Spotkanie ze śmiercią - OlaDeSmog
Proza » Inne » Spotkanie ze śmiercią
A A A

Mężczyzna wziął na ręce delikatne ciało i powoli włożył do świeżo wykopanego dołu na działce. Nabrał na łopatę ziemi, spojrzał ostatni raz na lśniące bure futro i puste oczy, i z westchnieniem począł zakopywać grób. Następnego dnia do domu wróciła córka. Ledwo powstrzymując oczy od płaczu wysłuchała ostatniego wspomnienia swojej mamy o Klusce.

- Od wielu dni nie wstawała, a wczoraj przyszła do mnie, jakby bojąc się tego co na nią czeka. Patrzyłam, jak z trudem przechodzi przez próg i kładzie się na podłodze tuż za nim. Patrzyła na mnie i zamiauczała w takiej rozpaczy jakby chciała ostatniego wsparcia z mojej strony. Wzięłam ją na ręce, a ona już sztywniała… Tak szybko! - jej wypowiedź przerwał głośny szloch. - Siedziałam z nią na podłodze i płakałam.

Leżąc w łóżku próbowałam sobie przypomnieć Kluskę, jak jeszcze była zdrową i wesołą kotką. Oczami wyobraźni widziałam, jak wskakuje mi na kolana, głośno mruczy i ciągle przebierając łapkami wyjmuje pojedyncze nitki w moich spodniach. Pazurki miała ostre, lecz ból, jaki nimi sprawiała był przepełniony miłością i oddaniem. Nie bolało tak bardzo. Pamiętałam, jak czasami delikatnie mnie nadgryzała. Wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy. Inne wspomnienie dotyczyło momentu, w którym zdaliśmy sobie sprawę, że tego niewychodzącego z domu kota, nigdzie nie było. Szukaliśmy jej w domu, w ogrodzie, w całej wsi, przedzierając się przez chaszcze i głośno wołając. Raz ją usłyszeliśmy. W szopie obok starego, drewnianego i pokrytego strzechą domu. Wpadła w dziurę w podłodze i nie mogła wyjść. Pomogliśmy jej i zanieśliśmy na rękach do domu. Tak bardzo się bała, a tuż po przekroczeniu progu zaczęła się łasić i mruczeć. Przypomniałam sobie, jak przyniosłam ją do domu pierwszy raz. Jak kilkuletnia ja niosła ją w reklamówce przez dwa kilometry do domu, a po przyniesieniu do pokoju, maleńki jeszcze kotek, schował się pod szafą w strachu. Dopiero mój brat, siedząc przy niej włożył rękę pod szafę i po prostu ją głaskał. Po pewnym czasie zaczęła mruczeć. Był to początek pięknej i wieloletniej przyjaźni. Aż w końcu do umysłu doszły wspomnienia najświeższe, raptem sprzed paru miesięcy. Kiedy pierwszy raz zeskakująca z krzesła Kluska źle wylądowała i upadła. Kiedy chudła w zastraszającym tempie mimo jedzenia w miarę normalnej ilości jedzenia. Kiedy skóra zaczęła na niej wisieć. Kiedy całe dnie leżała na podłodze, nie mając siły na wskoczenie na łóżko bądź zajęcie innego wygodnego legowiska. Kiedy przestała chodzić. Kiedy umarła. Była moją najserdeczniejszą przyjaciółką.

W podobnym czasie zachorował pies z tego samego gospodarstwa. Duży, czarny, siedemnastoletni i niezwykle przyjazny pies potrafiący położyć się na środku usianej trawą ścieżki i zasnąć, nie zwracając na nikogo uwagi. Chętnie biegał i kopał doły, polując na krety i szczury. Cieszył się gdy otrzymywał uwagę ze strony człowieka. Szczęśliwy pies, który w krótkim czasie zmienił się w słaniające się, apatyczne i coraz słabsze stworzenie. Kiedy szłam zerwać trochę malin, próbował iść w moim kierunku zataczając się na boki, a moje serce ściskało się w bólu na ten widok. Wiedzieliśmy, że w jednej części ogrodu za niedługi już czas pojawi się kolejny grób, a weterynarz tylko potwierdził przypuszczenia. Tak się zdarzyło, że pewnego dnia wyjechałam do Krakowa załatwić pewne sprawy i przy okazji zwiedzić miasto. Wieczorem dostałam esemesa od mamy, „Amma nie żyje”. Ten duży, czarny pies nie miał na imię Amma, tylko Brutus. Amma była porządnym psem i wyjątkowo słuchanym. Wiernym i szczęśliwym. I umarła tak nagle… Nie mieliśmy czasu się przygotować do tej informacji. W mojej głowie ciągle kotłowały się myśli z wracającymi słowami „dlaczego” i „tak szybko”. Żyła spokojnie, aż jednego dnia nie przyszła na jedzenie. Schowała się i siedziała cicho. Dwa dni później już nie żyła. Dwa dni. Tyle wystarczyło. Niedługo później zmarła również Brutus. I trzeba było kopać dwa groby, nie jeden. A mnie znowu, podczas jej śmierci, nie było w domu. Kiedy przyjeżdżam na rodzinne śmieci, poznaję tylko kolejne ostatnie wspomnienia.

Był już późny wrzesień, dni robiły się coraz krótsze i chłodniejsze. Poszłam zerwać ostatnie w tym roku maliny, które w dużej mierze opadły już z krzaków przy najmniejszym podmuchu wiatru i dogorywały wśród traw jedzone przez różnego rodzaju insekty. Niewiele było jednak do zbierania. Te owoce, które ostały się na gałązkach, w dużej mierze pokryte były pleśnią. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że nie tylko maliny były u kresu życia. Trawa straciła już swój żywy zielony kolor i usychała niemal w oczach, liście przybierały jesienne kolory i w ostatnim porywie opadały spokojnie na ziemię, a i słońce chyliło się ku horyzontowi na koniec dnia. Patrząc, jak świat umiera, ogarnęło mnie nagle uczucie smutku i melancholii. Cisnęły się na myśli rozważania na temat sensu życia, przemijania, wspomnienia o tych, którzy dopiero odeszli i tych, co zostali.

Spojrzałam w drugą stroną i zobaczyłam jak idzie w moją stronę. Niemal taka, jak ją opisują w legendach. Czarna, bezszelestna, powoli przesuwająca się do przodu, mimo że stopami nie dotyka ziemi. Czy ona w ogóle ma stopy? Czy ona ma ciało? Patrzę na nią. Patrzę, jak szybko się zbliża, jest tak namacalna i wyraźna, a tak trudno mi uchwycić jej kształt. I spojrzałam śmierci w oczy, lecz jej nie były zwrócone na mnie. Nie po mnie przyszła. Ze zdumieniem odkryłam, że nie ma we mnie strachu. Wstrzymałam oddech gdy ona spokojnie przeszła obok. Tak blisko. Patrzyłam jeszcze, jak odchodzi i mimowolnie uśmiechnęłam się lekko, choć był to smutny uśmiech, ale też pełen akceptacji.

- Rozumiem. - powiedziałam na głos, czując jak coś mokrego spływa mi po policzku. - Rozumiem.

Zrozumiałam, jak wiele jeszcze mnie czeka podobnych chwil. Zrozumiałam, że to dopiero początek w moim młodym życiu. Wszyscy, których znam, i ja sama, kiedyś umrzemy. Jeszcze długo patrzyłam za Śmiercią po jej zniknięciu. Sięgnęłam po kolejną malinę, lecz ta, już bardzo dojrzała i miękka, ugięła się pod naporem palców. Cienka strużka czerwonego soku spłynęła po przegubie.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
OlaDeSmog · dnia 20.04.2022 17:40 · Czytań: 799 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Marek Adam Grabowski dnia 23.04.2022 17:30 Ocena: Świetne!
Ciekawe, dobrze napisane, nastrojowe i mądre opowiadanie.

Pozdrawiam
OlaDeSmog dnia 24.04.2022 19:09
Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam serdecznie!
wolnyduch dnia 01.06.2022 23:59 Ocena: Świetne!
Jak dla mnie bardzo dobrze oddany stan uczuć peelki po rozstaniu z braćmi mniejszymi,
przypomniało mi się moje rozstanie z 19 letnią kotką, której ze starości wysiadała wątroba
i już mało co mogła jeść, cierpiała i musiałam ją dać do uśpienia, tak to się ładnie nazywa,
chyba do końca życia będę pamiętać ten okropny dzień, sadzę, że odejście zwierząt z którymi byliśmy zżyci też bardzo boli, nie tylko ludzi, bo to też są członkowie naszej rodziny.

Pozdrawiam ciepło.
OlaDeSmog dnia 09.06.2022 23:32
Och tak, odejście tak bliskiego zwierzęcia wcale nie jest mniej bolesne od odejścia bliskiego człowieka. Współczuję straty członka rodziny. Przesyłam dużo ciepła.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:36
Najnowszy:pkruszy