Gastrokiller - Henryk Borowiec
Proza » Historie z dreszczykiem » Gastrokiller
A A A
- Fura była w terminie?! Była! Model i kolor zgadza się?! Zgadza się! To w czym kurwa problem?! - łysogłowy, atletycznie zbudowany młody człowiek grzmiał do trzymanego przy uchu telefonu, nie zwracając uwagi na pozostałych konsumentów.
Przy jego stoliku szczupła blondynka w białym, skórzanym bolerku, różowej mini i białych kozaczkach z apetytem pochłaniała kurczaka w sosie słodko-kwaśnym. Przed łysym parował talerz mapo doufu, aromatycznego, pikantnego dania z serkiem tofu i sosem mięsnym zaprawionym chili.
- Miał być metalik i jest metalik, jaka pomyłka do kurwy nędzy!? - ludzie przy sąsiednich stolikach taktownie nie okazywali zainteresowania przebiegiem rozmowy biznesowej, mimo że donośny bas łysego słyszalny był we wszystkich zakamarkach lokalu - Jak się twoi starzy pierwszy raz spotkali to była "pomyłka"! Ty mnie tu pod chuj nie podkładaj, za krótki jesteś! Jutro rano przyjdziesz do mnie z całą kasą, a jak nie to ja przyjdę do ciebie, ale wtedy przesiądziesz się z merola na wózek inwalidzki! - łysy odłożył telefon na stół uznając rozmowę za skończoną.
- Widziałaś - zwrócił się do blondynki - Chciał mnie wyruchać na kasę, kutas złamany! - po czym zaczął pochłaniać stygnący już specjał kuchni syczuańskiej.
Jadł łapczywie, od czasu do czasu tocząc wokół siebie czujnym wzrokiem pit bulla ogryzającego kość. Mlaskał, pomrukiwał i oblizywał wargi z czerwonego sosu, widać było że danie mu wyjątkowo smakuje. Skończył nim blondynka uporała się ze swoim kurczakiem.
- Wpierdolisz coś jeszcze niunia? - zapytał troskliwie.
- Ummm - mruknęła niunia z pełnymi ustami, kręcąc przecząco blond główką.
- A ja jeszcze coś wrzucę - rzekł łysy sięgając po kartę dań.
Po kilku chwilach machaniem uniesionej ręki, przywołał kelnerkę.
- Daj mi żeberka po szanghajsku i brokuły w sosie czosnkowym - zadysponował donośnym głosem.
Na te słowa, grubas popijający skromnie zieloną herbatę kilka stolików dalej, poczuł niemiły skurcz w żołądku. Tymczasem łysy umilał sobie czas oczekiwania na potrawę, dłubiąc w zębach złotą wykałaczką. Ogólnie złota miał na sobie sporo: gruby łańcuch oplatał mu szyję, przeguby obu dłoni ozdabiały pancerne bransolety a na palcu połyskiwał masywny sygnet. Na oparciu jego krzesła wisiała czarna skórzana kurtka, szatni bowiem łysy nie uznawał. Nienagannie białe paski kontrastowały z głęboką czernią nogawek jego spodni dresowych, na które wypuszczony (dziś wyjątkowo) miał popielaty sweterek z eksponującym łańcuch wycięciem pod szyją. Stopy obute w czarne adidasy z białymi wstawkami, wywalił beztrosko na pół przejścia między stolikami i jakby niechętnie, cofnął je dopiero gdy kelnerka zbliżyła się z zamówionym daniem.
- Żeberka po szanghajsku i brokuły z sosem czosnkowym, życzę smacznego - uśmiechnęła się zawodowo, rozkładając przed łysym talerze.
Ten kiwnął głową w odpowiedzi i pochylił się nad jedzeniem, a po chwili rozbrzmiała na nowo symfonia pomruków zadowolenia, mlaskań i szczęku sztućców o talerz.
Tym razem blondynka skończyła pierwsza, ale łysy uporał się ze swą porcją już w minutę po niej. Rozparł się wygodnie na krześle, założył ręce za głowę i powiódł po sali wzrokiem zadowolonego z siebie zdobywcy. Blondynka wydobyła z torebki lusterko i krytycznie zaczęła przyglądać się swej twarzy. Łysy z głośnym efektem akustycznym uwolnił zalegające w żołądku powietrze i zwrócił się do towarzyszki.
- No niunia, spadamy - po czym podniósł się z krzesła. Włożył kurtkę, na stoliku położył banknot i skierował się ku wyjściu z restauracji. Blondynka podreptała za nim, ale obok toalet zwolniła.
- Misiek, ja tylko do kibla na moment i zaraz jestem - powiedziała w kierunku oddalających się szerokich pleców w skórzanej kurtce.
- Dobra, czekam w aucie - rzucił łysy i nie odwracając się wyszedł na ulicę. Było już ciemno a rześkie, zimowe choć niemroźne powietrze zachęcało do spacerów. Nieśpiesznym krokiem podążył w stronę zaparkowanego trzydzieści metrów dalej czarnego audi A6.
Mocne uderzenie w tył głowy zwaliło go z nóg, w momencie kiedy wyciągał z kieszeni kluczyki. Leżąc na brzuchu, instynktownie próbował sięgnąć po zatkniętą z tyłu, za gumą spodni szesnastostrzałową berettę, gdy poczuł jak na plecy zwala się mu jakiś niewyobrażalny ciężar. Czyjeś dłonie dotknęły jego głowy i twarzy a w sekundę później gasnący wzrok łysego zarejestrował ostatni w życiu obraz. Obraz błyszczącej alufelgi o średnicy 19 cali...





Komisarz parkował właśnie służbowym vento pod budką z zapiekankami, gdy zadzwonił telefon. Spojrzał na wyświetlacz i skrzywił się boleśnie.
- No i co tam się urodziło? - spytał z jawną niechęcią.
- Nie "urodziło się" ale wręcz przeciwnie szefie, jest kolejny sztywniak - usłyszał w słuchawce głos aspiranta.
- Robota naszego klienta?
- Na to wygląda, lekarz jeszcze grzebie, ale wszystko wskazuje że to nasz klient.
- Gdzie?
- Przy chińskiej knajpie koło mostu.
- Zaraz będę - spojrzał tęsknie w stronę budki oferującej chrupiące zapiekanki i wycofał zaparkowane już auto z powrotem na ulicę. Wprawdzie od wczorajszego popołudnia żył tylko o kawie i dwóch pączkach, ale poczucie obowiązku wzięło górę nad wściekle kąsającym głodem. Nie włączając koguta, ruszył na tyle szybko, na ile pozwalała niezbyt dokładnie odśnieżona nawierzchnia jezdni.
Po kwadransie wysiadł z auta nieopodal popularnej w mieście chińskiej restauracji. Kilkanaście metrów na prawo od wejścia do lokalu, chodnik przegrodzony był taśmą ochronną za którą uwijali się ludzie w fosforyzujących kamizelkach. Przy ulicy parkowały dwa radiowozy i karetka pogotowia. Komisarz okazał legitymację mundurowemu policjantowi i przekroczył taśmę. Pomiędzy zaparkowanymi prostopadle do osi jezdni skodą octavią i audi A6 leżały zwłoki. Na chodniku, dwa metry od ciała pobłyskiwały kluczyki samochodowe ze złotym breloczkiem w kształcie pocisku 9 mm parabellum. Pochylony nad nimi fotograf błyskał fleszem.
- Dopadł go gdy otwierał auto - komisarz usłyszał obok siebie głos aspiranta. - Szybko i sprawnie, nikt niczego nie zauważył.
Komisarz nie odpowiadając pochylił się nad denatem, spojrzał w stronę technika, ten skinął przyzwalająco głową i podał komisarzowi cieniutkie, lateksowe rękawiczki. Komisarz odwrócił trupa i ujrzał stężałą w grymasie zdziwienia, znajomą twarz.
- To przecież Lewar - znam przynajmniej pięciu zbójów którzy chcieliby go odpalić - zwrócił się do aspiranta - Skąd pewność że to robota naszego seryjniaka, może zwykłe porachunki?
- Może i porachunki, ale pierwsze oględziny wskazują na ten sam co dotychczas modus operandi - aspirant wrócił niedawno z kursu w Szkole Policji w Pile i chronicznie nadużywał akademickich sformułowań - Ofiara została powalona silnym ciosem w potylicę a następnie oszołomionej atakiem, skręcono kark.
- Jej? - komisarz spojrzał krytycznie na aspiranta.
- Jej... jemu..., "jej" w sensie "ofierze" - pucułowate oblicze aspiranta zaróżowiło się - Temu dewiantowi znaczy się.
Brwi komisarza uniosły się w górę.
- To znaczy denatowi - szybko poprawił aspirant, jego policzki oblewał już amarant - no Lewarowi temu.
- To mów jak człowiek - komisarz pokręcił głową i wrócił do oględzin zwłok - raport będziesz pisał później.
- Lekarz odkrył zasinienie z tyłu głowy - aspirant podjął na nowo temat - Skręcenie też jest prawostronne, co może wskazywać na tego samego sprawcę.
- Tak - komisarz wyprostował się zdejmując rękawiczki - Ma na szyi i łapach z ćwierć kilo złota, portfel też na miejscu...
- Stawiam premię panie komisarzu, że to nasz klient - podjął aspirant - Nic nie zabrał, tylko wyeliminował gościa.
- To już czwarty trup w ciągu niespełna tygodnia - komisarz spojrzał w oczy aspirantowi - Czwarty a my nie wiemy nic. Jacyś świadkowie..?
Aspirant rozłożył bezradnie ręce:
- Tylko tyle ustaliliśmy, że wyszedł od Chińczyka, wcześniej tam jadł, gadał a nawet groził komuś przez telefon, poza tym nic.
- Telefon zabezpieczony?
- Oczywiście.
- A ona? - komisarz wskazał głową w kierunku otwartych drzwi karetki, w której siedziała zapłakana, nieco zbyt lekko jak na tę porę roku odziana, blondynka.
- Narzeczona ofiary, to ona znalazła ciało - odparł aspirant - Ale niczego nie widziała, bo w kiblu..., to znaczy w toalecie była.
Komisarz wyjął paczkę Westów i poczęstował aspiranta, odeszli kilka metrów od ciała by zapalić.
- Co wiemy..? - papieros nieco zagłuszał nieznośne ssanie w żołądku, pozwalając komisarzowi skupić myśli - Sprawca atakuje zawsze wieczorem...
- Między 18:30 a 21 - uściślił aspirant.
- Jest bardzo silny i nie jest mańkutem... - ciągnął komisarz.
- Najpierw bije w potylicę pięścią, potem szybko uśmierca przez zerwanie rdzenia kręgowego z przemieszczeniem lewoskrętnym kręgów - zawtórował aspirant.
- Czyli nie jest to kobieta...
- No tak... to znaczy "nie", zdecydowanie facet - aspirant pokiwał głową z przekonaniem.
- I tyle wiemy o sprawcy - komisarz wydmuchnął dym. Obserwując jak niebieska mgiełka rozprasza się w mroku i niknie, pomyślał że owa wiedza jest równie eteryczna.
- Przejdźmy więc do ofiar, pozornie nic je nie łączy, poza okolicznościami zejścia oczywiście - na nowo podjął głośne rozważania komisarz - Pierwszy był emerytowany wojskowy...
- Dorabiający w firmie ochroniarskiej - uzupełnił od razu aspirant - Znaleziony na zapleczu pierogarni we wtorek.
- Następnie katechetka z gimnazjum...
- Znaleziona w środę, przy swoim samochodzie, podobnie jak dziś Lewar, tyle że na parkingu przed McDonald'sem
- A potem student...
- Student politechniki, znaleziony w piątek, w bramie przelotowej obok tureckiego baru z kebabem.
- A teraz Lewar, gangster z branży samochodowej... - komisarz zdeptał niedopałek - Za cholerę nie wiem co tych ludzi może łączyć!
- Poza okolicznościami zejścia - podpowiedział aspirant.
- Tak, poza okolicznościami zejścia oczywiście... - zgodził się komisarz i spojrzał badawczo na aspiranta.
Tymczasem na ulicy zatrzymał się samochód do przewozu zwłok, technicy skończyli swą krzątaninę i zaczęli zbierać się do odjazdu. Komisarz zamienił kilka słów z koordynującym akcję zabezpieczenia miejsca zdarzenia, oficerem dochodzeniówki, po czym podszedł do aspiranta.
- Laweta po auto ofiary już jedzie, póki co zostanie przy nim patrol - chwycił aspiranta pod ramię i pociągnął w stronę wejścia do chińskiej jadłodajni - Tu już nic nie wskóramy, a ja muszę coś zjeść bo zaraz padnę, chodźmy do Chińczyka.
- Panie komisarzu, ale... - zaczął aspirant, lecz komisarz mu przerwał.
- Idziemy! Ja stawiam! Na głodnego nie potrafię się skupić, a przecież musimy pomyśleć o tych "okolicznościach zejścia" - i energicznie powiódł aspiranta ku wejściu do lokalu.



Tylu ludzi na świecie głoduje… i to nie tylko w Etiopii.
Jak więc można tak bezwstydnie obżerać się i to publicznie. Przecież jedzenie, jako funkcja fizjologiczna, powinno być czynnością intymną!
Weźmy tego chudzielca w pierogarni – pożarł dwie podwójne porcje ruskich a potem jeszcze zamówił łazanki z kapustą i grzybami! Zżarł wszystko oblizując się i popijając zsiadłym mlekiem! A taki chudzina, taki sucharek… Cóż za zwierzęcy wręcz metabolizm! Zeżre taki co chce i ile chce, no i zadowolony! Co najwyżej pasek w spodniach popuści na parę chwil…
Albo ta babka w McDonald’s – mała, drobna, szybka w ruchach i w jedzeniu. W kwadrans pochłonęła ponad pół dużej pizzy alpejskiej i dwa hamburgery! Wszystko popijając obficie coca colą, nie dietetyczną bynajmniej! Co to ona powiedziała bezczelnie do swej koleżanki..? Aha: „Ja mogę dużo, mi nie szkodzi”. Takie chuchro, takie nic - metr pięćdziesiąt na obcasach i 40 kilo wagi łącznie z torbą zakupów w ręku!
I jak tu zdzierżyć...?
Ten młodziak w tureckim barze, też był „dobry” – podwójny kebab z podwójnymi frytkami, potem jeszcze jedna porcja kebabu, tym razem z ryżem, a po wszystkim jeszcze kubełek frytek na wynos. Żeby w drodze nie zgłodniał! No i gdzie on to wszystko chudzina zmieścił? Spojrzałbyś i nawet pięciu groszy nie dał za niego, mizerota, szczurek taki, ogryzek… Ale wtrajał jak górnik przodowy po szychcie! A jak ohydnie żarł, jak mruczał z zadowolenia, prawie jak ów dresiarz dzisiaj. Ten opychał się wprost obrzydliwie, a brzuch - kaloryfer.
Ale nic to, jak to mawiają: "Zanim gruby schudnie, to chudy zdechnie" ...
Jeszcze kilka dzionków i będzie dobrze. Jeszcze tylko kilka dni wyrzeczeń...
Jutro po „kolacji” tradycyjnie wyjdę na wieczorny spacer. Muszę przecież zażywać ruchu. Po drodze zatrzymam się gdzieś by wypić zieloną herbatę, lub wodę mineralną. Staram się wypijać półtorej litra mineralnej dziennie, aby nie pozbawić organizmu mikroelementów podczas tej drakońskiej diety. Chyba pójdę gdzieś na przedmieścia, może zatrzymam się w KFC? W centrum raczej jestem „spalony”.
Nie, w KFC się nie zatrzymam, tam pewnie tak jak w McDonalds podaliby mi zwykłą wodę źródlaną zamiast mineralnej. Znajdę inne miejsce, lepsze. A teraz spać.
Tak, spać, a jutro wieczorem znów na spacer…

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Henryk Borowiec · dnia 19.01.2009 14:07 · Czytań: 975 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 6
Komentarze
Miladora dnia 20.01.2009 19:20
Całkiem sprawnie napisane. Tylko poczułam pewne rozczarowanie częścią - Jutro dzień siódmy. Wg mnie jest za długa, za dużo wyjaśnia, za dużo tłumaczy. Intrygujące do tej pory opowiadanie zamieniła w płaski dość tekst. Była kiedyś dyskusja na temat wagi niedopowiedzeń i milczenia w utworach. Na Twoim miejscu skorzystałabym z tego. Sugerowałabym, żebyś skrócił i skondensował to opowiadanie, oraz zakończył w sposób bardziej zaskakujący. Poza tym tytuł natychmiast sugeruje treść i nic już nie pozostawia domyślności czytelnika.
Dialogi - stawiaj kropkę po kwestii wypowiadającego słowa.
Niektóre zdania są za długie. Lepiej byłoby przerobić na dwa, a nawet trzy. Łatwiej wtedy uwypuklić sens.
W sumie nie jest złe, tylko rozczarowujące tę ostatnią częścią.
Dlatego trudno ocenić. W tej formie jednak między 3 i 4 najwyżej.
Pozdrawiam i pomęcz się trochę... :D
Henryk Borowiec dnia 20.01.2009 23:37
Dziękuję za przebrnięcie przez całość tekstu i rzeczowe uwagi.
Trzecia część rzeczywiście przegadana a sprawca podany na talerzu - to może położyć całość. W wolnej chwili spróbuję ją odchudzić. Co do zdań złożonych, to nijak nie mogę sobie z nimi poradzić w niektórych warstwach narracji i albo wychodzą mi równoważniki zdań, albo tasiemce właśnie. Chyba się tej maniery już nie wyzbędę.
Pozdrawiam również :)
Miladora dnia 20.01.2009 23:52
Nie martw się Misiaczku (to jest w avatarze?) - miałam to samo i nadal mi się zdarza. :D
Zrób z tego dobre opowiadanie. Zmień tytuł, żeby się nikt nie domyślał, a gastrokilliera daj w puencie. Zabójca x - policyjna nazwa - gastrokiller, jako że zabójstwa dokonywane są pod fast-foodami.
Możesz zrobić z tego nawet serię opowiadań. I mogą być ciekawe.
Nawet z pewną dozą humoru, albo ironii. Powodzenia, chętnie poczytam... :D
Henryk Borowiec dnia 21.01.2009 00:07
Tak, to jest w avatarze :) - Łini Puh, czyli rosyjska wersja Kubusia Puchatka (przetłumaczyli fonetycznie z oryginału). Jest bardziej rześki niż jego disneyowski odpowiednik i mówi sznaps barytonem a'la Wysocki ;) .
Co do tekstu, to zabiorę się za niego jutro i spróbuję uratować co się da.
Jack the Nipper dnia 04.02.2009 19:38 Ocena: Dobre
Cytat:
łysogłowy, atletycznie zbudowany młody człowiek grzmiał do słuchawki przyłożonego do ucha telefonu


1. łysogłowy - ja bym napisał po prostu "łysy"
2. słuchawki - zbędne, skoro to komórka.

Cytat:
sosie słodko-kwaśnym, przed łysym


Dałbym kropke zamiast przecinka

Cytat:
po czym podniósł się z krzesła i włożył kurtkę, na


Sugestia: ...z krzesła. Włożył kurtkę

Cytat:
do spacerów, więc nieśpiesznym


do spacerów. Niespiesznym

Cytat:
Komisarz okazał legitymację mundurowemu policjantowi i przekroczył


policjantowi - zbędnie przegadane

Cytat:
leżało ciało. Na chodniku, dwa metry od ciała


2 x ciało

Cytat:
w kształcie pocisku 9 mm parabellum, pochylony nad


Sugestia: ...9 mm parabellum. Pochylony nad

Cytat:
- komisarz spojrzał w oczy aspirantowi - Czwarty a my


...aspirantowi. - Czwarty, a my

Cytat:
komisarz wydmuchnął dym i obserwując


sugestia: komisarz wypuścił dym. Obserwując

Cytat:
ten dresiarz dzisiaj. Ten opychał


2 x ten

Dwie pierwsze części bardzo dobre. Trzecia też bylaby ok, gdyby całośc była nieco dłuższa. A tak to akcja za szybko sie rozwiązuje.

Tworzysz trochę za długie zdania, ciągną się jak ciepły asfalt. Nie zawsze to na dobre wychodzi, dlatego zrobiłem kilka sugestii gdzie je mozna skrócić.
Henryk Borowiec dnia 07.02.2009 13:33
Dziękuję, za wnikliwą lekturę i pożyteczne sugestie - zmiany już wprowadzone, gdzieniegdzie zostałem jednak przy swoim. M.in. zabrakło mi prądu aby okropkować dialogi, co wcześniej sugerowała również Miladora.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty