Każdy z nas nosi swój krzyż, gdzie nie wiadomo czy go uniesie, dojdzie z nim...Nie wiadomo czy rzeczywistość nie prowadzi nas na manowce. Gdzie prawda a gdzie można się przewrócić o jej brak. Nie jesteś sama z tą za krótką drabiną....Brak autorytetów, a tym samym krzyk w próżnię, sprawia że ubożejemy, karłowaciejemy, a do tego nasza sytuacja gospodarcza, polityczna, nie pozwala snuć jakichkolwiek, dobrych emocji. Dziękuję za zajrzenie w wiersz. Pozdrawiam.
Wyraźne tutaj zagubienie w czasie. Czyżby tracił on znaczenie? Nie, chyba właśnie staje się zbyt uciążliwy dla Pila, to znaczy właściwie jego poczucie. W tym kontekście puenta wybrzmiewa nawet
pocieszająco, chociaż ograniczenia też są zaznaczone - to zwijanie do środka jak tworzenie warstwy ochronnej z nadziei, a może owijanie w bawełnę? Pozdrawiam
Pięknie ukazujesz mechanizm tej wewnętrznej emigracji, ucieczki do środka siebie, co, przyznaję, i mnie się zdarza, Wiolinie.
Rozrachunek z czasem, z przeszłością i ten symboliczny grudzień - czas rodzinnych spotkań, powrotów do domu z najodleglejszych stron. Pięknie. Z wielkim podobasiem,
Zabrakło znaków. Coś podobnego. A ja dopiero się rozkręcam. Zatem zapraszam wszystkich do mojego BLOGA, nieśmiałego. u mnie można o wszystkim, nie tylko o poezji. W ramach obowiązujących norm internet
Zapraszam na mojego nieśmiałego BLOGA. Wszystkich, nawet tych bez ślepej kiszki i z dwunastnicą zapasteryzowanymi metaforami. Co zrobić, trudno! Z żołądkiem zakwaszonym refluksem. RRRUU! Wszystko ule