pierwszy raz zetknąłem się z nimi
w ciemnościach londyńskiego
andergroundu jako stacją poprzedzającą
blackhourse road na której zwykle
wysiadałem w drodze powrotnej z orbity
dyskretnie nawigowany przez rzeczone
ryzykowałem niejednokrotnie balansując
niczym linoskoczek na przedłużeniu prostej
w pasie oriona hacząc liczne hiady
z aldebaranem po bandzie
są zwiastunami nadchodzącej zimy
bardziej znane gdzie indziej
pod nazwą kokoszek
zdarzyło mi się też ujrzeć całą siódemkę
z wysokiego okna zimowego w szpitalu
kiedy to czując zbliżającą się wiosnę
schodziliśmy razem z moim aniołem
stróżem do parteru a gdzieś między piętrami
umierała w tym czasie betelgeza
może nawet już umarła tylko jej wysłannik
jeszcze nie dotarł do nas z tą wieścią
na czas
zajmie mu to prawdopodobnie
najszybszemu z szybkich jakieś pięćset lat
świetlnych