Bez imienia i historii - Afrodyta
Proza » Inne » Bez imienia i historii
A A A

     U kresu wytrzymałości, gdy ogrom błagań wypełnił moje nieistniejące wnętrze, pozostało tylko zmęczone i bezdomne serce, resztką sił poszukujące ratunku u architekta świata. Szukajcie a znajdziecie – słowa dźwięczały, ale tak jakoś pusto, jakby ktoś ukrył je w dzwonnicy lub wysyłał z odległego brzegu, gdzieś po drugiej stronie planety. Dolatywały coraz krótszymi falami, zniekształcone i ciche, milknąc co chwilę, aby znów niespodziewanie poruszyć słabą struną. Zgięte i dziurawe kolana sprawiały ból, który stawał się ukojeniem, zmieniając rzeczywistość w rzekę zapomnienia. Wtedy zadzwonił głuchy telefon. Jego przyziemny dzwonek odbijał się od betonowych ścian, szczelnie wypełniając przestrzeń pokoju i przypominając o codzienności, będącej wybawieniem dla wykręconego ciała. Ten prozaiczny przedmiot użytku powszechnego, zmusił obolałe członki do podjęcia wyzwania poprzez wykonanie niewinnie prostych ruchów, stając się jednocześnie nośnikiem istnienia tego, co tu i teraz. Podnoszenie słuchawki zmieniało się w zbawienie dźwigającego upadłego z jego upadku. A później obcy, przeszywający na wylot głos, nieznanego pochodzenia, człowieka bez imienia i historii. Zagadkowa odpowiedź Boga, sprawnie posługującego się najnowszą technologią komunikacji, wybierającego dla mnie długi proces na sali rozpraw. Człowiek bez imienia i historii w roli sprawiedliwego i adwokata. Funkcje prokuratora, wygłaszającego mowę oskarżycielską i sędziego, wymierzającego stosowany do przewinienia wyrok, od dawna zarezerwowane były wyłącznie dla mnie. Pozostali jeszcze świadkowie naoczni: okno – wyjście awaryjne dla uciekającego wzroku, fotel strażnik chroniący od twardego lądowania w czarnej studni bez dna i dach z naprzeciwka niby kameleon zmieniający wygląd w zależności od pory dnia czy roku.
     Każde kolejne słowo wyrwane siłą z gardła tworzyło początek bezbronnego cierpienia skupiającego drobimy rozbieganego czasu, jakbym w wyznaczonych terminach istniała równolegle w trzech wymiarach. Przeszłość wyśmiewała się, pokazując karykaturalne i groteskowe rozwiązania oraz ich berło, promieniujące intensywnym blaskiem, który nieustannie przypominał o dyktaturze swoich właścicieli, mnie pozostawiając w darze ochłap w formie starannie wypracowanego, doskonale skonstruowanego i panoszącego się z wrodzonym siebie wdziękiem, poczucia winy. Teraźniejszość naznaczona była wszechogarniająca obecnością posłańca, człowieka bez imienia i historii, zawsze uważnie obserwującego moje dłonie szukające oparcia, który rozbierał mnie prowokacyjną grą związków wyrazowych, wyłapując nawet najdrobniejsze pomyłki freudowskie. Z wyuczoną gracją grzebał w moich wnętrznościach, zaciekle poszukując wielości znaczeń ukrytych tam symboli i metafor, alegorie zostawiał w spokoju, były zbyt oczywiste. Odległy i obcy, bezpardonowo przyciskał mnie do ściany, nie zważając na moje kruche ciało i ból wykrzywiający twarz. Wszelkie próby rodzącego się protestu natychmiast skazywał na wygnanie, zwalniając lekko uścisk i słodko rozprawiając o rozkoszy płynącej z połączenia dwojga ludzi. Przenikał mnie do głębi, pojawiając się nagle, niczym wieczorna mgła w środku lata, zapowiadająca upalny dzień. Fala gorąca atakowała moje kości niby rozpływająca się lawa z aktywnego wulkanu, a ja wyciągałam ręce, by dotknąć jego twarzy schowanej za szybą  pancerną. Zbuntowana i rozdygotana szukałam jego skóry, jak gdyby tylko bezpośrednie z nią spotkanie pozwoliło odkryć ścieżki, po których chodził, zostawiając widoczne ślady życia. Daremność mojego wysiłku produkowała niemoc, rosnącą do niebotycznych rozmiarów w zastraszającym tempie, wprowadzającą popłoch i zamieszanie do mojego człowieczeństwa, uciekałam więc, by uniknąć, odbierającej mi siły, paniki. Wtedy przyszłość, pozbawiona kolorów, zapachów i smaków, rysowała się szaro i niewyraźnie. Krajobraz zrujnowanych domów i płonących lasów odpychał swoją bezwzględnością, odsłaniając tylko złowrogie zgliszcza. Pustka i osamotnienie przylgnęły do mnie jak niemowlę do piersi matki. Usłyszałam głos wołającego na pustyni. Rozpoznałam w nim smak porażki i zwycięstwa na ten krótki moment zespolonych tak ściśle, jakby łączyła ich jedność wynikająca z symbiozy. Słowa niespodziewanie nabierały kształtów i same cisnęły się na usta: człowieku, w darowanej nam chwili, to ja byłam twoim imieniem, to ja byłam twoją historią. Wiedziałeś, prawda…?

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Afrodyta · dnia 09.08.2021 17:43 · Czytań: 560 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 8
Komentarze
Marek Adam Grabowski dnia 10.08.2021 15:51 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo dobry sposób opisana zagubienia człowieka w obecnym świecie.

Pozdrawiam
Afrodyta dnia 13.08.2021 09:57
Marku, dziękuję za odwiedziny i Twoje refleksje. Życzę dobrego dnia i również pozdrawiam.
Kazjuno dnia 28.08.2021 18:31
Odczytałem Bez imienia i historii jako ambitny list do kochanka, który Cię Autorko porzucił, a Ty czekasz, odbierasz telefon i przeżywasz kolejny zawód, czego wyraz dajesz w tekście.

Nie mój klimat, a nawet poczułem wyrzuty sumienia. Przypomniałem sobie jakieś damy z przeszłości, od których dawałem nogę.
Czy mogły się czuć jak bohaterka opowiadania?
Może czuły się jak Ty dająca upust poetyckiej melancholii, przez przelanie nastroju na papier?

Wybacz megalomański ton...

Głowa do góry!

Pozdrawiam
Jaga dnia 30.08.2021 22:04 Ocena: Bardzo dobre
Wydaje mi się, że kiedyś też tak błagałam Boga/Naturę/Wszechświat... Tylko, że nie na kolanach, ale leżąc na mokrej ziemi, a obok z dali dochodziły do mnie głosy i nie było dźwięku, który wyrwałby mnie z letargu;)

Afrodyta, bardzo dobry początek pokazujący wyczerpanie w błaganiu;)
Potem następuje piękny powrót do rzeczywistości, ale wraca „martwe ciało”, reagujące „automatycznie”, następnie myśli zaczynają układać się w refleksję. I te fantastyczne trzy wymiary, zamiast upragnionego jednego Tu i Teraz. Pięknie opisane zagubienie w tym co było. Teraźniejszość jak "przepytywanka" u terapeuty;). I szara wizja przyszłości.

Nie wiem co miałaś na myśli, ale nawet jeśli się mylę, to wiele opisanych w nim emocji jest bardzo autentycznych.
Bardzo dobry tekst.
JOLA S. dnia 30.08.2021 22:55
Afrodyto,

czytałam dwa lub trzy razy i odchodziłam zmęczona.
Rozumiem stan, gdy pióro się spieszy, nie nadążając z natłokiem myśli, gdy rękaw sukienki szarpią emocje.
Mimo wszystko, dałabym czytelnikowi odrobinę wytchnąć, pozwolić na refleksję.

Czytając, czułam się jak w gęstym lesie, w którym brak skrawka nieba, powietrza, wody, nie słychać ptasich treli. Z czasem wszystkie drzewa wydały mi się jednakie. W tym lesie można się zgubić, a nie zagubić i gdzie, pod jakim liściem skryło się to błaganie? , przebiegła natrętna myśl.

Nie wiem, czy skorzystasz ze skromnej rady? Tekst ma potencjał, ale czy wyczerpany?

Serdeczności

JOLA S.
Afrodyta dnia 02.09.2021 12:45
Kazjuno, dziękuję za komentarz. Przyznaję, że nie wiem, co z nim począć. Zaskoczyła mnie Twoja interpretacja, ale z drugiej strony, gdy wypuszcza się tekst z rąk, ten staje się w pewnym sensie niezależnym bytem, a czytelnik nadaje mu nowe życie, nowe znaczenia. Dlatego też przyjmuję Twoje refleksje i dziękuję, że się nimi podzieliłeś. Pozdrawiam i życzę wiele dobrego.

Jago, dziękuję za Twoje refleksje, szczególnie za dostrzeżenie autentycznych emocji. Miałaś rację z tą przepytywanką, bo punktem wyjścia dla mojego tekstu są zmagania bohaterki z perspektywy doświadczeń z gabinetu psychoterapeutycznego. Pozdrawiam ciepło.

Jolu S., dziękuję za odwiedziny. Przyznaję, że w tekście nagromadziło się dużo emocji, być może zrobiło się zbyt gęsto, chociaż z punktu widzenia bohaterki tak to właśnie wygląda. Prawdą jest również to, że wolałabym, aby czytelnik nie odchodził zmęczony. Dlatego przytulę Twoje wskazówki, być może zakiełkuje z nich coś dobrego. Pewnie nie od razu, bo u mnie jakoś wolno wszystko dojrzewa. Pozdrawiam serdecznie.
OWSIANKO dnia 28.10.2021 21:44
Afrodyta
Być może zmęczenie Joli wynika z graficznej „gęstości” tekstu i braku mniejszych akapitów, a nie z nadmiaru emocji. Nie sądzę, by emocje mogły być przeszkodą w rozumieniu tekstu. Tym bardziej, że są potwierdzeniem charakteru bohaterki.

mj
Afrodyta dnia 02.11.2021 16:43
Dziękuję za wizytę i komentarz. Przyznaję, że w ogóle nie spojrzałam na swój tekst od strony "graficznej gęstości tekstu". Zwrócę na to uwagę, całkiem możliwe, że coś w tym jest. Pozdrawiam serdecznie.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty