było mi dane umrzeć
w wyborowym towarzystwie
gdzie życie staje się pluszowym misiem
w dziecinnych dłoniach Boga
przedzierzgnęłam się
na lewą stronę nieba
unikając bolesnej spowiedzi
nieznanych rąk
wszyscy wyszli mi na spotkanie
każdy zapłacił wyidealizowaną pokutą
byle tylko poczuć mój sen
zawieruszyłam się gdzie czas
ma złamany sekundnik a ktoś głodny ukradł
wszystkie klamki
byłam w czyśćcu oskarżona
o przesilenie marzeń
oskarżona o strach
poczuj w moim imieniu tę złudną ofiarę
ten przesmyk wiatru który pilnuje
oddechu
nadejdzie dzień kiedy zrzucę kaftan
i udzielę rozgrzeszenia
mojemu ciału