Portret odbicia w lustrze - emilec12
Proza » Obyczajowe » Portret odbicia w lustrze
A A A
Rozdział IV

Opinia, jaką wystawił mieszkankom domku w dolinie Walter Davies musiała być więcej niż pochlebna, ponieważ już następnego dnia popołudniu odwiedził je kolejny sąsiad i to o takim poziome elegancji oraz wytworności, o jaki Frances nawet nie podejrzewała mieszkańców hrabstwa D,., a tym bardziej własnych sąsiadów.

Lord Stapleton wpadł przypadkiem na pastora z synem i usłyszał odpowiednią rekomendację. Pastor stwierdził, że pani Lawson jest "stateczną, starszą panią", a jej córki to "piękne, ale niestety płoche stworzenia, a na dodatek niezwykle gadatliwe". Ponadto Lord Stapleton dowiedział się, że podczas wizyty pastor zupełnie nie zrelaksował się tak, jakby tego chciał, bo ciągle czegoś od niego wymagano. Jego sąsiad zdawał sobie sprawę, iż nie można od niego oczekiwać wiarygodnej opinii, przynajmniej w pewnych względach, więc zwrócił się do syna duchownego. Co ciekawe jednak Walter Davies tylko się zarumienił, a w tym, co mamrotał pod nosem Lord Stapleton zdołał odróżnić jedynie słowa "bardzo ujmujące", "wiele zalet", lecz nic poza tym. Wystarczyło, by go dostatecznie zaintrygować i następnego dnia wyruszył konno w stronę dolinki.

Po półgodzinnej wizycie zorientował się, że przeprowadzka pań Lawson do hrabstwa D,. będzie dla okolicy prawdziwym błogosławieństwem towarzyskim. Tutejszy mało urozmaicony krąg znajomych wiele skorzysta przyjmując je do swego szacownego, lecz szczupłego i nudnawego grona, a ponieważ Lord Stapleton uznał również dla siebie i swojej żony tę znajomość za wysoce właściwą i interesującą nie omieszkał zaprosić nowych sąsiadek na obiad do dworu, podczas którego będą miały okazję poznać resztę sąsiadów. Nie trzeba chyba dodawać, iż zaproszenie zostało przyjęte praktycznie natychmiast.

Frances nie spodziewała się, iż dzień rozpoczęty tak fatalnie, bo zmoknięciem podczas spaceru, przemoczeniem nóg i katarem, może zakończyć się tak co najmniej interesująco- odwiedzinami eleganckiego, wytwornie ubranego dżentelmena (na dodatek lorda!) oraz zaproszeniem na obiad w jego dworze. No i jeszcze ten cudnej urody rumak i błyszczące botforty! To już zupełnie oszołomiło biedną Frances, choć na jej usprawiedliwienie trzeba dodać, że cierpiała na lekkie przeziębienie.
- Cieszę się, że okoliczne koło znajomych jest większe niż można byłoby się spodziewać, a osoba Lorda Stapletona jest dla reszty bardzo dobrą rekomendacją - skwitowała tę wizytę pani Lawson - To zaproszenie jest dla nas... a w zasadzie dla was wybawieniem od samotności oraz tylko i wyłącznie własnego towarzystwa - uśmiechnęła się.
- Lord Stapleton zrobił na mnie korzystne wrażenie, ale nie egzaltowałabym się na razie ani nim, ani jego uprzejmościami - powiedziała Emma - Za krótko i zbyt powierzchownie go znamy.
- Jutro poznamy go o wiele lepiej! - wtrąciła Lucy.
- W naszej... szczególnej sytuacji powinnyśmy wyjątkowo starannie dobierać znajomych.
- Ale żeby w ogóle dobrać sobie znajomych, Emmo musimy kogoś poznawać - stwierdziła Mary Jane - a by to zrobić, gdzieś bywać. Dwór lorda wydaje mi się idealnym miejscem do zawiązywania znajomości.
- Czy zaproszenie objęło nas wszystkie? - chciała wiedzieć Sara - Lord Stapleton... wiem, że przesadzam... był oczywiście grzeczny, ale trochę chłodny poza tym wolałabym zostać. Nie lubię takich wielkich przyjęć - wyraz "proszony obiad" nie przeszedł jej już przez usta.
- Chłodny! - sarknęła Frances- Po prostu uprzejmy, a pewien dystans jest nieodłączną cechą ludzi bogatych i ustosunkowanych, obracających się w eleganckim towarzystwie. Lord Stapleton jest dla nas idealnym sąsiadem: zamożny, z koneksjami, dobrze wychowany, zupełnie bez zarzutu...
- Lecz, niestety, co stwierdzam ze współczuciem dla ciebie siostrzyczko, żonaty - nie mogła sobie odmówić Mary Jane.

Następnego dnia, każda z innym nastawieniem, wyruszyły piechotą do dworu Lorda Stapletona. Pani Lawson cieszyła się z odmiany dla córek. Emma miała nadzieję, że nie rozczaruje się zbytnio poznając kolejnych sąsiadów. Frances, zaopatrzona w suknię podkreślającą kolor jej ślicznych oczu, chciała zrobić dobre wrażenie, szczególnie na lady Stapleton. Sara zastanawiała się czy uda się jej gdzieś schować i czy często będzie musiała się odzywać, a Lucy pragnęła, by ją ktoś poprosił o zaśpiewanie paru piosenek, których się ostatnio wyuczyła. Co do Mary Jane to chciała poznać ludzi ciekawych i tych mniej interesujących, by z tych drugich stroić sobie żarty cały czas z niewinną miną dobrze wychowanej panny. Była to zwykle największa przyjemność, jaką odczuwała podczas spotkań towarzyskich- po tym, czy ktoś potrafił żartować w podobny do niej, ironiczny i prowokujący sposób, poznawała pokrewne dusze.

Dwór lordostwa Stapletonów był, jak też się tego spodziewały, imponującą siedzibą w starym stylu, z rozległym parkiem angielskim, rozrzuconymi gdzieniegdzie altankami i połyskującą wstążką strumienia. Frances zaczęła w myślach obliczenia ile musiało kosztować oszklenie wszystkich okien we dworze, lecz była zmuszona je przerwać po wejściu do środka, gdzie przytłoczyły ją inne wspaniałości.
- Jest tu o wiele bardziej elegancko i dostojnie niż w kochanym Limmer Park, ale i tak nasz dom wydaje mi się piękniejszy i ładniej położony - szepnęła Sara do Emmy.
- Prawo przywiązania szczerego serca i idealizowanych wspomnień - odparła zagadnięta z równym podziwem rozglądająca się po wnętrzu.

Mary Jane, podobnie jak młodsza siostra czuła się nieco przytłoczona wnętrzem, ale uczucie to po chwili ustąpiło, a to dzięki osobie gospodyni- lady Stapleton. Należała ona do tych cudownych, rzadko spotykanych kobiet, które, nie rezygnując z wytworności i dobrych manier, wytwarzają wokół siebie swobodną atmosferę. Chociaż była zamożna nie miała irytującego zwyczaju uważania własnego dworu za centrum wszechświata, a swoich powozów za najlepsze w kraju, co przydawało jej wiele uroku. Jej bezpośrednie maniery oraz żywy sposób bycia skutecznie równoważyły chłód męża. Ponad to w ich wzajemnym stosunku Emma zauważyła ten szczególny rodzaj porozumienia, wyrozumiałości i ledwie wyczutej czułości, których niestety nie widziała nawet między własnymi rodzicami, charakteryzujących udane małżeństwa.

Lord Stapleton powitał je uprzejmie, jego żona z miłym uśmiechem, po czym oboje usadzili je przy kominku.
- Gdybym tylko wiedziała... - mówiła ona, ale nieco się zawahała - W każdym razie proszę nam zrobić ten zaszczyt i przyjemność, pani Lawson, że gdy następnym razem będziecie się panie do nas wybierać poślemy wam powóz.

Pani Lawson, ujęta delikatnością, podziękowała i naturalnie odmówiła.
-Ależ nie chcę niczego słyszeć. Wiem, że w ten sposób ryzykuję naszą krótką i kruchą znajomość, lecz wolę to, niż pozwolić paniom iść w taką pogodę choćby jeszcze jeden raz. Proszę panno Lawson - ubiegła otwierającą już usta Emmę - zakończmy ten temat. Daję paniom pełne prawo do uważania mnie za nachalną despotkę - uśmiechnęła się - Gdy tylko sir John - wskazała na męża - opowiedział mi o paniach nie mogłam się doczekać, by je poznać. Pani córki będą przemiłym dodatkiem do tutejszego towarzystwa.
-Natomiast pani, lady Stapleton, jest z pewnością jego równie miłą ostoją.

Dalsza rozmowa potoczyła się w podobnym, jeszcze trochę usztywnionym stylu.

Wkrótce zaczęli przybywać kolejni goście i rozpoczęła się tak interesująca dla Mary Jane, a zatrważająca dla Sary prezentacja. Cała rodzina Daviesów- pastor, pastorowa, kandydat na pastora oraz kilka jeszcze dzieci, a jakże, pastora- oraz ktoś nieznany, bo rodzeństwo Flutron.

Mary Jane była ciekawa pastorowej, bo jeśliby się ona okazała tak samo żywotna i energiczna, jak mąż, to Bóg z pewnością musiał mieć tę rodzinę w opiece. Pani Davies okazała się jednak zażywną, rumianą kobietą o żywym usposobieniu, ale za to ograniczonych zainteresowaniach, które zaczynały się i kończyły na sprawach stricte domowych i kulinarnych. Frances, bo dziewczynie też to nie umknęło, w zasadzie nie mogła jej za to winić- była wszak jedynie żoną pastora i to, o zgrozo, przez większość swojego życia! Patrzyła tylko na nią z litościwym zrozumieniem, co, jak widziała ze spojrzeń jej posyłanych, nie podobało się Emmie ani matce.

Frances nie miała ochoty zachwycać się młodszymi dziećmi pastora Daviesa, ledwie je zauważała, a że z rozczarowaniem stwierdziła, iż oprócz lordostwa Stapletonów, nie ma w pobliżu nikogo godnego uwagi, zajęła się rozmową z Walterem Daviesem. Według niej nie można było zresztą nazwać tego rozmową- mówiła głównie ona, on przerywał jej czasem jakimś nieskładnym zdaniem i to tak cicho, że ledwie słyszała. Mary Jane obiecała sobie, że pośmieje się z siostry, która sama zwróciła się z propozycją rozmowy do kogoś, kogo uważała za nudziarza. Chętnie już teraz poostrzyłaby sobie na niej dowcip, ale miała zdecydowanie wdzięczniejsze obiekty - urocze rodzeństwo Flutron.

On trzydziestoparoletni, ociężały, silący się na komplementy i elegancję, z widocznym samouwielbieniem i ignorancją dla innych w swoich wąskich oczkach. One - ach, cudne okazy! Panna Anna Flutron nieładna, i już jak się mówiło w "niebezpiecznym wieku", a według Mary Jane, nie posiadająca raczej widoków na przywiązanie do siebie ani tym bardziej zobowiązanie żadnego rozsądnego mężczyzny. Jej młodsza siostra- Charlott - ładniejsza, ale obdarzona tą irytującą odmianą sprytu, nie mającą nic wspólnego z inteligencją.

Cała trójka była zachwycona powiększeniem towarzystwa o panny Lawson- pan Flutron nawet uśmiechnął się łaskawie do Lucy, natomiast panna Charlott z ledwie ukrytym wścibstwem usiłowała od biednej Sary wyciągnąć informacje o tym, dlaczego właściwie opuściły Limmer Park.
- Opuśćmy chociaż na chwile nasze strony - przerwała to przesłuchanie Emma - i dowiedzmy się czegoś o hrabstwie D,. Jestem przekonana, że nie mogłabym znaleźć lepszego eksperta - tu uprzejmie skłoniła się Flutronowi.

W rzeczy samej, nie mogłaby, ponieważ Flutron uwielbiał być ekspertem, a dziedzina była mu najzupełniej obojętna.
- Hrabstwo D,. powinno jako siedziba - zaczął tonem mędrka, słabo ukrywając uśmiech samozadowolenia - zadowolić każdego roztropnego człowieka, a tym bardziej kilka młodych kobiet. Wasze rodzinne hrabstwo... które to było wyleciało mi z pamięci... było znośne, z pewnością całkiem do wytrzymania, lecz według mnie kiepskiego położenia w stosunku całego kraju nie da się niczym zrekompensować - najwyraźniej zakończył ekspertyzę, a Emma miała nadzieję, że tak, bo już zaczynała się rumienić za niego.
- Dodatkową zaletą jest odległość od Bath, stąd znacznie krótsza niż z naszego rodzinnego hrabstwa.

Flutron zalał się purpurą i otworzył usta, ale siostra go ubiegła.
- Mój brat milczy, by pani nie peszyć, panno Lawson - wytłumaczyła Anna Flutron - ale ja jestem zbyt szczerą, by powstrzymywać się od wypowiedzenia opinii. Brat nie przepada za Bath podobnie, jak ja.
- W takim razie pan Flutron musi cieszyć się nienagannym zdrowiem - wtrąciła Mary Jane - co pozwala mu na taką awersję do miejsca, do którego większość udaje się w razie choroby. Miło nam to słyszeć.
- Ach, brednie! - odpowiedział on na te gratulacje - Dla zdrowia jeździ tam w rzeczywistości niewielu, bo większość dla płochych rozrywek! Dla wszystkich tych pozornie niewinnych, a tak naprawdę wysoce szkodliwych przyjemności, jak bale, spacery...
- Ja wprost namiętnie spaceruję - powiedziała chłodno Mary Jane, łapiąc ostrzegawcze spojrzenie Emmy.
- Każda roztropna panna powinna zadowalać się tym, co może jej ofiarować najbliższe sąsiedztwo. Rozpasane rozrywki wielkich miast czy kurortów dają młodym dziewczętom fałszywe wyobrażenie o rozrywkach, zamążpójściu! Nie pozwalają im docenić prawdziwych mężczyzn, a każą gonić za kolorowymi fircykami!

Anna Flutron pokiwała gorliwie głową, zgadzając się z tą tyradą. Jej młodsza siostra zorientowała się, że rozmowa biegnie złym torem i prędko zareagowała.
- Ale i nasza okolica wzbogaci się teraz towarzysko, dziś o panny Lawson, a w niedalekiej przyszłości o inne jeszcze osoby.
- Doprawdy? - ucieszyła się Sara - Czy może pani ujawnić kogo ma na myśli?

Charlott i bez tej zachęty ukrytej w pytaniu ujawniłaby wszystko.
- Niedługo ma do nas zawitać siostrzeniec lady Stapleton! Nie pamiętam nazwiska, ale ponoć jest młody, zamożny i - tu zachichotała idiotycznie - ma za sobą jakiś skandal. Ponoć...
- Lady Stapleton musi być zachwycona tą perspektywą odwiedzin - przerwała natychmiast opowieść o szczegółach skandalu Emma.

Szczęśliwym trafem lady Stapleton, która właśnie poprosiła Frances o akompaniowanie Lucy, ponieważ wyczuła potrzebę śpiewania najmłodszej panny Lawson, zbliżyła się do rozmawiających.
- Przepraszam, ale dotarły do mnie strzępki rozmowy, zdaje się, że o moim siostrzeńcu i jego planowanym przyjeździe - wtrąciła - Z przyjemnością potwierdzę słowa panny Charlott. Mój gość nazywa się James Evans i dostałam przed paroma dniami od niego list, w którym oznaczył termin przyjazdu.
- Sprawi nam podwójną radość - odparła Mary Jane - ze względu na panią i na naszą potrzebę rozrywki.
- Z pewnością go to ucieszy, jednak...- zawahała się przez moment - Nie chciałabym, żebyście się państwo zawiedli, więc lojalnie uprzedzam. James jest obdarzony dobrym charakterem, ale przywykł do Londynu i stylu życia stolicy. Nie wiem, czy uda mu się łatwo przystosować do wiejskiego rytmu. Może czuć się początkowo nieswojo.
- Już my pomożemy mu poczuć się, jak u siebie! - zapewniła ją Charlott z nieco histerycznym śmiechem.
- Muszę powiedzieć, panno Lawson - zbyła ją lady Stapleton - że wasz przyjazd był jakby zwiastunem świeżego powiewu dla okolicy. Najpierw panie, potem James, a dziś dotarły do mnie przez moją pokojową pogłoski i wydzierżawieniu R,. Nie sądzę, panno Mary Jane, by mogła pani znać ten majątek, choć słyszałam o jej zamiłowaniu do spacerów. Leży w większej odległości, ale jest malowniczo położony. Ma być podobno domem dla niejakiego pana Halla z Londynu. Nie mamy niestety domu w stolicy, dlatego niewiele potrafię powiedzieć o tym dżentelmenie.
- Będziemy musieli zatem poczekać, aż on sam zechce nam o sobie coś powiedzieć - uśmiechnęła się Emma - Miło nam, że rozpoczęłyśmy lawinę tak przyjemnych wydarzeń.
- Ach, to wszystko przez panie! - zawołała zachwycona Charlott - Zwiększyła nam się liczba panien, wkrótce powiększy się poczet kawalerów i tylko patrzeć, jak nam hukną dzwony weselne!
- W istocie to bardzo korzystny obrót dla nas, panien na wydaniu. Z pewnością na tym skorzystamy. Byłoby to wielce nieprzyjemnie, gdyby chociaż części z nas nie udało się wyjść za mąż przed kolejną wiosną. Małżeństwo to sprawa, przede wszystkim dla kobiety, bardzo istotna. Mam wrażenie, że tego lata ktoś dokona wyboru żony z naszego grona - wyraziła, raczej płonną, nadzieję jej siostra.
- Rozpocznie się zatem prawdziwy wyścig do ołtarza - zaśmiała się figlarnie Charlott, ale Mary Jane mogłaby przysiąc, że nie żartowała.
- Będziemy paniom kibicowały - uśmiechnęła się grzecznie, chociaż chętnie parsknęłaby śmiechem w tę bezczelną twarzyczkę.

Sara nie słuchała tej rozmowy, próbując pochwycić dźwięki pianina. Lucy skończyła już śpiewać, lecz Frances, nie tracąc okazji, grała dalej zresztą na wyraźną prośbę lorda Stapletona. Siostra z dumą zauważyła, jak pięknie się prezentuje w trakcie gry, jak delikatny połysk nadaje światło świec jej porcelanowej cerze i mahoniowym włosom.

W pewnym momencie pochwyciła spojrzenie kogoś, kto również wpatrywał się we Frances- Walter Davies. Intensywność jego spojrzenia i szczególny wyraz oczu słuchacza przywiódł jej na myśl mimowolnie usłyszane zdanie o wyścigu do ołtarza, lecz znając siostrę dobrze, wiedziała, jak daleko jest meta dla syna pastora.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
emilec12 · dnia 21.01.2009 16:38 · Czytań: 876 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 3
Komentarze
Usunięty dnia 22.01.2009 12:31 Ocena: Bardzo dobre
Miliony błędów. Znajdą się ci, którzy z przyjemnością je pokażą. Masz dyży zakres słownictwa i umiesz nim "namalować obraz". A że nie zawsze wychodzi....
Mi się podoba swoboda, która się posługujesz, pisząc.
Miladora dnia 22.01.2009 23:06 Ocena: Dobre
Może nie miliony, ale całkiem sporo. Mam też zastrzeżenia co do stylu i konstrukcji niektórych zdań. To co rzuciło mi się w oczy -
- poziome - poziomie
- czegoś od niego/można od niego
- Wystarczyło, by go... - może Wystarczyło to, by...
- tak fatalnie/tak co najmniej
- cudnej urody rumak - może trochę inaczej?
- w zdaniu "Sara zastanawiała się..." - 4 x się
- ponad to - ponadto
- usadzili je przy kominku - to "usadzili" trochę mi zgrzyta
- za nachalną despotkę - "nachalna" to wątpliwe określenie w ustach lady, zbyt pejoratywne i ostre
- kilka jeszcze dzieci - kilkoro
- samouwielbieniem i ignorancją dla innych - chodzi o ignorowanie, prawda, a nie o ignorancję
- opuściły/opuścimy
Charlott - Charlotte
Trochę plączą się osoby i czasem język, którym operujesz, staje się trochę napuszony i nienaturalny.
Ale nadal utrzymujesz się na całkiem dobrym poziomie.
Wg mnie trochę dopracowania wystarczy. ;)
emilec12 dnia 22.01.2009 23:14
Nie będę udawała, że błędy i powtórzenia były zamierzone;), ale co do języka historii w ogóle, a w szczególności cudnej urody rumaka:) i paru innych udziwnionych konstrukcji, to już świadoma stylizacja. Chociaż może faktycznie trochę z tym przesadzam...
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
Gabriel G.
14/04/2024 12:34
Bardzo fajny odcinek jak również cała historia. Klimacik… »
valeria
13/04/2024 23:16
Hej miki, zawsze się cieszę, gdy oceniasz :) z tobą to jest… »
mike17
13/04/2024 19:20
Skóra lgnie do skóry i tworzą się namiętności góry :)»
Jacek Londyn
12/04/2024 21:16
Dobry wieczór. Dawno Cię nie było. Poszperałem w tym, co… »
Jacek Londyn
12/04/2024 13:25
Dzień dobry, Apolonio. Podzielam opinię Darcona –… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:31
Najnowszy:emilikaom