Cały mój zgiełk cz.5 - jelcz392
Proza » Obyczajowe » Cały mój zgiełk cz.5
A A A

Zajęty Teresą trochę zapomniałem o Kaśce. Ona była daleko, a Teresa tak blisko… Niemniej jednak nadal utrzymywałem z nią kontakt.

„… Cieszę się, że myślałeś o mnie w Sylwestra – pisała do mnie w swoim pierwszym w 1989 roku liście. – List oczywiście zachowam na pamiątkę, jak i poprzednie. Dziękuję za szczere życzenia. Mogę Ci obiecać, że nigdy o Tobie nie zapomnę.

Sylwestra spędziłam z Mariuszem, choć myślałam, że spędzę go sama. Niestety, ten Sylwester nie był udany. Nowy rok rozpoczęłam niezbyt szczęśliwie. Otóż Mariusz oświadczył mi, że musi ze mną zerwać, gdyż już od dłuższego czasu spotyka się z inną dziewczyną. Krótko mówiąc działał na dwa fronty. Jak mi to powiedział, to myślałam, że zwariuję. Poczułam się oszukana i potraktowana jak przedmiot, który można w każdej chwili porzucić. Okropność. Nie wiem, ale trzeba chyba mieć do takich rzeczy talent. Ja np. nie mogłabym chodzić z dwoma chłopakami na raz. Miałabym przez to wyrzuty sumienia. Takie postępowanie nie jest godne człowieka. Nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Chyba nigdy nie będę w pełni szczęśliwa. Taki mój nieszczęsny los. Widocznie mam przepowiedziane żyć w samotnie i nie być kochaną przez nikogo.

No, ale z Mariuszem to dopiero jedno nieszczęście. Drugim nieszczęściem był Waldek. Przyszedł do mnie złożyć mi i Mariuszowi życzenia noworoczne. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie powiedział, że chciałby naprawić wszystko między nami. Zaczął się obwiniać za to, co się stało. Ale ja miałam po prostu tego wszystkiego dość. Waldek nie potrzebuje dziewczyny takiej jak ja. On potrzebuje dziewczyny na dwa, trzy tygodnie, nie dłużej gdyż jak sam powiedział, gdy chodzi z dziewczyną dłużej, to potem ona mu się nudzi.

Jak widać rok zaczął mi się nieszczególnie. Nie wiem, co ze sobą zrobić. Boję się teraz, żeby nie spotkać chłopaka, który powie mi jak poprzedni. Nie chcę być zabawką, którą można rzucić w kąt i zapomnieć…”

Z jednej strony było mi żal Kaśki, że życie jej się nie układa i że ma szczęście do takich lekkoduchów. Ale z drugiej strony nawet cieszyłem się z tego, że znów jest sama i że nadal mam u niej jakieś szanse. Wprawdzie Teresa absorbowała mnie swoją osobą i spędzałem z nią dużo czasu, bo miałem już dość tego ciągłego siedzenia w domu. Ciągnęło mnie do dziewczyn, a z Teresą można było porozmawiać na różne tematy, a jak miała dobry humor to i pocałować się pozwoliła. Ta znajomość dopiero się zaczynała i nie wiedziałem, jak długo potrwa. Z Kaśką znałem się nieco dłużej, choć tylko korespondencyjnie, ale dużo wiedzieliśmy o sobie no i podobałem się jej. Miałem więc znowu problem.

*****

Ta sobota utkwiła w pamięci wielu ludziom, nie tylko mnie. Bądź co bądź studniówkę ma się raz w życiu. No, chyba że ktoś zostanie na drugi rok w piątej klasie, ale  to raczej bardzo rzadki przypadek.

Rozpoczęcie było zaplanowane na dwudziestą. Znając skłonność Teresy do spóźniania się, przyjechałem do niej już o osiemnastej. Oczywiście była jeszcze niegotowa. Miotała się w pośpiechu po całym pokoju i łazience. Już na pierwszy rzut oka widziałem, że ciężko nam będzie wyrobić się na czas. Nic jednak nie mówiłem, żeby jej niepotrzebnie denerwować. Zająłem się zakładaniem filmu do aparatu, bo Teresa stwierdziła, że taką imprezę warto uwiecznić na kliszy. Nie miałem wielkiego doświadczenia w dziedzinie fotografowania, toteż założenie kolorowego filmu zajęło mi dłuższą chwilę. Międzyczasie Teresa zdążyła się ubrać i była w trakcie nakładania makijażu. Miała na sobie popularną „małą czarną”, bez rękawów, z dość głębokim dekoltem. Prezentowała się całkiem niczego sobie. Przed dziewiętnastą wyszliśmy wreszcie z domu. Oczekiwanie na „18” i przejazd na Nowe Miasto zajęły prawie pół godziny. Do celu było niby niedaleko, ale trzeba było jechać jeszcze dwoma autobusami. Szanse na punktualne dotarcie były niewielkie, więc zdecydowałem się na taryfę. Gdy weszliśmy  do szkoły większość gości już była i zdążyła się podobierać przy stolikach. Usiedliśmy razem z Benkiem, Szeryfem, Podkańskim i Krzysiem Kolasą. Towarzystwo było trochę nieruchawe, nikt się za bardzo nie znał, bo Szeryf i Podkański chodzili do równoległej klasy o profilu odlewniczym, toteż na początku nie miałem najlepszego nastroju. Rozglądałem się po sali patrząc, kto z kim przyszedł. Benek był z Ulką, Mariusz z Agnieszką, Przystojny z Anką, którą poznał na kursie tańca, tylko Jacuś Maślanka przybył w rezultacie sam. Stoły uginały się id żarcia, całkiem jak na weselu. Nie miałem jednak wielkiego apetytu. Chciało mi się tylko pić, pewnie dlatego, że prawie cały czas tańczyliśmy. Orkiestra, chłopaki z wojska, grała głównie piosenki do których pasował krok „dwa na jeden”, ale przy niektórych można było zatańczyć rumbę, jive’a czy bluesa- to czego uczyliśmy się na kursie. Próbowałem wypytać Teresę, co właściwie robi, bo jak sama powiedziała, w „Alimie” pracuje jedynie chwilowo. Jej tajemniczość zaczęła działać mi na nerwy. Zdołałem jedynie wyciągnąć od niej, że jej studniówka była już dość dawno temu, ale nadal nic mi to nie mówiło, bo „dość dawno” to pojęcie względne. Dało mi to jednak do myślenia, bo Ulce powiedziała, że studniówkę miała w ubiegłym roku. Najwyraźniej kręciła i nie była całkiem szczera, a ja nie lubiłem kłamstwa. Najwyraźniej chciała ukryć przede mną swój wiek. Czyżby była aż tak dorosła? Odniosłem też wrażenie, że stara się mnie unikać, nie chce bym angażował się w jakiś związek uczuciowy. Nie powiedziała mi tego wprost, ale na przykład podczas chusteczki haftowanej niechętnie dała się pocałować. To też mnie trochę wkurzało, bo to była tylko zabawa i jeśli nie miała ochoty, to nie musiała brać w niej udziału.

Program artystyczny wypadł całkiem dobrze. Najbardziej podobał mi się dziennik telewizyjny, do którego tekst sam napisałem, a Przystojny zręcznie to zaprezentował i Cesiek śpiewający tele-hit. To, co spłodziła Ząbczykowa z „teownikami” też nie było najgorsze, ale takie trochę nijakie. Fojcik miotał się z kamerą uwieczniając nasze występy, a także tańce. Gdzieś koło piątej ogłoszono koniec zabawy. Benek podwiózł nas na Zimowita. Wysiedliśmy na głównej ulicy. Teresa chciała żebym z nimi wracał, ale uparłem się, że odprowadzę ją pod drzwi. Miałem w tym swój cel, bo musiałem przecież umówić się na następne spotkanie, a nie chciałem robić tego przy świadkach. Ustawiłem się na piątek, bo w sobotę Teresa miała mieć egzamin na pilota wycieczek zagranicznych. Lubiła podróżować, ale nie bardzo było ją na to stać i w ten sposób chciała połączyć przyjemne z pożytecznym. Na sam koniec pozwoliła pocałować się w usta, po raz pierwszy zresztą, ale nie był to taki miłosny pocałunek. Zupełnie jakby jej na tym nie zależało.

*****

- Jak ci powiem, czego się wczoraj dowiedziałem, to spadniesz z krzesła – powiedziałem do Mariusza po piątkowym spotkaniu z Teresą.

- Coś z Teresą?

- No! Powiem krótko, pobiłem Maślankę o głowę. Wiesz, ile ona ma lat?

- No ile?

- Dwadzieścia sześć!

- A pierdzielisz ?!

- Serio!

- Wcale na tyle nie wygląda.

- Ja wiem, że nie wygląda i na tym cały wic polega. W zyciu bym nie przypuszczał, że ona jest rocznik 63.

- Sama ci to powiedziała?

- E, nie. Ale wiesz, z początku myślałem, że zrobiła to niechcąco, ale to chyba było celowe działanie. Byliśmy na poczcie, bo miała zapłacić za ten kurs pilotów wycieczek, no i wyjęła dowód, a ja tak z ciekawości zerknąłem jej przez ramię. Ona nawet nic nie mówiła, że jej w papiery zaglądam. Z początku myślałem, że to może 68, ale dobrze się przypatrzyłem i wyraźnie było napisane: 63. No, ale nic. Poszliśmy do kina na „Cobrę”, potem odwiozłem ją na Zimowita, ale ciągle męczyła mnie ta data. Łaziliśmy jeszcze po osiedlu i rozmawialiśmy między innymi o naszej studniówce. A ja zapytałem tak niby niewinnie, jak dawno temu miała swoją studniówkę. Ona tak się zmieszała i mówi, że tak z osiem lat temu.

- No i co teraz?

- Na razie nic. Poczekam na rozwój sytuacji. Niby sześć lat różnicy to trochę jest, ale przy niej jakoś tego nie odczuwam. Chociaż może trochę tak, bo przecież jest dojrzała, ma różne zainteresowania, inaczej patrzy na świat, ale tak ogólnie to odnoszę wrażenie, że jesteśmy prawie rówieśnikami. Lubię się z nią spotykać. Przynajmniej się nie nudzę i mam jakieś zajęcie.

- Ona rzeczywiście pracuje w tej „Alimie”?

- Skądże! Jest nauczycielką rosyjskiego w Matysówce. Uczy też wf-u, bo miałaby za mało godzin. A tej „Alimie” pracuje trochę na lewo, żeby zarobić na wakacje. Czasem prosto z trzeciej zmiany w „Alimie” jedzie do szkoły na lekcje.

- Jest po studiach?

- No, po rusycystyce.

- To nie jest taka głupia.

- Nie, nie, chociaż na pierwszy rzut oka robi wrażenie takiej nieskomplikowanej gęsi. Ale pozory mylą, czego jestem najlepszym dowodem, bo dałem się nabrać. Ale gdzież bym przypuszczał, że poderę panią profesorkę i to w takim wieku.

- I o czym żeście jeszcze gadali?

- Tak ogólnie o wszystkim. Podziwialiśmy głównie architekturę osiedla. A na koniec dała mi dwa razy buzi.

- Eee, to już jest twoja.

- Mówisz?

- No pewnie!

- Ech, chciałbym, żeby tak było, ale to się dopiero okaże.

- Kiedy do niej idziesz?

- Umówiliśmy się we wtorek na dyskotekę. Bądź co bądź to już ostatki.

- Ano tak, rzeczywiście! Ja też chyba gdzieś pójdę z Agniesią. Ziba, jest interes – Mariusz zmienił nagle temat i uśmiechnął się przymilnie.

- No, coś tam znowu wymyślił?

- Co ty będziesz zdawał dodatkowo na maturze?

- Ja? Pewnie Niemca. A ty?

- Może historię, ale chyba jednak ruski – Mariusz popatrzył na mnie wszystko mówiącym wzrokiem. Zacząłem się domyślać, o co mu chodzi, ale udawałem głupiego. – Opalińska ma mi dać te pytania, które będą na egzaminie.

- No, to chyba nie jest rzeczą dziwną. Łaski nie robi. Mnie Muzyka już dała 25 zestawów. Jak patrzę, to mi się słabo robi. Pół roku minie, zanim ja to opracuję.

- No właśnie – Mariusz zręcznie podchwycił wątek. – Ja z tym ruskim też się pewnie nie wyrobię. Muszę jeszcze zrobić ściągi z polaka. Ty, a może byś tak poprosił Tereskę, żeby coś napisała na te tematy? Dla niej to jak małe piwo przed śniadaniem.

- Coś tak czułem, że tu cię boli! Tak, przyszła koza do woza. A jak cie prosiłem, cyku bosy, żebyś oddał mi książkę, to miałeś mnie w dupie!- roześmiałem się.

- Przecież wiesz, jak było z tą książką. Jakbym mógł, to bym ci oddał.

- Dobra, dobra, już się nie tłumacz. No, a co do twojej sprawy, to rozpatrzymy ją na najbliższej egzekutywie. Oczywiście odmownie – zażartowałem.

- Ale zapytaj ją, czy by się zgodziła?

- Dobra, nie bój dupy, zapytam. Tylko najpierw przynieś te pytania.

- We wtorek Opalińska ma mi je przynieść. Miałbym już w ten czwartek, ale zapomniała wziąć z domu.

- A ty byłeś wtedy na niemcu jak Muzyce spadła spódnica?

- Kiedy?

- W piątek.

- Nie, bo byłem przecież na badaniach okresowych.

- To żałuj, że cię nie było. Rozumisz, Muzyka stoi przy tablicy tyłem do klasy i coś tam pisze. Nagle słyszę taki cichy szum. Patrzę, a Muzyka podnosi spódnicę z podłogi. Ale buraka puściła!

- I co, wszyscy widzieli?

- Nie, bo akurat przepisywaliśmy zdania z tablicy, a to był dosłownie moment. Ja też nie widziałem tego jak spódnica spadała, tylko jak już leżała.

- A Muzyka co mówiła?

- A co miała mówić? Speszona była, przeprosiła. Sękacz cieszył michę, bo siedział w pierwszej ławce.

- Ale srania! Było tam cos jeszcze ciekawego w piątek?

- Nic specjalnego. Franek rozumiesz poszedł gdzieś, to się nawet nie rozbierałem na wf. A Miąsikowa jak zwykle zniknęła na całą godzinę.

- My na tym polskim to się chuja nauczymy.

- Żebyś wiedział. Matura za pasem, a my jeszcze w lesie. Ale lepsze to niż polski z Janem B.

- A weź przestań! To by już była makabra. Pamiętasz Murjasa? Niechcic w Krępnej?

- No. Albo „chłopcy, czy wy wiecie, że wy przeklinacie?”

- Czasem dawał jaj, ale lekcje z nim to był horror. A jeszcze na koniec świadectwa nam zepsuł.

- No, wredny skurwysyn. A Staszka znowu płakała: „tak, tak, nie uczcie się dalej, matura blisko, na pewno zdacie”.

- Kiwała głową?

- Proste. Ty, mówiłem ci, że dostałem wczoraj listy z tego ogłoszenia z „Na przełaj”?

- No coś ty? Kiedy?

- Wczoraj, czterdzieści cztery sztuki.

- Tak dużo? A czemu tak późno?

- A pytaj się mnie, a ja ciebie. Już im wysłałem list „dziękczynny”. Zjebałem ich równo. Jakbym na nich liczył, to bym się pięknie wyruchał.

- I co, są jakieś konkretne?

- Z Rzeszowa jest dziesięć. Nawet Ola Rybka napisała!

- Ta, co Bazan z nią chodził i co dała Murjasowi po pysku?

- Ta sama.

- Pierdolisz! Pokaż!

Wyjąłem z szuflady pakiet listów. Mariusz zabrał się za ich przeglądanie.

- Będziesz odpisywał?

- Tak z ciekawości na kilka mam zamiar odpisać.

- A na te z Rzeszowa?

- Wybrałem takie dwa konkretniejsze. Zobaczę, co to za dziwki. Gdyby to było wcześniej, to co innego, ale teraz… Nie chcę niepotrzebnie motać, żeby jakieś jaja nie wyszły. Zresztą finansowo bym nie wyrobił. Na razie akcja z Teresą pomału się rozwija. Ale z drugiej strony jestem ciekawy, co to za mazepy napisały do mnie?

- To jak je zobaczysz, to zdasz relację.

- Zastanowię się. Chyba, że będziesz grzeczny, to może coś da się zrobić.

- Ziba, musze już iść. Obiecałem Agniesi, że jeszcze do niej dziś zaglądnę, a chcę zdążyć na ostatni pukaes. Na razie!

- Na razie, cześć!

*****

Tak na dobrą sprawę to nie wiedziałem co robić? Z jednej strony Teresa, z drugiej Kaśka, a jeszcze z trzeciej kolejna partia listów, kolejne potencjalne znajomości. Nie umiałem przewidywać. Nie wiedziałem, jak długo potrwa znajomość z Teresą. Nie mogłem jej jakoś rozgryźć. Miała zmienny nastrój i zależał on głównie od jej humoru. Niekiedy wytwarzała się między nami taka wspaniała atmosfera nastrojowości, zadumy, refleksji, że aż żal mi się było z nią rozstawać. Sprawiała wtedy wrażenie takiej bezradnej, zagubionej, potrzebującej ciepła i opieki. Ale bywały też dni, kiedy starała się dać mi do zrozumienia, że nie nadaję się dla niej, że nie potrafię zrozumieć jej skomplikowanej psychiki, że lepiej by było, gdybym zainteresował się jakąś inną dziewczyną, w odpowiednim dla mnie wieku. Musiałem przyznać jej trochę racji, bo rzeczywiście czasami trudno nam się było porozumieć i odnosiłem wrażenie, że łączy nas jedynie kurs tańca, który zbliżał się już ku końcowi.

Co do Kaśki to zdecydowałem się na szczerość, choć wiedziałem już, że pisanie o wszystkim nie zawsze wychodzi na zdrowie. Obawiałem się, że Kaśka dojdzie do wniosku, że gram do dwóch bramek i zerwie znajomość. Myliłem się jednak. Nie tylko życzyła mi szczęścia, ale jeszcze prosiła żebym dalej z nią korespondował. Bała się, że mając Teresę mogę w każdej chwili zapomnieć o niej. Cieszył ją każda wiadomość ode mnie. Każdy mój list był jakby iskierką radości w jej szarym, smutnym życiu. Chciała czuć się komuś potrzebna, choćby drugorzędnie.

*****

To śmieszne, ale dopiero z Teresą byłem po raz pierwszy w profesjonalnej dyskotece w „Plusie”, klubie studenckim. Jak dotąd nie miałem okazji, a raczej nie tyle okazji, co partnerki, bo samemu jakoś nie chciało mi się iść. Obawiałem się, że będę czuł się obco wśród tych wszystkich wysztafirowanych panienek. Możliwe, że miałem kompleks niższości, ale będąc z Teresą jakoś tego nie odczuwałem. Tańczyliśmy prawie non-stop, bo o północy zaczynał się post i dlatego żal było każdej straconej minuty. Potem taryfą odwiozłem Teresę na Daliową i taryfa wróciłem do domu. Gdy podliczyłem później moje wydatki związane z ostatkami, to wyszła z tego całkiem niezła sumka. Ale nie żałowałem tych pieniędzy. W końcu bawiłem się wyśmienicie, a Teresa na tą dyskotekę przyjechała specjalnie z Mielca.

*****

Była pierwsza marcowa sobota. Tego dnia Teresa wyciągnęła mnie do filharmonii na jakieś występy harcerzy. Szczerze mówiąc mało mnie to interesowało. Jakoś nie przepadałem za harcerzami. Nie chciałem jednak sprawiać Teresie zawodu. Była taka przejęta tymi występami. U siebie w szkole prowadziła drużynę harcerską i może stąd to zaangażowanie. Padało od rana i cholernie nie chciało mi się ruszać z domu. Notabene odkąd zacząłem spotykać się z Teresą, to w dni naszych spotkań nigdy nie padało. Teraz zdarzyło się to pierwszy raz. Może to właśnie deszcz wpłynął negatywnie na jej nastrój, a może tak właśnie miało być? Całe te występy znudziły mnie dość mocno i mimo szczerych chęci nie mogłem wyrazić się o nich entuzjastycznie. Nigdy nie byłem skory do obłudy i pochlebstwa. Podobno pochlebstwo jest to przestrzeń między nikczemnością a fortuną. Pewnie to i prawda. Za to Teresa zachwycała się i podniecała każdą drobnostką występu, jak to zresztą ona. Później przyznała się, że tak naprawdę, to te występy też jej nie zachwyciły.

Szliśmy od głównej ulicy na Daliową, gdy z jej ust padły słowa, które musiały kiedyś w końcu paść. Powiedziała mi, żebym nie robił sobie większych nadziei, że nie jestem jej ideałem, ponieważ ona lubi mężczyzn wysportowanych, muskularnych, a ja- cóż tu ukrywać- za sportem jakoś nigdy nie przepadałem. Poza tym ona potrzebuje kogoś w kim mogłaby znaleźć oparcie, kogoś, kto potrafiłby zrozumieć jej skomplikowaną, zmienną naturę. Tu musiałem po cichu przyznać jej rację, bo naturę miała istotnie mocno skomplikowaną. Często potrafiła podniecać się niezdrowo różnymi duperelkami i to po sto razy na dzień. Interesowała się też niemalże wszystkim. Chciała być wszędzie, uszczknąć wszystkiego po trochu. Nie wiem, jak znajdowała na to czas? Inaczej mówiąc prowadziła aktywny tryb życia, a ja z aktywnością zawsze byłem na bakier, w szkole również. Na końcu dowiedziałem się najważniejszej rzeczy. Podobno byłem najdłużej w jej życiu, a ona sama najbardziej była zakochana w pewnym Pakistańczyku, z którym miała brać ślub, ale coś tam nie wyszło. Być może rodzina wybiła jej z głowy ten pomysł. W tym momencie poczułem się jakoś dziwnie. Nie byłem rasistą i nic nie miałem do przedstawicieli innych nacji, ale żeby zaraz wychodzić za mąż…? Ogromnie żałowałem, że to już koniec tego, co się w zasadzie jeszcze dobrze nie zaczęło. A może tak mi się tylko wydawało? Może zbyt emocjonalnie podszedłem do sprawy i obiecywałem sobie zbyt wiele? Może nie potrafiłem zachować odpowiedniego dystansu? Czyżby to młodość i niedoświadczenie życiowe były tego przyczyną? Teresa nie chciała albo może nie potrafiła zakończyć definitywnie naszej znajomości. Było mi to na rękę, bo liczyłem, że z czasem może coś się zmieni. Po paru minutach przestałem się przejmować tym, co usłyszałem z ust Teresy i przeszedłem nad tym do porządku dziennego. Na razie łączył nas jeszcze kurs tańca, a także zagadnienia z rosyjskiego, których opracowania dla Mariusza podjęła się Teresa.

*****

- I co z tymi moimi pytaniami?- Mariusz stał się ostatnio nieco namolny i jakby wpadł już w lekką panikę przedmaturalną.

- A co ma być? Piszą się pomału. O, tu masz dwa kolejne – wręczyłem mu kartkę.

- A reszta?

- To nie piekarnia, a jak ci coś nie pasi, to sam se napisz – odburknąłem, bo byłem coś bez humoru.

- Coś taki wkurwiony? A może rozstałeś się z Teresą?

- Na razie jeszcze nie, ale wszystko jest ku temu na najlepszej drodze – opowiedziałem mu pokrótce sobotnie spotkanie.

- To chujowo – podsumował Mariusz.

- Nooo – powiedziałem przeciągle. – Na razie jest jeszcze ten kurs tańca, a potem zobaczę, jak to będzie. Wiesz, jak to jest z babami. Może coś się jej jeszcze odmieni? Chociaż na cud nie liczę.

- Baby to są chuje. A co z tymi z ogłoszenia?

- Z tymi nowymi? A nic. Widziałem się z dwoma. Jedna taka trochę małolata, deko dziecinna, ale ta druga bardziej konkretna, aż chyba za konkretna.

- Czemu?

- Wiesz, angielski dodatkowo, cały tydzień zajęty, prawie zero wolnego czasu. Jakieś wyższe sfery. Nie wiem, czy bym się nadawał. Poza tym raczej trudno, żebym się spotykał z trzema na raz. Na coś trzeba się w końcu zdecydować. Ale chyba raczej nie mogę liczyć na głębsze uczucie ze strony Tereski. A wiesz, że żądać miłości od kobiety to tyle, co od kreta żądać jasności widzenia?

- Co ty znowu pierdolisz?

- To nie ja, to Walery Briusow. Przeczytałem w gazecie.

- A moja Agniesia jakoś mnie kocha. Ja ją zresztą też.

- Bo dobrze trafiłeś. Z tego co widzę, to ona siedzi w tobie po uszy. Tak między nami to trochę ci zazdroszczę. Masz kogoś, nie jesteś sam, masz się komu zwierzyć, wyżalić. A ja mam tylko szczere chęci i nic poza tym. Coś mi nie wychodzi.

- Co się, Ziba, martwisz, jakoś to będzie.

- No właśnie, jakoś…

- Ale postaraj się z tymi pytaniami

- Kurwa, spierdalaj, bo jak cię w końcu jebnę…- ostry dźwięk dzwonka kończącego przerwę zagłuszył moje dalsze słowa.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
jelcz392 · dnia 05.12.2021 20:28 · Czytań: 254 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
Gabriel G.
14/04/2024 12:34
Bardzo fajny odcinek jak również cała historia. Klimacik… »
valeria
13/04/2024 23:16
Hej miki, zawsze się cieszę, gdy oceniasz :) z tobą to jest… »
mike17
13/04/2024 19:20
Skóra lgnie do skóry i tworzą się namiętności góry :)»
Jacek Londyn
12/04/2024 21:16
Dobry wieczór. Dawno Cię nie było. Poszperałem w tym, co… »
Jacek Londyn
12/04/2024 13:25
Dzień dobry, Apolonio. Podzielam opinię Darcona –… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty