Razem możemy więcej! - Agnieszka Kruzel
Proza » Bajka » Razem możemy więcej!
A A A
Od autora: Bajka o pomaganiu, empatii, emocjach, radzeniu sobie z przeciwnościami losu, a przede wszystkim o sile przyjaźni, odwadze w dążeniu do celu i znaczeniu pracy zespołowej. Opowieść zainspirowana przeżyciami i osobami, które poznałam przez ostatnie pół roku, będąc częścią grupy pomagaczy. Tekst napisany po zakończonej sukcesem zbiórce ponad 9 milionów złotych na terapię genową dla dziewczynki chorej na SMA.

Dawno, dawno temu w niewielkim miasteczku żyły sobie Ktosie-Samosie. Kto to taki? Pół-piesek, pół-prosię, z ciepłym futerkiem i pazurkami, ze świńskim ryjkiem i zakręconym ogonkiem. Ich futerka różniły się od siebie kolorami. Uwielbiały jeść serdelki, jak to pieski. Dlaczego żyły sobie? Bo Ktosie-Samosie były samowystarczalne. Bo każdy dbał tylko o siebie, o swój dom i ogródek, każdy miał wszystko tylko dla siebie, nawet zapasy w piwnicy były wyłącznie na ich własność. Nikt nie potrzebował niczego od nikogo, ale też z nikim się nie dzielił. Trochę to skomplikowane, prawda? Ktosie-Samosie, choć były sąsiadami, wcale się między sobą nie znały, a zupełnie nie interesowały się tym, co dzieje się poza ich własnym podwórkiem. Nie wiedziały, co znaczy „my”, „nasze”, „razem”, „wspólne”, czy „społeczność”. Znały tylko znaczenie słów: „ja”, „moje” i „sam”.

Może się to wydawać smutne i przykre, jednak miały jedną zaletę - każdy Ktoś-Samoś bardzo dbał o swoje miejsce i swój kawałek ziemi. Dzięki temu całe miasteczko było piękne i czyste. Przy tym bardzo kolorowe, bo domki Ktosiów-Samosiów miały różne kolory, tak jak ich właściciele: biały, zielony, niebieski, żółty, różowy, fioletowy, czerwony, pomarańczowy, szary, brązowy, turkusowy, purpurowy, srebrny, złoty… cała paleta barw. Domki były zbudowane z cegły, bo Ktosie-Samosie miały wszystko najlepsze i solidne (nauczone bajką o trzech świnkach wiedziały, że zły wilk nie zdmuchnie tylko domku z cegły).

W centrum miasteczka w czyściutkim białym domku mieszkała Biała Ktosia-Samosia. Zawsze miała wszystko wypucowane na wysoki połysk, była dumna ze śnieżnej bieli swojego domku, a biel jej zębów aż raziła w oczy.

Pewnego dnia nad miasteczko Ktosiów-Samosiów nadciągnęła wielka burza. Mieszkańcy schowali się w swoich domach - przecież nie raz już tak bywało. Biała Ktosia-Samosia też usiadła wygodnie na białej skórzanej sofie i zajadała pyszne serdelki, nie przejmując się zbytnio burzą. Obmyślała plan jutrzejszych porządków i tak się tym myśleniem zmęczyła, że przymknęła oczy i zasnęła. Aż tu nagle niebo przeszył błysk, rozległ się przerażający grzmot i olbrzymi huk… To piorun uderzył w piękny biały domek, który w kilka chwil stanął w płomieniach. Ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Ktosia-Samosia ledwo zdążyła wybiec na zewnątrz i zobaczyć, jak jej ukochany domek staje się pomarańczowy, czerwony, a na koniec czarny. Trwało to kilka sekund. Cały domek pokrył się sadzą. Ktosia-Samosia potarła palcem spaloną ścianę, żeby wytrzeć ciemny pył, ale nie było już śladu po bieli. Rozmazana sadza tworzyła szaroburą smugę. Ktosia-Samosia usiadła na schodku przed domem, spuściła głowę, a z jej oczu popłynęły łzy.

- I co ja teraz zrobię? - załkała zrozpaczona. - Sama na pewno nigdy nie dam rady tego naprawić.

Łzy kapały jej na kolana, które były już całe mokre. Spojrzała w dół i zobaczyła, że jej piękne, dotychczas białe, futerko stało się czarne, tak jak jej domek. Wtedy rozpłakała się jeszcze bardziej. 

Naprzeciwko jej domu mieszkał Zielony Ktoś-Samoś. Był silny, odważny i nie bał się działać, a „zielone światło” - to jego dewiza. Kiedy usłyszał huk, nie schował się pod łóżko. Zamiast tego wyjrzał przez okno, żeby zobaczyć, co się stało i wtedy ujrzał spalony dom sąsiadki. Chciał się przyjrzeć z bliska, dlatego wyszedł na zewnątrz, zobaczył płaczącą Ktosię-Samosię i zrobiło mu się jej żal.

- Co się stało? - zapytał.

- Sama nie wiem. Jadłam spokojnie serdelki, kiedy coś błysnęło..., usłyszałam huk... i zaraz potem był ogień. Ledwo zdążyłam uciec... tylko mój biały domek... cały spłonął... jest teraz czarny... i ja też... - i ponownie się rozpłakała. 

Zielony Ktoś-Samoś przytulił ją odruchowo. Było to dziwne, bo nigdy wcześniej nikogo nie przytulał.

- Nie martw się - powiedział. - Pomogę ci.

- Ale jak? - zapytała.

- Na pewno coś wspólnie wymyślimy. Zaczekaj chwilę, zaraz wracam. 

I popędził do swojego domku, żeby poszperać w piwnicy. Czego tam nie było?! Zapasy Zielonego były imponujące: przetwory, konserwy, opał, latarki, narzędzia, koce, okrycia przeciwdeszczowe, przeciwsłoneczne, grzejące, chłodzące, ochronne. Niewątpliwie Zielony był przygotowany na każdą ewentualność.

- Oho! - powiedział do siebie. - Z takimi zapasami mógłbym przetrwać wojnę nuklearną! - zaśmiał się pod ryjkiem (bo miał przecież świński ryjek zamiast nosa). - Co nie zmienia faktu, że należałoby tu trochę posprzątać - dodał z przymrużeniem oka.

Rozejrzał się ze skupieniem po piwnicy, część rzeczy poprzekładał, poprzesuwał, niektóre przy tym poprzewracał - wyraźnie czegoś szukał.

- O! Mam! - zawołał z radości i pędem wybiegł z domu.

Miał tyle energii, że mknął przed siebie jak strzała. Dotarł po chwili do smutnej Ktosi-Samosi z dziesięcioma zielonymi cegiełkami i powiedział: 

- To wszystko, co znalazłem, mój zapas na czarną godzinę.

Uśmiechnął się i wskazał palcem na pokryty sadzą czarny domek.

- Spójrz na to! Czarna godzina chyba właśnie nastała! - stwierdził, puszczając do niej oczko.

Ktosia-Samosia zaśmiała się przez łzy. Zielony bohater podrapał się po głowie, zastanawiając się.

- Mam tu dziesięć cegiełek - stwierdził. - Jak myślisz, ile potrzeba, żeby zbudować nowy dom?

- Nie wiem, co najmniej tysiąc.

- A ilu mamy mieszkańców? 

- Nigdy się tym nie interesowałam, ale pewnie ze stu. 

- To powinno wystarczyć... rachunek jest prosty - powiedział do siebie. - Tadam! Już wiem! Zrobimy sobie taki challenge! 

- Słucham? Co takiego? 

- Nooo... wyzwanie! - rzucił pośpiesznie i popędził przed siebie.

- Hmmm, nic z tego nie rozumiem?! - zdziwiła się Ktosia-Samosia, marszcząc brwi. 

Nasz Zielony bohater obliczył, że jeśli uda mu się poprosić każdego ze stu mieszkańców o dziesięć cegiełek, to zdobędzie ich tysiąc - tyle potrzeba do budowy nowego domu. Genialnie proste! 

„Tylko teraz przede mną najtrudniejsze zadanie” - pomyślał. „Trzeba przekonać mieszkańców do podzielenia się zapasami, a chyba nie będzie łatwo namówić ich do współpracy”.

Poczuł chwilowy ucisk w żołądku, zrobiło mu się gorąco i z nerwów cały się spocił.

- No nic! – odetchnął w końcu. - Głowa do góry! Dam radę! Do przodu! Niczego się nie dowiem, jeśli nie spróbuję. A może ich zaskoczę i im zarapuję?

I zaczął wymyślać piosenkę, bujając się rytmicznie:

Słuchajcie ziomki kochane! 

Jest akcja, challenge, wyzwanie!

Nazywa się "setka po dyszce",

jej misja - pomoc towarzyszce!

Podzielmy się my samo-dzielni,

nie bądźmy na łzy obojętni.

Zagrajmy razem - wtedy się uda,

bo razem możemy zdziałać cuda!

Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego,

podaj mi, proszę, cegłę kolego.

Każdy w piwnicy zapasy ma,

zróbmy z nich razem to, co się da.

I jeszcze cenna uwaga:

dobro wraca, warto pomagać!

Nie liczą się wiek, wzrost i waga,

się ma, się gra, się pomaga!

- Joł, joł, ale ze mnie zdolniacha - uśmiechnął się. - Do dzieła!

 I zapukał do niebieskich drzwi, potem do żółtych, różowych, fioletowych, czerwonych, pomarańczowych, szarych, brązowych, turkusowych, purpurowych, srebrnych, złotych... i tak dalej po kolei, aż dotarł do wszystkich mieszkańców. 

Warto było podjąć ryzyko, bo wszyscy chętnie przyłączyli się do akcji i już wkrótce każdy ze stu mieszkańców przyniósł po dziesięć cegiełek ze swojej piwnicy. Do wieczora w miejscu czarnego domku udało im się zbudować wspaniały nowy dom, o wiele piękniejszy, bo kolorowy... tęczowy! Wszyscy mieszkańcy wpatrywali się w niego z niedowierzaniem. Nie mogli oderwać oczu od tego zjawiska. Nigdy nie widzieli tylu kolorów naraz.

- Jakie to piękne! Razem mamy wielką moc! - westchnęli jednogłośnie.

Zielonemu Ktosiowi-Samosiowi wydawało się, że stał się większy i wyższy, tak bardzo rozpierała go duma. A w środku zrobiło mu się cieplej. Ogarnęło go takie przyjemne uczucie, niespotykana dotąd radość. Pomyślał, że zrobienie czegoś dobrego dla innych jest dużo lepsze, niż zrobienie czegoś tylko dla siebie.

A nasza Ktosia-Samosia? Jej futerko było już nie białe, nie czarne, ale kolorowe jak tęcza (przecież kolory domków i futerek były takie same, pamiętacie?). Tęczowa Ktosia-Samosia znowu się rozpłakała, ale tym razem były to łzy szczęścia! Pomyślała, że zrobi w podziękowaniu to, co wychodzi jej najlepiej - serdelki. Poza tym każdy z mieszkańców je uwielbiał. Szybciutko ugotowała ponad sto serdelków (z myślą o dokładce) i rozdała wszystkim pomagaczom. Te, które jedli do tej pory zawsze im smakowały, ale serdelki od Tęczowej bohaterki były jeszcze lepsze... wyjątkowo pyszne. Jak to możliwe? Otóż, miały w sobie tajne składniki - miłość i wdzięczność, bo Tęczowa włożyła w ich przygotowanie całe serce, były to po prostu serdelki z sercem. 

- Mniam, pyszne! - pochwaliła Różowa Ktosia-Samosia.

- Wspaniałe! - wykrzyknęli mieszkańcy, zgadzając się z nią.

- Ale zaraz! Chwila! Coś tu nie pasuje! - wtrącił Zielony. - Nie możemy już nazywać się Ktosie-Samosie! Przecież teraz potrafimy współpracować! I to z jakim efektem!

- Właśnie! Nie chcemy już tej nazwy! - poparli mieszkańcy.

- Tylko jaka będzie nowa? - zapytał Niebieski.

- Zróbmy burzę mózgów - zaproponował Zielony. - Może Ktosie-Razemosie? Nie... za długie. Macie inny pomysł? Pomożcie, proszę.

- Skoro takie z nas pół-pieski i pół-świnki to może w skrócie Psinki? Kto jest za? - zapytała Różowa.

- Super! Zgoda! Wszystkie łapki w górę! - odpowiedziały chórem Psinki.

- A co z nazwą miasteczka? - kontynuowała zmiany Różowa. - Może być Serdelkowo?

- Niech będzie Serdelkowo! Świetna nazwa! - wykrzyknęły zgodnie Psinki.

Od tej pory w Serdelkowie zaszły wielkie zmiany. Mieszkańcy byli dla siebie serdeczni, uśmiechali się do siebie nawzajem i pomagali sobie w potrzebie. Choć każdy był inny, stanowili drużynę, silną i zgraną - to ich łączyło. Czuli wspólną odpowiedzialność za całą społeczność. Słowo „my” pojawiało się częściej niż „ja”, a „razem” częściej niż „sam”.

Następnego ranka Tęczowa Psinka zamierzała po przebudzeniu wyjść przed dom, przywitać się, powiedzieć „dzień dobry” i „miłego dnia” oraz życzyć każdemu „smacznego” przed serdelkowym śniadaniem. Świeciło słońce, a na niebie nie było widać żadnej chmurki. Dzień zapowiadał się bardzo spokojnie, dlatego Psinkę zdziwił dobiegający z oddali dźwięk, jakby zaczynało grzmieć.

„Czy znowu zanosi się na burzę?” - pomyślała, patrząc przez okno w górę. Wibrujący dźwięk wzmagał się stopniowo, przechodząc w ogłuszający hałas. Był to łoskot łopat helikoptera, który obudził resztę zaspanych Psinek. Helikopter przeleciał im nad głowami i poleciał dalej, rozsypując za sobą ulotki z napisem:

„Dzisiaj wieczorem w Muzycznym Miasteczku wielkie wydarzenie! Zapraszamy zespoły na konkurs talentów! Do wygrania cenne nagrody!”

Tęczowa wybiegła na podwórko i podniosła ulotkę z ziemi.

- Konkurs talentów? Zespoły? Muzyczne Miasteczko? Nagrody? Hmmm… ciekawe jakie?

Po chwili przybiegł Zielony, Niebieski i Różowa.

- Co to? - zapytał Zielony.

- Konkurs talentów dla zespołów muzycznych - odpowiedziała Tęczowa - ale nas to nie dotyczy, nie mamy żadnego zespołu.

- To może powinniśmy go założyć? Może to dla nas szansa i warto spróbować? W końcu informacja spadła z nieba, hehe! Może to znak? Na pewno mamy jakieś talenty - dodał zadowolony. - A i praca zespołowa nam nieźle wychodzi.

- Ty masz na pewno talent - odezwała się Różowa. - Już pokazałeś swoje zdolności, zachęcając nas do pomocy przy budowie - roześmiała się i zaczęła wymachiwać łapkami, jak na rapera przystało. - Rymy składam jak Mickiewicz Adam, joł - zaśpiewała sylabami.

- Nie powiem, ty też masz talent do rapowania - zaśmiał się Zielony.

- Przez skromność nie zaprzeczę, hihi.

Różowa Psinka często się śmiała, nigdy nie marudziła, była optymistką. Nosiła różowe okulary, przez które świat zawsze wyglądał wesoło.

- A gdzie jest Muzyczne Miasteczko? - spytała.

- To daleko stąd - odparł Zielony. - Dwa dni drogi piechotą.

- Szkoda, nie zdążymy - wtrącił Niebieski.

- Jest szansa, jeśli pójdziemy na skróty przez las - powiedział tryumfalnie Zielony. - Jak się pospieszymy, to zajdziemy przed wieczorem. Cała naprzód! Hej przygodo!

- To jaki jest plan? - zapytała Różowa.

- Zaśpiewamy i zagramy razem, coś zaimprowizujemy, a może się uda. Nic przecież nie tracimy! Ja widzę zielone światło. Prawda, będziemy liczyć na szczęście, bo nie mamy czasu się porządnie przygotować. Nie mamy też instrumentów, ale nic nie szkodzi. Biegnijcie do domów poszukać czegoś, co się przyda. Potrzebne będą nam garnki i łyżki, zrobimy z nich bębny. A ja postaram się szybko wymyślić jakiś fajny tekst.

- Dobrze, lecimy! - odrzekły Psinki.

Zielony w dziesięć minut ułożył piosenkę, a chwilę później Psinki wróciły wyposażone w niezbędne instrumenty i zapakowały je do walizki. Do plecaka wzięły też prowiant w postaci serdelków na wypadek, gdyby zgłodniały.

- Ma ktoś coś do pisania? - zapytał Zielony.

- Ja mam! - zgłosił się Niebieski.

- Czy możesz, proszę, zapisać słowa piosenki? - poprosił Zielony. - Nauczymy się ich po drodze na pamięć.

- Już zapisuję. Możesz dyktować.

Zielony wyrecytował:

Jesteśmy Psinki, pół-pieski, pół-świnki,

Drużyna Wspaniałych gra dla Was z sił całych.

Każdy z nas talent ma,

pokażemy, jak się gra.

Razem mamy wielką moc,

grać możemy całą noc.

Zagrajmy razem - wtedy się uda,

bo razem możemy zdziałać cuda!

Piosenka była bardzo krótka, ale spodobała się Psinkom. Gdy Zielony skończył, powiedział do nich z przekonaniem:

- Dobrze, mamy to. Ruszamy! Nie ma czasu do stracenia!

Psinki weszły do gęstego lasu. Panował półmrok, a wiatr hulał w koronach drzew i  gwizdał przeraźliwie.

- Ale tu strasznie... jakbym grał w horrorze…- wyszeptał Niebieski robiąc wielkie oczy. Zgarbił się przy tym i podkulił zesztywniały ze strachu ogonek. 

Rozejrzał się dookoła. Po plecach przeszedł mu dreszcz, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. Z natury był strachliwy i bardzo imponowała mu odwaga Zielonego. Psinki przeszły zaledwie parę metrów, gdy nagle zza krzaków wyleciał ptak, złapał w dziób kartkę z zapisaną piosenką, którą trzymał Niebieski i frrrrrr… pofrunął z nią do gniazda na drzewie. Niebieski postanowił wykazać się odwagą, przezwyciężył strach, wdrapał się na drzewo i już miał chwycić kartkę, gdy silny podmuch wiatru wstrząsnął gałęzią, a kartka wraz z wiatrem pofrunęła w dal. Psinki mogły tylko patrzeć, jak ich piosenka szybuje w świat.

- O nie! - krzyknął Niebieski. - I co my teraz zrobimy?

- Teraz już nic - odpowiedziała Różowa. - Nie mamy na to wpływu. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem - dodała. - Niebieski, chodź na dół, coś wymyślimy.

- Ale… ja nie mogę! - Niebieski spojrzał z przerażeniem w dół. -  Mam chyba lęk wysokości!

- I dopiero teraz o tym mówisz?! - oburzyła się Różowa. - To dlaczego wszedłeś na drzewo?

- Jeszcze o tym nie wiedziałem, pierwszy raz jestem tak wysoko. To drzewo ma chyba ze dwa metry?! Nie śmiejcie się ze mnie. Lepiej pomóżcie mi zejść!

- A magiczne słowo?

Niebieski zrobił maślane oczy i wydukał: - Proszę…

- No dobrze, jak tak ładnie prosisz, to ci pomożemy - zaśmiała się Różowa. - Chodźcie - zawołała - zróbmy mu poduszkę ratunkową z naszych łapek.

Psinki skrzyżowały łapki, a Niebieski ześlizgnął się z drzewa. Naprawdę nie było wysoko, ale przecież strach ma wielkie oczy.

- Dziękuję Wam bardzo - powiedział. - Sam nie dałbym rady. To co teraz robimy? Wracamy do domu?

- Nie możemy się tak łatwo poddać! Za dużo pracy nas to kosztowało! Musimy spróbować! - Zielony starał się zmotywować przyjaciół.

- Trudno - wtrąciła Różowa. - Nie znamy słów i nie mamy tu nic do pisania, żeby je spisać od nowa, ale damy radę. Przecież Zielony zna słowa, to może zaśpiewać, a my będziemy grać na naszych instrumentach.

- Świetny pomysł! - zgodziły się Psinki i ruszyły w dalszą drogę.

Nie zauważyły jednak, że zostawiły pod drzewem plecak z serdelkami.

Wędrowały już pół dnia, aż zaczęło im burczeć w brzuchach. Nie chciały jednak tracić czasu i postanowiły zjeść maszerując. Zatrzymały się na moment, aby sięgnąć po prowiant, rozejrzały się, ale gdzie jest plecak?! Zaczęły węszyć dookoła, bo chociaż zamiast nosa miały świńskie ryjki, to ich węch był idealny - po psie.

- Jak to? Co się stało? - załamał się Niebieski. - Zgubiliśmy serdelki! I co my teraz zrobimy? Umrzemy tu z głodu! - rozpaczał.

- Teraz już nic z tym nie zrobimy - odpowiedziała Różowa. - Pewnie zostawiliśmy plecak pod drzewem. Nic nie szkodzi. Przecież do rana z głodu nie umrzemy.

Poprawiła swoje różowe okulary i z optymizmem powiedziała:

- Chodźmy dalej! Damy radę! Znajdziemy plecak w drodze powrotnej i najemy się do syta.

- Dobry plan! - zgodziły się Psinki, chociaż już z mniejszym entuzjazmem i ruszyły w dalszą drogę.

Środkiem lasu biegła rzeka i konieczna była przeprawa przez most na drugą stronę. Psinki ostrożnie przeszły, ale walizka z instrumentami ważyła za dużo, most nie wytrzymał jej ciężaru i zarwał się w ostatniej chwili. Instrumenty z pluskiem wpadły do wody. Zielony, nie zastanawiając się długo, wskoczył do rzeki, żeby je uratować. Udało mu się wyłowić walizkę, ale najgorsze było to, że walizka spadając uderzyła o kamień i się otworzyła, a przez otwarty zamek łyżki spadły na dno rzeki. Nie było już czym uderzać w garnki, które miały być przecież bębnami. Zasmucone Psinki pomogły Zielonemu wyjść na brzeg.

- O nie! - krzyknął Niebieski. - I co my teraz zrobimy?

- Trudno, teraz już nic, poszukamy łyżek w drodze powrotnej - odpowiedziała Różowa. - Nie mamy już instrumentów, ale damy radę. Od czego są nasze łapki?! One też wydają dźwięki! Przecież możemy klaskać i tupać, kiedy Zielony będzie rapował. Tup tup klask, tup tup klask - świetny rytm, spróbujcie.

- Tup tup klask, tup tup klask - powtórzyły Psinki. - Świetny pomysł! - zgodziły się i ruszyły w dalszą drogę.

Drzewa zaczęły się przerzedzać, a w oddali było już widać domy. To był znak, że Psinki zbliżały się do celu podróży - Muzycznego Miasteczka. Kiedy wyszły z lasu, nastał już wieczór. Zrobiło się dosyć zimno i wietrznie, a futerko Zielonego było na tyle mokre, że zaczął drżeć z zimna i szczękać zębami. Pochuchał w łapki i potupał trochę, żeby się rozgrzać.

- Obym się nie przeziębił… - wymamrotał. - Już blisko do celu, przyspieszmy - zaproponował.

Na szczęście nasz kolorowy zespół w ostatniej chwili zdążył na konkurs talentów. Psinki wzięły głęboki oddech i weszły na scenę. Ustawiły się w półkole i spojrzały na siebie z uśmiechem, żeby dodać sobie otuchy. Różowa skinęła głową na znak rozpoczęcia. Zielony, stojący na środku, policzył w myślach „3…2…1…start” i zaczął występ: tup tup klask, tup tup klask. Reszta Psinek po chwili przyłączyła się i zaczęła wybijać rytmy tupiąc i klaszcząc w łapki: tup tup klask, tup tup klask. Uff, jak na razie wszystko szło po ich myśli. Zielony przygotował się do śpiewania, otworzył buzię, ale zamiast zarapować, wydał z siebie świst, zakaszlał i nastała cisza... którą przerwało głośne burczenie w brzuchu: buurrk... buurrk... Publiczność spojrzała po sobie ze zdziwieniem i wybuchnęła śmiechem. Niebieski ze wstydu się zaczerwienił, zrobiło mu się niedobrze i rozbolał go brzuch. Po chwili u niego też było słychać głośny dźwięk: buurrk… buurrk… Reszcie Psinek też zaczęło z głodu burczeć w brzuchach i Niebieskiemu zrobiło się wtedy raźniej. 

- Chyba burczenie jest tak samo zaraźliwe jak ziewanie - powiedział. - To się nazywa odruch stadny, proszę państwa! - Niebieski ukłonił się nisko.

Wszystkie Psinki roześmiały się w głos, złapały się za łapki i z uśmiechem zakończyły nietypowy występ, kłaniając się pięknie.

A jak zareagowała publiczność na taki niespodziewany przebieg koncertu? W większości bajek można się spodziewać gromkich braw i owacji na stojąco. No cóż, chyba w Muzycznym Miasteczku zabrakło poczucia humoru, bo publiczność obrzuciła naszych muzykantów pomidorami. Teraz wszystkie Psinki były już całe czerwone, bo od stóp do głów pokrywał je sos pomidorowy.

- Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - roześmiała się Różowa. - Przynajmniej się najemy! - i oblizała się ze smakiem, zataczając językiem po ryjku jak największe koło.

Różowa przypomniała sobie słowa swojej babci: "Kiedy życie daje ci cytryny, zrób z nich lemoniadę!" i wpadła na pomysł.

- Macie więcej tych pomidorów? - zwróciła się do publiczności z przekąsem. - Weźmiemy na wynos...

- O co chodzi? - zapytały zaskoczone Psinki z zaciekawieniem.

Nie zdążyły uzyskać odpowiedzi, bo spadł na nie grad pomidorów od zachęconej publiczności.

- Pozbierajcie, ile się da i wiejemy! Zaraz wam wszystko wyjaśnię! - zawołała głośno Różowa.

Psinki posłuchały Różowej, a następnie ruszyły w drogę powrotną.

- Pomyślcie tylko… co można zrobić z pomidorów? - spytała.

- Zupę, sos i… keczup! - krzyknęła Tęczowa.

- Tak, oczywiście! Z pomidorów można zrobić keczup, a to idealny dodatek do naszych ulubionych serdelków - powiedziała z dumą Różowa.

- No jasne! Że też wcześniej na to nie wpadłam - roześmiała się Tęczowa i postukała w czoło.

Przyjaciele wrócili bezpiecznie do domu, po drodze znajdując wcześniejsze zguby - łyżki i plecak z serdelkami. Mimo, że nie wygrali konkursu talentów, byli bardzo szczęśliwi. Zyskali coś o wiele cenniejszego od wygranej, od złota i innych skarbów. Zyskali prawdziwą przyjaźń, taką na dobre i na złe. Wiedzieli, że mogą na sobie polegać, ufać i liczyć na wsparcie w każdej, nawet trudnej sytuacji. Razem byli nie do pokonania!

 

Ta historia wydarzyła się dawno, dawno temu, a co słychać dzisiaj u naszych bohaterów? Jak wygląda miasteczko? Obecnie wspólnymi siłami tworzą w centrum miejsce, gdzie mogą się spotykać i razem miło spędzać czas. Ustawiają stoliki i ławeczki, sadzą drzewka, żeby było zdrowiej i przyjemniej. Na głównym placu znajdują się dwa pomniki - symbole serdeczności - serduszko i serdelek. Przy pomnikach stoi budka z serdelkami Tęczowej Psinki. Już z daleka gości zaprasza szyld "Serdelki z Sercem". Każdego klienta spotka tam miła niespodzianka - autograf, bo Tęczowa osobiście ozdabia serdelki serduszkiem z keczupu. A mieszkańcy, już nie Ktosie-Samosie, tylko Psinki, mają nowe życiowe motto: "Razem możemy więcej!".

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Agnieszka Kruzel · dnia 04.05.2021 20:56 · Czytań: 512 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 7
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
Agnieszka Kruzel dnia 06.05.2021 19:13
Drodzy pasjonaci pisania, bardzo Was proszę o kilka słów konstruktywnej krytyki. Odważyłam się (choć nie było łatwo), wyszłam z szuflady i nawet niedawno stanęłam na półce. Tylko nie daje mi spokoju ta cisza i brak komentarzy. Nie mogę zwariować, bo dzieci przecież potrzebują matki ;) Pomóżcie dobrzy ludzie
Prostaczek dnia 06.05.2021 21:10
No to jestem. Po pierwsze, dydaktyzm. Dość łopatologiczny, ale prawidłowo. Wszak jest to bajka. Dorosłych może irytować, ale niech spadają drzewo Nie nudzi. Dar do snucia opowieści jest niewątpliwy. Wykonanie świetne. Postacie idealne do polubienia. Mój ktosiowo-samosiowy rozumek, wypęłniony wzorami, równaniami, algorytmami, teoriami i innym tałatajstwem, kiepsko przyswaja niespójne uniwersum. Nie martw się tym jednak, dzieci nawet nie zauważą. Nie jesteśmy na tym portalu idealną grupą fokusową, do oceny tej uroczej bajeczki. Większość z nas, możnaby powiedzieć, bywa nawet nabzdyczona. Reasumując. Gdybyś przeczytała to opowiadanie na głos w przedszkolu, owacje na stojąco, murowane. Pozdrawiam.
Agnieszka Kruzel dnia 07.05.2021 10:25
Prostaczek dziękuję, mogę teraz z uśmiechem rozpocząć piątek. Pozdrawiam serdecznie. Miłego weekendu.
Jacek Londyn dnia 07.05.2021 12:18
Dzień dobry. Zjawia się kolejny komentator. :)

Na temat walorów tekstu dużo powiedział mój przedmówca. Zgadzam się z jego wypowiedzią. Dodam do tego coś od siebie.
Dobrze, że w bajce pojawił się element tęczowy, tak mało dziś popularny. To znak, że tęcza jest zjawiskiem, które niektórzy potrafią docenić. :)

To, że bajka przypadła mi do gustu, nie oznacza, że nie mam pewnych wątpliwości. Ktosie-Samosie, to pół-pieski, pół-świnki. Dlaczego nazwały się później Psinki, czy Świnki to gorsza nacja? Może należałoby wymyślić coś innego? Psiświnki?
Druga wątpliwość wiąże się z serdelkami. Mało to dydaktyczne, do piesków jeszcze pasuje, ale do świnek?... Brrr. Może lepiej serdelki wegańskie? :)

Tekst jest napisany wyjątkowo poprawnie, brakuje mu tylko uzupełnień w zakresie przecinków i kropek. Wskazuję chociażby na tekst rapowania, ale jest sporo innych fragmentów. Sporo, czyli na tak długą bajkę - niedużo. :)

pzdr
JL
Agnieszka Kruzel dnia 07.05.2021 13:03
Jacek Londyn dziękuję za cenne uwagi. Główne elementy bajki wymyśliła moja sześcioletnia córka - tęczę, kolory, skrót Psinki z połączenia słów. Tak jakoś wyszło, bez zamiaru dyskryminacji, bo świnka Peppa to kultowa postać ;). Motywem przewodnim była serdeczność, dlatego pokrewne słowa: serce i serdelki. Faktycznie bardziej kojarzą się z psami :). Do tego keczup - podstawowy dodatek do każdej potrawy według moich dzieci. A kiedy córcia wymyśliła zdanie, że specjalnym składnikiem była miłość, to się rozpłynęłam i poczułam, że muszę napisać bajkę. Interpunkcję poprawię, dziękuję i pozdrawiam.
Marek Adam Grabowski dnia 08.05.2021 13:19 Ocena: Świetne!
Bardzo fajne opowiadanie o solidarności. Świat jest u ciebie barwny, chociaż prosty. Radziłbym jednak podzielić to na dwie cześć, gdyż są to fe facto dwie historie osadzone w tym samym uniwersum.

Pozdrawiam

Ps. Gratuluję udanej zbiórki.
Agnieszka Kruzel dnia 08.05.2021 21:43
Marek Adam Grabowski dziękuję bardzo za ocenę. Pozdrawiam serdecznie.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty