Cyk. Wiki rozpływa się po guziku. Cisza. Co kilka minut trzask pęczniejącego drewna w drzwiach od łazienki, zgrzyt, skrzyp, skrzep. Przeciąg obecności. Jakby ktoś jeszcze był z nami. Nie wiesz co tracisz, wyciąga ręce i chce złapać zjawę na suficie, ale jawi się tylko w jej umyśle. Macha gałązkami, wykręca nadgarstki, albo jej wykręca nadgarstki, jakby wkręcała albo wykręcała żarówki. Światła jednak nie ma. Wiki przewiduje pogodę, chodzi jej o położenie słońca, twierdzi, że dalej będzie ciemno, a jeśli nie ciemno, to na pewno szarzej. Słońce już do nas nie przyjdzie.
Śniły mi się jej różowe włosy. Jej, nie Wiki. Wiki jest z innego rozdziału. Ona jeszcze nie rozumie mojego geniuszu, ale zacząłem już pracę, długi, kurwi proces rozkochiwania w sobie. Czyste zło, ale co zrobisz pan, skoro ponad wszystko pragnę po prostu być kochanym. Po prostu niemożliwe jest tak prosto z mostu prostolinijnie wyprostować to wszystko. Wbrew pozorom, jestem bardzo dumny z poprzedniego zdania. A więc, wracając. Jesteście jeszcze? Teraz kadr idzie na nią, na jej różowe włosy i usta maźnięte czerwoną szminką. Kurwa, te usta. Ja pierdolę, tyle głupot z nich wyrzuca, a i tak masz ochotę je całować i całować. Jebnąć i całować. Przydusić poduszką i polizać. Opluć i wytrzeć. Do szaleństwa mnie ta pizda doprowadzi. No ale, lubię te rozedrganie. Że na dwie strony mnie bierze. Jednocześnie chcesz ją wyruchać i pieścić, jak i przezwać i wyrzucić z chaty. Jak coś opowiada, to nóż w kieszeni, ale ta chwila gdy zdejmuje ten sztuczny mechanizm z twarzy, to kochasz ją już do końca. Szalone są te młode krakowskie hipsterki. I ich usta. Jej usta. Pomalowane jebaną, czerwoną szminką!
Asia ma dziś aborcje. Nie wie kto jest ojcem płodu, i idąc tym tropem doszliśmy do wniosku, że ciekawie byłoby mieć wspólnie dziecko. Pokonać przyjaźń i stworzyć życie ze świadomością. Koniec końców przeszkodził nam fakt, że jestem po wazektomi. No i trochę strach, że mogłoby wyjść z tego istne szaleństwo.
Asia ma aborcje. Asiu, specjalnie dla ciebie, nie będę dziś walił konia na nudesy, które mi podesłałaś. W ramach solidarności i duchowego wsparcia sobie odpuszczę.
Asia ma aborcje ponieważ płód się nie rozwija. Bardzo chciałaby mieć dziecko, i jestem przekonany, że byłaby najlepszą mamą na świecie. Nikt nie potrafi tak kochać, jak osoby wolne. W o l n e. Jak osoby o duszy pełnej przeciwieństw, potrafiące tak o, z marszu dać ci miłość tak pełną szaleństwa, że nie pozostaje nic innego ja wyć w nocy do księżyca.
Kiedyś każdy nocny trolejbus stawał pod jej domem, jak u Zauchy. Nie mówię o Asi, mówię o Kasi. Lądowałem pod jej drzwiami pijany, a ona udawała., że akurat wyszła z prysznica, i robiła najlepszego loda, jakiego był w stanie dać wszechświat. Dziś jest mężatką.
Dziś pod domem Wiki staje każdy tramwaj, bo w Krakowie nie ma trolejbusów, jak w Tychach. Zaglądam w okno i widzę monsterę, którą kupiłem na naszą rocznicę, oraz sanseveiry, które dała nam moja matka. Widzę też jak przytula się z jakimś mężczyzną, i to są dopiero piękne migawki. Żadne kwiaty nie oddadzą piękna takiego, jak piękno kobiety, która w końcu uwolniła się od nieudanego związku. Znam każdy kąt w tym domu, bo pomieszkiwałem tam dwa lata. To było n a s z e mieszkanie. Ale jej twarz z profilu, patrząc na nią z dołu, z ulicy, dopiero nabrała kształtu, gdy pozwoliliśmy sobie od siebie odejść, i to n a s z e, stało się jej i tylko jej i tylko jej i tylko j e j.