Po co pisać, kiedy się nie umie - tulipanowka
Publicystyka » Felietony » Po co pisać, kiedy się nie umie
A A A

Zderzam się z pewnym typem komentarzy. Wyjątkowo drażniących. Pomijam je milczeniem, albo zdawkową odpowiedzią. Jednak uznałam, że warto, choć raz, odnieść się szerzej.

Zarzut dotyczy kwestii miejsca publikacji. Komentujący, być może w dobrej wierze, chcąc mnie naprowadzić na „lepsze tory” piszą, że moje teksty nie miałyby szans zostać opublikowane nigdzie indziej niż tutaj (to jest na Portalu Pisarskim).

Zacznijmy od faktu dotyczącego pisarzy publikowanych. Od razu wyjaśniam, że nie ja to wymyśliłam. Otóż autorów jest bardzo, bardzo wielu, a tylko niewielu, ułamkowy procent jest publikowanych. Zależy to od wielu czynników, wśród których talent jest jednym z wielu. Wydawcy mogą przebierać w tekstach i narzucać tematykę. Oni kalkulują biorąc pod uwagę przyszłe zyski. Czyli ich celem jest by utwór zainteresował maksymalną liczbę czytelników, którzy zechcą zapłacić za możliwość przeczytania. Czytelnicy ze swej strony wolą wydać pieniądze na towar (literatura jest też towarem), który gwarantuje im rozrywkę, gwarantuje pewną oczekiwaną jakość. Innymi słowy wolą sprawdzonego, przetestowanego, popularnego, „markowego” autora niż nieznanego nowicjusza (który może okazać się marny, niesatysfakcjonujący). Oczywiste oczywistości.

Dodajmy jeszcze, że w związku z rozwojem technologii, w tym druku, jeden, kilku, czy nawet kilkunastu dobrych autorów w zupełności wystarczy, by zaspokoić rynek. Lepiej w nich inwestować. Niech zamiast robić cokolwiek innego zajmują się wyłącznie pisaniem. Tutaj wtrącić trzeba, że początkujący czy niepublikowani autorzy wykonują inne zawody. Na twórczość muszą specjalnie wygospodarowywać czas, który jak wie każdy (z wyjątkiem entuzjastów science-fiction) nie jest z gumy.

Konkluzja? Do czego zmierzam? Że to nie jest żadna ujma, że nie jest się autorem publikowanym.

Trudno się przebić pośród tłumu. Poza tym, aby się przebić najlepiej obrać jakąś strategię. Pomijam kwestie typu, że warto znać pewnych ludzi, trochę pobywać, pokręcić się tu i ówdzie, albo zaistnieć w jakieś przestrzeni, by swoją osobą kogoś zainteresować... Chodzi mi bardziej o tematykę i formę tekstu. Przykładowo wydaje się, że ludzie lubią sceny walk. Kto komu i w którym momencie rozwalił łuk brwiowy, albo kopnął w nogę zakroczną, a jeszcze lepiej mieczem rozciął głowę na pół, by krew i grudki mózgu poleciały na twarz przeciwnika. Fajnie, żeby coś wybuchło, albo żeby pokazały się wielkie języki ognia. Dla dobrej fabuły konieczny jest trup, a jeszcze lepiej dwa. Oprócz wartkiej akcji, scen walki powinno się dodać zakochaną parę i to najlepiej w momencie penetracji. Bla, bla, bla. Ludzie chodzą, zabijają, zdradzają, kradną i są zabijani. Ja się nie czepiam. Tylko wyjaśniam, że poczytny autor pisze „pod publiczkę”. Najczęściej klony utworów, które podobały się publiczności.

Forma. I jeszcze przy druku ważna jest zgrabna forma. Wymagane są opisy. I żeby wyrazy nie powtarzały się w kolejnych zdaniach. Ogólnie jest to do ogarnięcia, ale męczące. W szczególności wymyślanie synonimów do poprzednio użytych słów.

Nie chcę przez to powiedzieć, że wolę pisać dla siebie. Nie. Pomiędzy pisaniem „pod publiczkę” a „dla siebie” jest jak pomiędzy czernią a bielą – cała paleta odcieni szarości. Moim czytelnikiem może być osoba, która w literaturze science-fiction skupia się na pomysłach lub szuka inspiracji do przemyśleń na temat alternatyw przyszłości. I wszystko jej jedno, czy bohaterka ma zielone, czy orzechowe tęczówki oczu. Dlatego ja nie wrzucam takich opisów. Zaciekawiłoby go natomiast, gdyby oko bohaterki posiadało trzecią powiekę – boczną, od strony nosa. Dlatego o tym wspomnę.

Najwartościowsze w moich tekstach są pomysły. Nie silę się na piękną formę. Inna kwestia, że nie mam w tym kierunku odpowiednich umiejętności i talentu. Nie snuję opisów sensacyjnych pościgów i wojen, nawet galaktycznych. Zawsze mnie to nudziło. Skoro mnie to męczy, to dlaczego mam zanudzać swojego czytelnika? To byłoby niehumanitarne. A tak poważnie. Jeżeli czytelnik tego szuka, to niech znajdzie autora, który naprawdę lubi tworzyć takie opisy.

Kolejne przemyślenie. W czasach mediów społecznościowych i serwisów internetowych każdy (a przynajmniej statystycznie prawie każdy) może podzielić się z resztą ludzkości wykonaną własnoręcznie fotografią, filmikiem, czy… no właśnie – własną sztuką. A tym samym każdy może dorobić się grupki fanów, czy choćby obserwujących.

Przyrównać można by to do osoby, która piecze ciasta dla rodziny i znajomych. Cieszy się, gdy rodzina i znajomi głośno zachwycają się jej wypiekami. Czuje się doceniona. Szczęśliwa tym, że sprawiła innym przyjemność. Co z tego, że rodzina i znajomi to razem tylko osiem osób.

Podobnie z niszowym utworem literackim, czy pracą artystyczną. Nie zawsze chodzi o tysiące czytelników. Niech będzie ich kilku – jak przyjaciół – byle byli prawdziwi. To znaczy tacy, którzy dostrzegą i docenią to, co autor chciał przekazać.

Kolejny aspekt. Idee i filozofia. W jaki sposób w dzisiejszych czasach można uprawiać filozofię? Osoba ma stanąć pod galerią handlową i wywrzaskiwać swoje mądrości? Raczej nie. To bez sensu. Ja czuję się filozofem. Zdecydowanie bardziej niż autorem tekstów. Ale przez utwory przekazuję swoje przemyślenia filozoficzne.

I dalej? Świat, ludzkość dynamicznie się zmienia. Czy przeciętny człowiek wie, kto jest autorem idei i wynalazków? Raczej nie. Ta wiedza nie jest mu potrzebna. Ważne by potrafił włożyć wtyczkę do gniazdka elektrycznego. Nie musi rozumieć na jakiej zasadzie płynie prąd. Nie musi wiedzieć co to elektron, proton, czy przepływy ładunków. Nie musi znać ludzi, którzy wymyślili i wdrożyli elektryczność.

Ale są i będą osoby, które zrewolucjonizują świat.

Życie ludzkie jest zbyt krótkie, by zaczynać od zera. Dlatego zaczyna się od bazy, na którą składa się współczesna wiedza i współczesna fantastyka. Dla mnie oczywistym jest, że wyobraźnia też siedzi w klatce. Ma granice. Klatka wyobraźni być może jest szersza niż terytorium udowodnionej wiedzy, ale jest. Przykład? Z lektury literatury sprzed raptem stu lat wstecz nie wynika, by przepowiadano smartfony z dostępem do internetu.

Idee wykluwają się i ważne, by ktoś je podchwycił i rozwinął. Nie mam środków, czasu, siły, wiedzy i doświadczenia, by tworzyć nowe rzeczy. Dlatego moją cząstką w rozwój ludzkości są teorie i pomysły przenikające utwory.

Nie zależy mi na tłumie odbiorców. Satysfakcję osiągnę, gdy będzie ich choć kilku.

Bo wystarczy czasem jeden człowiek, by zmienić wszystko.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
tulipanowka · dnia 08.07.2022 10:33 · Czytań: 499 · Średnia ocena: 4,6 · Komentarzy: 11
Komentarze
Szekspir dnia 08.07.2022 14:11
Kiedyś natrafiłem na słowa z listu Rilkego, którymi wyznał wprost, że jest "bardzo biedny". Ta prostota ujęła mnie, ale i dała do myślenia. Najważniejsze, myślę, jest pytanie: "Po co piszę?" , które stanowi pochodną pytania: "Po co żyję?". Reszta jest wrzaskiem. Czy żyję dla innych? Czy też wystarcza mi w życiu własny cichy zakątek, w cieniu którego mogę uprawiać twórczość artystyczną z pobudek, które dyktuje mi nie konieczność ekonomiczna, lecz głos serca?
Dobra Cobra dnia 09.07.2022 19:53 Ocena: Bardzo dobre
Celny temat do rozważania o zmaganiach umysłu osoby tworzącej.


tulipanowka,

Tradycyjnie pierwsze skrzypce odgrywa tu ludzkie ego - kto się wydał (lub go wydali - to jednak o wiele rzadszy przypadek) ten uwaza się za lepszego od publikujących w internecie. I tak naprawdę najbardziej liczy się to, co Ty masz w głowie.

Jeśli jednak tego typu uwagi Cię dotykają - wysupłaj trochę grosza i wydaj swoją książkę. Zapewne większość egzemplarzy pozostanie z Tobą, no ale poczynisz ten krok i staniesz się lepsza. Wzbudzisz szacunek na rynku amatorów pisarstwa. I podbudujesz swoje ego.

Wszystko w Twoich rękach (i głowie).


Ukłony,

DoCo
Jacek Londyn dnia 10.07.2022 09:42
Dzień dobry.

Skomentuję może ciut nie na temat.
Lubię powieści Kurta Vonneguta. W jednej z nich zamieścił wskazówki dla początkujących pisarzy.
Oto siódma (z dziesięciu) zasada pisania dobrego opowiadania:

Pisz tak, aby zadowolić tylko jedną osobę. Jeśli otworzysz okno i będziesz się kochał z całym światem, twoja powieść dostanie zapalenia płuc.

Co jeszcze mógłbym dodać… chyba to, że ja (mówię o sobie, bo trudno dać głowę za innych) piszę nie wiadomo dlaczego, ale im dłużej się zastanawiam, robię to pewnie z głupoty. Zakończę cytatem wspomnianego wcześniej Vonneguta, który to cytat do mojego klinicznego przypadku pasuje:

Jakiekolwiek byłoby źródło mej głupoty, jeszcze się nie wyczerpało.

Pozdrawiam :)
JL
Milena1 dnia 10.07.2022 21:55
Fajnie, że odkrywasz Amerykę, ale wiesz, jest takie przysłowie,że złej baletnicy…
No i co to jest ta noga zakroczna? bo chyba nie jestem na bieżąco.
Jak sprzed stu lat to raczej wiadomo, że wstecz :)
Pozdrawiam.
wolnyduch dnia 11.07.2022 13:42 Ocena: Świetne!
Tak, to prawda, że tak jest jak piszesz. Z pewnością u wydawców liczy się zysk.
Z pewnością liczą się znajomości, nie ma co się czarować/jak wszędzie/.
Przebić się nie jest łatwo, na dodatek ważne by móc się wstrzelić w gusta czytelnicze, no i koniecznie bycia nowatorskim, co msz, przybiera czasem groteskową formę, bo nie wszystko co nowatorskie musi być dobre i wartościowe, w moim odczuciu. Często ta gonitwa za nowatorstwem zaczyna być jak dla mnie wręcz dziwaczna, zaczyna przybierać dziwne kształty. Co do niszowości, to sądzę, że mniejsze grono czytelników nie świadczy źle o autorze, a nawet przeciwnie, ważne że choć jakaś część czytelników znajdzie coś dla siebie, to już jest plus dla autora. Oczywiście, że jeśli przekładać to na względy finansowe to jest to przykre dla kieszeni. Poza tym pewnie jest większa satysfakcja, gdy tych czytających jest sporo, gdy autor zdobywa popularność, ale z drugiej strony czy wszystko co popularne jest dobre?...
Nigdy nie jest tak, że autor trafia do wszystkich, to samo jest np. z malarstwem i innymi dziedzinami sztuki. Często np. filmy typu opery mydlane mają większą oglądalność, niż te wartościowe, dlatego ilość odbiorców niekoniecznie świadczy o jakości danego przekazu.

Twój przekaz jest jasny i czytelny i uważam, że niesie ze sobą chęć szczerego podzielenia się swoim odczuciem, z którym osobiście się zgadzam i który do mnie trafia.
Pozdrawiam serdecznie :)
OWSIANKO dnia 11.07.2022 20:43 Ocena: Świetne!
tulipanowka
A może by postawić pytanie, po co pisać, skoro się umie, a widzi to ledwie garstka? A może zadać pytanie, dlaczego pisze w miejscu, o którym mało kto wie? Z jakiego to powodu, skoro są ludzie, którzy autora chcą czytać, nie szarpnie się na odwagę i zda się na los, by wydać swoją twórczość? Wydać własnym sumptem i rozdać zainteresowanym nie czekając na mityczny zysk, nie zasłaniając się wymówką ONI NAS NIE CHCĄ?

Żeromski na początku literackiej drogi wydał swoją pierwszą książkę w 500 egzemplarzach.
Darcon dnia 11.07.2022 22:51
Hej.

Zaczynasz trochę zaczepnie. Pierwszy akapit ma wydźwięk negatywny i przez to zniechęcający. W zasadzie widać od razu, jakie masz zdanie. Pozostaje kwestia czytać dalej czy nie. Ja przeczytałem.
Nie będę dyskutował, kto może, a kto nie będzie wydawany, gdyż nie jestem wydawcą. Zgadzam się jednak, że publikacja na papierze zależy od wielu czynników. Dobrze piszesz o strategii, choć nie jestem pewien, czy w formie pozytywnej czy negatywnej. Dobrze jest znać środowisko, bywać na konwentach, targach, udzielać się w darmowych zinach. Świadomość rynku na pewno się przyda. Także tego, co się obecnie drukuje, nie widzę w tym nic złego.
Nie zgadzam się, że rynek oczekuje mordobicia, krwi i stosunków płciowych. Zbytnio upraszczasz. Myślę, że wiele osób sięga po literaturę z wątkami sensacyjnymi by oderwać się od szarej prozy życia. Aby poczytać o czymś, co w prawdziwym życiu rzadko się zdarza. W końcu ilu z nas było świadkami morderstwa, pościgów samochodowych czy też kataklizmów?
Nie zgadzam się też, że wydawnictwu wystarczy kilku poczytnych autorów. Skąd masz takie wnioski? Jeśli popatrzy się, w jakich nakładach drukuje się teraz książki, powiedziałbym, że jest wręcz odwrotnie. Publikuje się rzesze autorów z pierwszymi nakładami w ilości kilku tysięcy, a słyszałem też o nakładach kilkuset sztuk. Rynek weryfikuje i później rzeczywiście może być różnie, albo kolejne dodruki i zamówienia na następne książki, albo do widzenia. W dzisiejszych czasach wydanie jednej książki niewiele znaczy. Chyba tylko Dorocie Masłowskiej udało się z Wojną polsko-ruską. Jestem ciekawy, ile osób kojarzy ją z jeszcze innych książek, oprócz tej. Przypuszczam, że niewiele. Gdy czytam wywiady pisarzy, słyszę, że utrzymać się z pisania można po wydaniu n-tej książki.
Z całą resztą się zgadzam, mam podobne spostrzeżenia. Wszystko zależy od tego, po co piszemy. Jedni do szuflady, ale tych w internecie nie ma. :) Inni chcą się podzielić swoją twórczością, a jeszcze inni chcą być kiedyś wydawani. Punkt widzenia zależy więc od punktu siedzenia i stąd pojawiają się różne komentarze.

I na koniec:
Cytat:
Nie za­le­ży mi na tłu­mie od­bior­ców.

Ok, ale pięćdziesiąt tysięcy obserwujących czy też sprzedanych egzemplarzy czule i miło połechtałoby ego każdego. Łatwo tak mówić, gdy się ich nie ma. I nie staram się być złośliwy, mam tu na myśli każdego z nas. Gdyby tak mieć te pięćdziesiąt tysięcy, pewnie perspektywa by się zmieniła.

Pozdrawiam.
Dobra Cobra dnia 12.07.2022 09:50 Ocena: Bardzo dobre
Jedną z części składowych wydania się na papierze jest - jak to określiła Joan Didion - "śmiertelne upokorzeniu patrzenia na własne słowa w druku".

Gdy piszesz opowiadanie/ opowieść istnieje duza szansa, że Ci się ono podoba. Prawdopodobieństwo to sięga nawet 100 procent. Jednak mija czas... Ty dorastasz, zaczynasz inaczej myśleć (a jest to proces zachodzący całe zycie).

Czas działa na naszą niekorzyść. Od autorki tekstu zaczyna dzielić nas coraz więcej doświadczeń, przemyśleń i umiejętności. I gdy czytasz swoje wydanie po pewnym czasie, zaczynasz łapać się z glowę: jak mogłam napisał coś tak prostego i odstającego od obecnej sytuacji na swiecie/ w social mediach/tego, co wiem teraz.

I tu zaczyna się dramat, bo jednak w necie mozna sobie poprawić to i owo, pozmieniać i tekst nadal żyje. Bez jakiegoś wiekszego uszczerbku. A papier trwa, milcząco oskarżając autora.

Mam podobny problem. Do swoich opowiesci wypuszczam też audiobooki. https://www.dobracobra.pl/audiobooki/

I gdy pojawia się czasem zapytanie i jakaś redakcja chce wydać coś z mojego portfolio, muszę bronić wydania audio - czyli nie zgadzać się na światłe i zapewne mądre uwagi redaktorów, którzy chcą przecież dobrze. Bo bronię zawartości nagranej, czyli nie do zmienienia. W dobrej wierze, aby tekst pisany był taki sam, jak ten nagrany. Mój upór jednak nie do końca jest rozumiany, choć jestem wierna sobie.


Ot, taka swoista niewola.

Jednak, jak pisze Darcon: "Ok, ale pięćdziesiąt tysięcy obserwujących czy też sprzedanych egzemplarzy czule i miło połechtałoby ego każdego." I to też jest prawda.


Oczywiście papier nobilituje, jednak wiążą się z nim także powyższe zagrożenia. O czym zapewne warto zdawać sobie sprawę.


Pozdrawiam,

DoCo
viktoria12 dnia 28.07.2022 17:02 Ocena: Świetne!
Cytat:
Nie za­le­ży mi na tłu­mie od­bior­ców. Sa­tys­fak­cję osią­gnę, gdy bę­dzie ich choć kilku.


Najlepiej miliarderów :D
,, Jak kto dba, tak ma." Najlepiej o biznesie myśli się ogórkową porą.
Tak sobie więc myślę, że dałaś nielicznym cenną wskazówkę.
Apostata dnia 29.07.2022 22:16 Ocena: Bardzo dobre
Apostata, 29 lipca 2022. Ocena bardzo dobra!
Pisanie jest najgorszą przypadłością, urojeniem fałszywego proroka, nałogiem, uporem nokautowanego pięściarza, samobójstwem towarzyskim i rodzinnym, poniżeniem i degradacją. Cierpisz bardziej niż dziewczynka z zapałkami i nie znajdziesz nikogo, kto by ci współczuł. Dlatego chociaż sami nie gadajmy do siebie jak krytycy - to uwaga do niektórych komentarzy. Jestem z tobą, droga Tulipanówko.
Vanillivi dnia 03.09.2022 18:58
"Po co pisać, kiedy się nie umie?" - nikt nie umie pisać, zanim się nie nauczy. To jest proces, jak nie spróbujesz, nie włożysz wysiłku w naukę, nigdy nie dojdziesz do perfekcji.

Jeżeli chodzi o Twój felieton, Tulipanowko, to zgadzam się z Darcon, że pewne kwestie bardzo upraszczasz. No nie jest tak, że wydawcy poszukują przede wszystkim seksu i przemocy"- to jest kwestia dużo bardziej złożona. Obecnie "mordobicie, krew i stosunki płciowe" są w kulturze wszechobecne, jednak żeby się przebić, zazwyczaj trzeba czegoś więcej - chociażby umiejętnego wpisania się w potrzeby czytelników.

Piszesz o "byciu publikowanym" i "byciu niepublikowanym" nie precyzując, o jaki rodzaj publikacji Ci chodzi. Obecnie wartość samej publikacji na papierze bardzo zdewaluowała się - dzięki niskim kosztom technologii print on demand i różnym "wydawnictwom" typu vanity press w zasadzie każdy, kto się uprze, może coś wydać, tylko że takie wydanie zupełnie nic nie daje.
Oczywiście są duże wydawnictwa, takie jak opisujesz, które zarabiają na klonach poczytnych powieści, które adresują do masowego czytelnika. Z drugiej strony wiele wydawnictw zbudowało swoją pozycję właśnie na tym, że publikują ambitne teksty i nie będą schodzić poniżej pewnego poziomu, aby nie stracić tej renomy.

W tym tekście nie ma tego wyrażonego wprost, ale pojawia się pokusa, by uznać autora mało popularnego - za niszowego, oryginalnego i "zbyt ambitnego" dla dużych wydawnictw, tymczasem takiego przełożenia też nie ma, bardzo wielu z tych "nieczytanych" i "niepublikowanych" to osoby, które tworzą w teoretycznie bardzo komercyjnych gatunkach.

W felietonie skupiasz się na tym, co ma dla Ciebie znaczenie przy pisaniu i z czym się zmagasz, zaintrygował mnie fragment o "wyobraźni w klatce" Pozostaje trzymać kciuki, by nie ograniczała za bardzo.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty