Modystka - lockovy
Proza » Groteska » Modystka
A A A
Od autora: To zadanie dostałem od koleżanki, jest to raczej forma zabawy, sprawdzenia czy nadaje się na pisarza. Kiedyś za małolata miałem przygodę z esejem i na tym moje powieściopisarstwo się skończyło.
Klasyfikacja wiekowa: +18

Najwięcej dziwnych wypadków ujawnia się i ujawniło w okresie pandemii. Nie są to jakieś sobie wypadki, ale całe cykle dziwnych zdarzeń, historii i opowieści. Taki „wypadek” przydarzył się i mi, bo cóż może nie jestem wyjątkowy, ale są wokół mnie ludzie o których nigdy bym nie wspomniał, bo tych osób nie znam, a okazuje się, że można być spokrewnionym nawet z samym diabłem. Historia która mi się wydarzyła, zaczęła się kilka miesięcy temu, gdy czas pandemii trochę zelżał i można było wyjść na ulicę bez obaw. Wiele osób w tym czasie, straciło swoich bliskich, wiele zaś zachorowało i nie wróciło do zdrowia sprzed pandemii, inni zaś młodzi ludzie czy wręcz dzieci zostało osieroconych. Ja dostałem nowych członków rodziny, o których bym się nawet nie spodziewał. I w dodatku zamek, z którym „Bóg jeden wie” co mam zrobić. Mam trzydzieści osiem lat, od lat mieszkam w Wielkiej Brytanii, po roku dwutysięcznym, gdy moja rodzina wyemigrowała do Anglii miałem niespełna siedemnaście lat, całe życie przed sobą, przyjaciół których musiałem zostawić w Polsce i bilet w jedną stronę. Czy żałuję? Nie, bo wyjazd ten, może niespodziewany i niechciany, ale odmienił moje życie. Skończyłem Gordonstoun dosyć prestiżową szkołę średnią na północy Szkocji, w samym centrum Elgin, przepiękny XVII wieczny budynek, dużo terenów zielonych i co najważniejsze, była to koedukacyjna szkoła w której można było, w dziewczętach oczywiście zakochać się. Motto szkoły brzmi "Plus Est en Vous" – "W Tobie jest więcej".

Dwustu akrowa posiadłość szkolna zrobiła wrażenie. Nie tylko przygotowała mnie do egzaminów, lecz również do życia w przyszłości. Nagroda księcia Edenburga, przyznawana rokrocznie za programy które trwają od roku do czterech lat, za wolontariat, za sport, za talent, za wyprawę. Poznałem w tym czasie wielu wspaniałych ludzi, niektórzy do tej pory są moimi przyjaciółmi. Nauczyłem się żeglować, ta pasja zostanie mi na całe życie, woda i wiatr, łódź i to nie koniecznie szybka, ale zwrotna i można płynąć przed siebie i na wodzie i w życiu. Nie obyło się też bez problemów, ale dawałem radę. Miałem ich, bliskich. Czasem zagubionych, czasem zapomnianych, lecz byli i pilnowali bym dawał z siebie jak najwięcej. No i poznałem „Ją”, prawie mój wiek, o rok młodsza, a wstawiła się za mną w każdej sytuacji o której myślałem że już nie wyjdę. Zmobilizowała mnie, postanowiłem przedsięwziąć kroki, by wrócić do kraju moich rodziców, mojego kraju i odbudować to co dostałem. To czego bym się nie spodziewał, że będę miał, bo po kim i za co? Mówią że życie [płata różne figle, a ten figiel miał czterdzieści cztery tysiące metrów kwadratowych, a na nich stał tysiąc dwustu metrowy pałac w dodatku też były stawy. Był to budynek parterowy z użytkowym poddaszem. Był podpiwniczony, co dało możliwość zrobienia tam winiarni, pokoje z kominkiem, kuchnia i jadalnia. Dużo pokoi, i był w dobrym stanie. Na początku myślałem że to pomyłka, bo zaczęło się od listu, a pierwsze co pomyślałem: „Kto w dzisiejszych czasach wysyła listy”. Było to o tyle niespodziewane, że nawet moi rodzice nie wiedzieli nic o tym, a jedyne w pamięci mieli, że prababka pochodziła ze Szkocji,a w czasie wojny sprowadziła się do Niemiec, bardzo uwielbiała Hitlera i jego przemówienia. Była ponoć posiadaczką ziemską i to dużych włości, jednak lądując w międzywojennych Niemczech, automatycznie pozbawiła się książęcych przywilejów, czy raczej baronowych. Nikt więcej nie wspominał o prababce, z tego związku jej z baronem, narodziła się moja babcia – która przeniosła się do Polski i osiadła w Wielkopolsce. Również tutaj miała ziemię i gdy Niemcy zaatakowali Polskę, ona przyjmowała ich zastawionym stołem, dobrym winem i muzyką. Gdzie głównym gościem był General der Polizei Heinrich Müller. Nikt by się po babce nie spodziewał kolaboracji, tym bardziej że pracował u niej ojciec braci Kaczyńskich, Rajmund Kaczyński i był ewangelickim żydem. Historia lubi zataczać koło, a dziadek ich był kolejarzem koło Grajewa. Teraz cokolwiek powiedzieć na ich temat, to można zostać oskarżonym o zdradę stanu, mogą odebrać ci majątek, a potem znajdą twoje ciało gdzieś za stodołą, a umarłeś na choroby współistniejące. W każdym bądź razie, postanowiłem wrócić do Polski, lecz chciałem jeszcze trochę posiedzieć tutaj w Elgin, wszak zbliżają się niedługo regaty w których chciałbym uczestniczyć. Niby niewielkie, bo trasa liczy zaledwie 200 mil morskich, ale za to spotkam się z moimi znajomymi i będzie znów to powód do napicia się rumu, dobrego kubańskiego rumu. Teraz też sobie wypije szklaneczkę grogu, a co mi też się należy. Po ciężkiej zmianie z klientami, którym wciąż psują się telefony, albo nie potrafią obsługiwać internetu. Praca w HelpDesku jest naprawdę męcząca. Osiem godzin spędzonych na rozmowach, to jak szesnaście godzin na budowie. To męczy i to męczy.

Wybrałem się na przejażdżkę swoim nowym kabrioletem. Mimo tego, że jest dopiero początek marca to pogoda dopisuje, Niebo lekko za chmurami, słońce świeci, lekki wiosenny wiatr – pogoda książkowa do kryminału. Postanowiłem pojechać do Lasu Gałkówkowego, bardzo lubię te rejony. Strymyk który przebiega przez las, gdzie można położyć się z kocem i trochę odpocząć. Jest to niedaleko Koluszek, więc trasę mam opanowaną z Polesia. Praktycznie prosta droga, trochę w centrum zawsze są korki, lecz trasa jest naprawdę malownicza. Przejeżdżając przez Górniak jedzie się koło Muzeum Włókiennictwa. - Ach, jak ja kocham „skarpetki Łódzkie”. Najfajniejsze, najbardziej wzorzyste skarpetki jakie można mieć. Do garnituru, do chinosów, do jeansowych spodni. Ruszyłem z Retkińskiej, skręciłem w prawo w Krzemieniecką i dalej prosto w stronę parku Poniatowskiego. Przejeżdżając już koło parku, jakiś jegomość zajechał mi drogę. Zatrąbiłem zdenerwowany na niego, przejechałem obok niego, a ten jak nie ruszył za mną i siedział mi na zderzaku. Przejechałem koło Novotelu, potem „Muzeum Kinematografii”, a ten za mną trąbi. Na początku nie wiedziałem o co mu chodzi, podjechał bliżej mnie i stuknął mnie w tył, i jeszcze raz i jeszcze raz. Zląkłem się, bo co to może być, boje się zatrzymać i zapytać o co tępakowi chodzi, w pewnym momencie zaczął mnie wyprzedzać, z kątem oka zobaczyłem że jest ich dwóch i jakaś dziewczyna. Nagle facet podnosi broń i zaczyna celować do mnie. Portki już mam pełne, bo co chcą mi ukraść dwudziestoletnie BMW, dla mnie nowe, bo po remoncie, zawsze marzyłem o takiej bryce, a tutaj ktoś chce mnie zabić. Pytam się za co? Za samochód? Zacząłem przyśpieszać, pot lał się ze mnie, nie z powodu temperatury, a z tego że bałem się o siebie, nie wiedziałem o co chodzi. Prawo jazdy mam już osiem lat, więc chyba jestem dobrym kierowcą, albo ja albo oni – pomyślałem sobie. Zadzwonić na policję zadzwonię, jak przeżyję dzisiejsze popołudnie. Zaraz będzie zjazd na Rydza, więc ekspresówką to tam ich zgubię, wyjadę na Śląską a potem na rondzie będę się kręcić w kółko. Jak pomyślałem tak zrobiłem, dodałem gazu, w końcu silnik 3.0 i 231 KM pod maską musi do czegoś służyć. Do diabła ich wyślę, ale na razie jestem obsrany, czego mogą chcieć ode mnie, czy to chodzi o ten pałac? Przecież nawet jeszcze dokumentów nie dostałem, co tam może być? Jak pomyślałem, tak zrobiłem, wjechałem na „Rydza” dodałem gazu i.... Nie zgubiłem ich, wymijałem samochody jak szalony, to z lewej, to z prawej strony. Cały czas siedział za mną. Przyhamowałem trochę musiał mnie wyminąć, zjechałem na lewy pas. Dobrze że są tory tramwajowe, wjechałem na przystanek, a z drugiej strony tramwaj nadjeżdżał. Wyminąłem go w ostatniej chwili, jadący za mną grubas musiał ostro przyhamować, bo inaczej zmiażdżyłby go tramwaj. Zyskałem kilkadziesiąt metrów. Miąłem „szóstkę” popularne liceum w Łodzi, zobaczyłem już z daleka „Animal”, jest koniec trasy, wjechałem na rondo, oni za mną, wyminąłem ciężarówkę i tramwaj, zjechałem z powrotem na rydza, w prawo na Animal i jest, zjechałem z estakady i już nie ma ich. Szybko odjechałem stamtąd, tak by mnie już nie mogli dostrzec. Tłusty grubas, jakaś laska i pan z pistoletem. Tyle strachu się najadłem, że wystarczy mi do jutra. Jutro znów mam spotkanie z klientami, i rozmowę z grupą z naszym najbardziej „docenianym klientem”.

Po co, dlaczego i jak. Nie rozumie. Czyżbym złamał komuś nos że szuka zemsty? Może to Niemiec, który chciał odzyskać swoją „bawarkę” i myślał, że to ja mu ją ukradłem. Ale ona była kupowana z salonu, a nie z giełdy. Trochę się już uspokoiłem, ręce już mi tak nie drżą. Kurwa mać! Będę zmuszony nowy zderzak kupić, a tak zapowiadał się pięknie ten dzień, polana i strumyk, i dobra książka. Pewnie to wazeliniarze Kaczyńskiego. Może zna jakąś tajemnicę której ja nie znam, a zaraz poznam. Może jesteśmy rodziną? Fajnie by było zostać żydem. Ludzie są naprawdę głupi, ciągle mają coś do nich, zazdroszczą wszystkiego. A wystarczy po prostu trzymać się razem, dbać jeden o drugiego i współpracować jak to na naród przystało. Religia wtedy nie przeszkadza. A jest zaczątkiem czegoś dobrego, wystarczy po prostu znać umiar. Wiem – pojadę sobie na około, do IV komisariatu, Może coś oni będą mieć i wiedzieć na temat historii która mi się dzisiaj przydarzyła. Chociaż, w to wątpię. Bo niby skąd mają wiedzieć. Może po prostu mnie z kimś pomylili, może szukali kogoś podobnego do mnie. Kij wie. Dziwne to wszystko, chciałbym już być u siebie, położyć się spać, tylko że by u mnie nie byli.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
lockovy · dnia 06.11.2021 14:48 · Czytań: 325 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 2
Komentarze
mozets dnia 08.11.2021 12:09
lockovy pisze cytuję:
Proza » Groteska
Od au­to­ra: To za­da­nie do­sta­łem od ko­le­żan­ki, jest to ra­czej forma za­ba­wy, spraw­dze­nia czy na­da­je się na pi­sa­rza. Kie­dyś za ma­ło­la­ta mia­łem przy­go­dę z ese­jem i na tym moje po­wie­ścio­pi­sar­stwo się skoń­czy­ło.

.................................
Mozets o Modystce- komentarz

Po napisaniu komentarza do "Siedemnastolatka 17+20" spróbuję paru uwag do "Modystki".
Przeczytałem uważnie i nie jestem pewien, iż jest to groteska.
Pal licho jednak szufladkowanie, bo sam czasem nie wiem - jak napiszę coś od siebie i coś dłuższego niż SMS- to nie jestem pewien czy to esej - czy felieton.
Choć definicję trzymam w zasięgu wzroku i poczytalności.
Mam jednak spore wątpliwości czy autor nie dał się ponieść nonszalancji i tzw. głupawce i w wyniku rozbawienia być może spowodowanego szklaneczką szkockiej whisky nie zaczął mieszać groteski, opisu, z dokumentem czy przemycaniem pamfletu.

To jedziemy jak walcem po szutrowej drodze.
**************
Po interesującym opisie zdychającego Pandemonium, spadkowego zamku w Szkocji , elitarnego Gordonstoun z młodymi, wykąpanymi , czyściutkimi i pachnącymi panienkami ( wylinkowanego) , nagrodzie księcia Edenburga (Edynburga?) pięknym aniele w spódniczce , babci kultywującej miłość do NSDAP i Heinrichu Mullerze, ( link do archiwum niemieckiej policji) wielkim świecie pachnącym kluczami wiosek i bażantami na uginających się stołach- lokomotywa groteski zaczynała nabierać pary i prędkości.

I nagle wbrew tej miłej podróży dywanem latającym od kanału La Manche do wielkopolskich łąk i ruczajów następuje zgrzyt jak w filmie Hitchcock'a. Groteska wyskakuje przez okno narodowo - socjalistycznego (czytaj nazistowskiego, faszystowskiego) dworku pod Poznaniem , jak absztyfikant od byłej dziewicy nad ranem.
Trzymający w rękach buty i spodnie.
I wklejonym drukiem dostajemy biografię aktualnego polityka.
Nie wiem czy jest ona zgodna z opracowaniem genealoga Ornatowskiego.
Bo się na tym nie znam. Gdyby co - jednak chętnie poczytałbym, taki wiarygodny wykaz jako dokument i świeciłbym nim po oczach wszystkim poszukiwaczom dossier.
Wstawka - jak rodzaj wyskakującego okienka w telewizji- demaskującego starozakonne pochodzenie nazwanego z imienia i nazwiska znanego polityka - po naprawdę filmowej wizji politycznych prześladowań ze strony tegoż krwiożerczego satrapy dorównującego opisom wykańczania fizycznego zdrajców i renegatów jedynie słusznej linii leninowsko-stalinowskiej przez bezwzględnych agentów NKWD.
To już nie groteska - to dobre dziennikarstwo śledcze.
I nagle horror (j/w - wstawka) urywa się jak zły sen i budzimy się w pozłacanym, poniklowanym świecie Elgin, grogu, rumu (obowiązkowo kubańskiego) i regat.
Żadnych kłopotów tylko nuda - nudnej pracy, w przerwach pomiędzy arystokratycznymi rozrywkami i hedonizmem.
Zahaczającym o sympatyczny spleen five o'clocku i strzyżone precyzyjnie trawniki.
Ale -hola, hola .
Nie rozsiadajmy się tak spokojnie przy zatoce z widokiem na białe żagle jachtów.
Bo oto z kolei widzimy luksusowy kabriolet - jednak trochę leciwy dwudziestoletni BMW z grającym jak organy silnikiem. Nowy - bo po remoncie w dziupli, w stodole w Bałutach .
I z mglisto- słonecznej Brytanii znowu latający dywan przenosin nas niespodziewanie do siermiężnego Gałkówka i Koluszek.
Teraz groteska zamienia się w rasowy kryminał - to lubię. Zaczyna pachnieć porucznikiem Borewiczem (czyli Yardleyem) , ale i mafią z grubasem , piękną laską i prochem nitrocelulozowym z lufy Magnum.
Pościg za bohaterem modystki nosi wszelkie wspaniałe cechy scen rodem z ulic San Francisco. (Holly -las).
To już nie groteska - to walka o życie bez pardonu.
Kończy się szczęśliwie i autor przypomina sobie o 1200 metrowym pałacu , który w razie jego śmierci przejął by skarb państwa Angolów (czy Brytolów) .
Jakby nie było - szkoda.
Bohater rzuca w epilogu zwykłą wsiową Q....ą i zaczyna (już spokojnie) kombinować kto chciał mu zrobić ku-ku. (Czy ziazi - po niemowlęcemu) .
Znowu podejrzewa kondotierów Talmudu i Pentateuchu i faceta ze wstawki o RP i obrzydliwej - demokratycznej jednak partii.
Autor dochodzi do wniosku, że najwięcej Polaków jest w Jerozolimie i chce tam jechać swoim BMW.
Bo tam jest najlepiej. Trzeba jednak najpierw sprzedać zamek w Szkocji.
Geszeft na pierwszym miejscu. Chyba jednak groteska. Groteska z modystką.
Gdzie się ona podziała ?
Marek Adam Grabowski dnia 09.12.2021 15:02 Ocena: Przeciętne
Rozumiem, że debiuty są trudne, ale to nawet jak na debiut prezentuje bardzo niski poziom. Fabuły zupełnie nie pojmuję. Najpierw mamy lapidarne rozważanie o covid-zie, potem nudną i dziwną historię rodziny, a na koniec pozbawiona sensu "gonitwę" samochodową. Nie rozumiem też jaki sens mają twoje dygresje polityczne. Jeśli chodzi o sam styl, to tworzysz za długie zdania. Masz też kwiatki w stylu: "Przejeżdżając już koło parku, jakiś jegomość zajechał mi drogę". - Chyba zabrakło tu słowa "kiedy", pomijam już że "jegomość" brzmi protekcjonalnie (wystarczy napisać "ktoś";). A już zupełnie nie ogarniam, czemu w tekście używasz różnych czcionek.

Pozdrawiam
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, wprawdzie posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty