej Helenki Dulskiej.
Natomiast trudno mi się zgodzić, że piszę o peerelowskiej biedzie. Może trochę i też, ale chyba bardziej mi zależy, żeby przywołać obraz minionej epoki. Rzecz jasna w trochę krzywym zwierciadle, bo przez subiektywne postrzeganie. Więc co do rzetelności moich obserwacji musiałoby się wypowiedzieć jakieś kolegium redakcyjno-historyczne.
Ale pomyśl sam:
Kto by sobie zawracał głowę jakimś autorzyną, Kazemjuno?

Dzięki Marku za wpis.

Pozdrawiam serdecznie
RonaczeK dnia 15.01.2021 21:37 Ocena: Świetne!
Bardzo ciekawy fragment raczej pewnej historii miłosnej bo to mym zdaniem zdaje się przesłaniać sprawę garniturów czy inaczej mody. Ta sprawa typu jak tu się ubrać mym zdaniem jest jedynie tłem dla czegoś zdecydowanie bardziej istotnego przede wszystkim wiele miejsca poświęciłeś tu matce Koryckich a co się z tym wiąże rodzącego się uczucia zwietrzonego przez nią ale to tylko moje zdanie ;)
Wersji "Sopot" nie będę się już czepiał bo o tym już gadaliśmy tylko się uśmiechnę :D :bigrazz: ;)

Jeśli chodzi o ten fragment :
Cytat:
Chyba mama nie chce, żeby Julita i jej koleżanki się śmiały, że przyjechały b u r a k i z prowincji.

- przyjrzyj się uważnie temu co tu napisałeś czy ja widzę napisane rozstrzeloną czcionką burakiz :| nie nie jestem złośliwy ale co to jest burakiz? :lol: :lol: :lol:

A tak poza tym rzuciłem okiem po Twym spisie publikacji i mała sugestia - należy ujednolicić tytuł bo doliczyłem się 4 wersji szczerze to wygląda jak byś nie był w stanie się zdecydować. Ja to widzę tak "Ze starych dziejów Wałbrzycha" jako tytuł główny reszta czyli to co do poszczególnych części dopisujesz jako podtytu potraktowaćł czy inaczej tytuł rozdziału tak by tego nie było widać na spisie publikacji.



-pozdrawiam serdecznie.
Kazjuno dnia 16.01.2021 08:09
Ucieszyłem się twoimi odwiedzinami. Jak zwykle niekonwencjonalne i traktujące z dozą pobłażliwego humoru niedomogi mojego tekstu.
Dzięki serdeczne za celne uwagi.

Błąd: "burakiz" jest najmniej zawiniony. W moim tekście oryginalnym rozstrzelone czcionki odseparowane są dwoma spacjami od "z", co łatwo odczytać buraki z prowincji Ale tu w PP, mimo oddzielenia ich dwoma spacjami zamieniają się na "burakiz". To jakaś techniczna wada, na którą nie mam wpływu.

Gorzej z zapisem "Sopot", "Sopotu", "S/sopocianie", Warszawiacy/?/, "warszawiacy". Gdzie duża litera, gdzie mała? Muszę znaleźć chwilę na dokształcenie się z zakresu gramatyki szkoły podstawowej, a ciągle brakuje mi czasu.
Pracuję nad opasłą powieścią akcji, ponadto brat z Anglii codziennie wysyła mi do redagowania /czasem do tłumaczenia/ kawałki swojej powieści pisanej po angielsku.

Słuszna jest też twoja ocena porąbanych tytułów. Obiecuję poprawę. Kolejne części będę zapisywał wedle twoich sugestii, a te cyferki rozdziałów zapiszę na końcu, bo służą mi do rozeznania, co już jest w PP, a czego jeszcze nie zamieściłem.

Następna część Z dziejów dawnego Wałbrzycha (już w poczekalni PP) wyjaśni Ci, czy jest to początek rozwijającego się uczucia.

Jeszcze raz dziękuję i serdecznie pozdrawiam, Kaz

PS Jeszcze mam pewien kłopot dotyczący Ciebie: Na zdjęciu przy nicku RonaczeK widzę oko ładnej kobiety, więc się głowię, czy jesteś kobietą, czy mężczyzną. Bo chyba nie osobą binarną... /byłbym w jeszcze w większym kłopocie jak się do Ciebie zwracać :) /
RonaczeK dnia 25.01.2021 00:16 Ocena: Świetne!
Hehehe i padłem na pysk :lol: :lol: :lol: ze śmiechu rzecz jasna! Kuźwa nie wiedziałem że moje oko wygląda jak oko kobiety :lol: :lol: :lol: a może to te moje zdolności graficzne mocno ograniczone tanią obróbką na smyrfonie ;) tak czy inaczej podaję przepis na zdjęcie oka kobiety :rol: robisz zdjęcie twarzy z naciskiem na oczy używając przedniego aparatu wbudowanego w komure następnie ze zrobionego zdjęcia wycinasz oko redukujesz szumy wygładzasz i masz oko laski jak się patrzy B)

PS już się spotkaliśmy trochę czasu temu na innym portalu B) a co się tyczy gramatyki języka polskiego hmmm każdy ma z tym problem najlepszym też czasem się zdarza ale niby czego się spodziewać po jednym z najtrudniejszych języków świata?
Kazjuno dnia 26.01.2021 22:13
Wybacz RonaczeK spóźnioną odpowiedź na twój sympatyczny wpis. Mam ostatnio dużo na głowie, a na portal zaglądałem relatywnie rzadko.
Zaciekawiłeś mnie wspólnym udzielaniem się w portalu Fabrica Librorum. Niesympatycznie a nawet z poczuciem dużego rozczarowania wspominam swoją aktywność w tamtym miejscu.
Nie twierdzę, że wszyscy członkowie FL byli niesympatyczni. Zawarłem tam parę do dzisiaj trwających przyjaźni.
Jednak właśnie tam poczułem na własnej skórze jak nieprzyjemny jest hejt. Mieniący się literackimi autorytetami pisarze atakowali mnie w sposób tak chamski, że odpuściłem. Nie wiem czy pamiętasz, za co? Otóż najbardziej za "niepoprawne" wypowiedzi w kwestiach światopoglądowym.

Nieporównywalnie lepiej czuję się tu w Portalu Literackim.

Nie ma tu zjawiska, które można by zdefiniować jako nagonka na kogokolwiek. Krytycy komentujący utwory są merytoryczni.

Co do obróbki zdjęć, poradziłeś sobie znakomicie. Mam nadzieję, że nie poczułeś się moim zapytaniem dotknięty. Zresztą widzę, że moją pomyłkę potraktowałeś z humorem.
Też czasem eksperymentuję z obróbką zdjęć.

Pozdrawiam, Kaz
Madawydar dnia 29.01.2021 13:45
No, powiało rewią mody w wydaniu męskim. Modele, jak się patrzy.
Tak to już jest, że przychodzi taki czas, w którym każdy facet, nawet ten z kwadratową facjatą obrasta w piórka i przybiera barwy godowe.
Nigdy nie lubiłem garniturów. Gardziłem nimi totalnie. Czasmi musiałem jednak jakiś gajer zalożyć. Wtedy pożyczałem gdzie się dało przynajmniej marynarkę. Wolałem swetry. Tych miałem bez liku.
Ciekawie zapowiadający się wątek miłosny.
Jak zwykle piszesz ciekawie. Niby szarzyzna i marazm komuny ale za to przedstawiona w barwny sposób.

Pozdrawiam

Mad
Kazjuno dnia 29.01.2021 22:43
Spodobało mi się, Mad,
Madawydar napisał:
No, powiało rewią mody w wydaniu męskim.

To też świetne!
Madawydar napisał:
Tak to już jest, że przychodzi taki czas, w którym każdy facet, nawet ten z kwadratową facjatą obrasta w piórka i przybiera barwy godowe.


Też lubiłem swetry, choć ostatnio najlepiej się czuję w anturażu dresiarza. Tu liczą się marki: Nike, Reebok, Adidas, Sergio Taccini, też buty tych marek to nowe trendy. Choć, co muszę powiedzieć, gwarantujące obok wyglądu i prestiżu dobrą jakość i wygodę (rzecz jasna, pomijając gorszej jakości podróby). Nawet przeżyłem dramat, kiedy z Niemiec przywiozłem najnowszy dresowy lans adidasa i położyłem starannie ułożony na ławeczce w czasie tenisowego meczu, w czasie upału. Niefortunnie do nogi ławki uwiązałem mojego kochanego dużego półkundla. Nie chciałem, żeby wbiegał na kort za piłeczką i mnie dekocentrował. Zemsty dokonał strasznej. Nagle stwierdziłem, że strój, którym się pyszniłem, rozszarpuje na drobne strzępki. Zrobiło mi się biało w oczach. Myślałem, że półkundla zatłukę. Opanowałem się jednak. Spojrzał na mnie z taką miłością, że wymiękłem. Nawet kupiłem mu pasztetówkę...

Co do wątku miłosnego, trochę się obawiam, że Cię w następnej części rozczaruje.

Serdeczne dzięki za pełen polotu komentarz.

Pozdrawiam serdecznie, Kapitanie,
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
01/11/2024 20:44
Janusz Rosek Lubię prozę z akcją, a w "Przemianach… »
ajw
01/11/2024 19:17
Cieszę się, ze przypadło Ci do gustu. Dziękuję Kushi :) »
Janusz Rosek
01/11/2024 18:00
Darcon Dzień dobry. Bardzo dziękuję za Twój komentarz i… »
Darcon
01/11/2024 15:29
Hej, Januszu. To tekst na górną półkę, tylko mógłbyś… »
Kushi
31/10/2024 20:30
Aż chciałoby się namalować obraz czytając ten wiersz...… »
valeria
30/10/2024 22:23
Nie przypuszczałam nawet, że dam :)no jasny jest:) »
Jacek Londyn
30/10/2024 13:22
Jest listowie, igliwie, wgryzające się złote morze, dyniowo… »
euterpe
28/10/2024 10:54
Dziękuję za opinię, pamiętam jak kiedyś pisałam opowiadanie… »
Kazjuno
28/10/2024 09:33
Tytułowe pytanie, Co by było gdyby? - jak się domyślam -… »
euterpe
28/10/2024 09:02
Dziękuję za opinię. szczerze powiedziawszy nie sądziłam, że… »
gitesik
28/10/2024 04:46
Recenzja tekstu „Co by było gdyby?” Tekst autorstwa… »
euterpe
27/10/2024 19:49
Dziękuję za opinię ????nie jest to zbyt dopracowane, ale nie… »
Kazjuno
27/10/2024 18:49
Janusz Rosek Cieszy mnie, że ciekawi Cię moja powieść. W… »
Janusz Rosek
27/10/2024 14:19
Kazjuno Bardzo ciekawy fragment. Wieczny dylemat - mówić… »
Darcon
27/10/2024 13:31
Ciekawe. :) Także forma. Dużo przecinków, wręcz urywanych… »
ShoutBox
  • ajw
  • 01/11/2024 19:19
  • Miło Ciebie znów widzieć :)
  • Kushi
  • 31/10/2024 20:28
  • Lata mijają, a do tego miejsca ciągnie, aby wrócić chociaż na chwilę... może i wena wróci... dobrego wieczorku wszystkim zaczytanym :):)
  • Szymon K
  • 31/10/2024 06:56
  • Dziękuję, za zakwalifikowanie, moich szant ma komkurs. Może ktoś jeszcze się skusi, i coś napiszę.
  • Szymon K
  • 30/10/2024 12:35
  • Napisałem, szanty na konkurs, ale chciałem, jeszcze coś dodać. Można tak?
  • coca_monka
  • 18/10/2024 22:53
  • hej ;) już pędzę :) taka zabiegana jestem, że zapominam się promować ;)
  • Wiktor Orzel
  • 17/10/2024 08:39
  • Podeślij nam newsa o książce, wrzucimy na główną:)
  • coca_monka
  • 14/10/2024 19:33
  • "Czterolistne konie" wyszły na początku września, może nawet gdzieś się wam rzuciły pod oczy ;)
  • coca_monka
  • 14/10/2024 19:32
  • Bonjour a tout le monde :) Dawno mnie tu nie było! Pośpieszam z radosną informacją, że można mnie zakupić papierowo :)
  • mike17
  • 10/10/2024 18:52
  • Widzę, że portalowe życie wre. To piękne uczucie. Każdy komentarz jest bezcenny. Piszmy je, bo ktoś na nie czeka :)
  • Kazjuno
  • 08/10/2024 09:28
  • Dzięki Zbysiu, też Ciebie pozdrawiamy. Animujmy ruch oddolny, żeby przywrócić PP do życia.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty