Bliskie spotkanie - Marian
Proza » Przygodowe » Bliskie spotkanie
A A A

W ciepły, letni dzień schodziłem leśną stokówką. Nie szedłem skądś dokądś, ale ot tak, żeby posnuć się trochę po górach. Mógłbym zbierać grzyby, bo nawet napotkałem kilka, ale nie chciało mi się schylać. Poskubałem tylko nieco jeżyn i teraz miałem ochotę usiąść gdzieś w cieniu, aby pogapić się na świat. Po kilkudziesięciu krokach, jakby na zawołanie, napotkałem duża brzozę i leżący koło niej płaski kamień. Przesunąłem go pod drzewo i usiadłem. Tu, gdzie siedziałem, był kiedyś gęsty las, ale przed laty zniszczyła go wichura. Pozostały tylko wykroty i samotne buki. Pomiędzy nimi wyrósł leśny drobiazg i tak powstała trudna do przejścia plątanina korzeni, drzewek, jeżyn oraz wysokich traw. Trochę niżej, gdzie wiatrołom się kończył, była zielona ściana lasu, a nad nią sterczały zęby ostańców. Było ciepło, lekki wiatr kołysał liśćmi, na niebie jastrząb kreślił koła, a ja siedziałem jak panisko w cieniu i pasłem oczy widokami.

Nagle na zboczu powyżej mnie usłyszałem trzask łamanych gałązek, jakby coś przedzierało się przez zarośla. Nie zdążyłem się obejrzeć, gdy na drogę wyskoczył… ryś. Zrobił ze dwa kroki, a potem stanął, jakby pozując do fotografii i zaczął się rozglądać. Był - a przynajmniej wydawał mi się - wielki. Na boku i grzbiecie jego sierść była żółtoruda i pokryta ciemnymi plamkami. Brzuch i podgardle miał białe, a pysk zdobiły mu bujne bokobrody. Całe jego futro lśniło. Miał wielkie łapy i wyglądał, jakby stał na czterech owłosionych pączkach. Jego okrągły łeb zdobiły ostre uszy zakończone pędzelkami czarnych włosów. Był tak piękny i dostojny, że wszystkie rysie z filmów Davida Attenborough mogłyby mu te wielkie łapska czyścić. Dostojeństwo zaburzał mu jedynie śmiesznie krótki ogon - ale któż by się odważył śmiać z króla.

Mój zachwyt urodą zwierzęcia był tylko chwilowy, bo zaraz zakłóciło go poczucie grozy sytuacji. Powszechnie wiadomo, że dzikie zwierzęta unikają ludzi i w porę uciekają, ale gdy człowiek znajdzie się za blisko, wtedy atakują. Ten ryś był tuż-tuż - może o dziesięć kroków ode mnie i to na pewno było za blisko, żeby uciekł. Uciekać mógłbym ja, ale przecież nie zdążyłbym nawet wstać, a „kotek” już byłby na moim karku. Pozostawało mi tylko siedzieć nieruchomo i udawać, że mnie nie ma.

Ryś węch ma marny, więc przy niesprzyjającym wietrze mógł mnie nie wyczuć. Natomiast wzrok i słuch ma tak dobry, że z tej odległości powinien był słyszeć nawet mój oddech i widzieć ruchy powiek. Świadomość tego spowodowała, że siedziałem jak sparaliżowany.

Choć to nieprawdopodobne, ale wszystko wskazywało na to, że ryś mnie nie zauważył. Powoli zszedł ze stokówki i położył się na trawie w pozie egipskiego sfinksa. Następnie zaczął wygryzać sobie coś z łapy i wyglądało na to, że szybko nie odejdzie.

Zaczynało być coraz niemilej, bo nawet w tak stresującej sytuacji nie mogłem długo usiedzieć bez najmniejszego ruchu. Byłem usztywniony, więc maleńkie nierówności kamienia nagle zaczęły uwierać w tyłek, sęczek na pniu drzewa zdawał się być gwoździem wbijanym w kręgosłup, a do tego jeszcze przyszły koszmarne myśli: „Co będzie, gdy podpełznie tu żmija, osa ugryzie mnie w nos, czy choćby zbierze mi się na kichanie?” Przecież nie wytrzymam i poruszę się. Każda sekunda była dla mnie wiecznością, a ryś w najlepsze lizał łapę i nie zamierzał odejść.

Ileż mi wtedy przeszło „uczuć przez duszę w rozpaczy”, ile pomysłów przez głowę i wszystko na nic. Ryś leżał w trawie, ja drętwiałem na kamieniu i wiedziałem, że długo już nie zdzierżę. Zerwę się, skoczę na niego i niech się dzieje, co chce.

Już miałem to zrobić, gdy zwierzę wstało, przeciągnęło się, powoli ruszyło w dół stoku i po kilku krokach zniknęło w gęstwinie.

Wtedy nie kamień, ale cała ich lawina spadła mi z serca. Z trudem wstałem, bo nogi i kręgosłup nadal były jak nie moje. Teraz jedynym moim celem było odejście od tego miejsca jak najdalej i to tak, żeby znowu nie spotkać rysia. Ruszyłem więc szybko, a dla odstraszenia zwierzęcia zacząłem głośno śpiewać. Niedaleko droga skręcała ostro w lewo i wtedy zza zakrętu wyszedł jakiś starszy turysta. Zatrzymał się przy mnie i powiedział:

Dzień dobry. Nawet ładnie pan śpiewa, tylko dlaczego tak głośno? Przecież straszy pan zwierzęta.

Przepraszam odpowiedziałem zmieszany i przyspieszyłem kroku.

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Marian · dnia 23.06.2022 19:40 · Czytań: 573 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 7
Komentarze
Dobra Cobra dnia 23.06.2022 20:05
Bardzo miła i ładna opowieść leśna, choć tytuł stwarza pozory, że może być o kosmitach. A tu taka niespodzianka!


Dziękuję za możliwość przeczytania.


Pozdrawiam,

DoCo
Marian dnia 23.06.2022 20:31
Dobra Cobro, dzięki za miłe ukąszenie.
Marek Adam Grabowski dnia 25.06.2022 15:19 Ocena: Świetne!
Ciekawe i dobrze napisane opowiadanie. Oddajesz magiczny klimat kontaktu z przyrodą. W trakcie jednego zdania niechcący zrobiłeś nowy akapit.

Pozdrawiam
Marian dnia 26.06.2022 07:44
Marku, dzięki za odwiedziny i komentarz. Akapit zaraz usunę.
Marek Adam Grabowski dnia 26.06.2022 09:32 Ocena: Świetne!
Spoko. Przy okazji polecam moje ostatnie opowiadanie.

Pozdrawiam
wolnyduch dnia 03.07.2022 13:19 Ocena: Świetne!
Ciekawie, lubię opowieści o zwierzętach oraz filmy o nich, zatem przeczytałam z przyjemnością.
Swoją drogą przypomniało mi się jak x lat temu, wraz z moim byłym i synem, wracaliśmy z Giewontu, gdy już zaczynało się robić ciemno, no i przyszło mi na myśl, co by było, gdyby tak
nagle pojawił się niedźwiedź, raczej ucieczka nie wchodziłaby w grę, tak myślę...
W każdym razie sądzę, że byłaby to jeszcze bardziej stresująca sytuacja, niż w wypadku spotkania z rysiem...
Tak poza tym, tytuł faktycznie może sugerować inne spotkanie, ale to in plus, rzecz jasna.
Pozdrawiam niedzielnie :)
Marian dnia 04.07.2022 10:50
Wolnyduchu, dziękuję za wizytę i wspomnienio-komentarz.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
viktoria12
03/12/2023 18:02
Zajefajny wierszyk. »
mike17
01/12/2023 16:30
... było nas trzech, w każdym z nas inna krew... Świetny… »
Marek Adam Grabowski
01/12/2023 15:57
Dobrze napisane opowiadanie. UFO to nie muszą być kosmici -… »
valeria
30/11/2023 22:59
Dziękuję, czytam, a byłam zajęta:) »
valeria
30/11/2023 22:58
Dziękuję:) »
dach64
28/11/2023 16:55
Bardzo słuszny wiersz. Niezwykle istotny i prawdziwy.… »
Marian
28/11/2023 08:25
Marku, dziękuję za odwiedziny. »
gaga26111
27/11/2023 17:56
Dziękuję:) za opinie i czas poświęcony na komentarze.… »
Lilah
26/11/2023 20:13
Bardzo dziękuję, ajw. Moje strofki mają trochę inne metrum… »
ajw
26/11/2023 19:47
Przepiękne tłumaczenie. Pozdrawiam serdecznie, Lilah :) »
ajw
26/11/2023 19:45
Wiolinie - piękna interpretacja :) »
ajw
26/11/2023 19:45
Niby nic, a jednak dzieje się w tym wierszu pomiędzy… »
mike17
26/11/2023 17:54
A ty liż mnie, to taka piękna gra :) Sztuka lizania to nie… »
Yaro
26/11/2023 14:12
Pozdrawiam:) »
Yaro
26/11/2023 14:11
Nie wiem czy celowy rozjazd światów , taki obraz się… »
ShoutBox
  • Berele
  • 28/11/2023 08:40
  • Poranek; dźwięk budzika, odcisk brudnej ręki na ścianie, szum czajnika, strumień wody do kubka, silnik samochodu dostawczego za oknem; wciśnięcie klawisza w starym radio.
  • mike17
  • 14/11/2023 20:43
  • Sweet dreams, my love :)
  • Jaaga
  • 14/11/2023 12:23
  • Dzień dobry, zapraszam na herbatkę.
  • mike17
  • 13/11/2023 14:45
  • Dzień doberek całej literackiej społeczności :)
  • aleksander81
  • 13/11/2023 09:16
  • I dzień dobry w poniedziałek, do piątku już niedaleko ;)
  • mike17
  • 12/11/2023 14:02
  • Wesoły pozdrowczyk ślę dla wszystkich :)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty