Uśmiech esbeka - Marian
Proza » Obyczajowe » Uśmiech esbeka
A A A

Tomek ukończył historię na uniwersytecie i stanął na progu kariery zawodowej. Tam gdzie mieszkał, mógł ją zrobić tylko jako nauczyciel lub gryzipiórek w urzędzie. Zaczął od „niesienia kaganka oświaty” i przez dwa lata opowiadał uczniom o Mieszku i Napoleonie. Nie dawało mu to ani pieniędzy, ani satysfakcji, bo godzin miał mało, a uczniowie olewali historię. Na karierę urzędniczą też nie mógł liczyć, ponieważ w lokalnych władzach nie miał żadnych wujków ani szwagrów.

Jego los odmienił się po przypadkowym spotkaniu kolegi ze studiów. Wypili po piwku i wtedy tamten powiedział, że jest milicjantem. Po drugim piwie Tomek był już zdecydowany pójść w ślady kolegi, który obiecał pomóc mu na starcie. Pomoc była skuteczna i Tomek po kilku dniach był na rozmowie w komendzie wojewódzkiej. Tam powiedziano mu, że bardzo potrzebni są młodzi i wykształceni ludzie, ale w Służbie Bezpieczeństwa (SB). Zapewniono go przy tym, że służba ta nie ma już nic wspólnego z ubecją ze stalinowskich czasów. Nie uwierzył w to zapewnienie, ale liczył, że dostanie jakąś papierkową robotę i przeżyje, nie brudząc sobie rąk. Miał gdzieś politykę, wrogów ustroju i tym podobne rzeczy. Chciał dobrze zarabiać, po piętnastu latach pójść na emeryturę i za to postanowił się sprzedać.

Rodzicom skłamał, że idzie do milicji, ale i tak byli załamani, bo uważali, że to wstyd. Mimo to Tomek został „bezpiecznikiem”. Ukończył stosowne szkoły, dostał dwie gwiazdki i… nie trafił do papierków, tylko do pracy w terenie. Owym terenem była nowa fabryka w sąsiednim miasteczku, która miała kontakty ze „zgniłym Zachodem” i dlatego musiała być chroniona przed wrogami ustroju, szpiegami i dywersantami. Zadanie to przypadło właśnie jemu.

Świeżo upieczony porucznik nie wyobrażał sobie istnienia jakichś wrogów ustroju w tamtej okoicy, bo i skąd mieliby się wziąć. Zakład wybudowano na ugorach, a jego załogę stanowili okoliczni mieszkańcy - w większości chłoporobotnicy. W kilku przyzakładowych blokach mieszkała przybyła „ze świata” kadra techniczna - ludzie obcy i słabo integrujący się z tubylcami. Fabryka była przemysłową wyspą na rolniczym morzu i „matką żywicielką” dla regionu. Na takiej glebie wrogowie ustroju nie wyrastali. Nie wierzył też w to, że „jego” zakład może być interesujący dla szpiegów, bo produkował tylko proste elementy metalowe, czyli nic ciekawego dla jakiegokolwiek wywiadu. Najbardziej obawiał się dywersantów i to nie tych o pobudkach politycznych, czy nasłanych z zewnątrz. Bał się, że ktoś może przez nieuwagę lub głupotę coś wysadzić lub zepsuć, a będzie to wyglądało na sabotaż i wtedy cała upolityczniona machina dochodzeniowa zostanie puszczona w ruch. Trzeba będzie za wszelką cenę znaleźć winnego, a przy okazji mogą polecieć głowy - może i z jego włącznie. Bez względu na to w co wierzył lub nie, musiał coś robić, bo od tego zależała jego przyszłość.

Na początek zaczął tworzyć spośród pracowników fabryki możliwie liczną grupę „tajnych współpracowników” (TW). Ponieważ zakład się rozwijał, dlatego wielu jego pracowników wyjeżdżało za granicę w związku z zakupami urządzeń i na szkolenia. W tamtych czasach takich ludzi przesłuchiwała bezpieka i niektórych z nich zmuszała do współpracy. Tę samą metodę zastosował i Tomek, ale współpracę „proponował” wszystkim przesłuchiwanym. Grożąc, że zablokuje im kolejne wyjazdy, zmuszał ich do podpisywania lojalek i zakładał teczki osobowe. W ten sposób szybko mógł pochwalić się największą liczbą TW w firmie.

Ilość, niestety, nie szła w parze z jakością. Mimo że Tomek regularnie przepytywał swoich informatorów, to dowiadywał się o sprawach ciekawych raczej dla proboszcza lub miejscowych plotkarek. Ludzie mówili mu, kto pił, kto kradł lub uwodził cudze żony. Nikt jednak nie wspominał o niczym, co można było uznać za działalność zpiegowską lub antypaństwową. Niewiele też dawały przesłuchania powracających z zagranicznych delegacji. Wynikało z nich, że pozasłużbowo z nikim się nie kontaktowali, a wolny czas spędzali w marketach. Nie były to informacje, którymi mógłby zabłysnąć przed szefostwem. Dlatego protokoły z przesłuchań często podkolorowywał i wypełniał nimi kolejne teczki osobowe.

Nie miał powodów, żeby nie wierzyć swoim TW, jednak nurtowało go pytanie, dlaczego mimo wszystko nikt im nie proponował współpracy z obcym wywiadem. Po przemyśleniach doszedł do wniosku, że jego podopieczni albo byli na to za głupi, albo za mało wiedzieli.

Dlatego więcej uwagi zaczął poświęcać zagranicznym gościom fabryki. Interesował się tym, co mówili i co robili w wolnym czasie. Z uzyskanych informacji wyłaniał mu się negatywny obraz polskiej rzeczywistości. Goście narzekali na brudne kible w fabryce, na zimne zupy i ciepłe piwo w restauracjach oraz uważali Polki za tanie dziwki po pięć dolców. Nie było to miłe, ale nie miało nic wspólnego ze szpiegostwem.

Ale i dla Tomka w końcu zaświeciło słońce. Od bezpiecznika z innego miasta dostał cynk, że niejaki Weber z zachodniej firmy elektronicznej jest podejrzewany o szpiegostwo. Natychmiast przepytał kilku TW i dowiedział się, że ów Weber był wysokim blondynem w okularach i dość często bywał w fabryce. Zachowywał się trochę nietypowo jak na zagranicznego montera, bo nie pił i nie latał za babami. Poza tym Tomek nie ustalił nic więcej, ale taki nietowarzyski blondyn w jego mniemaniu mógł być szpiegiem. Na wszelki wypadek sporządził stosowny raport i od tamtego czasu z owej firmy elektronicznej zaczął przejeżdżać niski brunet bez okularów, ale za to z brodą.

Gdy powstała Solidarność, Tomek musiał przestać tropić szpiegów, a zająć się wrogami ustroju. Nie było to trudne zadanie, bo nowy związek zawodowy w jego fabryce powstał tylko dlatego, że wszędzie takie powstawały, a jego działacze nie byli żadnymi osobowościami. Nikt z nich nie skakał przez płot, ani nie był noszony na rękach jak Wałęsa. Wykonywali jedynie polecenia góry, ale byli podszyci strachem i na nic własnego nie było ich stać. Tomek sporządził więc tylko listę najważniejszych z nich i ograniczył się do obserwacji rozwoju sytuacji. Była ona niegroźna aż do stanu wojennego, a i potem nie uległa zmianie. Jego lista posłużyła za podstawę do internowania kilku związkowców, którzy zresztą wyszli na wolność w pierwszym możliwym terminie.

Tomek pracował już dość długo, ale poza szafą pełną teczek TW niczym nie mógł się pochwalić. Tak też oceniali go szefowie i przenieśli do „paszportów”. Chociaż nie była to nagroda, to Tomek był z przeniesienia zadowolony. Miał w końcu spokojną papierkową robotę i przy niej chciał doczekać do emerytury.

Tak też się stało i na krótko przed „wybuchem demokracji” przeszedł w stan spoczynku. Potem zmienił miejsce zamieszkania, otworzył sklepik z dewocjonaliami i spokojnie przyglądał się nowej rzeczywistości.

Gdy nastała era oświadczeń lustracyjnych i afer teczkowych, na podstawie których niejednokrotnie krzywdzono niewinnych, czasem przychodziła mu ochota, żeby gdzieś publicznie powiedzieć: „Ludzie! Nie dajcie się zwariować! Przecież ja sam naprodukowałem wielu bezużytecznych TW i wypychałem ich teczki lipnymi notatkami, a takich jak ja było wielu.”

Nie zrobił jednak tego, bo nic by to nie zmieniło, a jemu mogłoby zaszkodzić. Uśmiechał się tylko.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Marian · dnia 29.04.2022 17:03 · Czytań: 605 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 2
Komentarze
Marek Adam Grabowski dnia 02.05.2022 10:23 Ocena: Świetne!
Opowiadanie typowo twoje, to znaczy znakomite! Do tego bardzo prawdziwe. Finał mógłby być wprawdzie ciekawszy, ale i tak jest pewien morał.

Pozdrawiam
Marian dnia 02.05.2022 11:03
Marku, dziekuję za wizytę i miły komentarz.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
dach64
28/11/2023 16:55
Bardzo słuszny wiersz. Niezwykle istotny i prawdziwy.… »
Marian
28/11/2023 08:25
Marku, dziękuję za odwiedziny. »
gaga26111
27/11/2023 17:56
Dziękuję:) za opinie i czas poświęcony na komentarze.… »
Lilah
26/11/2023 20:13
Bardzo dziękuję, ajw. Moje strofki mają trochę inne metrum… »
ajw
26/11/2023 19:47
Przepiękne tłumaczenie. Pozdrawiam serdecznie, Lilah :) »
ajw
26/11/2023 19:45
Wiolinie - piękna interpretacja :) »
ajw
26/11/2023 19:45
Niby nic, a jednak dzieje się w tym wierszu pomiędzy… »
mike17
26/11/2023 17:54
A ty liż mnie, to taka piękna gra :) Sztuka lizania to nie… »
Yaro
26/11/2023 14:12
Pozdrawiam:) »
Yaro
26/11/2023 14:11
Nie wiem czy celowy rozjazd światów , taki obraz się… »
Marek Adam Grabowski
25/11/2023 14:05
Kopiuje mój komentarz z innego mieszcza: "Ciekawy… »
nicekk
25/11/2023 14:00
NImfa, blacha i smsy. Celowo taki rozjazd światów? Ciekawe… »
ajw
25/11/2023 11:00
Nawet iskrą można wzniecić ogień, więc może nie wszystko… »
valeria
23/11/2023 20:51
Bardzo się cieszę, że mnie odwiedzają takie gwiazdy:) a… »
Pulsar
23/11/2023 17:47
Dziękuję za wpis. Również pozdrawiam. »
ShoutBox
  • Berele
  • 28/11/2023 08:40
  • Poranek; dźwięk budzika, odcisk brudnej ręki na ścianie, szum czajnika, strumień wody do kubka, silnik samochodu dostawczego za oknem; wciśnięcie klawisza w starym radio.
  • mike17
  • 14/11/2023 20:43
  • Sweet dreams, my love :)
  • Jaaga
  • 14/11/2023 12:23
  • Dzień dobry, zapraszam na herbatkę.
  • mike17
  • 13/11/2023 14:45
  • Dzień doberek całej literackiej społeczności :)
  • aleksander81
  • 13/11/2023 09:16
  • I dzień dobry w poniedziałek, do piątku już niedaleko ;)
  • mike17
  • 12/11/2023 14:02
  • Wesoły pozdrowczyk ślę dla wszystkich :)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty