Angielska szkoła, cz.2 - lina_91
Proza » Inne » Angielska szkoła, cz.2
A A A
W sobotę Mateusz poszedł do Julii. Powitała go z rozjaśnioną twarzą.
-Jacek przyjechał! - rzuciła mu się na szyję i pocałowała gorąco w policzek. Uniósł ją w górę i okręcił dookoła.
-Będę mógł go poznać?
-Ty wariacie - żartobliwie przeczesała mu dłonią włosy. -Napijesz się czegoś?
-Może herbaty - poszedł za nią do kuchni i patrzył, jak się krząta.
-Jacek przyleciał dwie godziny temu, ale coś mu wyskoczyło na lotnisku i jest dopiero w drodze do domu. Wariat, nie? U nas to musi być rodzinne. Nikomu nic nie powiedział.
-To dla niego tak się wystroiłaś? - spytał, a Julka parsknęła śmiechem. Pytanie było uzasadnione. Julka nosiła czarne, skórzane spodnie, czarną bluzkę ze srebrnym napisem PUNX NOT DEAD, na rękach rzemienie, a włosy splotła w warkocz.
-A co, źle wyglądam? - spytała zadziornie, idąc z tacą do swojego pokoju.
-Dobrze wiesz, że cudownie - poczekał, aż odstawi szklanki i porwał ją w ramiona. Dobiegł go subtelny zapach zapalonych świeczek.
-Ty też - wywinęła się zręcznie z jego objęć. W ciemnych dżinsach i skórzanej kurtce wyglądał przystojniej niż zwykle. I dlatego Julkę obleciał strach. Przypomniał jej się Piotrek.
Na dźwięk dzwonka do drzwi oboje podskoczyli. Julia pierwsza popędziła do przedpokoju.
-Jacek! - Matt, schodzący wolno po schodach, usłyszał jej radosny pisk i czyjś śmiech. Julka uwiesiła się szyi niewiele od niej wyższego chłopaka w dżinsach i glanach, jakby nie miała zamiaru go wypuścić. Jacek postawił na podłodze torbę i ze śmiechem pogładził włosy siostry. Potem jego wzrok padł na Matta.
-Nieładnie, laska, to ty pod nieobecność rodziców chłopaków przyjmujesz? - parsknął śmiechem.
-Oj, wiesz co... - udała obrażoną, na co Jacek pociągnął ją za włosy niczym pięciolatek i znowu się roześmiał.
-Jacek - wyciągnął rękę do chłopaka.
-Mateusz - uścisnął podaną dłoń i spojrzał na dziewczynę. -To może ja już pójdę...
-Zwariowałeś? Siedź, nie będę wam przeszkadzał...
-Jacek!
-Co? - zapytał z miną niewiniątka.
-Nieznośny jesteś! - Julia stała z wydętymi ustami i rękoma na biodrach w progu.
-Wiem, ale to mój urok - odparł poważnie, idąc do kuchni.
-Taaa, jasne - Julia parsknęła śmiechem, po czym nagle przypomniała sobie o chłopcu.
-Nie idź, Matt.
-Nie chcę przeszkadzać - wymamrotał, czując, że w tym śmiechu - i Julii, i Jacka - drży nutka goryczy, zatrutych wspomnień - i przestraszył się, że stanie się świadkiem czegoś, czego nie powinien widzieć.
-Nie wygłupiaj się, stary, muszę zobaczyć, z kim moja siostra się zadaje.
-Jacek! - warknęła Julka, rzucając w brata poduszką. -To już nie jest zabawne.
-No, ok. W każdym razie został.
Mateusz pożegnał się dopiero po dwóch godzinach.
-Masz dobry gust, siostra - powiedział Jacek, patrząc na drzwi, za którymi zniknął Matt.
-Ech... - Julia, nagle speszona, zaczęła sprzątać. Jacek patrzył na siostrę ze zdumieniem. Coś było nie tak. Tylko co?
W tej chwili spojrzał na odsłonięte ręce Julii i krzyknął. Najpierw pobladł, potem poczerwieniał. Zerwał się na równe nogi.
-Jula? Jula!
-Co? - stała przed nim z pochyloną głową, jak kupka nieszczęścia. Wziął ją za rękę i przesunął dłonią po strupach.
-Tniesz się?! Julia! Czyś ty zgłupiała?!
-Nie tnę się! - krzyknęła, upadając na kolana, bo nagle zabrakło jej sił. Przestraszył się. Klęknął obok siostry, przytulił ją niezręcznie, bo nie przywykli oboje do takich gestów. Czuł, że drży i zrozumiał, że płacze. Ciemne oczy chłopaka błysnęły gniewem. Rzadko widział łzy siostry, bo Julia rzadko płakała. Ale teraz...
-Jula? Jula... Powiedz mi, co jest grane. No!
Julia, przełykając łzy, z twarzą ukrytą w bluzie brata, opowiedziała mu o wszystkim.
-Rodzice wiedzą? - potrząsnęła głową i spojrzała w zagniewane oczy brata.
-Nie mów im jeszcze.
-Jula, Jula... - rozległ się dzwonek. Julka otarła oczy, a Jacek poszedł otworzyć. Wracali rodzice...
***

Julia nie poszła do Wery, bo jej rodzice, po rozmowie z lekarzem stwierdzili, że Weronika z koleżanką zobaczy się dopiero po powrocie do szkoły, nie wcześniej.
W poniedziałek, przed lekcjami, Julia musiała iść do łazienki. Jak było do przewidzenia, odnaleźli ją "koledzy". Wiedziała, że tak będzie i miała niezłego stracha: co im przyjdzie do głowy tym razem?
-Cześć - zastąpili jej drogę, musiała stanąć.
-Cześć - odpowiedziała spokojnie.
-Jak rączki? - spytał złośliwie David.
-Cudownie - warknęła. Sięgnęła do kieszeni.
-Mała powtórka z rozrywki?
-Nie tym razem - powiedziała zimno, robiąc dwa kroki naprzód. Zarechotali. -Daj przejść.
-Nie tak szybko, kochana. Nie tym razem...
Modliła się, żeby tego nie robili, na próżno jednak. Dan już złapał ją za rękę. Wyrwała się i odepchnęła go od siebie, jednocześnie odskakując w bok.
-Nie fikaj! - Kevin wyciągnął ręce i nagle zamarł. Pobladł bardziej niż Julia. Dziewczyna trzymała niewielkie, obłe pudełeczko, tuż przed jego twarzą, w odległości kilkunastu centymetrów. Gaz.
-Nie zrobisz tego - bardziej stwierdził niż zapytał, zerkając na osłupiałych kumpli. Co tu dużo gadać, nie spodziewali się takiej kontry.
-Założymy się? - zrobiła taki ruch, jakby już chciała wypuścić strugę stężonego gazu.
-Nie! - wrzasnął Kevin.
-Przecież to tylko żarty... - zaczął Dan.
-Żarty?! To, co zrobiliście z Werą, to też były tylko żarty?! To teraz ja dla żartu zobaczę, jak wam się spodoba mój gaz. Może być?
-Poczekaj, o co te nerwy? - David starał się sprawiać wrażenie rozbawionego, ale bez skutku. Nie miał wielkiej ochoty na randkę z gazem.
-Ty już wiesz, o co. To jak będzie?
Przez dłuższą chwilę panowała cisza.
-No, wiecie...
-Daruj sobie. Będziesz miała spokój... - wydusił w końcu Dan.
-I Wera. I Matt.
-Kto?
-Wszyscy Polacy w tej budzie. No, chyba że...
Chłopcy nagle cofnęli się kilka kroków, bo Julia wyjęła z kieszeni prawą rękę i zwolniła sprężynę składanego noża.
-Wyluzuj! Dobra!
Wiedziała, że przesadza, ale to był jedyny sposób. I nie mogła w to uwierzyć: tacy "twardziele", a pękali na widok rozpylacza gazu i niewielkiego noża, w dodatku w rękach dziewczyny! Nie mówiąc już o tym, że gdyby mimo wszystko chcieli się na nią rzucić, nie pomogłoby jej nawet dwa rozpylacze i pięć noży - w końcu było ich trzech.
-Julia! - usłyszała nagle za plecami i gwałtownie wepchnęła gaz do kieszeni. To samo chciała zrobić z nożem, ale ten się zaciął i ni diabła nie miał zamiaru się założyć.
Zza rogu wyszedł Brown.
-Dobrze, ze pan jest! Ona chciała... ona nas...
-Ty, Dan, lepiej się zamknij i trzymaj się od niej z daleka, bo będziesz pierwszym usuniętym karnie z tej szkoły! - przerwał mu ostro nauczyciel. Dan otworzył ze zdumienia gębę i zapomniał jej zamknąć.
-Ale...
-W porządku? - spytał Brown Julii. Pokiwała głową i w tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcję. -Idźcie już! - to było do chłopaków. -Julia, w porządku? - podszedł do rozdygotanej z nerwów i napięcia dziewczyny.
-Tak. Dziękuję.
Podziękowanie w formie uśmiechu było jedyną rzeczą, na jaką mogła się zdobyć.

Na przerwie odszukał ją zaniepokojony Matt. Ponieważ na korytarzu byli sami, zarzuciła mu ręce na szyję, a on zbliżył wargi do jej ust. Nie wyrwała się. Oddała mu pocałunek, ale chłopak nagle odepchnął ją od siebie. Zdezorientowana wpadła na ścianę.
Mateusz, blady jak śmierć, patrzył bez tchu na dwóch nauczycieli: Browna i Steve'a, trenera szkolnej drużyny futbolowej. Otworzył usta, jakby chciał coś tłumaczyć, przepraszać...
Julia, nie rozumiejąc, przenosiła wzrok z nauczycieli na chłopca i z powrotem. O co mu chodziło? Fakt, w tej szkole reguły były bardzo surowe, ale nie musiał jej odpychać.
-Mateusz, ze mną - odezwał się zimno Steve, a chłopak zadrżał. Nie oglądając się więcej, poszedł za trenerem. Brown skrzywił się.
-Nie martw się, to nic. Na razie.
-Do widzenia...
Tego dnia już się nie zobaczyli. Julia pisała, zgłaszała się i cały czas zachodziła w głowę, co się stało. Wieczorem Mateusz nie napisał, jak to często robił. Następnego dnia też go nie widziała. Za to w piątek, kiedy wychodziła ze szkoły, ktoś złapał ją za rękę i szarpnął. Krzyknęła krótko i poczuła czyjąś dłoń na ustach, która po chwili się cofnęła, ale zdumienie odebrało jej mowę.
-Co ty wyprawiasz?! - wykrztusiła. -Mateusz?
-Trzymaj się ode mnie z daleka. I w budzie, i poza nią. Jasne?! - Matt z trudem panował nad nerwami. W pięknych oczach dziewczyny zobaczył zdumienie, szok i lęk, które szybko zaszły smutkiem. Żeby nie widzieć jej łez, odwrócił się i zaczął biec.
Julia, wracając do domu, była prawie nieprzytomna. Ale nie płakała - zdumienie osuszało łzy. Nie mogła uwierzyć. Matt! Nawet on... Usiadła na fotelu, zapatrzona w okno, przesiedziała tak długie godziny. "Tylko nie ty..."

dwa uśmiechy
dwa serca
i dwie szanse
niestety - skreślone na wieki

Dopiero Jacek wybudził dziewczynę z odrętwienia. Stanął przy nieruchomej Julii i długą chwilę milczał.
-Co jest? - zapytał po chwili. Julka, nagle oślepiona bólem i wściekłością, strąciła z szafki książki i kopnęła plecak. -Jula! - Jacek złapał ją za ręce i przytrzymał. -Co z tobą?
Julia znieruchomiała z nieszczęśliwym wyrazem twarzy. Wzruszyła ramionami.
-Siostra, co z tobą? Pokłóciłaś się z Mattem?
-Nie - szepnęła.
-Więc co?
-Kazał mi się trzymać od siebie z daleka...
-Zerwał z tobą? - w głosie Jacka odbiło się niedowierzanie. Widział przecież Mateusza, w ten zdawał się ubóstwiać powietrze, którym oddychała Julia.
Julka rozszlochała się gwałtownie.
-Nawet nie wiem, czy tak naprawdę ze sobą chodziliśmy, ale na to wychodzi...
-Ale dlaczego?
-A skąd mam wiedzieć?!
-Opowiedz mi, co się stało - poprosił, siadając. Kiedy skończyła, przez chwilę milczał.
-Wiesz, gdzie on mieszka?
-Wiem, ale...
-Muszę z nim pogadać.
-Jacek!
-Ślepa jesteś? - zapytał bez ogródek Jacek. -On się w tobie buja i to na maksa. Nie wiem, co się stało, ale się dowiem. Więc gdzie?
--------------

Drzwi małego domku na Stanford Street otworzyła mu niewysoka kobieta o oczach i włosach Matta. Od razu poznał, że ma do czynienia z jego matką.
-Dzień dobry, zastałem Mateusza?
-Tak, chwileczkę.
W drzwiach pojawił się blady jak ściana Mateusz. Na widok Jacka pozieleniał.
-Możemy pogadać?
-Jasne - Matt zamknął drzwi i wyszedł na ulicę.
-Stary, co ci odbiło?! - wypalił bez ceregieli Jacek.
-Ty tak nigdy nie miałeś? - spytał po chwili ciszy Matt.
-Jak?!
-Że najpierw myślałeś, że kochasz jakąś laskę, a potem...
-Miałem. Ale wiem, ze ty nadal ją lubisz.
-Bo jest twoją siostrą? - Jacek nie wytrzymał, złapał chłopaka za bluzę.
-Nie. Bo ślepy nie jestem, a każdy, kto ma choć jedno zdrowe oko, potrafi to dostrzec!
Ku zaskoczeniu i przerażeniu Jacka, Matt upadł na kolana... i rozpłakał się.
-Racja. Ale nie mogę się z nią spotykać.
-Dlaczego? - spytał już łagodniej Jacek.
-Bo... Bo... Nie mogę! Po prostu nie mogę!
-Dlaczego?! - cierpliwość Jacka już się wyczerpywała.
-To ją zrani...
-A ten numer, jaki jej wyciąłeś, myślisz, że jej nie zranił?! - wrzasnął Jacek.
-Płakała?
Jacek złapał chłopaka za bluzę i pociągnął za sobą.
-Idziemy. Powiesz jej, o co chodzi albo nie wiem, co ci zrobię. Nie chcesz z nią być, twoja strata, ale tego numeru ci nie podaruję.
Julia siedziała w swoim pokoju tak, jak ją zostawił: skulona, zapłakana. Na widok Mateusza zerwała się, krzyknęła. Ku konsternacji Jacka, Matt przyklęknął przy nogach dziewczyny.
-Powiem ci wszystko, ok?
-Jacek, zostań - szepnęła Julia, siadając na łóżku.
Matt odchrząknął, odetchnął, złapał ją za rękę. Nie wyrwała się. Klęcząc przy niej, na twardej podłodze, ze wzrokiem utkwionym w jasnych oczach Julii, zaczął opowiadać. A było to tak...
Było tak, że kiedy Matt przyszedł na pierwszy trening po owym felernym meczu, choć czuł chłód kolegów, nie zwrócił na to uwagi. Gdy znalazł w swojej torbie "rozbierane" gazetki, śmiał się. Kiedy lodowatym głosem ostrzegali go, żeby trzymał się z daleka od ich dziewczyn, kiwał głową. Poszedł na imprezę organizowaną przez jednego z chłopaków. Pamiętał tylko piwo, ciosy Adama i bluzkę Katie, rzuconą gdzieś za fotel. Wiedział, że czegoś mu dosypali, ale nie mógł tego dowieść, a nagranie wideo z Mattem, przyklejonym do Katie, powędrowało do trenera. Potem jeszcze wsadzili mu do plecaka prezerwatywy i postarali się, żeby Steve to zobaczył. Mateusz, słabo zresztą protestujący i oszołomiony, wyleciał z drużyny świńskim truchtem. Dostał nieoficjalne ostrzeżenie, że jeśli zbliży się do jakieś dziewczyny w szkole, poniesie surowe konsekwencje. Pocałunek z Julią przypłacił kozą do końca miesiąca, ale nie o tym myślał, kiedy z nią zrywał.
Nie mógł dopuścić, żeby jego matka się o tym dowiedziała. Uwierzyłaby mu, co do tego nie miał wątpliwości, ale bał się ją zranić czy rozczarować. Tego nie mógłby jej zrobić.
Kiedy skończył opowiadanie, zapadła głęboka cisza. Matt, z pochyloną głową, walczył ze łzami. Kilka miesięcy w tej szkole zamieniały go w kłębek nerwów. Bujał się w Julii od pierwszego momentu, kiedy ją zobaczył, długo o niej myślał i nie mógł jej tak po prostu stracić!
Przegryzając wargi, oczekiwał wyroku.
Julia, sama zalana łzami, spojrzała na stojącego w progu brata, który skinął wolno głową: uwierzył chłopcu.
-Spójrz na mnie - powiedziała cicho do Matta. Jacek wyszedł, zamykając cicho drzwi i zbiegając na dół. Julia nachyliła się ku chłopcu. Zrozumiała, że się myliła. Myliła się, sądząc, że wciąż kocha Piotrka. Myliła się, myśląc, że to, co widziała w oczach Matta, było jednostronne. Tak, w tych wszystkich - i wielu innych - sprawach się myliła, teraz to widziała. Pokochała Mateusza, który był tak do niej podobny, który właśnie sprawił jej tyle bólu, sprawiając, że Anglia, która już zaczęła jej się wydawać całkiem swojska, znowu stała się nienawistna. Mateusza, który teraz klęczał jej u stóp, czekając na jej wyrok. Nie znajdowała w sobie odpowiednich słów. Zsunęła się z łóżka i wzięła twarz chłopaka w swoje lodowate dłonie. Opuszkami palców strząsnęła łzy, które wisiały na jego rzęsach. Porwał ją w ramiona.
Mateusz, któremu słowa podziękowania utknęły w gardle, zaczął całować zapłakane oczy Julii, rozpalone policzki, gorące czoło i na koniec, wolniej, jakby bojąc się odepchnięcia, słodkie usta, słone jednocześnie nie przelanymi łzami i gorzkimi słowami, których nie mogła wypowiedzieć.
I na koniec, wychodząc, nie podziękował. To ona, ocierając twarz patrząc na zamknięte już za chłopcem drzwi, wyszeptała: "dziękuję".
Cały weekend przesiedziała w domu, nad zeszytami. był tylko jeden przedmiot, jaki szczerze lubiła i jakiego się uczyła: matematyka. Resztą dokumentnie olewała. Matma była jej siłą, jej mocną stroną, jedyną rzeczą, która sprawiała, że chodziła do szkoły i nie załamała się, kiedy na każdej przerwie słyszała za sobą urągliwe słowa.
W poniedziałek, na wuefie, ćwiczyli na dworzu. Julka, rozglądając się dookoła, napotkała wzrok Matta, który ze swoją klasą biegał nieco dalej. Skinęła lekko głową, a on odpowiedział jej tym samym: na tyle mogli sobie pozwolić.
-Rozgrzewka, proszę państwa! raz, dwa...
Julka, krzywiąc się z niesmaku - nienawidziła pulchnej Murzynki, która prowadziła zajęcia - zawsze ubrana w tenisową spódniczkę i kozaki - wystrzeliła do biegu jako pierwsza. Trasa przebieżki biegła wzdłuż trawnika, gdzie rozłożyli się niećwiczący, przeważnie starsi chłopcy, którzy uważali, że lekcje to strata czasu, a nauczyciele oczywiście nic nie mogli im zrobić. Dystans wynosił około dwustu metrów, więc pędziła jak najszybciej. Nie zobaczyła wystawionej nogi i kiedy z całym impetem runęła na żużel, była bardzo zdziwiona. Ba, nawet gorzej. Pchnięta siłą rozpędu, Julia przekoziołkowała i zaryła w ziemię łokciami, boleśnie zdzierając skórę w desperackiej próbie zasłonienia twarzy.
Matt widział całe zdarzenie i, przerażony, na moment osłupiał. Pojedyncze chichoty szybko ucichły, bo nie dość, że upadek sam w sobie wyglądał dość groźnie, to dziewczyna wciąż leżała nieruchomo.
Nagle wmieszał się Brown. To było akurat w jego stylu: nie wiadomo, skąd, nie wiadomo, jak.
-Julia? Co się dzieje? Co...
-On podstawił jej nogę! Widziałem!
Matt spojrzał z uznaniem na szczuplutkiego blondynka, Jeremy'ego, który teraz poczerwieniał jak grzebień koguta i doskoczył do nauczyciela.
-Kto? - w głosie Browna przewinęła się groźna nuta.
-On! - wyciągnięty palec jednoznacznie wskazał na zmieszanego Kevina.
-Do dyrektorki, Kevin. Już.
Pani Duck i Brown pochylili się nad Julką. Niewiele osób wiedziało, że Brown miał licencję ratownika medycznego.
Julia wolno uklękła i jęknęła. Upadłaby, gdyby nie Brown.
-Chodź ze mną. Steve, zajmij się tą grupą, ok?
Duck poleciała po gazę i spirytus, a Julia usiadła w pustej klasie, naprzeciwko Browna.
-Jak to się stało? - usłyszała po chwili. Zakrztusiła się szlochem, zasłoniła twarz rękami. Słone krople spływały na poranione ramiona, powodując pieczenie, ale to nie było ważne.-Julia! Nieważne, nie pytałem, zapomnij!
-Pan nie... nie... nie...
-Aż tak cię boli?
-Nie o to chodzi! - krzyknęła, on naprawdę nie rozumiał, nic nie wiedział, chociaż tyle mu zawdzięczała, chociaż był jedyną osobą, której w tej szkole ufała, chociaż...
-Julia! - złapał ją za ramiona i zmusił, żeby na niego spojrzała. -Spokojnie. Uspokój się. No...
-Proszę, tutaj - Duck przyniosła apteczkę i od razu wyszła.
Brown zaczął przemywać ręce Julii, nie odrywając oczu od zaciśniętych szczęk dziewczyny.
-Mam już tego dość, dość tej... - wymamrotała kilka epitetów po polsku, które nie nadawały się do powtórzenia. Brown, jakby o tym wiedząc, nie pytał o znaczenie nieznanych słów.
-Wiem, Julia.
-Gówno pan wie - syknęła sama do siebie.
-Co?
-Jak pan może wiedzieć?
Zanim Brown zdążył odpowiedzieć, do klasy wparował Steve.
-Chodźcie, szybko! - i już go nie było. Brown bez słowa wybiegł, Julka za nim.
Boisko przedstawiało zaiste dziwaczny widok. Wszyscy uczniowie ustawili się w krąg, niczym na ringu. Z czterech stron świata dobiegały okrzyki i dopingi.
-Bierz go! Dawaj!
-Buuu!
-No, ruszaj się!
-Biją się? - spytała ze zdumieniem Julka. Matt, który nagle znalazł się przy niej, przytaknął.
-Kto?
-Dan leje Jeremy'ego.
-Co?!
-Odsuńcie się! - ryknął Steve, usiłując przedostać się do "bokserów". Kiedy w końcu mu się udało, zapadła cisza jak makiem zasiał. Dan, trzymając się za rozbitą wargę, siedział z osłupiałą miną na ziemi. Jeremy, z twarzą całą we krwi, leżał obok. Julia jęknęła.
-O co poszło?
Matt na chwilę zamilkł, ale milczenie nie miało sensu.
-O ciebie.
-Jak to? - spojrzała na niego baranim wzrokiem.
-To Jeremy nagrał wtedy to całe zajście i dał kasetę Brownowi. No, a Kevin, rzecz jasna, wściekł się jak cholera.
-Przerąbane - jęknęła Julia. Była pewna, że blondynek dostanie za swój akt odwagi, ale jeśli medal, to co najmniej w postaci podbitego oka.
Matt poczuł na sobie nagle spojrzenie nauczyciela i odskoczył od Julii na odległość dwóch metrów.
-Wracać do szkoły! Wszyscy! Tylko Jeremy i Kevin zostają.
Julka pierwsza popędziła w stronę budynku. Tego popołudnia nie zobaczyła już Matta. Następnego dnia Jacek wracał do Polski. Julia znowu została sama.
W szkole było tak, jak przedtem, mimo iż Dan został zawieszony na tydzień. Po tych siedmiu dniach względnego spokoju wszystko wróciło do początku; Wera wyszła ze szpitala. Julia zobaczyła ją dopiero w szkole. Od razu poszła z nią do wicedyrektora i poprosiła o zmianę klasy: chciały być razem, tak czuły się bezpieczniej.
-Dzięki, Julia - powiedziała Wera, kiedy szły razem korytarzem. Była bledsza niż przedtem, a ciemne oczy wyglądały jak przepaść bez dna.
-Za co? - warknęła Julka, ale nie dała Werze odpowiedzieć. -Za to, że omal cię nie zabiłam? Ślepa nie jestem, mogłam ruszyć swój durny tyłek wcześniej, wtedy...
-Nic byś nie zrobiła - dokończyła Weronika. -Nie mogłaś mi pomóc.


Anglia dla Julki była tylko widmem majaczącym gdzieś w snach, chociaż już od jakiegoś czasu stała się ich częścią. O wyjeździe za granicę przez długi czas marzyła, ale obecnie - będąc tutaj - jedyne, o czym mogła myśleć, to zakrwawione ciało brata przy identyfikacji zwłok, a właściwie jego zdjęcia, bo do kostnicy jej nie wpuścili. Fotografie jednak dostała i to, co na nich zobaczyła, wciąż prześladowało ją w snach. A Anglia jawiła jej się pod postacią jakiegoś mglistego snu, który lada chwila mógł się przemienić w koszmar, snu, w którym udawała kogoś, kim nie była, snu - przez który wszystko straciła.
Julia miała piętnaście lat i - jak ją opisał jeden z kolegów - "twarz dziewczynki i oczy kobiety". Wszyscy dookoła twierdzili, że jest nad wyraz dojrzała - dla niej to było przekleństwem. Czuła się dumna z faktu, że jest tym, kim jest, ale ta "dojrzałość" była tylko śladem po tym, co przeżyła. I nie tylko.
Mogła być nie wiadomo jak dojrzała, nadal jednak była nastolatką. Tęskniła całym sercem za Polską, przyjaciółmi, całym swoim światem. Cierpiała, ale ciskała się w milczeniu. Straciła dużo i nadal nie mogła do końca odnaleźć się w Anglii. Pewnie, pozostanie w Polsce wiązałoby się z bólem, zwłaszcza w mieście, w którym całe swoje życie mieszkał Marcin, ale w swoim świecie umiałaby sobie z tym poradzić. Tym, z czym bezskutecznie usiłowała dać sobie radę, była Anglia.
A nawet nie Anglia, tylko jej części - chichoczące za jej plecami dziewczyny, urągliwe uwagi, kawały, których nie rozumiała, nauczyciele, od których najchętniej by uciekła, chociaż poziom w angielskich szkołach był raczej niski - angielskie, nieznane jeszcze słowa, złośliwie wbijające się w jej uszy. Świadomość, że jest inna i że, cokolwiek się stanie, zawsze inną pozostanie.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
lina_91 · dnia 21.03.2007 20:57 · Czytań: 595 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
Kazio Piwosz dnia 21.03.2007 22:07
Hmm... Tak, zakończenie super. Ech ta Anglia...
lina_91 dnia 22.03.2007 11:27
Glupio wyszlo, bo koncowka nie adekwatna do calosci, ale trudno sie mowi ;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty