Ze starych dziejów Wałbrzycha i Szczawna-Zdroju Przyszły sex-agent służb specjalnych, po zawodzie miłosnym - Kazjuno
Proza » Przygodowe » Ze starych dziejów Wałbrzycha i Szczawna-Zdroju Przyszły sex-agent służb specjalnych, po zawodzie miłosnym
A A A
Od autora: Oj, niełatwą miał drogę jeden z bohaterów opowieści Jarek Menowski, żeby zdystansować młodocianych playboyów braci Koryckich. Wiem, wiem, na razie jego dzieje nie wskazują na możliwość przebicia się do elit PRL. A kimże jak nie arystokracją tamtych czasów byli agenci wywiadu, na dodatek ci, którzy imponującym wyglądem i czarem osobistym mogli łamać serca płci pięknej - czyli sex-agenci. Czytajcie, czytajcie, jak zawiłe ścieżki wiodły Jarka, ku mało pobożnemu celowi. PS. Znowu proszę szanowną redakcję i adminów o poprawne sformatowanie tekstu...

Rozdział 25 Epilog romansu

Miesiąc po nieprzyjemnie wspominanej wizycie w mieszkaniu Wijas, Alek z bratem zorganizowali prywatkę. Pretekstem do hucznej imprezy miały być urodziny Radka. Z zaproszonym Jarkiem Menowskim bracia ustalili szczegóły związane z zakupem alkoholu. Schodząc z ganku domu Koryckich, Jarek nieoczekiwanie odwrócił się w stronę młodszego z braci.

– Ty już nie chodzisz z Tiną? – zapytał.

– Jest dla mnie za stara i… właściwie to już mnie z nią nic nie łączy – niechętnie odpowiedział Alek.

– Nie będziesz miał chyba pretensji, jak się za nią wezmę? Chciałbym ją przyprowadzić na imprezę – ożywił się starszy kolega.

– Daj spokój, to głupi pomysł – skrzywił się Alek. – Ona jeszcze do mnie wydzwaniała, nie dawała mi spokoju. Czasem wydaje mi się, że jest szurnięta.

– Chodzi mi tylko o ten wieczór. Nie mam z kim przyjść. Już ja się postaram, żeby znormalniała – powiedział Jarek i szelmowsko się uśmiechnął.

– Jak sobie to wyobrażasz? – zaciekawił się z nieco kwaśną miną Alek.

– Trzeba po prostu wiedzieć, czego potrzebuje kobieta z wybujałym temperamentem.

Już na początku prywatki Alek, obserwujący spod oka Tinę, zaniepokoił się ilością wypijanego przez nią alkoholu. Była blada i wyraz jej twarzy nie wróżył nic dobrego. Rozparta w skórzanym klubowym fotelu obserwowała Alka. Usztywnionego Jarka Menowskiego, starającego się po dżentelmeńsku spełniać honory towarzysza wieczoru, traktowała jak zepsute powietrze.

– Nalej mi jeszcze wódki – powiedziała, kiedy poprosił ją do tańca.

Z adapteru płynęły takty powolnego bluesa Sommer time. – Może później zatańczę – odpowiedziała niechętnie. Mówiąc to, spojrzała na zerkającego w jej stronę Alka.

– Ty masz ze mną zatańczyć – poderwała się nagle w jego stronę.

Speszony Korycki wzruszył ramionami i przepraszająco spojrzał na Jarka. Tina przytuliła się do niego, objęła go mocno za szyję.

– Masz się dzisiaj ze mną kochać – powiedziała na tyle głośno, że wszyscy to usłyszeli. Próbowała wtopić się wargami w jego usta, a gdy tego unikał, całowała go w szyję.

– Daj spokój – powiedział Alek i odsunął się na dystans, by nie mieć kontaktu z jej ciałem. Wtedy dobitnie zdał sobie sprawę, że ta patrząca na niego półprzytomnymi oczami młoda kobieta, jest mu zupełnie obca. Wzbudzała w nim odrazę. Kilkanaście minut później, kiedy unikając jej, usiadł w kuchni na wiklinowym fotelu, natarła na niego ponownie. Przedtem wyrwała się trzymającemu ją za rękę i usiłującemu powstrzymać Jarkowi.

– Ty dla mnie jesteś nikim! Z tobą nigdy nie chciałam mieć nic wspólnego! – krzyknęła. – Moim chłopakiem jest Korycki.

Chciała usiąść Alkowi na kolana, lecz gdy ten uskoczył z fotela, runęła na podłogę, wywracając fotel. Leżącą Tiną zaczęły wstrząsać drgawki. Dodatkową konsternację młodszego z braci Korycki wzbudziły wydobywające się z jej gardła, łkania przypominające wycie psa.

W POSZUKIWANIU ŻYCIOWYCH ATUTÓW

Rozdział 26 Jarek podejmuje próbę

Od czasu niefortunnej prywatki u Koryckich, Jarek Menowski czuł się przygnębiony. Jak Tina mogła mnie tak olać?

Kim jest ten Alek, że tak się w nim zabujała? – zadawał sobie pytania. – Jest lepszy, bo ma modniejsze i droższe ciuchy? Przecież, nie jest ode mnie przystojniejszy? – No tak, Koryccy zawsze mają przy sobie zawsze forsę, a dziwki lubią chłopaków przy kasie – zadręczał się. – Czy możliwe, żeby była pospolitą kurwą? Czuł też niechęć do grona znajomych rówieśników – przecież uczestnicy feralnej prywatki, mając poprzez kolegowanie się z Koryckimi poczucie przynależności do lokalnej młodzieżowej elity – widzieli jego uwodzicielską klęskę.

Jeszcze bardziej poczuł się poniżony parę dni później. Przechodząc koło hali spacerowej szczawieńskiego parku, spotkał Wruka kumpla Umińskiego.

– Co, słyszałem, że nie udało ci się przelecieć Tiny Wijas – zagadnął go ubrany w kremowy garnitur zapaśnik. Osiłek, wypowiadający szokujące Jarka słowa, miał przyklejony do twarzy ironiczny uśmieszek.

– Kto ci to powiedział? – zapytał ze złością Jarek, nagle czując oblewający go na twarzy pąs. – Przecież ciebie tam nie było.

– Wszyscy mówią, że zrobiłeś z siebie balona – odpowiedział, napinając mięśnie patrzący mu prosto w oczy atleta.

Przez moment drżący ze złości, Jarek miał ochotę trzasnąć go pięścią w twarz. Lecz umięśniona szczęka i przyczajone spojrzenie starszego kolegi wzbudzały w nim respekt.

– Ale nie przejmuj się. Ona ma nasrane w głowie. Wymyśliła sobie miłość do młodszego Koryckiego, tylko nie wie jednego. – Przecież on byłby nikim, gdyby nie jego starzy? Braciszkowie mają kasę, bo potrafią bajerować swoją matkę doktorkę. Doją z niej, ile się da.

Argumenty Wruka – jakoby o walorach braci Koryckich decydowały przede wszystkim pieniądze wyłudzane od matki, wydały się Jarkowi przekonujące. Prawie całe dzieciństwo znosił bezsilnie upokorzenie z powodu braku matczynego wsparcia. Bolało go, jak bardzo macocha faworyzowała swoją córkę – przyrodnią siostrę. Niejednokrotnie niespodziewanie wchodząc do kuchni, widział na kromkach Alinki plasterki ukrywanej przed nim szynki lub baleronu, nie raz dochodził do niego zapach chowanej przed nim czekolady i skórek po zjedzonych pomarańczach.

– Przecież ty też masz matkę – zaskoczyła go babcia, gdy pożalił się na macochę za ukrycie przed nim wytopionego ze słoniny smacznego smalcu ze skwarkami.

Usłyszał te słowa z ust matki ojca, po spotkaniu z Wrukiem – Starsza kobieta podsunęła mu pomysł, aby podjął próbę zmienienia swego życia.

Od pewnego czasu na nazwisko babci przychodziły co miesiąc pięćsetzłotowe przekazy pocztowe. Wysyłała je matka Jarka jako wsparcie dla syna na adres mieszkającej we wspólnym mieszkaniu, lubianej kiedyś teściowej. Wyklęta za romans i ucieczkę z fryzjerskim fircykiem – jak w domu Menowskich określano jej ówczesnego kochanka – musiała mieć p i e n i ą d z e – domyślał się Jarek. W dzieciństwie wysłuchiwał na temat matki steki wulgarnych epitetów, cedzonych po pijanemu przez ojca.

– Może spróbuj do niej pojechać? Chyba się ustatkowała. Może ją ruszyło sumienie i u niej będzie ci lepiej? – powiedziała babcia. – Skoro regularnie pomaga ci finansowo – to może oznaczać, że nieźle się jej powodzi.

* * *

Jak wygląda osoba, o której mówiono tyle złego? – myślał Jarek w pociągu do Ostrowca o matce. – Kim jest? – dręczyło go, gdy kluczył uliczkami o niższej, typowej dla byłego zaboru rosyjskiego zabudowie miasta w centralnej Polsce. Sprawdzając napisany na kartce adresu, zobaczył nowy ceglany dom. Stał chwile przed furtką.

Pomocnik fryzjerski postawiłby taką willę? Coś się tu nie zgadza – zawahał się.

Z solidnej budy, opartej o mur domu, wyskoczył wściekle ujadający i szczerzący kły, potężny pies nieokreślonej rasy. Krocząc po betonowych płytach ścieżki prowadzącej do drzwi wejściowych, poczuł ulgę – mocny łańcuch uniemożliwiał psu wtopienie kłów w jego ciało i poszarpanie znoszonego ubrania.

– Ty jesteś moim synem? – odezwała się niepewnie ponętna kobieta o pełnym biuście i zbyt ostrym makijażu.

Świdrowała go oczami z rezerwą.

– Wyglądasz jak oberwaniec – dodała pewniej.

– Mama też nie wygląda na gwiazdę z wodewilu – odciął się Jarek.

– Kto ci kazał tu przyjechać? – zapytała, gdy posadziła go przy pokrytym ażurową serwetą, dużym stole.

Znajdowali się w salonie umeblowanym na wysoki połysk.

– Ten alkoholik… twój ojciec już wszystko przepił?

– Nie odpowiada mi w jego domu rola twojego bękarta. Tak mnie określa macocha. Oszczędzę ci określeń na twój temat, jakie często wysłuchuję – odpowiedział, spuszczając wzrok na różowe pompony, wyszywanych złotymi nićmi, pantofli na wysokich korkowych obcasach. – To ten fircyk zbudował ci taką chałupę? – zaatakował niezadowolony, że się za wcześnie uzewnętrznił.

Przed starą zdzirą trzeba trzymać fason – skarcił się w myślach.

– Tylko o nim nie wspominaj – syknęła głośnym szeptem. – Zaraz tu wejdzie mój mąż… Ożenił się ze mną producent zelówek – dodała z dumą.

Zgrzytnęła i poruszyła się, odlana na kształt lwiej głowy, udająca złotą, klamka. W otwartych drzwiach stanął łysy grubas w świecącej imitacji jedwabnego szlafroka. Miał cerę o buraczkowym odcieniu.

– Chodź kochanie na dwa słowa – odezwał się charczącym głosem.

Matka, kręcąc kulistymi pośladkami, opiętymi ciasną spódnicą, wyszła za drzwi. Jeszcze nie całkiem je za sobą zamknęła, gdy Jarek usłyszał głos grubasa.

– Czego szuka w moim domu ten młody łachudra?

– To mój syn chamie. Mówiłam ci o nim – głośno odezwała się matka.

– To zmienia postać rzeczy – pojednawczo zachrypiał wyrobnik zelówek. – Kulawik jestem – z zakłopotaniem wykrztusił z siebie grubas, podchodząc do Jarka.

Podał Jarkowi chropawą w dotyku dłoń, przypominającą miękką spuchniętą bułkę.

– U mnie, kto nie pracuje, ten nie je. Mogę ciebie zatrudnić w moim zakładzie – zaskrzeczał mąż, podejrzliwie świdrując oczami przybysza.

Zakład okazał się brudnym zakurzonym barakiem. Po pierwszym tygodniu, mimo trudu zaaklimatyzowania się do pracy i hałasu pras sztancujących zelówki, Jarek zrobił dobre wrażenie. Jego zdolności manualne i sprężystość ruchów, spodobały się Kulawikowi, przychodzącemu doglądać – jak idzie robota. Młody barczysty przybysz ze Szczawna, siedząc na zydlu, szlifierką, potem papierem ściernym wygładzał boki, przynoszonych mu stert zelówek i układał je starannie w tekturowe pudła. Zamieszkał w pokoju z niezależnym wyjściem na ogród, na tyłach nieotynkowanego domu Kulawików. Pracował po dziewięć godzin dziennie z piętnastominutową przerwą na śniadanie i półgodzinną na obiad. Z nieufnością odnosząca się do syna Kulawikowa, podawała mu rano kromki zawinięte w papier. Na ogół ze smalcem lub margaryną, dorzucała na obiad jabłko i kawałek końskiej kiełbasy lub parówkę.

Po dwóch tygodniach w niedzielę zaproszono go na obiad do salonu z błyszczącym nową politurą stołem, kredensem z kryształowymi szybami i krzesłami o nowych obiciach. Do stołu podawała garbata służąca Krycha. Był rosół, schabowy z ziemniakami i zasmażaną kapustą oraz kompot. Matka, której fryzjer nakręcił loki i utlenił włosy, zgodnie z jej życzeniem, chcąc upodobnić ją do Marilyn Monroe, sprawił, że przypominała Jarkowi podstarzałą prostytutkę. Z podobną do matki kobietą, trudniącą się nierządem widywał w Wałbrzychu u Dantesa. Kulawikowa wyjątkowo dbała, by uzupełniać bordową nalewką kieliszek, siedzącego przy stole tajemniczego gościa. Jarkowi, przedstawionemu jako siostrzeniec pani domu, pozwoliła wypić jedną stopkę bordowego alkoholu.

– To był oficer UB, szwagier naczelnika skarbówki. Trzeba z nimi dobrze żyć. Zniszczyliby nas domiarem. Będzie cichym wspólnikiem męża. Chcemy szyć modne fasony butów – wyjaśniła synowi, kładąc na stole pryzmę książek. – Od jutra nie będziesz tu sam. Wstawiamy tu łóżko. Zamieszka z tobą pan Lelita. Sprowadzamy go z Warszawy. To mistrz od cholewkarstwa. Będę nosiła włoskie i francuskie szpilki własnej produkcji – klasnęła w dłonie, wypinając do przodu kształtny biust. – Ale uważaj na niego! Ma podobno problemy z alkoholem. Jakbyś zauważył, że pije – to od razu mi powiedz.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kazjuno · dnia 23.02.2021 07:24 · Czytań: 414 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 9
Komentarze
Kazjuno dnia 23.02.2021 09:45
Dziękuję serdecznie redaktorom i adminom (to już tradycja) za piękne sformatowanie tekstu.
Pozdrawiam Portal Pisarski, Kaz
Madawydar dnia 24.02.2021 08:35 Ocena: Świetne!
Tym razem szarzyzna niczym toksyczna mgła spowija egzyscencjonalizm w wydaniu Jarka Menowskiego, który w połaczeniu z nieudanym seksualnym podbojem i pernamentnym brakiem gotówki daje Twojemu bohaterowi prawdziwą szkołę życia.

Jak zwykle u Ciebie ciekawie i przyjemnie.

Pozdrawiam

Mad.
Kazjuno dnia 24.02.2021 11:07
Dzięki, Mad, za iście wojskowo zwięzły, ale jak zawsze zawierający bogatą treść wpis.

Napisałeś
Madawydar napisał:
szarzyzna niczym toksyczna mgła spowija egzyscencjonalizm w wydaniu Jarka Menowskiego, który w połaczeniu z nieudanym seksualnym podbojem i pernamentnym brakiem gotówki daje Twojemu bohaterowi prawdziwą szkołę życia.


Tak, tak, Mad, pięknie to ująłeś.

Aczkolwiek już w następnych odcinkach się dowiesz w jak niekonwencjonalny sposób, przeskakując na skróty problemy, Jarek znajdzie "patent", by ścisnąć w garści wyobrażenie o własnym szczęściu.

Ahoj! Kapitanie. Serdecznie Pozdrawiam,

Kaz

PS Też dzięki za najwspanialszą z ocen.
OWSIANKO dnia 24.02.2021 15:27
Kazjuno
niezbyt często zdarza mi się reagować na komentarze i być może z tego powodu teksty mojej produkcji nie cieszą się względami. Jest bowiem wśród czytelników internetowych portali bardzo rozpowszechniona maniera oczekiwania na odpowiedź autora utworu. A jeżeli autor milczy, jest okrzyknięty arogantem, pyszałkiem lub niekulturalnym facetem. Podobnie z lekturą innych autorów. Nie komentuję ich, tylko czytam. A nie odpowiadam, bo jestem zalewie amatorem pisania, a nie profesjonalistą. Poza tym jakie mam prawo do pouczania kogokolwiek, jeżeli wiem iż moja niefachowa rada może skrzywdzić?
Czasami jednak jakiś utwór, czy jakiś komentarz tak mnie zainteresują, że muszę zabrać głos. Tak i Twój wywarł na mnie wrażenie. Zwłaszcza porównanie autora do sprzedawcy limuzyn. Dziękuję, bo coś w tym jest.
Kazjuno dnia 24.02.2021 16:19
No, dzięki OWSIANKO. Już choćby za pojawienie się pod moimi wypocinami. Nawet nie wiem, czy liznąłeś mój tekst? A może wydał Ci się tak denny, że opadły Ci ręce?
Choć to tasiemcowa opowieść i żeby sobie wyrobić jakieś zdanie musiałbyś poczytać więcej, zadać sobie tyle trudu, że machnąłeś ręką.

Kiedyś dałeś mi adres na swoją stronę. Przeczytałem opowiadanie o Helu i mi się spodobało.
Potem, podobnie jak Tobie pewnie teraz, brakowało mi czasu. Link do twojego dossier gdzieś wsiąkł
Więc nie mam pretensji. Sam też jestem zaorany pracą nad powieścią, którą piszę od 3. lat.
(To nie ta, co powyżej jej 2 rozdziały).

Pozdrawiam
Prostaczek dnia 27.02.2021 11:50
Jak zapowiedziałem, jestem i poczytałem z dużą przyjemnością. Wartka akcja. Wciągające. Będę czytał następne. Pozdrawiam.
Kazjuno dnia 27.02.2021 13:02
Serdeczne dzięki, Prostaczek, za krzepiącą na duchu wizytę. Słusznie mnie w opiórkałeś za przesycony knajackimi treściami komentarz (ech, poniosło mnie), więc miło mi, że nie traktujesz mnie jako personę non grata.

Zresztą po raz pierwszy dostałem ostrzeżenie i już teraz będę dmuchał na zimne, żeby tylko nie wdać się broń Boże w pyskówkę.

Zaraz zobaczę, czy nie przegapiłem jakiegoś twojego tekstu. Jak znajdę czas to wieczorem obiecuję rewizytę. (Teraz się spieszę).

Miłej soboty, pozdrawiam, Kaz
Marek Adam Grabowski dnia 28.02.2021 18:17
Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale ostatnio (wyłącznie z winy własnego lenistwa) opuściłem się na tym portalu. Co do samego odcinka; jako opis toksycznych relacji rodzinnych ok, aczkolwiek wolałem twoje wcześniejsze, chuligańskie opowiastki.

Pozdrawiam
Kazjuno dnia 01.03.2021 10:13
Marku Adamie Grabowski.
Ja też przepraszam, że odpisuję z opóźnieniem. Dzięki za czytanie i podzielenie się
swoim spostrzeżeniem.
Cóż, w każdej powieści muszę upychać trochę "waty". Tu powyżej pewnie utraciłem tempo akcji.
Ale te nudnawe kawałki, są mi potrzebne do budowania, a właściwie pogłębiania portretu psychologicznego bohaterów. Maluję tło wydarzeń, by ponownie przejść do scen mocniejszych, które może Ciebie zainteresują i zachęcą do dalszego śledzenia tej rozczłonkowanej powieści.
Tak Marku, może i Ty zasilisz grono jej wiernych czytelników.

Ot, moje pobożne życzenie.

Pozdrawiam, Kaz
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 13:24
Dziękuję za życzenia »
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty