Szedłem przez dni, które miały być blaskiem życia, ale to, co dostrzegałem, jawiło się niczym zjawa z innego świata – pełne tajemnic, obce, jakby wydarte z kosmosu nieznanych możliwości. Jestem człowiekiem, dla którego istnienie jest niczym rozżarzony promień, przebijający zasłony rzeczywistości, transformujący w czystą jaźń. A jednak ta rzeczywistość, choć uchwytna, była tylko cieniem – subtelną sferą dawnych obyczajów, świata, w którym wszystko już się wydarzyło, gdzie czas nie znał nowego poranka.
Droga, którą kroczyłem, wyznaczały gwiazdy, ale jej szlak był pełen dziwnych zakrętów – jakby odbijała się w nieznanym lustrze, gdzie każde odbicie miało swoją tajemnicę. To nie była tylko droga do światła istnienia, lecz podróż ku samej esencji nieznanego – pełna niepokoju i magnetyzmu, który mnie przyciągał, choć nie znałem jego źródła.
Byłem kimś więcej niż tylko wyrazem istnienia – byłem siłą, iskierką, żywą cząstką opowieści, która przenikała wieki. Świat, który znałem, wydawał się pusty, niemalże zerowy – jak bezduszna obojętność bytu. W swoich myślach wyobrażałem siebie jako niezłomną istotę, dążącą do odkrycia tajemnic ducha, ale ten duch stawał się coraz bardziej nieuchwytny, jak mgła, którą mój umysł próbował pochwycić. Byłem twórcą światów, karmicielem wyobrażeń – żywicielem całych uniwersów, które widziałem okiem artysty, pełnym żaru i pragnienia.
Jednak z każdą chwilą czułem zmęczenie. Czas, niczym zimny władca, zaciskał swe szpony na moich zmysłach, spowalniając każdy krok. Miałem wrażenie, że niosę wszechświat na barkach, że cała jego złożoność i ciężar uciskają moją duszę. I choć próbowałem zrozumieć to, co mnie otacza, ta wiedza była dla mnie zbyt ciężka – stała się ołowianym ciężarem, którym nie mogłem się podzielić. Ale wiedziałem, że jestem tylko cząstką tego większego planu, częścią wszechmocy, która rozciągała się w nieskończoność. Obce ciała i światy, które widziałem, stawały się coraz bardziej realne, jakbym stał się ich świadkiem, ale także ich częścią.
Opowiadałem o tym świecie – o planecie żywicieli, ludziach zżeranych głodem istnienia, którzy błądzili w labiryncie własnych umysłów, szukając sensu. Ale wiedziałem, że nadchodzi moment. Czas, kiedy liczba zero – symbol śmierci, zapomnienia, absolutnej nicości – stanie się czymś więcej. Gęstwina wyobraźni stanie się kowadłem, na którym wykute zostanie sumienie. I w tej chwili, tuż przed ostatnią sekundą – przed ostatnim uderzeniem życia – światło ostatecznie ustąpi śmierci.
A w tej ciszy, w tej wiecznej chwili zatrzymania, stanę twarzą w twarz z nieskończonością. I wtedy wszystko, co było, złączy się z tym, co nadejdzie. Początek i koniec, jedno i to samo.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt