– Nawet szczury na moim okręcie nie wytrzymują tego wyścigu, jaki jawi się w obecnych czasach wśród ludzi, John.
Widocznie na mej twarzy zarysowała się złość, bo stary barman szybko zaproponował duży browar.
– A co z nimi? – spytał John, podając mi kufel z ciemnym mocnym.
– Zdychają, John. Po prostu zdychają – odparłem, gdy jednym duszkiem opróżniłem połowę zawartości szklanicy. – Nawet zwykły szczur potrzebuje trochę ciszy i spokoju, nieco wytchnienia, a tymczasem ta nieustanna krzątanina przy żaglach, linach, przy pompie im na to nie pozwala. – Wypiłem drugą połowę kufla i popatrzyłem znaczącą na puste dno. – Wszędzie od zęzy począwszy, przez pokład, aż po topy masztów ciągle słychać rwetes marynarskiej roboty, no to zdychają, po prostu ze stresu zdychają – wykrzyczałem. Zmiarkowałem się jednak, gdy uświadomiłem sobie, że cała marynarska wiara wpatruje się we mnie zdziwiona i zaciekawiona. John wsunął w moje dłonie wypełniony po brzegi kufel. Gęsta biała piana spływała z niego niczym wodospad „Szklarki” w Szklarskiej Porębie.
– mówisz oczywiście o szczurach, kapitanie? - zapytał.
– W rzeczy samej, John. Jakże by inaczej, taki wyścig szczurów wśród ludzi też skraca im życie – stwierdziłem. – Dawniej tego nie było John Dawniej ludzie po wachcie zbierali się pod masztem i śpiewali szanty popijając grog, opowiadali niestworzone marynarskie historie lub grali w karty w okrętowej messie. Jednym słowem odpoczywali. Nocą zaś, jak na normalnego człowieka przystało wszyscy szli spać z wyjątkiem kilku wachtowych i oficera dyżurnego. Nawet sam okręt zwalniał. Oczywiście o ile pozwalała na to pogoda.
– Dziś już tak nie jest?
– Niestety nie, John. Dziś tnie się węzły, byle szybciej, byle więcej i nie ważne jak i czym.
– Węzły? – Nie bardzo rozumiem – odparł John.
- Ano węzły, John. Statek pruje dziobem fale oceanu i jak nożem tnie węzły. Im więcej ich natniemy, tym lepszy wynik ekonomiczny dla armatora. Dlatego mój okręt stale pływa, rzadko zachodzi do portu, a i to tylko na czas niezbędny do wyładunku i załadunku, ewentualnych napraw i zaprowiantowania.
Ponownie spojrzałam wymownie na pusty kufel.
– Nie jest chyba tak jeszcze źle, skoro widuję cię w mej tawernie, kapitanie – odparł barman odpierając puste naczynie.
Nalewak zasyczał cichym szeptem przypominającym dźwięk kilwateru i bursztynowy płyn spływał po wewnętrznej ściance.
– Ja jeszcze nie mam tak źle, bo gdy ja jestem tu u ciebie, moi ludzie pracują dalej na okręcie lub „łapią” każdą inną robotę. To po prostu kwestia wyboru John.
– Wyboru? – spytał zdziwiony John.
– Zrozum John – odparłem zdecydowanie. – Moi rodzice pracowali bardzo ciężko, ale tylko przez 8 godzin w ciągu dnia. Po pracy byli wolni i mogli robić wszystko, co daje im przyjemność i zadowolenie z życia. Ja też tak robię.
– Wszystko?
– Oczywiście w granicach rozsądku.
– I możliwości, kapitanie – stwierdził z przekonaniem John. – Przecież ci, co pracują więcej, to i więcej mają, a tym samym mogą sobie pozwolić na większą przyjemność i większą radość niż ty, kapitanie.
– Owszem, mają większy dom, lepszy samochód. Zamyśliłem się. – Ale już z tą przyjemnością i radością bywa różnie – dodałem po chwili.
– Czyli co, kapitanie? Stara maksyma aktualna: pieniądze szczęścia nie dają.
– Na pewno nie wszystkim John, ale ich brak też może uczynić z nas nieszczęśnika. Tak a pro po, daj mi jeszcze jedno piwo na krechę. Jakoś tak się złożyło, że nie mam już kasy.
– Ty to masz naprawdę szczęście, Kapitanie.
– Szczęście, że nie mam kasy? - spytałem ze zdziwieniem.
– No właśnie. Nie masz kasy, a piwo ci się leje….
– Bo mam przyjaciół. Takich jak ty, John.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt