Babka Archaćka - mozets
Proza » Dla dzieci i młodzieży » Babka Archaćka
A A A
Od autora: Syn Stefka ogląda akcję władzy ludowej.
/ze zbioru "Stefek z Rozwadowa"/.

 W jego bloku - dwupiętrowym, w każdej klatce, w piwnicy, - była pralnia z suszarnią.
W jednej z pralni zamieszkała starsza kobieta z nogą  amputowaną  w połowie podudzia.
Chodziła o drewnianej kuli, poruszała się niezwykle sprawnie. Wyglądała bardzo staro dla nich – smarkaczy po 10 lat .
Wołali na nią kulawa „babka Archaćka”. Kto ukuł dla niej to imię - nie wiadomo .
Bali się jej wszyscy mali chłopcy, ale z daleka przezywali ją tym imieniem.
Kobieta była bardzo zaniedbana, nikt jej nie pomagał, bo była niezwykle honorowa i mówiła, że ma jeszcze jedną nogę i da sobie radę.Chyba miała jakąś maleńką rentę inwalidzką.
Bo czasem zaczepiał ją listonosz i coś tam krótko rozmawiali.
W pralni miała legowisko na betonie - stary siennik i kołdrę. Gotowała na piecyku, który stał w suszarni.
Paliła tam zebranym drewnem w okolicy i w niedalekim lesie. Wodę do mycia i gotowania posiłków także grzała na tym piecyku.
W zimie było ciepło, bo w bloku było CO i w pralni także.
Chodziła często na tzw. targowicę i tam handlujący chłopi dawali jej: a to kilka kartofli , marchewek, parę pietruszek.           Zbierała liście od kapusty - niektóre nadgniłe i nadpsute owoce jabłka, śliwki, gruszki.
Nigdy nie żebrała.
Piekarz koło kościółka dawał jej za darmo chleb – bardzo smaczny, ale od żaru w piecu przypalony.
Gdy czasem ktoś chciał jej dać złotówkę odmawiała. Mówiła, że pieniędzy jej nie potrzeba.
On także się jej bał i jak matka wysyłała go do piwnicy po kartofle, czy ogórki – strach kurczył  mu na plecach skórę.
Koło jego bloku, który stał już na skraju miasta były pola, jak stepy.
Niektóre obsiane rachitycznym żytem. Gleba była tam piaszczysta. Całe miasto stało na piasku.
Na dużych połaciach gdzie nie było zasiewu - chłopcy całymi dniami grali w piłkę.
Była ona skórzana i sznurowana, wewnątrz miała czerwoną kulę dętki sklejonej z 4 kawałków gumy. Długi gumowy wężyk do nadmuchiwania brali do ust i wpychali powietrze do dętki z całej siły płuc. Gdy któryś tracił oddech, ściskał mocno wężyk palcami i szybko oddawał piłkę następnemu chłopcu. Wężyk był opluty i wyrywał się z rąk.
Starszy chłopiec, właściciel piłki- nie pompował, stał tylko z szydłem do sznurowania i sznurówką. Gdy uznał, że piłka jest twarda – zręcznie zginał wentyl dwa razy i zaciskał sznurowadłem. Wpychał wentyl do środka piłki i szydłem sznurował piłkę poprzez otworki w skórzanym wycięciu.
Gdy dostawało się w twarz tym sznurowaniem przy mocnym kopnięciu, zostawał na policzku lub nosie krwawy odcisk sznurowania.Ale nikt się tym nie przejmował i nie płakał. Grał dalej ze zdwojoną siłą.
Wreszcie w niewielkiej odległości od jego bloku zaplanowano budowę szkoły „Tysiąclatki”. Na chłopskich polach.
Przed południem   grupa chłopów przegoniła ich z pola. Poszli z piłką pod blok.
Tam było niebezpiecznie, bo wybita szyba w oknie -  to było lanie od ojca i wszyscy gracze musieli się składać solidarnie na szybę.
Coś niepokojącego było w obrazie, gdy na końcu pola porośniętego chaszczami, poprzetykanego spłachetkami zagonów rachitycznego żyta, grupa wieśniaków wyraźnie powiększała się.
Ziemia - obsiana jest żytem tuż przed zbiorem. Chłopi protestują.
Na wzgórku, na skraju pola, jest już kilkadziesiąt osób - chłopów z Pława z cepami, kosami i grabiami. Bronią pola.
Naprzeciwko nich na drugim krańcu łanów żyta stoją dwa duże spychacze z podniesionymi lemieszami.
Wyglądają jak maszyny, potwory z Marsa - z powieści Lema. Dzieci przyglądają się krzyczącym chłopom i kobietom.
Wymachują oni cepami, kosami, grabiami. Jest coś tragicznego w tym obrazie i przerażającego.
Spychacze dudniąc silnikami czekają.
Pojawia się milicja (o mało co nie obywatelska) z białymi pałkami i pistoletami maszynowymi Sudajewa. Naprzeciw milicjantom wychodzi jakaś kaleka kobieta. Już z okna domu widzi, że jest to babka Archaćka.
Wymachuje szczudłem do milicjantów i dodaje otuchy chłopom.  Nie boi się wcale.
Matki szybko zabierają dzieci do domu w blokach koło pola. Spychacze ruszają.
Żyto stłamszone z piaszczystą ziemią, zryte lemieszami, wygląda jak pobojowisko.
Spychacze odjeżdżają. Milicja znika.
Chłopi ze skurczonymi z gniewu i bezsilności twarzami siedzą na zrytej ziemi, jak na świeżym cmentarnym grobie.
Kobiety cicho płaczą. Siedzą tak do wieczora. Jak przy trumnie zmarłego.
W następnych latach w kierunku niedalekiego miasteczka, o którym nikt nie pomyśli, że przestanie być 300-letnim miastem a dzielnicą miasta - ruszają także spychacze. Burzą chłopskie domy, zagrody, studnie, stodoły.
Chlewiki i kurniki. Rozjeżdżają gnojowniki i sady, ogródki. Chłopów przenosi się do bloków, w których nie umieją i nie chcą mieszkać i są nieszczęśliwi w betonowych klatkach. Starsi szybko umierają, bo stare drzewa przesadzane - usychają.
Młodsi żyją jak potrafią, tak jak żyli ich ojcowie i dziadowie. Hodują kury w wannie i w piwnicy, niektórzy nawet wieprzka.
Spychacze czasem dają ultimatum do godziny i dnia - kiedy zagroda ma być pusta od ludzi. Ale niektórzy nie są w stanie oderwać się od korzeni. Spychacz rano, o wyznaczonej punktualnie godzinie rusza, zrąb stodoły zaczyna się walić.
Jednak spychacz nagle staje i wyłącza silnik.
W wyłomie ściany stodoły widać belkę drewnianą pod dachem łączącą dwa zapola .
Na belce miarowo kołysze się ciało gospodarza. Wisi na mocnym konopnym sznurze.
Czas mija, babka Archaćka dalej mieszka w piwnicach, on kończy szkoły.
Przyjeżdża z wojska na urlop. Matka jak zwykle wysyła go po kartofle do piwnicy. Już się nie boi, jest przecież żołnierzem, mundur to dla niego pancerz.
Zamyka kłódkę od piwnicy i nagle znowu czuje na plecach ściągająca się ze strachu skórę. Bo z ciemności, spoza węgła korytarzyka dobiega do niego znany głos:- Żołnierzyku , pomożesz mi ?                                                                            Jest żołnierzem, ale nie wie czy babka Archaćka umiera czy złamała drugą nogę. A taki dzielny to jeszcze nie jest - by asystować śmierci. Nogę by jakoś unieruchomił, bo go już uczyli i w liceum i w wojsku.
Babka Archaćka rozwiewa jego wątpliwości i idzie korytarzykiem w jego stronę, stukając szczudłem o beton…
On znowu staje się żołnierzem - jest młody, duchów się jeszcze boi, ale babki Archaćki żywej –już nie.
Babka mówi: żołnierzyku znieś mi worek kartofli po schodach, bo ja już nie daję rady.
Bez trudu wnosi jej kartofle do pralni - to tylko 30 kg. Kobieta dziękuję i mówi:
-Żołnierzyku dałabym ci coś za pomoc, ale nic nie mam , nawet herbata mi się skończyła.
 -Miałam trochę oranżady , ale wypiłam wczoraj. Skądś cię znam – kiedyś cię widziałam.  
-Ja jestem z jednych tych smarkaczy co wołali na panią Archaćka (odpowiada).
Kobieta uśmiechnęła się i zauważył w tym uśmiechu wcale nie tak starą kobietę, jak mu się wydawało. Nawet jakieś ślady piękna kryły się w zmarszczkach na twarzy .
-Wiem baliście się mnie - ale może i lepiej, bo nie dokuczaliście mi w tej pralni.
Jesteś żołnierzem, powiedziałabym ci o sobie, ale w gardle mi zaschło – idź do domu.
Jak się nazywasz? Powiedział imię i nazwisko.
-A, to ty z 3 klatki- twoja mama czasem mi daje ogórki kiszone i  smaczny smalec ze skwarkami. Podziękuj jej ode mnie.
Wyszedł, ale coś nie dawało mu spokoju . Przypomniał sobie, że ojciec zawsze miał duży zapas wina w piwnicy. W butelkach w szafie. Podpijał mu to czasem z kolegami z liceum.
Otworzył piwnicę. Wino było tam gdzie zawsze - malinowe, porzeczkowe . Wziął z tarniny i wiśni.
 -Coś zapomniałeś żołnierzyku?
Zobaczyła butelkę i podsunęła mu szczudłem pieniek drewna sosnowego.
Pili z butelki na zmianę. Nie było kieliszków. Nie brzydził się, nie wiedział dlaczego.
Coś w tej zniszczonej z wyglądu kobiecie go intrygowało. Nawet jej kikut nogi okutany w jakieś stare pończochy nie wydawał mu się odrażający.
-Widzisz żołnierzyku prawie nikt nie wie o mnie cokolwiek.
-Wiem że twój ojciec był na wojnie.
Ja uciekłam po powstaniu z Warszawy. Byłam łączniczką. Krótko przed kapitulacją wlazłam na małą minę. Sanitariuszki obcięły mi nogę bez znieczulenia . Ale uratowały mi życie . Inaczej gangrena by mnie dopadła. Dwa dni piłam tylko wodę i gorączka spadła. Legitymację AK schowałam pod bandaże . Nie poszłam z oddziałem na zbiórkę.
Niemcy wyprowadzali potem naszą dzielnicę. Już się tak nie bali, nie wiedzieli co ze mną zrobić. Nie miałam siły iść w kolumnie. I jak zostałam z tyłu -  udawali, że mnie nie widzą.
Papiery znalazłam w ruinach, wiek i wygląd tamtej z dokumentu był podobny.
Dostałam na ten papier rentę. Daję sobie radę.
Pokazała mi swoją legitymację. Żadnego nazwiska . „Artema”. Kartka okładki była zalana w połowie czymś brunatnym.
-Nie mów nikomu tego co usłyszałeś. Nie dawaj mi słowa; żachnęła się, patrząc na jego twarz.
-Gdybyś go nie dotrzymał wiesz, jaki jest twój ojciec.
Skinął odruchowo głową. Wiedział to nazbyt dobrze.
Po roku był znowu na urlopie. Zapytał matkę o babkę Archaćkę.
Matka dała mu bez słowa kopertę:
-To dla ciebie.
Ona nie była taką babcią, była w moim wieku - powiedziała matka.
Może to ona sama wymyśliła tę babkę Archaćkę (pomyślał) .
W kopercie   był kartonik legitymacji „Artemy” .
Ma ją do dzisiaj.
M.Mozets 1990.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
mozets · dnia 27.11.2021 10:36 · Czytań: 570 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 5
Komentarze
Jacek Londyn dnia 27.11.2021 13:07
Dzień dobry.

A teraz już o samym tekście. Z korzyścią dla opowiadania byłby inny jego zapis - zmniejszenie odstępów między wierszami, poprawa akapitów. W obecnej formie nieco odpycha już na starcie.

W przedstawionym fragmencie bardzo dużo uwagi poświęcono socjalistycznemu budownictwu. Wydaje mi się, że babce Archaćce należałoby poświęcić więcej miejsca, skoro tytuł do niej nawiązuje.
Sposób przekazu przypomina suchy raport, zarówno w części "budowlanej", jak i "ludzkiej". Czy taki był zamysł Autora? Wrażenie to pogłębia jeszcze specyficzna budowa zdań, przykład:

Co ciekawe budowa szła tak sprawnie przy ogromnie małym udziale inżynierów (było ich tylko kilkunastu poza dyrektorem ) i przy udziale mas zupełnie prostych ludzi.

Jako siły roboczej.


Niektórzy dochodzili do pracy kilkanaście km na piechotę, a nieliczni posiadacze rowerów dojeżdżali przez lasy rowerem nawet po 35 km.

Codziennie.


Nie wydaje mi zasadne wyodrębnianie dopowiedzeń w formie lapidarnych zdań (Jako siły roboczej. Codziennie.) Najprawdopodobniej czemuś to ma służyć, bo podobnych fragmentów jest więcej, ale mnie osobiście przeszkadza.

Tekst wymaga dużo poprawek w zakresie interpunkcji i spacji. Niezasadne w wielu miejscach jest zastosowanie myślników.

W jednej z pralni zamieszkała starsza kobieta bez stopy amputowanej w połowie podudzia. - Do korekty, stopa to stopa, nie podudzie.

To by było na tyle. Moich rad Autor nie musi brać sobie oczywiście do serca. Wiadomo, co dobrymi radami jest wybrukowane. :)

Pzdr
JL
mozets dnia 27.11.2021 15:24
Odstępy - słusznie, ale ja nie radze sobie na tym portalu z edytorem tekstu. Stąd też i takie rozstrzelenie zdań i akapity. Słusznie - za dużo. Co do socjalizmu, budów i babki - tak ma być, to moje zbójeckie prawo. Jest w tym bałaganie pewien zamysł . Jak to mówił Szekspir - "w tym szaleństwie jest metoda". Nie zdradzę jaka. Myślniki - słusznie (to też część tego szaleństwa j/w). Stopa. Miałem 4 na maturze z biologii i wiedziałem, że ten błąd zostanie wyłapany jak 2x2 = 4. Poprawię.
Lapidarność zdań - znowu Szekspir. To zadufane w sobie dążenie do dziwnej dla wielu oryginalności - wychodzące bokiem autorowi . Co się da poprawię. Co jest poza moimi zdolnościami literackimi - to chyba dalej będzie straszyło.
Dzięki za porady. Szczerze. Dobra robota. Nie mogę jej zlekceważyć.
Usunięty dnia 27.11.2021 20:27
Tak, tu zgodzę się Jackiem.
Za dużo spraw niezwiązanych, można spokojnie 1/3 wywalić i tekst nie straci absolutnie nic. Mówi się, że w tekście powinny być informacje, które cokolwiek wnoszą do "sprawy". Trzeba rozważyć, co jest sprawą w tekście, może być ich więcej niż jedna, i pisać tylko o sprawach powiązanych. Ale, żeby uznać coś za "sprawę", to coś musi "zagrać", a u Ciebie socrealizm nie zagrał. Albo czegoś nie zauważyłem.
Poza tym skup się i popraw tekst tak, aby miał akapity, dialogi (choćby z myślnikami), odstępy tylko potrzebne.
Ale całość czytało się jak opowieść. I to na plus. Jest wiele książek, w których podaje się takie szczegóły, więc jeśli byś dopracował technicznie tekst, mógłbyś go tak zostawić. Tylko pamiętaj, że dziś czytelnik ma duży wybór i szybko się zniechęca.

Pozdrawiam.
Marek Adam Grabowski dnia 29.11.2021 15:28 Ocena: Przeciętne
Bardzo mi przykro, ale niestety mój komentarz będzie bardzo krytyczny. Na plus daję tylko sam pomysł opisania starszej kobiety, którą dopadła marginalizacja społeczna. Reszta na minus. Zdania masz lapidarne, nieraz wręcz niejasne. Przykładowo: "Kobieta była bardzo zaniedbana, nikt jej nie pomagał, bo była niezwykle honorowa i mówiła, że ma jeszcze jedną nogę i da sobie radę". - Pomijam już powtórzenie (była dwa razy w jednym zdaniu), ale brakuje tutaj "jednak". Nie rozumiem też czemu oznaczyłeś to jako "dla dzieci i młodzieży". Zgadzam się również z przedmówcami, że zapis masz pełen błędów, chociaż może tutaj nie powinienem się wypowiadać, gdyż ja sam robię ich co nie miara.

Ech, i znów udowodniłem, że jestem głównym marudą na tym portalu.

Pozdrawiam
mozets dnia 02.12.2021 16:07
Proszę o uwagi, po poprawieniu tekstu. Na pewno coś tam jeszcze się znajdzie.
Muniek Mozets.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, wprawdzie posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty