Dalia w Krainie Rzeczywistości - Rozdział Czwarty - LittleDiana
Proza » Obyczajowe » Dalia w Krainie Rzeczywistości - Rozdział Czwarty
A A A

09.01

Święto Trzech Króli było dla mnie w tym roku czymś ważnym. Jednak nie z powodów religijnych. Uświadomiło mi jednak parę istotnych rzeczy,a dokładniej dwie.

Co prawda nikt z nas nie wie nawet dlaczego się to Święto obchodzi, jednak zawsze to jakieś wolne i okazja do odwiedzin. I tak było tym razem. Około piętnastej wpadli do nas Daniel, Sylwia i Nela. Z racji gościny wszyscy zebraliśmy się w salonie. Meble wróciły do poprzedniego, naturalnego dla nich ułożenia, jednak iskrząca się choinka nadal przypominała, że Święta w końcu nie były tak dawno. W telewizji leciał jakiś rosyjski film Fantasy. Jednak chyba mało kto się nim przejmował, tak samo jak mną. Mimo wszystko byłam zadowolona z faktu, że brat zamienił ze mną dwa słowa o sylwestrze. Ja powiedziałam, że żarłam sushi, on na to że schlali się jak trzeba. Pomimo że rozmowa była krótka a ja raczej nie byłam zadowolona jej treścią, to cieszyłam, że w ogóle się odbyła. Przez resztę wieczoru uspokajałam Nelę gdy ta się rozryczała, bo pokolorowałam jej fragment naszego wspólnego obrazka. Ewentualnie czytałam jej,czy gapiłam się w telewizor obiecując sobie że znajdę ten film w necie i obejrzę od początku bo wydaje się być ciekawy.

W pewnym momencie Daniel zasnął na rozłożonej kanapie w salonie. Nie chcąc mu przeszkadzać wycofałam się razem z Nelą, Sylwią i mamą do kuchni. Laura została, niby film ją wciągnął, ale tak naprawdę chciała się pogapić na Daniela. Zastanawiałam się czy Sylwia nie zauważyła, że Laura buja się w jej mężu? Czy może udaje że nic nie widzi? Tadeusz natomiast udawał iż naprawiał coś pilnego w pokoju moim i jego córki a tak naprawdę nie chciał się integrować. W kuchni jedynie pozorowałam, że przysłuchuję się rozmowie mamy i bratowej. Moją głowę zaprzątały myśli o tym że ludzie wyjątkowo niekorzystnie wyglądają w żółtym świetle starej żarówki. Albo patrząc na bezśnieżne czarne podwórze rozświetlone jedynie pojedynczą latarnią zastanawiałam się czemu ten przechodzień wyszedł w ogóle z domu? Przecież sklepy zamknięte… Dopiero jedne zdanie wyrwało mnie z letargu.

- No to kiedy jedziecie na turnus?

Rodzicielka natychmiast się ożywiła.

- Szesnastego stycznia! - Nie dziwiłam się jej entuzjazmowi. Ostatnio podsłuchałam jej rozmowę z Tadeuszem gdzie cieszyła się że nie jedziemy już jak to się wyraziła do tego pierdolonego Poznania – Jednak w całkiem nowe miejsce.

- Po co? - Zdziwiła się Sylwia – Przecież w Poznaniu Dalia ma dobrą rehabilitację, prawda?

- No tak… - Przyznała się mama- Jednak po takim czasie chce się zobaczyć jakieś inne miejsce, no i jest mniej kilometrów.

Sylwia wyglądała na zdziwioną

- A ile ich macie do tego nowego?

- Trzysta. Ośrodek jest w Kielcach.

- Ale czy nie lepiej postawić na stałe miejsce? Jak tam w tym nowym ośrodku z poziomem rehabilitacji?

Moje serce przepełniło się chwilową radością. Ktoś był w końcu po mojej stronie!

Jednakże moja rodzicielka wyjątkowo się zmieszała.

- Od matek które jeżdżą tu i tu to wiem że w Kielcach jest gorsza, mniejszy basen… No, ale przynajmniej nie będziemy tam samotne, będą moje znajome.

Bratowa chyba totalnie już nie rozumiała co się tu dzieje.

- Dalia, a ty co myślisz o nowym ośrodku?

A ja co zrobiłam? Jak zwykłe, jak te ciepłe kluchy skuliłam się w sobie i nie byłam w stanie nic powiedzieć. Zresztą tak jak zwykle przy mamie. Jednak tym razem to nie było tylko to.

W sensie owszem,byłam zła na siebie że nie umiem się postawić. Jednak bardziej zabolał mnie fakt,iż moja rodzicielka bardziej stawia chęć zobaczenia nowego miejsca i swoje koleżanki niż to bym miała dobry poziom rehabilitacji. Czy to oznacza, że stawia samą siebie wyżej ode mnie w sprawie ważnej dla mnie?

- No tak! - Odpowiedziała za mnie rodzicielka – Dalia bardzo chce zmienić miejsce, prawda?

Wkurzyłam się już bez reszty! Znowu myślała,że wie o mnie wszystko a tak naprawdę nie wiedziała nic! Z tej złości aż się wyłączyłam z rozmowy i zatopiłam we własnych myślach. Daniel i jego kompania pojechali do siebie jakąś godzinę później.

Byłam już w łóżku i doczytywałam sobie „Wichrowe Wzgórza” korzystając z tego, że Laura bierze kąpiel i mogę sobie poczytać przy pełnym świetle którego ona nie znosi. Moje myśli jednak odpływały do pamiętnej rozmowy w kuchni, nadal byłam wściekła!

W pewnej chwili weszła mama. Chyba ta rozmowa z Sylwią dała jej trochę do myślenia bo zapytała:

- Może byś wolała jechać do Poznania? W tych Kielcach to ośrodek też jest położony na jakimś odludziu…

- Sama chciałaś – odparłam, może trochę zbyt gniewnie – Sama naciskałaś, teraz decyduj.

- No tak, wiem… - I tu przerwał jej dźwięk telefonu. Nie obchodziło mnie gdzie poszła I kto do niej dzwonił. Ważne, że wrócę do MOJEGO ośrodka! I być może wcale nie pojadę do tych głupich Kielc! Już chciałam pisać do Ady, gdy mama wróciła. Okazało się, że dzwoniła jej koleżanka, stała bywalczyni ośrodka w Kielcach. Niestety, potwierdziła nam na sto procent miejsce w tym ośrodku od szesnastego stycznia. Wypytała się o to, bo pani prezes to jej znajoma. Więc i tak musimy jechać chociażby z lojalności do koleżanki. Jednak pocieszyła mnie, że jeśli zechcę i starczy pieniędzy to pojadę i do mojego ośrodka w lutym! Po czym wyszła a ja wpadłam w otchłań radości i pomimo późnej pory chwyciłam za telefon. Napisałam długaśną wiadomość do Ady, że owszem niestety ośrodek w Kielcach mnie nie ominie, ale jestem pewna, że się zobaczymy i to być może w lutym! Ada odpisała że to świetnie, że się zobaczymy, dodała też iż była tego pewna że do nich wrócę i w dodatku opowiem im jak jest w innym ośrodku. Wtedy poczułam się jak dumny szpieg przed misją. Co prawda nikt nawet mi nie sugerował, że powinnam czuć się tym szpiegiem, nawet Ada o tym nie zająknęła. Jednak ja poczułam że mam taki cel, sama go sobie nadałam! Muszę wszystko dobrze zapamiętać a potem wszystko przekazać „moim ludziom”! Wymieniliśmy parę wiadomości na temat ich kotów oraz sylwestra którego też spędzili w domu tak jak ja.

Właśnie kończyliśmy kiedy do pokoju wróciła Laura i bez słowa zgasiła główne światło. Mimo wszystko byłam w tak dobrym humorze, że nawet nie potrafiłam się na nią gniewać. Chciałam kontynuować czytanie bo niedaleko mojego okna stoi latarnia uliczna która daje dość mocne światło. Często nie da się nawet przy nim spać a i rolety niewiele pomagają. Jednak okazało się iż do czytania nadal jest za słabe. Każdego innego dnia bym się na to wkurzyła, jednak nie wtedy. Po prostu zamknęłam książkę i odłożyłam ją na szafkę nocną którą niedawno kupił i złożył mi Tadek.

Nie zirytowało mnie nawet pytanie Laury:

- Ej, A Daniel to jaki on jest…?

Machnęłam ręką i przytuliłam się mocno do poduszki.

- Nie przejmuj się, to debil. Szkoda na niego twojego czasu.

- Też coś! -Odfuknęła nastolatka -Mówisz tak, bo jesteś zazdrosna! Nie będziesz z nim już spędzać tyle czasu, co? A ta jego Sylwia to dziwaczka jakaś…

Gdybym była w jakimkolwiek innym humorze to zaczęłabym rozprawkę na temat, że w sumie to nigdy nie byłam blisko z bratem, więc nie mam być o co zazdrosna, jednak wtedy po prostu nie czułam takiej potrzeby. Znowu tylko machnęłam ręką i odparłam:

- Sylwia jest spoko! - po czym nie patrząc na fochy Laury wtuliłam głowę w poduszkę i zasnęłam szybko jak nigdy wcześniej. Nawet świtało latarni już mnie nie drażniło.

Co do tego chłopaka, Kostii o którym wam mówiłam to okazało się, że jego ojciec Sasza zaczął pracować przy tych samych wykończeniówkach przy których teraz pracuje Tadek. Jakimś cudem ten Ukrainiec słyszał, że Tadeusz ma niepełnosprawną pasierbicę to postanowił się zapytać jak w tym kraju zapewnić pomoc swojemu niepełnosprawnemu dziecku. Z racji iż mój ojczym posiada na ten temat szczątkową wiedzę to uznał za stosowne zaprosić Kostię i jego matkę by odwiedzili nas i dowiedzieli się więcej od mojej mamy czy ewentualnie ode mnie. Przyszli goście potwierdzili przybycie, jednak nie podali konkretnego terminu tylko stwierdzili iż wpadną gdy będą mieć wolne. Już mi się odechciało go poznawać! Co by było gdyby nie było nikogo w domu? Poza tym odwidziało mi się z nim bratać skoro niejako zostało mi to narzucone, a nie było moim wyborem.

Nie myślałam jednak o tym rano siódmego stycznia. Siedziałam w kuchni, bo Laura jeszcze spała a ja nie miałam ochoty słuchać jej chrapania. Byłam po samodzielnych ćwiczeniach i siedziałam przy stole przed kubkiem mojego ulubionego ciemnego kakao oraz zdrapywankami. Zdrapywanki to po prostu czarne rysunki z jedynie kolorowymi konturami o formacie A4. Drewnianym rysikiem trzeba zdrapać czarną powierzchnię pod którą jest ukryty rysunek. Właśnie zdrapywałam obrazek z jednorożcem oraz co chwilę zerkałam w okno by ogrzać twarz w zimowym słońcu. Podczas takiego grzania ktoś wszedł do kuchni. Myślałam, że to ktoś z domowników, więc nawet nie odwracałam twarzy od słońca.

- Hej… - Usłyszałam nieznajomy męski głos. Automatycznie odwróciłam się. Przede mną stał drobny chłopak, raczej przeciętnej urody. O oczach tak niebieskich, że nie mogły to nie być soczewki, włosy półdługie, ustylizowane żelem, zafarbowane na biało. Miał na sobie czarną, rozpiętą bluzę z kapturem. Spod bluzy było widać równie czarną koszulkę, na nogach miał czarne jeansy a na stopach również czarne glany.

- Ty jesteś Kostia, tak? Ja jestem Dalia, siadaj – jeszcze bardziej podsunęłam się kąt narożnika, pomimo że miejsca i bez tego było sporo

Białowłosy usiadł obok mnie. Chodził tak samo jak wtedy gdy go widziałam przez okno.

- Kostiantyn Paszkiewicz. Jednak faktycznie mówią na mnie Kostia.

- Dalia Wadomska – poczułam się w obowiązku przedstawić pełnym imieniem i nazwiskiem skoro on tak zrobił.

- A nie Śnieg? Tak twój tata ma na nazwisko, no nie? Na domofonie też takie jest… - Zapytał nietaktownie.

- Tadeusz to nie mój ojciec tylko nowy partner mojej mamy. Śnieg to nazwisko jego i jego córki. Przeprowadziliśmy się do nich w listopadzie.

Rozmowa nadal się toczyła, chociaż nieco sztywno. Pochwaliłam jego polski, bo pomimo że z wyraźnym akcentem to miał dość duży zasób słów jak na kogoś kto jest tu zaledwie od trzech miesięcy. Okazało się, że jego cała rodzina z obu stron jest pochodzenia polskiego i w jego domu zawsze mówiło się po polsku. Jednak dopiero niedawno zdecydowali się na powrót do ojczyzny przodków by lepiej leczyć Kostię. W sumie myśleli o tym całe jego życie, lecz dopiero niedawno nabrali odwagi by wyjechać. Długo się nad tym myśleli bo chłopak ma dwadzieścia cztery lata. No i okazało się, że Ukrainiec nie walczył na żadnej wojnie w Donbasie.

- Moja mama mówiła, że mamy to samo.

- To też masz Mózgowe Porażenie Dziecięce? - odparłam podekscytowana. W końcu w tej rozmowie padł jakiś temat na który mam coś do powiedzenia i jakkolwiek mnie interesuje!

- Czekaj… - Wyjął telefon z kieszeni i coś sprawdził, chyba nazwę w tłumaczu, bo po chwili pokiwał głową – Tak, dokładnie tak.

No to ja zasypałam go gradem pytań bo ostatnio bardzo interesuje mnie temat własnego schorzenia.

- A jaki rodzaj? Dwukończynowe, czterokończynowe czy połowiczne? Spastyczne czy wiotkie? Jakie części mózgu masz dokładnie uszkodzone?

Rozmówca spojrzał na mnie takim wzrokiem jakbym proponowała mu zeżarcie własnych odchodów.

- A co ty, lekarz jesteś? - Odfuknął niemiło – Nie mam głowy do takich szczegółów, od tego są specjaliści.

Już się zapowietrzyłam i chciałam mu coś odpowiedzieć. Jednak wtedy weszła moja mama z matką chłopaka.

Pani Anastazja jest drobną, bladą szatynką o orzechowych oczach i łagodnym spojrzeniu. W niczym nie przypominała swojego gburowatego synalka z którym nie chcę mieć na razie nic wspólnego. Kobieta natomiast podarowała mi małego misia i powiedziała, że jestem bardzo dzielna.

Natomiast wczoraj gdy wychodziłam z mamą na pierwszy po przeprowadzce spacer minęliśmy panią Maliniak która chwaliła się sąsiadom jak to zaprzyjaźniła mnie z Kostią pomagając tym samym odnaleźć mu się w kraju. Oczywiście tylko gdy nas zauważyła to ucichła. Żałosne…

No dobra, kończę. Nela u nas była od wczoraj i właśnie wychodzi. Znowu wróci cisza. A ja patrzę na śnieg który dzisiaj rano napadał…

Trzymajcie się!

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
LittleDiana · dnia 02.09.2022 11:30 · Czytań: 163 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty