Tego dnia słońce świeciło wyjątkowo jasno, a przynajmniej takie wrażenie odnosił młody chłopiec, którego zaspane oczy były wyjątkowo wrażliwe na światło. Tego dnia właśnie odbite od leżącego na ziemi śniegu promienie zimowego słonia brutalnie wyrwały młodzieńca ze snu. Biały puch leżał na ziemi prawie, że bez przerwy. Jego jasność potwornie raziła w oczy każdego, kto ośmielił się wyściubić choćby nos z chatynki. Kolor śniegu zawsze chłopca zadziwiał. Był biały, jakby przez swój kolor chciał zamanifestować swoją niewinność i czystość, jakby chciał ukryć fakt, że swoim chłodem pozbawił życia niejedną osobę, która nie miała możliwości schować się przed zimą. Młody Vladimir westchnął niegłośno, i odgarnąwszy blond grzywkę z czoła, udał się w głąb izby, w poszukiwaniu czegoś nadającego się do spożycia. Był to chłopiec o urodzie typowo słowiańskiej. Przez niedobór słońca jego skóra była trupioblada, jednak zarumieniona na nosie i policzkach. Jego usta były blade i popękane, co było spowodowane wiecznymi mrozami. Nie wyróżniał się wzrostem, można wręcz powiedzieć, że był wzrostu przeciętnego. Jego dłonie były chude z długimi palcami, i pożółkłymi paznokciami. Miał sporej wielkości bliznę na podeszwie stopy, którą nabył podczas zabawy w polu pewnego letniego dnia. Do tej pory był wdzięczny Bogu, że tamtego dnia nie wdało mu się zakażenie, ponieważ był dzieckiem chorowitym, i mogło to się dla niego skończyć dramatycznie.
Vlad stając na palcach, dłonią sprawdzał zawartość półki, na której powinny stać konfitury jabłkowe. Nie zdziwił się, że na drewnianej płaszczyźnie jedyne co zastał, to zwłoki myszy, która prawdopodobnie również miała nadzieję na przekąskę. Obrzydzony wytarł dłoń o lnianą koszulę, i przysiadł na również drewnianym stołku, żeby przeanalizować, co mu zostało, aby zapewnić sobie siłę na ten dzień. Jedyne co mu przychodziło w tamtym momencie do głowy, to niewielki worek laskowych orzechów, które czekając na odpowiedni moment spoczywały w piwnicy. Wiedział jednak, że wejście do podziemia zakopane jest pod grubą warstwą śniegu, a nie uśmiecha mu się dostać odmrożenia kończyn w walcę o orzeszki przeciwko warunkom atmosferycznym. Godzina była tak wczesna, że chłopiec był w stanie zobaczyć gwiazdy. Wstał więc z taboretu, i podszedł do okna, by sprawdzić położenie kul gazu na niebie. Był wszak tylko chłopskim dzieckiem, bez dostępu do luksusu, jakim jest posiadanie kalendarza. Dzięki kilkuletniemu doświadczeniu wywnioskował, że za dwa dni powinny pojawić się roztopy. Wiedział, że grunt będzie przemoczony, ale będzie to ostatnia chwila, by zdobyć coś do pożywienia się. Wiedział jedno - musi poczekać.
Chłopiec leżał na ziemi z zamkniętymi powiekami. Czuł się, jakby każdy jego mięsień kurczył się i rozluźniał na zmianę, a jego żołądek był w trakcie trawienia samego siebie. Młodzik był tylko półświadomy. Nie był w stanie stwierdzić, ile leży w takim stanie. Czuł jednak, że jego obolałe plecy zaczynają odmawiać posłuszeństwa. Mimo totalnego braku siły poczuł, że jego kręgosłup zaczyna drgać, wprawiając w delikatny ruch całe ciało. Drganie nasilało się z każdą sekundą, a Vlad zaczynał odczuwać mdłości. Dziwne uczucie w mięśniach ustało, ale za to poczuł przeszywające kłucie w sercu. Drgania wciąż nie ustawały, a on coraz bardziej czuł się, jakby umierał. Nie był w stanie zebrać myśli. Jego umysł w tamtym momencie przypominał ogromne tornado, które rozrzucało wszystkie jego myśli we wszystkie strony świata. Jednak wichura ta zdawała się tracić na silę. Tak samo jednak, jak jego władza w ciele. Próbował zmusić siebie do ruchu, jednak był za słaby. Nagle poczuł ogromne zmęczenie. Po chwili po prostu zasnął. Wciąż drgając, i nie będąc w stanie pozbierać jednej logicznej myśli.
Obudził go czyjś męski głos. Próbował otworzyć oczy, jednak nie był w stanie wprawić w ruch mięśni powiek. Po chwili jego bezwładne powieki same się uniosły. Wzrok Vladimira chwilę powracał do normy, jednak kiedy jego wzrok się wyostrzył, zobaczył przed sobą samego Józefa Stalina! Młody Vlad chwilę powracał do trzeźwości umysłu, jednak kiedy tylko był pewny, że odzyskał świadomość Towarzysz Stalin do niego przemówił.
— Vladusiu, ty jesteś wybrańcem!
— Pan... To znaczy Towarzysz zna moje imię?
— Jasne, że tak. Długo cię obserwowałem, i stwierdziłem, że idealnie pasujesz do tej roli.
— A-ale jakiej roli? — zapytał nieco wystraszony chłopiec
— Do roli przywódcy narodu, chłopcze.
— C-co? Mam przewodzić całemu Związku Radzieckiemu?
— Nie, Związek Sowiecki to już przeżytek. Dokładnie 31 grudnia, 1999 roku zejdziesz na ziemię, i zaczniesz przewodzić Wielkiej Rosji. Kiedy tylko twoje stopy dotkną ziemi, przyjmiesz nazwisko Putin, i podejmiesz urząd przydęta.
— Zejdę na ziemię? Czy to znaczy, że ja umarłem?
— Niestety, jak większość mieszkańców twojej wsi pomarłeś z głodu. Wybacz, ale mój czas na rozmowę z tobą się skończył. Chętnie pokonwersowałbym z tobą dłużej, ale mam komunę do przywrócenia. Ale pamiętaj. Jakbyś kiedykolwiek potrzebował porady, zwróć się do Wiecznie Żywego Lenina. A teraz Poka.
Mijały lata, a młody Vladek wciąż czekał na zapowiadany dzień. Okazało się, że rzeczywiście, przepowieść wujka Stalina okazała się prawdziwa. Tego właśnie dnia Vlad zstąpił na ziemię, i w kręgu stworzonym przez niedźwiedzie zrodził się poraz drugi. Otrzepał spodnie od garnituru, i pobiegł w stronę, w którą pobiegł najsilniejszy z niedźwiedzi. Po chwili biegu niedźwiedź jednak przystanął, i pozwolił już nie tak młodemu Vladkowi przysiąść na jego grzbiecie. Po chwili odpoczynku wraz z mężczyzną na plecach pobiegł do ogromnej sali, w której zgromadzony był szmat osób. Kiedy się pojawił, wszyscy zaczali klaskać i wiwatować. Niedźwiedź bez zbędnych ceregieli zawiózł Putinka do pałacu prezydenckiego, gdzie czekała na niego blond włosa kobieta. Z jej gestów wobec niego wywnioskował, że jest ona jego żoną. Kiedy ludzie go zostawili, wciąż siedząc na niedźwiedziu wdrapał się na najwyższy punkt Białego Domu, i zaczął strzelać do niewinnych przechodniów.* Na koniec zdjął górę od garnituru i koszulę, i z gołą klatą i browarem w łapię, jak na przykładnego mężna przystało usadowił się na swojej prezydenckiej kanapię, włączył swój ulubiony serial, którym ma się rozumieć był świat według Kiepskich, i zaczął się relaksować (w końcu praca prezydenta wymaga wiele wysiłku).
KONIEC
* - Incydent ten został zatajony przez media w celu ochrony wizerunku nowego przywódcy narodu
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt