stoję na środku ogrodu - w dłoniach siekiera
ostrze błyszczy w blasku rannego słońca
przede mną drzewo pod nim ona a może on
czekają na niego lub na nią
na razie wiedzą tylko to co wiedzą
i znają tylko to co im znane
a ja podchodzę ścinam gałąź po gałęzi
tyko kątem oka widzę jak pełne owoców roztrzaskują się o ziemię
tryskające soki spływają po twarzach
czas poznania nowe smaki - wszystko nowe
i nic już nie będzie jak dawniej
ona wybierze innego lub inną
a może to on wybierze inną lub innego
nagle ktoś wyrywa z moich rąk ostre narzędzie
wyrzuca przepędza zamyka bramy
pochyla się i sadzi nowe
dla nas nie będzie tam miejsca